Rosyjski reżyser
Elem Klimow nie żyje - informuje "Gazeta Wyborcza". Należał do pokolenia rosyjskich reżyserów, którzy swoimi filmami powiększali granice wolności (tak jak
Andriej Tarkowski czy
Gleb Panfiłow). Jego żoną i najbliższą współpracowniczką była tragicznie zmarła w 1980 r. reżyserka Łarisa Szepitko.
Życiorys
Klimowa zaczyna się jak sylwetka radzieckiego bohatera. Urodził się w Stalingradzie w 1933 r. Dostał imię Elem na cześć Lenina i Marksa. Kształcił się na konstruktora samolotów. - Pochodził z zasłużonej komunistycznej rodziny - mówi historyk kina Miron Czernienko. - Mógł żyć w ZSRR jak u Pana Boga za piecem, ale był człowiekiem niepokornym, który nie umiał się podporządkować. Narażał się każdym swoim filmem.
Tych filmów nie powstało wiele. Dwa z nich przejdą do historii kina.
"Agonia" (1981) - realizowany latami filmowy fresk o Rosji w przededniu rewolucji, który przyniósł niebywałe w kinie radzieckim, bo tragiczne, portrety cara Mikołaja II i Rasputina.
Drugi film to
"Idź i patrz" (1985) - apokaliptyczna wizja wojny (hitlerowska pacyfikacja wsi na Białorusi w 1943 r.), widzianej oczami 14-letniego żołnierza, utrzymana na granicy realizmu i halucynacji. Amerykański krytyk pisał, że to "film, przy którym blednie Pluton Olivera Stone'a". Był to też ostatni film Klimowa. Lecz właśnie wtedy przyszło mu odegrać ważną rolę społeczną.
Wybrany w 1986 r. na prezesa Związku Filmowców ZSRR był jednym z tych, którzy rozpoczęli pierestrojkę