10 hitów na 10. American Film Festival
Filmweb 02-11-2019 11:22
Wystarczy rzut oka na to, co upichcili dla nas organizatorzy jubileuszowej, 10. edycji American Film Festival (5-11.11), by wiedzieć, że we Wrocławiu nikt nie weźmie jeńców - to jeden z najlepszych line-upów w historii polskich festiwali filmowych. Przed Wami 10 filmów, których na pewno nie przegapimy. I dość powiedzieć, że był to naprawdę trudny wybór.
"Wszystkie nasze choroby", reż. Mark Webber
Debiutancki obraz Marka Webbera - aktora i reżysera, bohatera autorskiego cyklu 10. AFF - to przede wszystkim słodko-gorzki hołd dla rodzinnej Filadelfii, miasta pełnego sprzeczności, ekonomicznych dysproporcji i postępującej gentryfikacji. Polifoniczną opowieść o ludziach wszystkich stanów i zawodów zmagających się z trudnym losem wyprodukował Jim Jarmusch, a w jednej z głównych ról zobaczymy Rosario Dawson. Nie trzeba też dodawać, że to właśnie od tego filmu warto zacząć przygodę z wyjątkową filmografią Webbera.
***
"Irlandczyk", reż. Martin Scorsese
Żywa legenda światowego kina, Martin Scorsese, nie zwalnia tempa i przedstawia jedno ze swoich najbardziej ambitnych filmowych przedsięwzięć. To rozpisana na kilka dekad opowieść o amerykańskich mafiozach i jednej z największych zagadek kryminalnych w historii Stanów Zjednoczonych, zniknięciu przywódcy związków zawodowych Jimmyego Hoffy. Na ekranie plejada gwiazd od dekad kojarzonych z kinem Scorsesego: Robert De Niro, Al Pacino, Harvey Keitel i Joe Pesci. Kroi się jedno z najważniejszych wydarzeń filmowych tej jesieni.
"Historia małżeńska", reż Noah Baumbach
Baumbach znowu przygląda się rodzinie. Tym razem postanowił nakreślić portret rozpadającego się małżeństwa, którego gwiazdami są Scarlett Johansson i Adam Driver. Obraz już zyskał uznanie widzów na festiwalu w Toronto i otrzymał trzy nominacje do prestiżowych Nagród Gotham (za reżyserię, scenariusz i dla odtwórcy głównej roli męskiej). Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że będzie to jeden z faworytów tegorocznego sezonu oscarowego.
"Na noże", reż. Rian Johnson
Po wizycie w uniwersum "Gwiezdnych wojen" Rian Johnson przenosi się do świata niczym z książek Agathy Christie. I podobnie jak w "Ostatnim Jedi" rozsadza klasyczną konwencję od środka, wykorzystując wysłużony schemat do opowiedzenia o jak najbardziej aktualnych napięciach, tym razem przede wszystkim klasowych. A przy tym "Na noże" pozostaje brawurowym "kto zabił": z galerią barwnych postaci, z koncertową obsadą, z mistrzowsko zakręconą intrygą i z szeregiem fabularnych strzelb wypalających zawsze, choć nie zawsze wtedy, gdy się spodziewamy.
"Waves", reż. Trey Edward Shults
Trey Edward Schults, reżyser doskonałego "To przychodzi po zmroku", udowodnił już, że potrafi nas przestraszyć. A jako że krytycy porównują jego nowy film raczej do "Moonlight" i "Manchester By The Sea", liczymy że potrafi uruchomić również zupełnie inne spektrum emocji. W jednej z głównych ról wybitny Lucas Hedges, czyli chłopak, który praktycznie każdą rolą krzyczy o Oscara. Może tym razem?
"The Place of No Words", reż. Mark Webber
Najnowszy film Marka Webbera, tegorocznego laureata przyznawanej co roku na American Film Festival nagrody Indie Star. Znany m.in. z "Końca z Hollywood" czy "Scotta Pilgrima kontra świat" aktor staje za kamerą po raz piąty, by opowiedzieć o relacji między śmiertelnie chorym ojcem a jego synem – ale w sposób zdecydowanie nieszablonowy. Dość powiedzieć, że w rolach głównych wystąpili Webber i jego własny trzyletni syn, a historia opowiedziana jest w konwencji... fantasy. Efekt to intrygująca opowieść o ojcostwie i przemijaniu, na poły realistyczna, na poły baśniowa.
"The Lighthouse", reż. Robert Eggers
Roberta Eggersa kochamy, odkąd obejrzeliśmy "Czarownicę. Bajkę ludową z Nowej Anglii". Teraz jeden z najbardziej oryginalnych twórców współczesnego horroru wraca z nowym dziełem. Choć fabuła przedstawia się nad wyraz skromnie – dwóch mężczyzn rezydujących na opuszczonej latarni morskiej powoli popada w obłęd – nie mamy wątpliwości, że Eggers pokaże solidny dramat psychologiczny, który będzie trzymał w napięciu lepiej niż większość halloweenowych straszaków. Obecność Willema Dafoe i Roberta Pattinsona w obsadzie tylko zaostrza nasz apetyt na ten film.
"Jojo Rabbit", reż. Taika Waititi
Czy człowiek odpowiedzialny za Holocaust może być bohaterem komedii? Pomysł ten wydaje się ryzykowny, ale kiedy za kamerą stoi Taika Waititi, jesteśmy spokojni o efekt. Jeszcze lepiej, kiedy wciela się on w jedną z głównych ról. W "Jojo Rabbit" pochodzący z Nowej Zelandii twórca o żydowskich korzeniach zagra Adolfa Hitlera. A w każdym razie wymyślonego przyjaciela tytułowego Jojo, który wygląda jak Adolf Hitler. Zwolennicy dominacji białej rasy będą mieli okazję przekonać się, że to nie jest dobry czas dla nazistów. Z pewnością krew ich zaleje. My nie możemy się już doczekać.
"Wszystkie nasze choroby", reż. Mark Webber
Debiutancki obraz Marka Webbera - aktora i reżysera, bohatera autorskiego cyklu 10. AFF - to przede wszystkim słodko-gorzki hołd dla rodzinnej Filadelfii, miasta pełnego sprzeczności, ekonomicznych dysproporcji i postępującej gentryfikacji. Polifoniczną opowieść o ludziach wszystkich stanów i zawodów zmagających się z trudnym losem wyprodukował Jim Jarmusch, a w jednej z głównych ról zobaczymy Rosario Dawson. Nie trzeba też dodawać, że to właśnie od tego filmu warto zacząć przygodę z wyjątkową filmografią Webbera.
***
"Irlandczyk", reż. Martin Scorsese
Żywa legenda światowego kina, Martin Scorsese, nie zwalnia tempa i przedstawia jedno ze swoich najbardziej ambitnych filmowych przedsięwzięć. To rozpisana na kilka dekad opowieść o amerykańskich mafiozach i jednej z największych zagadek kryminalnych w historii Stanów Zjednoczonych, zniknięciu przywódcy związków zawodowych Jimmyego Hoffy. Na ekranie plejada gwiazd od dekad kojarzonych z kinem Scorsesego: Robert De Niro, Al Pacino, Harvey Keitel i Joe Pesci. Kroi się jedno z najważniejszych wydarzeń filmowych tej jesieni.
***
"Historia małżeńska", reż Noah Baumbach
Baumbach znowu przygląda się rodzinie. Tym razem postanowił nakreślić portret rozpadającego się małżeństwa, którego gwiazdami są Scarlett Johansson i Adam Driver. Obraz już zyskał uznanie widzów na festiwalu w Toronto i otrzymał trzy nominacje do prestiżowych Nagród Gotham (za reżyserię, scenariusz i dla odtwórcy głównej roli męskiej). Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że będzie to jeden z faworytów tegorocznego sezonu oscarowego.
***
"Na noże", reż. Rian Johnson
Po wizycie w uniwersum "Gwiezdnych wojen" Rian Johnson przenosi się do świata niczym z książek Agathy Christie. I podobnie jak w "Ostatnim Jedi" rozsadza klasyczną konwencję od środka, wykorzystując wysłużony schemat do opowiedzenia o jak najbardziej aktualnych napięciach, tym razem przede wszystkim klasowych. A przy tym "Na noże" pozostaje brawurowym "kto zabił": z galerią barwnych postaci, z koncertową obsadą, z mistrzowsko zakręconą intrygą i z szeregiem fabularnych strzelb wypalających zawsze, choć nie zawsze wtedy, gdy się spodziewamy.
***
Trey Edward Schults, reżyser doskonałego "To przychodzi po zmroku", udowodnił już, że potrafi nas przestraszyć. A jako że krytycy porównują jego nowy film raczej do "Moonlight" i "Manchester By The Sea", liczymy że potrafi uruchomić również zupełnie inne spektrum emocji. W jednej z głównych ról wybitny Lucas Hedges, czyli chłopak, który praktycznie każdą rolą krzyczy o Oscara. Może tym razem?
***
"The Place of No Words", reż. Mark Webber
Najnowszy film Marka Webbera, tegorocznego laureata przyznawanej co roku na American Film Festival nagrody Indie Star. Znany m.in. z "Końca z Hollywood" czy "Scotta Pilgrima kontra świat" aktor staje za kamerą po raz piąty, by opowiedzieć o relacji między śmiertelnie chorym ojcem a jego synem – ale w sposób zdecydowanie nieszablonowy. Dość powiedzieć, że w rolach głównych wystąpili Webber i jego własny trzyletni syn, a historia opowiedziana jest w konwencji... fantasy. Efekt to intrygująca opowieść o ojcostwie i przemijaniu, na poły realistyczna, na poły baśniowa.
***
"The Lighthouse", reż. Robert Eggers
Roberta Eggersa kochamy, odkąd obejrzeliśmy "Czarownicę. Bajkę ludową z Nowej Anglii". Teraz jeden z najbardziej oryginalnych twórców współczesnego horroru wraca z nowym dziełem. Choć fabuła przedstawia się nad wyraz skromnie – dwóch mężczyzn rezydujących na opuszczonej latarni morskiej powoli popada w obłęd – nie mamy wątpliwości, że Eggers pokaże solidny dramat psychologiczny, który będzie trzymał w napięciu lepiej niż większość halloweenowych straszaków. Obecność Willema Dafoe i Roberta Pattinsona w obsadzie tylko zaostrza nasz apetyt na ten film.
***
"Jojo Rabbit", reż. Taika Waititi
Czy człowiek odpowiedzialny za Holocaust może być bohaterem komedii? Pomysł ten wydaje się ryzykowny, ale kiedy za kamerą stoi Taika Waititi, jesteśmy spokojni o efekt. Jeszcze lepiej, kiedy wciela się on w jedną z głównych ról. W "Jojo Rabbit" pochodzący z Nowej Zelandii twórca o żydowskich korzeniach zagra Adolfa Hitlera. A w każdym razie wymyślonego przyjaciela tytułowego Jojo, który wygląda jak Adolf Hitler. Zwolennicy dominacji białej rasy będą mieli okazję przekonać się, że to nie jest dobry czas dla nazistów. Z pewnością krew ich zaleje. My nie możemy się już doczekać.
***
"Ford v Ferrari", reż. James Mangold
Twórca "Logana" i "Spaceru po linie" powraca z historią dzikiej sportowej rywalizacji na torze Le Mans. Amerykański projektant Carroll Shelby i brytyjski kierowca Ken Miles postawili sobie za punkt honoru triumf Forda nad niepokonanym teamem Ferrari. Z kolei Christian Bale i Matt Damon wyglądają, jakby nie zamierzali wracać z filmowego toru bez Oscarów. Grzejemy silniki.
***
W "A Hidden Life" – powtórzę razem z canneńskim chórem – amerykański klasyk wraca do formy. A skoro wraca, to znów dmie w trąby jerychońskie: wolność i niewola, kryzys wiary i zmierzch cywiizacji, Bóg i Szatan, Bach i Hitler. To filmowa waga ciężka – ciężko kwestionować jej majestat i równie ciężko ją znieść - tak pisał o filmie Michał Walkiewicz w swojej canneńskiej relacji. I cóż, generalnie zgadzamy się z tym, że lepiej czasem gubić z Malickiem niż znaleźć z innymi twórcami. Tego kredytu zaufania największy filozof wśród filmowców tak łatwo nie roztwoni.
Udostępnij: