Alan RickmanI

Alan Sidney Patrick Rickman

8,9
92 823 oceny gry aktorskiej
powrót do forum osoby Alan Rickman

Najlepszy, Najbardziej utalentowany aktor z całej obsady Harrego Pottera

joanna_kordus

Właśnie. Biedna Bellatrix. Szkoda, że nikt jej nie wysłuchał (to był sarkazm, jakby co) xD Tak czy inaczej muszę przyznać, że Helena Bonham-Carter parę razy zagrała z Alanem Rickmanem i dobrze im wyszła współpraca, naprawdę. Oj tak, zgadzam się z tobą. Rickman był gwiazdą wielkiego formatu i dzisiaj już takich nie będzie. No, chyba że jego "uczniowie" (mam na myśli tych, co brali z niego przykład) zapamiętali wiele z jego nauk i wyciągną z tego należyte wnioski. A scenę, którą przywołałaś to doskonale pamiętam. Johnny Depp i Alan Rickman stworzyli niesamowity duet wrogów. Jeden bardziej demoniczny od drugiego. Sam miałem ciarki oglądając ten film, a mnie byle co przecież nie przestraszy.

kronikarz56

Tak, głos Bellatrix okazał się głosem "wołającego na pustyni". ;) Dlatego właśnie zawsze na każdym forum poświęconym panu Rickmanowi mówię, że swoje postacie grał nieziemsko. Ale kto wie, może będzie miał godnych siebie następców. A Jan Machulski, inny wybitny aktor, choć znaszej "działki", mówił, że jak się ukończy studia aktorskie, to właściwie jest się magistrem sztuki. Aktorem zostaje się dopiero po 25 latach, a i to jak dobrze pójdzie. I myślę, że miał rację. W każdym razie w pewnym sensie jego słowa znalazły potwierdzenie w życiorysie pana Rickmana. Wracając do mistrza sztuki aktorskiej znad Tamizy, to naprawdę minie wiele lat, zanim ktoś stanie się jemu podobny pod względem tego geniuszu. I nawiązując do "Sweeneya Todda", to nie tylko tytułowy bohater okazał się tu demoniczny. Sędzia też z całą pewnością święty nie był, jego lokaj też nie byl aniołem, no i ta wdowa, którą rewelacyjnie zagrała Helena Bonham-Carter - wszyscy oni też byli demoniczni. Faktycznie, strach się bać, jak się ten film ogląda, ale z drugiej strony to jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy film Tima Burtona. :)

joanna_kordus

Ja tam nie mogę powiedzieć, aby "SWEENEY TODD" był najlepszym filmem Burtona, ale zdecydowanie jest jego najbardziej mrocznym filmem, jaki kiedykolwiek stworzył. Prócz tego należy zauważyć, że sprawiedliwość nie jest tutaj po żadnej ze stron. Nie pochwalamy sędziego (Rickmana), nie pochwalamy jego sługi (Spall), życzymy im obu śmierci, ale przecież oburza nas zachowanie bohatera granego przez Deppa oraz jego kochanki (Helena Bonham-Carter). Zdecydowanie wcale tego nie pochwalamy, mam rację? No, ale tak czy inaczej ta czwórka zagrała ze sobą po prostu fenomenalnie i nie można im tego odmówić.

kronikarz56

Tyż prowda. Wiesz co, gdybym ja chciała się zemścić na kimś, to raczej wyzwałabym tę osobę na pojedynek, ot, choćby na pistolety czy szpady. Ale przerabiać kogoś na nadzienie do ciastek? Tu już Tim Burton przegiął. Choć może nie on to wymyślił, tylko autorzy pierwowzoru broadwayowskiego. Ale być może Sweeney Todd miał swój pierwowzór w prawdziwym życiu. Ciekawe, czy to, co opisali w musicalu, a potem w filmie Burtona, to była prawda... :O Że Johnny Depp umie śpiewać, to mnie to nie zaskoczyło, bo on "w cywilu" występuje w zespole, bodajże rockowym. Ale co do pozostałej trójki, to mnie pozytywnie zaskoczyli. A już zwłaszcza panowie Rickman i Spall. Gdyby częściej śpiewali, dyrektorzy oper biliby się o nich. ;)

joanna_kordus

Właśnie, zemsta za uczynione nam zbrodnie to powinno być odpowiednio przeprowadzona, w sposób subtelny, a nie jakieś nie wiadomo co. Naprawdę solidnie przegięli azymut, jak powiedział Skipper w serialu "PINGWINY Z MADAGASKARU". Nie inaczej. Właśnie, historia Sweeneya Todda to przecież najpierw był musical, a dopiero potem powstał na jego podstawie film Tima Burtona. Wiesz, w sumie zabicie tych drani - Sędziego i jego sługusa - oraz nawet przerobienie ich na nadzienie do ciast to nie byłoby nic takiego złego, w końcu to bydlaki. Ale zabijanie innych, niewinnych ludzi i robienie z nich ciast to już po prostu było przegięcie. No, ale cóż... Nie każdy może być subtelnym hrabią Monte Christo :) Masz rację, zgadzam się z tobą. To było zaskoczenie, że Rickman i Spall tak pięknie śpiewali, ale to jest pozytywne zaskoczenie :) Ale nie wiedziałem, że Depp śpiewa w zespole.

kronikarz56

Skipper miałby tu absolutną rację. :D Wiem, że to najpierw był musical, ale cosik mi się widzi, że Sweeney Todd mógł mieć pierwowzór żywcem wzięty z prawdziwego życia. Wiesz, ja osobiście nie żałuję Sędziego ani jego lokaja, bo byli ewidentnymi szwarccharakterami w tym filmie, ale jednak nie chciałabym za Chiny Ludowe robić z nich nadzienia do ciastek. Za miękkie mam na to serce, a poza tym takiego ciastka to bym nie ruszyła, choćby mi je nawet siłą pakowano do ust. Dziwię się, że Toddowi wadził Pirelli. No i ci inni ludzie, co zginęli od jego brzytwy... Ale z drugiej strony - gdyby nie ten jego niezbyt elegancki sposób pozbywania się wrogów, to chyba Sweeney nie został nazwany "demonicznym", czyż nie? :) No, chyba każdego, kto zna i podziwia grę tych panów, pozytywnie zaskoczyli umiejętnościami wokalnymi. :) To sobie przeczytaj o tym panu, ot, choćby w Wikipedii.

joanna_kordus

Skipper miał niekiedy naprawdę takie super teksty, że hej. Mówię ci, on poważnie czasami swoimi mądrościami rozśmiesza mnie do łez xD Hmmm... Sugerujesz, moja droga, że słynny Sweeney Todd miał swój pierwowzór historyczny, że tak powiem? Ciekawe więc, kto nim był? No cóż... A co do mnie to podzielam twoje zdanie. Właśnie, ja też bym nie zjadł ciastek z mięsem zrobionym z człowieka. W żadnym razie. A wiesz co? Chyba ten, kto tworzył historię Sweeney Todda inspirował się sztuką "TYTUS ANDRONIKUS" Szekspira. Tam tytułowy bohater zabija w ofierze bogom synów królowej Gotów Tamory, zaś Tamora zostaje potem cesarzową i nakazuje swoim synom zgwałcić Lavinię, córkę Tytusa. Ci to zrobili i jeszcze obcięli jej język i dłonie. Jej mąż, brat cesarza, został zaś przez nich zabity. O ten czyn bracia oskarżyli braci Lavinii, synów Tytusa, którzy odpowiedzieli za to głowy i to dosłownie. Tytus potem z pomocą najstarszego syna Lutiusa i swego brata brata Marka odkrywa od Lavinii szczegóły tej zbrodni, po czym zabija synów Tamory, robi z ich ciał mięso do ciasta i podaje je Tamorze, którą zabija wyznając jej wcześniej, co właśnie zjadła. Sam ginie zabity przez cesarza, którego potem zabija Lutius. I co? Widać, że takie "niesmaczne" pomysły mieli ludzie od wieków xD A propos.. W serialu "PINGWINY Z MADAGASKARU" pewien demon Kuczikukan, wielki niszczyciel światów, walcząc z pingwinami mówi "Imię jednak zobowiązuje" xD Więc jeśli Sweeney Todd został nazwany demonicznym golibrodą, to musiał się zachowywać tak, jak na demonicznego gościa z brzytwą przystało xD A wiesz co mógłby powiedzieć Sweeney zabijając Sędziego? "Ciesz się, że nie użyłem łyżki", jak powiedział Szeryf vel Rickman do Guya z Gisborne, którego zabił za niekompetencję xD

kronikarz56

Właśnie za te teksty tak lubię Skippera. :D W jednym z dodatków do filmu jest historia prawdziwego Sweeneya Todda. Bo ja mam dwupłytowe wydanie. Gdyby mi ktoś na siłę wciskał te ciastka, odpowiedziałabym tej osobie: "Przepraszam, ale jestem jaroszem" i musiałaby ta osoba odpuścić. No, chyba żeby to była pani Helena Bonham-Carter... Tu już byłoby naprawdę groźnie, bo gotowa byłaby użyć Cruciatusa. ;) Być może. Ale znam inną, równie mrożącą krew w żyłach historię z kanibalizmem i zemstą w tle. Może słyszałeś o Tyestesie i Atreusie? Ci też lepsi nie byli. :D No cóż, nie darmo powstało łacińskie powiedzonko "nomen omen", czyli imię wróżba. :D A żebyś wiedział, nie inaczej. :D No, to by nieźle pocisnął Sędziemu. :D Ale ciekawe, ile w sumie zużyli tej cieczy imitującej krew? Bo tam płynęła równie obficie, co w filmie "Hrabia Dracula: Wampiry bez zębów". Pamiętasz tę parodię Mela Brooksa? :D

kronikarz56

Przypomniało mi się, że jak pierwszy raz oglądałam "Czarę Ognia", a potem "Zakon Feniksa", to potem mi się śniło, że zwiewam przed śmierciożercami przebranymi w hitlerowskie mundury. A zwiewałam przed nimi dlatego, że chcieli na mnie rzucić klątwę Avada Kedavra. :)

joanna_kordus

Ja też uwielbiam Skippera najbardziej ze wszystkim pingwinów, zwłaszcza ze względu na jego niesamowicie zabawne teksty. Mówię ci, sypie takie teksty, że można się popłakać ze śmiechu xD Aha... No tak, a więc Sweeney Todd miał swój pierwowzór. Czemu nie? To bardzo możliwe, ale jestem ciekaw, czy prawdziwy Sweeney skończył marnie, czy też może wręcz przeciwnie? Ale naprawdę można by nakręcić parodię tego filmu i w niej Sweeney zabijając Sędziego mógłby walnąć ten tekst Rickmana o łyżce. Ja bym, grając Sweeneya z Rickmanem u mego boku, to właśnie bym taki tekst dał - znaczy się po nakręceniu tej sceny. Na pewno by Alan wiedział, o co mi chodzi i się śmiał razem ze mną xD No, ja nigdy nie jadłem ciasta z mięsem i chyba bym nie chciał próbować, chyba że to by była Helena Bonham-Carter w swojej złowrogiej postaci xD Mówisz o braciach, z których jeden był ojcem Agamemnona i Menelaosa, a drugi ojcem Ajgistosa? To znam historię tych obu braci i jest ona po prostu przerażająca... Mroczna wręcz. Żeby bracia takie coś sobie robili nawzajem? He he he. Oczywiście, że pamiętam tę super parodię Mela Brooksa "DRACULA - WAMPIRY BEZ ZĘBÓW". Uwielbiam ten film i pamiętam, jak Jonathan wbija kołek w Lucy wampirzycę. Wiem, że aktor nie wiedział, że zostanie oblany aż taką ilością sztucznej krwi, więc jego zaskoczenie w filmie jest jak najbardziej prawdziwe. Mel Brooks lubił widać robić nawet swoim aktorom drobne żarciki xD Ale miałaś sen, nie ma co. Śmierciożercy w mundurach hitlerowców. Dobre xD

kronikarz56

Myślę, że jeśli nie my i nie pan Mel Brooks, to na pewno ktoś inny zabierze się za te parodię. :) Też jestem ciekawa tej prawdziwej historii Sweeneya Todda. A co do tego tekstu, możesz walić każdy żarcik, byle zabawny, i miałbyś gwarantowane, że pan Alan przez przynajmniej pięć minut będzie się pokładał ze śmiechu. Jak w tym filmiku na Youtube "Alan Rickman and Michael Gambon prank Daniel Radcliffe!", gdzie ci dwaj panowie wespół z reżyserem robili ten dowcip ze śpiworem Danielowi i pan Rickman (już jako Profesor Snape) już podczas przygotowań do tego dowcipu się śmiał. Tego pana nietrudno było rozbawić, więc jak amen w pacierzu śmiałby się z twojego tekstu. :D Musiałbyś jej zasunąć tekst w rodzaju: "Czy te ciastka sprawdzał sanepid? Bo jak nie, to jaką ja mam gwarancję, że się tymi ciastkami nie zatruję?" Pierwszą osobą, która by się roześmiała po usłyszeniu tego tekstu, byłby niewątpliwie pan Rickman, a reszta poszłaby za chwilę w jego ślady. :D Dokładnie, o tych samych. Mówię ci, jak przeczytałam tę historię, to włos mi się zjeżył ze zgrozy. :O Też pamiętam tę scenę. Z tego Mela Brooksa to był prawdziwy jajcarz, nie ma co. Jak sobie przypomnę ten film albo "Robin Hood - Faceci w rajtuzach", albo też "Kosmiczne jaja", to normalnie ryczę ze śmiechu. :D Ale choć to nie on wyreżyserował film z lekka parodiujący filmy z serii "Star Trek", to jednak ktoś wziął z niego przykład i nakręcił film "Kosmiczna załoga" (alternatywny tytuł "Galaxy Quest"), gdzie grają sami najlepsi aktorzy: nasz ulubieniec, Tim Allen i Sigourney Weaver. Tam to normalnie prawie jak w filmach Mela Brooksa - heca za hecą. :D Jakby mi się to przyśniło, gdybym była na planie ktoregoś z ostatnich filmów o Harrym Potterze, to pani Pomfrey albo Profesor Snape musieliby mi podawać jakiś eliksir na uspokojenie. ;)

joanna_kordus

Ja byłbym za tym, aby nakręcić taką parodię słynnego "SWEENEY TODD" i nawiązać w niej do innych filmów z panami Rickmanem, Deppem czy panią Bonham-Carter. Oczywiście śmialiby się z tego tylko ci, którzy te filmy znają i wiedzą, o co nam chodzi :) He he he. Na pewno bym rozbawił całą ekipę filmową, gdybym walnął pani Helence taki tekst z tym Sanepidem xD Oj tak, filmy Mela Brooksa są doskonałe, zwłaszcza "ROBIN HOOD - FACECI W RAJTUZACH" oraz "KOSMICZNE JAJA". W tym pierwszym parodiowali Robin Hooda z Rickmanem w roli Szeryfa. Nawet ten aktor grający w parodii był podobny do pana Alana. A pamiętasz, jak wyszło na jaw, że Szeryf ma na imię Mervin? Nawet koń się z tego uśmiał xD

kronikarz56

To prawda. Może z czasem nakręcą tę parodię. :) Na pewno. Ale idę o zakład, że pierwszy nie wytrzymałby pan Rickman. :D Tak. Można umrzeć ze śmiechu. No, tego podobieństwa jakoś nie zauważyłam, szczerze mówiąc. Ale w swoim artykule w Nonsensopedii nawiązałam do tego imienia Mervin, podając pełne imię i nazwisko tego pana, dodając, że po angielsku "Szeryf" było krócej. :D Gdyby tak ten koń uśmiał się z Szeryfa z Nottingham z twarzą pana Rickmana, to albo na wieczór tego samego dnia, albo następnym rankiem wylądowałby na talerzu Szeryfa. :D Heh, zabawna też była scena z tej parodii, jak Latryna leciała na szeryfa z Nottingham. I jak podobizna Mervina się wykrzywiła. :D

joanna_kordus

Jeśli nikt nie nakręci takiej parodii, to sam się za nią zabiorę choćby w formie sztuki, która potem podbije serca widzów w teatrze i cóż... Stanie się tak popularna, że wymiecie wszystkie inne współczesne sztuki z afiszy xD Pamiętam doskonale, jak w artykule na Nonsensopedii nawiązałeś do parodii "ROBIN HOOD: FACECI W RAJTUZACH". Imię Mervin po prostu rozwala, zwłaszcza, że wszyscy się z tego śmieją. A żebyś wiedziała. Gdyby tak koń w oryginalnym filmie śmiał się z Szeryfa, to właśnie wylądowałby potem na talerzu naszego stróża prawda xD Wiesz, wiedźma Latryna świetnie sparodiowała wiedźmę Mortianne - zwłaszcza, jak miała niegrzeczne plany związane z Szeryfem xD

kronikarz56

A może zrobisz taką wersję z bohaterami serialu Bosco? Ja mam nawet taki oto pomysł na obsadę: Żabon - Anthony; Emilka - Johanna; Kapturnik - Sędzia Turpin; Damia - Pani Lovett; Speak - Toby; Kocur - Benjamin Barker vel Sweeney Todd; Karzeł - Beadle, lokaj Sędziego. Tylko brak mi pomysłów na role dla Wydry, Żółwia i Endera. A może dla odmiany Żółw niech tu będzie reżyserem? Co powiesz na mój pomysł? :D Heh, specjalnie to zrobiłam. :D Tak, i jeszcze Szeryf by to skwitował: "Zacząłem od konia, a skończę na tym niewdzięcznym pospólstwie". :D Oj, tak, to było ekstramocne. Może to właśnie dlatego podobizna szeryfa Mervina tak się wykrzywiła. :D

joanna_kordus

Wiesz, to mi się bardzo podoba, moja droga. Nie będę ukrywał, że taka parodia wyszłaby genialnie. Przy okazji Johanna to była córka Sweeney Todda, mam rację? Zaś jej ukochanym był Anthony? To rzeczywiście pasowałoby do Żabonka i Emilki. Ale jak przerobić tak poważny musical na zabawną komedię? Chociaż... Skoro udało mi się z "CASABLANCĄ", to z tym także xD Hmm... Żółw jako reżyser? Nie ma sprawy. A Wydra to kim by miał być? :) He he he... No to teraz ostro pojechałaś. Zacznie od konia, a skończy na niewdzięcznym pospólstwie. Nieźle xD A wykrzywienie się podobizny Szeryfa w parodii chyba nawiązuje do posągu Szeryfa w filmie z Rickmanem. Tam Robin robi Szeryfowi bliznę na policzku nożem i potem nie wiadomo jak na posągu Szeryfa w jego zamku posąg ma... też bliznę na policzku i wcale sobie jaj nie robię xD

kronikarz56

Johanna to była córka Sweeneya Todda, zgadza się. A Anthony pomógł Sweeneyowi uciec z więzienia i był ukochanym Johanny. Nawet ci w prywatnych wiadomościach kiedyś o tym wspominałam. :) Udało ci się z "CASABLANCĄ", to i tutaj ci się uda. Podobnie z "Boscim Romeem i Boscą Julią", a także z "Żaboniuszem i Emilkopatrą", nie mówiąc już o "Bosciej Balladynie". :D Hm, może Wydra byłby Pirellim, a Ender by był odpowiedzialny za rekwizyty? :) Ty się śmiejesz, a ja jestem na stówę pewna, że ten tekst by pasował do Szeryfa. :D To znaczy, w którym filmie sam posąg ma bliznę na policzku? Bo już mi się pokiełbasiło. :D

joanna_kordus

No, tak czy inaczej słabo pamiętam ten musical "SWEENEY TODD". Musiałbym go sobie przypomnieć, aby lepiej stworzyć parodię na jego podstawie. W sumie masz rację. Skoro z "CASABLANCĄ" mi się udało i cóż... Udało mi się nawet sparodiować "ANTONIUSZA I KLEOPATRĘ", nawet "BALLADYNĘ" i "ROMEA I JULIĘ". Co więc taki film? Tylko w tym musiałabyś mi nieco pomóc :)

No to wyjaśniam już co i jak. Mianowicie w oryginalnym filmie "ROBIN HOOD - KSIĄŻĘ ZŁODZIEI" Szeryf obrywa nożem od Robina. Wtedy właśnie zapowiada Robinowi, że mu wydłubie serce łyżką. Potem po tym, jak Robin mu zajechał nożem po policzku miał bliznę na tym policzku. W jednej scenie Szeryf wychodzi potem na korytarz zamku, mija swój posąg i co widzi? Posąg też ma bliznę na tym samym policzku. Jak? Nie wiem xD Chyba sabotaż ze strony Robina albo magia xD

Dlatego właśnie w parodii "ROBIN HOOD - FACECI W RAJTUZACH" wiedźma ma podobiznę Szeryfa, która potem się wykrzywiła na wieść o tym, jakie ma wiedźma niecne zamiary względem samego Szeryfa. Już rozumiesz? xD

kronikarz56

Ja też muszę obejrzeć ten musical. Tak naprawdę to bym go obejrzała po raz pierwszy. Ale znam historię dzięki pomocy portalu IMDb. Pewnie, że ci pomogę. Licz na moje poczucie humoru. :)

Aha. Takie buty. Teraz kapuję. Sabotaż albo magia w rodzaju wudu. :D Tylko ciekawią mnie sceny z teledysku, w których Szeryf wieczorową porą wybiera się poza zamek w gustownym białym płaszczyku z kapturem i na jakiejś polanie spotyka się z innymi jegomościami tak samo odzianymi. Chyba tam nawet odprawiali jakieś ponure ceremonie czy coś w tym guście. Jak obejrzę film, to mi się pewno w głowie rozjaśni, o co z tym wszystkim biega. :)

Aha. Już kapuję. :D

joanna_kordus

Rozumiem. No, a ja widziałem ten musical tylko raz i powiem ci, że mnie naprawdę nieźle nastraszył, choć mam mocne nerwy i byle co mnie nie przestraszy. Na pewno będę liczył na twoje poczucie humoru, bo ono mnie jeszcze nigdy nie zawiodło xD

Właśnie. Ja nie wiem, jak na tym posągu Szeryfa powstała taka sama blizna, jak na policzku prawdziwego Szeryfa, ale cóż... Powstała i to jest fakt :) Wiesz, jak w filmie "ROBIN HOOD - KSIĄŻĘ ZŁODZIEI" mamy scenę śmierci ojca Robin Hooda, to widzimy właśnie Szeryfa na czele dziwnych gości. Wszyscy mają białe płaszcze z kapturami oraz maski. Pewnie tak się ubierali, by nikt ich nie poznał w razie czego. A ojca Robina chcieli pozyskać, a gdy odmówił, doprowadzili do jego procesu o czary (kierowanym przez biskupa Hereforda) i zabili go jako heretyka i czciciela diabła.

Tak czy inaczej zarówno parodia, jak i oryginalny film o Robin Hoodzie chwilami dorównują sobie humorem xD

kronikarz56

Wiesz, niedawno mi się śniło, że ja i moi koledzy i koleżanki z klasy z liceum znaleźliśmy się na planie tego musicalu i mieliśmy jeść te ciastka z mięsem. Jeszcze nam ta filmowa pani Lovett mówiła, kto padł ofiarą, żeby trafić jako farsz do tych ciastek. No to po takim szczegółowym wyjaśnieniu pada na nas blady strach, a ja się pytam ze zgrozą w głosie: "Czy naprawdę musimy zjeść te ciastka?", a kiedy otrzymuję potwierdzającą odpowiedź, po prostu mdleję. Po jakimś czasie się budzę i słyszę, jak inni aktorzy wyjaśniają mi, że niepotrzebnie tak się wystraszyłam, bo daliśmy się nabrać. To mięso, to tak naprawdę była wieprzowina i wołowina. Niezły sen, co? :) No, to postaram się, żeby i tym razem było zabawnie. :D

Być może to była magia wudu, jak w przypadku pewnego wezyra, który chciał zostać "sułtanem zamist sułtana", pamiętasz? :D Aha, więc to takie buty z cholewami z tymi "facetami w bieli". Bo z teledysku z Szeryfem pamiętam także, że mieli takie machy, prawie jak śmierciożercy albo Darth Vader. ;)

No, dokładnie. Poziom humoru w obu filmach był chwilami taki sam. :D

joanna_kordus

Oj tak, zdecydowanie świetny sen. Naprawdę nie dziwię ci się, że w tym śnie zemdlałaś. Ale ci pani Lovett zrobiła numer, naprawdę niezły. Miała ona pomysły, nie ma co gadać xD

Dokładnie tak właśnie to było. Nawiasem mówiąc niezły plan miał Szeryf, co nie? Przekupić baronów, pozyskać ich sobie, by potem zabić króla Ryszarda i samemu zasiąść na tronie. Tylko szkoda, że w swoich planach nie uwzględnił brata Ryszarda, księcia Jana. Normalnie w wersjach filmowych przygód Robin Hooda to właśnie Jan chce obalić Ryszarda, a Szeryf jest jego wiernym pomagierem. Tu zaś Szeryf chce obalić króla, zaś Jan w ogóle nie występuje. Ale wiesz co? Szeryf pewnie miał w zanadrzu alternatywę. Mianowicie Jan może zostać jego marionetkę na tronie. Podobny plan miał Szeryf w anime z 1990, a to anime w jakiś sposób musiało wpłynąć na powstanie filmu z Alanem, bo przecież występuje tam biskup Hereford i w anime Szeryf też chce zasiąść na tronie i potem, gdy pojawia się Jan z takimi samymi planami, to cóż... Szeryf chce go użyć, do pozbycia się opozycji, a potem sam chciał zasiąść na tronie. W mało której ekranizacji Szeryf sam chciał zasiąść na tronie Anglii.

A wiesz, że miałem takie same skojarzenie? Mianowicie te płaszcze z kapturami oraz maski przypominały mi stroje noszone przez śmierciożerców podczas ich tajnych spotkań. A co, jeśli Rowling znała ten film i na nim właśnie inspirowała stroje zwolenników Sama-Wiesz-Kogo? W końcu podobieństwo jest uderzające.

No właśnie, w oryginalnym filmie czasami mamy taki humor, że parodia Mela Brooksa by się go nie powstydziła. Choćby ten numer z posągiem mówi sam za siebie xD

kronikarz56

Tak. Ale najlepsze, że w tym moim śnie, gdy mdlałam, nikt mi nie proponował sztucznego oddychania metodą "usta-usta", tylko wrzeszczeli: "Joanna! Nie śpimy!" ;) Całej klasie pani Lovett zrobiła numer, nie tylko mnie. A jej koledzy musieli się za nią tłumaczyć przed nami. :D

Nie ma co gadać, to był plan o niewysłowionej złożoności. W sumie nawet miał dość duże szanse wypalić. Być może to anime wpłynęło na pomysł filmu, a może twórcy filmu nic o tym anime nie wiedzieli i scenarzyści stworzyli sami z siebie scenariusz. Ale w swoim artykule w Nonsensopedii wspomniałam o zamiarach Szeryfa z Nottingham, że chce być królem zamiast króla nie tylko przez ten teledysk z piosenką z "Króla Lwa", ale też przez te kilka zdubbingwanych odcinków "Wezyra Nic-po-Nim". :D

No dokładnie. Co prawda, Szeryf i jego tawariszczi byli "facetami w bieli", a nie "facetami w czerni" jak śmierciożercy, ale i tak inspirację to pani Rowling miała jak na zawołanie. Musiała na bank obejrzeć ten film, bo inaczej skąd by rzuciła ten tekst o odwoływaniu Bożego Narodzenia. Zwłaszcza że Profesor Snape miał taką właśnie minę. :D Nie sądzę, żeby pani Rowling wybrała do roli Profesora Severusa Snape'a pana Rickmana, nie wiedząc o tym, że to on właśnie zagrał Szeryfa z Nottingham. Moim zdaniem, to nie był żaden przypadek. Pani Rowling musiała na bank znać ten film. :)

To z posągiem to było rozwalające. :D Ale "Odwołać Boże Narodzenie!", ten tekst z tępą łyżką i to o tym, że pan Szeryf nie może się skupić przy takim hałasie - te teksty już na wieki wieków ameney pozostaną kultowymi tekstami z "Księcia złodziei". :D

joanna_kordus

Muszę ci powiedzieć, że ty naprawdę masz zwariowane i zabawne sny. Rozbawiłaś mnie tym mocniej niż ci się wydaje xD

Wiesz, moim zdaniem anime musiało wpłynąć na film z Rickmanem, bo przecież występuje w obu tych produkcjach czcigodny biskup Hereford, nie występujący w innych wersjach przygód Robin Hooda. Przypadek? Poza tym dlaczego TYLKO w tych dwóch wersjach Szeryf chce zostać królem i ma spore szanse realizacji tego planu? W innych wersjach po prostu jest albo pomagierem księcia Jana, albo zadowala się taką władzą, jaką ma.

Mojsza opinia jest taka, jak twojsza - przerabiam tu cytat z filmu "DZIEŃ ŚWIRA". No, a na poważnie uważam, że skoro Rowling pisząc książki stworzyła postać Snape'a z myślą właśnie o panu Alanie, to z całą pewnością widziała filmy z jego udziałem, a czy obok "SZKLANEJ PUŁAPKI" jest jakaś jego słynniejsza rola niż w "ROBIN HOODZIE: KSIĘCIU ZŁODZIEI"? Teraz jest - rola Snape'a, ale zanim te filmy powstały Alan był powszechnie znany jako Hans Gruber i Szeryf George z Nottingham. Więc niewykluczone, że wygląd spiskowców z Szeryfem na czele zainspirował Rowling do stworzenia wizerunku śmierciożerców.

No właśnie, ten film, choć poważny, dzięki panu Alanowi ma kilka niesamowicie zabawnych tekstów, których nie da się zapomnieć xD

kronikarz56

Tak. A ubawiłbyś się jeszcze bardziej, gdybym ci dodała, że zanim zemdlałam, żdążyłam jeszcze zobaczyć minę pani Lovett mówiącą: "Co ja takiego powiedziałam?" A trzech aktorow aż się wzdrygnęło, jak usłyszało moje imię. :D

Być może było tak, jak mówisz.

Nom, między Szeryfem Jurkiem a Profesorem Snape'em był jeszcze Rasputin i ten pułkownik z "Rozważnej i romantycznej" z tych jego bardziej znanych ról. Na to wygląda.

W rzeczy samej. :D

joanna_kordus

He he he. Uwielbiam minę typu "Co ja takiego powiedziałem?/powiedziałam?". Więc jak sobie wyobrażę scenę, o której mówisz, to po prostu duszę się ze śmiechu, moja droga :)

Moim zdaniem mam rację, ponieważ anime i film z Rickmanem są zbyt podobne do siebie, aby można tu było mówić o pomyłce lub przypadku. A ponieważ anime było wcześniej, to moim zdaniem ma swój wkład w postanie tego super filmu :)

W sumie masz rację. Rola w filmie "ROZWAŻNA I ROMANTYCZNA" jest jedną z najsłynniejszych ról Rickmana. Więc Rowling jako rodowita Brytyjka musiała znać jego role.

Moim zdaniem pan Alan był geniuszem, że z poważnego filmu chwilami czynił komedię xD

kronikarz56

Ja też to uwielbiam. :)

No, raczej. :)

Dokładnie.

Zgadzam się. A nie chciał grać Szeryfa. Skusili go obietnicą, że będzie mógł zagrać tę postać tak, jak zechce. Widać miał niezłą fantazję i polot, które wykorzystał na maksa. Po prostu - jak to się teraz mówi - dał czadu. :D

kronikarz56

No i nie od razu zgodził się zagrać Profesora Severusa Snape'a, bo uznał tę postać za czarny charakter. Dopiero gdy mu pani Rowling wyjawiła, jaki naprawdę był Severus Snape i co tę postać łączyło z matką Harry'ego, to zmienił zdanie. I chwała mu za to, bo inny aktor już by tak Profesora Snape'a nie zagrał, jak on zagrał. :)

joanna_kordus

Wiesz, jak mówimy o tekście "Co ja takiego powiedziałem?" to mi się przypomina, jak Poggle Mniejszy w "KRONIKACH YODY" tak powiedział, kiedy uczniowie zaczęli się śmiać z jego wypowiedzi xD

Rozumiem. A tutaj to mnie zaskoczyłaś. Tego nie wiedziałem. Więc twórcy skusili Alana Rickmana mówiąc, że może zagrać Szeryfa tak, jak sam zechce? I on sam miał taką wizję, aby z Szeryfa uczynić człowieka szalonego z żądzy władzy i to tak szalonego, że jest chwilami wręcz groteskowy?

No proszę. A więc Alan Rickman od początku wiedział, jaki jest Snape i to wcześniej niż sami czytelnicy? No to nieźle. Nic dziwnego, że się zgodził go zagrać. I masz rację, chwała mu za to :)

kronikarz56

Raczej powinien się zapytać: "Jak ja to powiedziałem?" Bo wydawał z siebie naprawdę takie dźwięki, że nie dziwię się tym złodawanom, że z niego ryczeli. :D

No, chyba tak. Może ta wizja to akurat nie była jego własna wizja, ale tak czy siak wyszło mu to naprawdę... no, bombowo. :)

Tak. Co prawda, w Wielkiej Brytanii wówczas wyszły trzy pierwsze tomy, więc brytyjscy czytelnicy wiedzieli już nieco więcej niż polscy o bohaterach, ale i tak o prawdziwym obliczu Severusa Snape'a wiedzieli tylko pani Rowling (oczywista oczywistość, że to dlatego, iż to ona właśnie stworzyła tę postać), no i sam pan Rickman. Na swoje szczęście pomylił się, twierdząc, że Profesor Snape jest czarnym charakterem, bo Książę Półkrwi nie do końca był taki zły. Po prostu życie się Severusowi Snape'owi krzywo ułożyło. Ale pan Alan tak genialnie zagrał tę postać, że nic tylko bić mu korne ukłony. :)

joanna_kordus

W sumie ja też się nie dziwię tym złodawanom, że ryczeli ze śmiechu z tekstu Poggla Mniejszego, bo przecież jego słowa wcale nie brzmiały tak, jak powinny brzmieć xD

Rozumiem. No to muszę powiedzieć, że Alan Rickman naprawdę się postarał, aby jego Szeryf z Nottingham był inny niż wszyscy Szeryfowie. I mu się to udało, bo przecież takiego Szeryfa żadna wersja przygód Robka nie ma xD \

A więc jak widzę, jedyne osoby, które znały całą historię Severusa Snape'a od początku do końca, to byli pani J.K. Rowling oraz pan Alan Rickman :) Nawiasem mówiąc Joasie są wszystkie takie tajemnicze czy tylko pani Rowling tak ma? xD Ale z tego, co mówisz wynika, że Alan nie lubił grać złe postacie, a przecież często takie grał :)

kronikarz56

To raczej brzmiało jak puszczanie bąków. Aż mi się przypomina ten dowcip Profesora Snape'a, Profoesora Dumbledore'a i Alfonso Cuarona, który zrobili Harry'emu Potterowi. :D

Dokładnie. Przecież to był najlepszy Szeryf z Nottingham w całym Kosmosie. :D

Tak jest, dobrze widzisz. :) :Pani Rowling i jeszcze jedna Joasia, którą osobiście znasz. ;) No właśnie. Gdyby usłyszał ode mnie, że opowieść bez czarnych charakterów jest jak ocean bez sztormów i że bez nich w opowieściach nie ma w ogóle akcji, to może by zmienił zdanie. :)

kronikarz56

Tak. A zgadnij, którzy to aktorzy mogli się wzdrygnąć na dźwięk imienia "Joanna"? Przypominam ci, że było ich trzech. :D

joanna_kordus

"Na wieki wieków ameney" - czaisz, skąd to ostatnie słówko w tym cytacie? ;) :D

joanna_kordus

Mnie też wypowiedź Poggle'a Mniejszego przypominało puszczanie bąków, tu masz rację :) Tak czy inaczej mnie też się teraz przypomina ten żart, o którym mi mówiłaś. Kto by pomyślał, że pan Alan był taki dowcipny.

Alan Rickman sprawił, że Szeryf z Nottigham stał się postacią inną niż ją sobie dotychczas wyobrażano i prawdę mówiąc żadna wersja filmowa Szeryfa nie jest tak doskonale pamiętana, jak ta jego.

He he he. No cóż, Joasie to są psotnice niekiedy, jak widzę, bo pani Rowling i ta Joasia, którą znam, to były bardzo psotne. No nie wiem, o jakich aktorach mówisz. Niby czemu mieliby oni drżeć na dźwięk imienia Joanna?

Ameney xD He he he. Modliwa odmówiona po nowołacińsku w parodii "ROBIN HOOD: FACECI W RAJTUZACH" xD

kronikarz56

Heh, "jak mam rację, to mam rację". ;) No właśnie... W życiu bym o to nie posądziła tego pana. A tu proszę, taka dość miła niespodzianka... :D

Tym większa chwała panu Alanowi. Myślę, że ci krytycy, którzy tak jechali na jego Szeryfa, powinni byli to odszczekać, najlepiej w jego obecności. ;)

Tak to z nami Joasiami jest. :D Dobra, to ci podpowiem, skoro jeszcze się nie domyślasz. Jeden, bo Johanna była jego ukochaną; drugi, bo Johanna była jego córką; a trzeci, bo miał wobec Johanny niecne plany. Czy teraz łatwiej ci będzie zgadnąć? ;)
Dokładnie. Ja tę modlitwę skomentowałabym jednym słówkiem: "Ojey". :D

joanna_kordus

Przyznaję ci, że się nie mylisz. Jak masz rację, to musisz mieć rację, nie ma innej opcji :)

Właśnie, bo przecież Szeryf z Nottingham był swego czasu jego chyba najbardziej rozpoznawalna rola, bo teraz najbardziej rozpoznawalna jest rola profesora Snape'a.

Aha... No tak, teraz już rozumiem, do czego nawiązujesz. Chodzi ci o rolę sędziego Turpina. Alan Rickman wobec tego by miał lekkie drżenie na dźwięk tego imienia. Podobnie jak Timothy Spall i chyba Helena Bonham-Carter.

Ale ta modlitwa w nowej łacinie była boska. Jeśli Alan Rickman widział parodię "ROBIN HOOD: FACECI W RAJTUZACH", to musiał śmiać się do łez.

kronikarz56

Dokładnie. :>

To fakt. Mimo wszystko jednak jego rola Hansa Grubera była jego "wejściem smoka", jak by nie patrzeć.

Trafiłeś tylko z rolą Sędziego Turpina. Nie będe się nad tobą dłużej znęcać, tylko od razu ci powiem, kto jeszcze by się wzdrygnął na dźwięk mego imienia. Tymi osobami są: Anthony, bo Johanna była jego ukochaną, no i sam Benjamin Barker aka Sweeney Todd, bo Johanna była jego córką.

Też tak przypuszczam, że mogł to zobaczyć. Mimo wszystko jego Szeryfa nie przebije nawet szeryf Mervin. Szeryf GEORGE of Nottingham po prostu rządzi. :D

joanna_kordus

Dokładnie. Jak masz rację, to masz rację i nie ma co gadać xD

He he he. No właśnie, Alan Rickman grał przecież wcześniej w kilku teatrach telewizji, ale jego filmowym wejściem smoka, które go rozsławiło, była właśnie rola Hansa Grubera :)

A powiedz mi, czy Antona (ukochanego Johanny) grał jakiś znany aktor? Bo pozostałe postacie, o których mówimy grają naprawdę znani aktorzy :)

Zgadzam się, Szeryf George of Nottingham rządzi wszystkimi innymi Szeryfami :) Drugiej takiej kreacji tej postaci nie ma i już nie będzie :)

kronikarz56

<no comment>

Ale nie zauważono by go, gdyby akurat twórcy "Szklanej pułapki" nie byli w charakterze widzów na przedstawieniu Broadwayowskim "Niebezpiecznych związków" (nie potrafię powtórzyć oryginalnego francuskiego tytułu, bo go nie pamiętam, a poza tym mój francuski jest kiepski ;) ) i nie zobaczyli pana Alana w roli głównej Wicehrabiego de Valmont. W sumie też i ta rola była jego "wejściem smoka". Tylko się zastanawiam, czy też pan Wicehrabia de Valmont był czarnym charakterem, czy nie. Po cichu uważam, że nie był, ale musiałabym się zapoznać z powieścią, na podstawie której powstała ta sztuka, a potem i filmy. :)

Jeśli dobrze pamiętam, to tego Anthony'ego grał Jamie Campbell Bower, znany z którejś z części "Insygniów Śmierci" jako młody Gellert Grindelwald. :)

Nawet Strażnik Teksasu musi ustąpić przed Szeryfem George'em Alanem z Nottingham. Nie ma bata. :D Pod tym ostatnim zdaniem podpisuję się obiema łapami i ogonem białego smoka szczęścia. :)

joanna_kordus

A tu mnie zaskoczyłaś, moja droga! Niesamowite. Nawiasem mówiąc znam film "NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI", gdzie podłego wicehrabiego gra znakomity John Malkovich. Pamiętasz go jako Atosa z "CZŁOWIEKA W ŻELAZNEJ MASCE" z 1998 r. Jeśli John grał go doskonale, to ciekawe, jak go zagrał Alan. Lepiej czy równie dobrze? Nie chcę umniejszać zasług Johna, bo doskonale gra bydlaków, ale Alan w niczym mu nie ustępował :) Wicehrabia de Valmont był przede wszystkim człowiekiem słabym psychicznie, bo dał się zmanipulować kobiecie, która chciała się odegrać na kimś innym - chyba na facecie, który ją odrzucił. Nie pamiętam szczegółów. W filmie z Johnem Malkovichem grała tę damę Glen "Cruella de Mone" Glose xD

Aha... Ukochanego Johanny grał ten gość, co zagrał krótką rólkę Gellerta Grindelwalda? Nieźle :)

A wiesz, co ci powiem? Mam na DVD film "HAMLET" w reżyserii Mela Gibsona, który gra tam tytułową rolę. Wiesz, kto gra jego ukochaną Ofelię? Pani Lovett - czyli młoda Helena Bonham-Carter. Mówię ci, nie poznałabyś w niej podłą Bellatrix Lestrange xD

He he he. Rozbawiłaś mnie, serio. Strażnik Teksasu musi ustąpić przed Szeryfem Georgem z Nottingham. Jesteś po prostu boska z tymi swoimi tekstami xD No widzisz? Drugiego takiego Szeryfa jak ten grany przez Alana nie ma i nie będzie :)

kronikarz56

Ja żałuję, że nie wydano najpierw na VHS, a potem na DVD tej sztuki z panem Alanem Rickmanem jako Wicehrabią de Valmont, przynajmniej miałabym jakieś porównanie. Nie powiem, pan John Malkovich też gra niczego sobie, ale jednak bardziej podoba mi się mistrzostwo pana Rickmana. :) Aha, takie buty z tym panem. :) Glen "Cruella de Mone" Close... Teraz toś powiedział, brachu... Ale prawdziwe nazwisko tamtej pani brzmiało "de Ville". :D

Tak, dokładnie. To był on. :)

Oho, ho... Helena Bonham-Carter też jest mistrzynią w swoim fachu. Raz gra pozytywne postacie, innym razem wredne, ale robi to tak znakomicie, że nie bata - trzeba uznać każdą jej rolę za perełkę. :D

Ty wiecznie się śmiejesz z moich tekstów. Choć ja tu mówiłam półżartem. :) Raz już to mówiłeś, więc nie ma sensu najmniejszego, żebyś to powtarzał. :)

joanna_kordus

Ja również bardzo żałuję, że tej sztuki "NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI" nie wydawano na VHS ani na DVD, bo gdyby tak się stało, to byśmy mogli podziwiać talent Alana w tej roli. No, ale John Malkovich też nie jest najgorszy i moim zdaniem jeśli mu ustępuje, to raczej niewiele. Podobnie jak Glenn "Cruella de Monn" Close xD Albo Michell "Kobieta Kot " Feifer... Czy jak się pisze jej nazwisko. Ona gra ofiarę wicehrabiego de Valmont, obiekt zakładu Valmonta i markizy de Ville.

Naprawdę mnie zaskoczyłaś. To oznacza, że w musicalu "SWEENEY TODD" zagrało aż czterech aktorów z HP, a nie trzech, jak myślałem.

Dokładnie tak, Helena Bonham-Carter, podła Bellatrix jako biedna i pokrzywdzona przez los Ofelia? Albo kuzynka Maggie Smith w filmie "POKÓJ Z WIDOKIEM"? Albo w nowym filmie "KOPCIUSZEK" jako Dobra Wróżka? Albo jako mama Charliego Bucketa w filmie "CHARLIE I FABRYKA CZEKOLADY" Tima Burtona? Wyobrażasz sobie Bellatrix Lestrange jako te wszystkie dobre postacie?

Wiesz, czasami mnie po prostu rozbawiasz do łez i mam nadzieję, że to działa też w drugą stronę :)

kronikarz56

No cóż, tak czy inaczej, w tym filmie grają sami mistrzowie X Muzy. :D Aha, takie buty z tą panią. Dobra, ma trudne do napisania nazwisko, ale wiemy oboje doskonale, o kogo chodzi. Ale ostatnio mi chodzi po głowie, że ona była tą nauczycielką z filmu "Młodzi gniewni".

Cóż, ten Jamie Campbell Bower miał raczej w "Insygniach Śmierci" krótką rólkę, więc mogłeś o nim zapomnieć.

Wyobrażam sobie, owszem. Bo przecież z tą panią to jest tak, jak z panem Alanem Rickmanem. Kiedy pan Alan grał tak zwanych czarnych charakterów, to widzom niełatwo się było potem przyzwyczaić do jego ról postaci dobrych, chociaż pechowych.

Pewnie, że to działa w drugą stronę. :)

joanna_kordus

Rozumiem. "MŁODZI GNIEWNI"? I tam grała pani Michelle, która u Tima Burtona zagrała Kobietę Kota? Jak dla mnie to też prawdziwa mistrzyni X Muzy. Kiedy grała takie swoje szaleństwo jako Kobieta Kicia, to niewiele się różniła od Bellatrix Lestrange poza tym, że była w głębi serca dobra i nie lubowała się w zabijaniu. Ale szaleństwo zagrała doskonale, a to przecież nie łatwe.

Właśnie, ta rólka Jamie Capbella Bowera była krótka, więc nie zwróciłem na niego większej uwagi. Ale teraz oddaję mu honor :)

Właśnie. W sumie Alan Rickman i Helena Bonham-Carter łączy jedna ważna cecha: oboje w każdej roli, w jakiej wystąpili, byli niesamowicie przekonujący, choć kiedy zagrali złą postać, to wywołali taki wstrząs u widzów, że kiedy zagrali dobrą postać, to aż się widzowie dziwili, iż mogli być przekonujący jako dobre postacie :)

To dobrze, że to działa w drugą stronę. Uwielbiam śmiać się z twoich żartów i kiedy ty robisz to samo z moich żartów :)

kronikarz56

No dokładnie, ta sama.

I słusznie. :)

No dokładnie. Aż z ust, a raczej z klawiatury mi to wyjąłeś. :)

A zatem oboje lubimy to samo. :)

joanna_kordus

Rozumiem. No cóż, ale nawiasem mówiąc zobacz sobie Michelle jako Kobietę Kota w filmie Tima Burtona "POWRÓT BATMANA" i powiedz mi, czy gdyby nie kręcili remaku tego filmu, to czy Helena Bonham-Carter nie pasowałaby do tej postaci? Bo dla mnie Michelle zagrała fenomenalnie i w stylu podobnym do stylu Helenki, gdy gra złe panie xD

Oddaję więc temu panu honor. Zwłaszcza, że ocalił swoją ukochaną Johannę w tym filmie z domu dla obłąkanych, gdzie ją wsadzono... W sumie za co ją tam wsadzono? Przecież nie była szalona. Chciał ją poślubić sędzia Turpin i chciał ją w ten sposób zmusić do uległości?

He he he. Tak to już jest, gdy aktor gra postać drania tak przekonująco, że potem jako dobra postać zdaniem widzów nie może się sprawdzić, a potem wielkie zaskoczenie, gdy jednak się sprawdza :)

Dokładnie tak. Oboje lubimy to samo i chwała nam za to :)

kronikarz56

Wiesz, dawno temu widziałam ten film, więc to i owo zdążyłam z niego zapomnieć. Ale myślę, że pani Helena też dałaby radę zagrać Kobietę-Kota, i to nawet lepiej niż Halle Berry to zrobiła. :)

Pewnie, że moja imienniczka nie była szalona. Ale to była zemsta Sędziego Turpina za to, że dziewczyna nie chciała go poślubić. Tak trochę złośliwie myślę, że jedna tylko Emmanuelle by się zgodziła na ten ożenek. ;)

No właśnie. Bo na przykład, któż z widzów mógłby przypuszczać, że groźny szef terrorystów czy też szalony Szeryf z Nottingham może się zamienić w romantycznego pułkownika? No, nikt. Raczej. :)

<chrapu chrap> :D

joanna_kordus

Wiesz, widziałem film "KOBIETA KOT" z Halle Berry, ale ten film w niczym nie umywa się do filmu Tima Burtona "POWRÓT BATMANA" i ukazanej tam kobiety kota. Halle nie jest zła, ale Helena byłaby lepsza, wniosła by nutkę szaleństwa :)

A więc jednak... No, sędzia Turpin to niezła kanalia. Biedna twoja imienniczka, ale od czego ma się dzielnych ukochanych, co pomogą ci w ciężkiej chwili? :) He he he. Zabrzmiałaś naprawdę złośliwie. Emmanuelle, powiadasz, by się zgodziła? Ale wiesz... Ona była żoną dyplomaty i oboje mieli luźny, otwarty związek, nie gardzili więc romansami na boku. Śmiem wątpić, czy sędzia Turpin by na to poszedł :)

No właśnie i pewnie dlatego romantyczny pułkownik ma mniej fanek niż groźny szef terrorystów czy szalony Szeryf Jurek, bo przecież kobiety w większości kochają niegrzecznych chłopców, a pułkownik był już grzeczny :)

kronikarz56

Właśnie dlatego uważam, że Helena Bonham-Carter lepiej by zagrała Kobietę Kota. :)

No właśnie. I to jedyna postać z tych zagranych przez pana Rickmana, której szczerze nienawidzę. Ale widocznie to jest uprzedzenie związane z tym, że skrzywdził imienniczkę mojej mamy i moją też. :) Właśnie, nie ma to jak dzielni i wierni ukochani. :D A pan Sędzia to aniołek? Emmanuelle byłaby dla niego godną przeciwniczką, jestem tego absolutnie pewna. :)

A zdziwsz się, jak ci powiem, że pan pułkownik też ma sporo fanek, nie mniej niż groźny szef terrorystów albo szalony Szeryf z Nottingham. :D