Norton to dobry aktor, ale ma jedną bardzo poważną wadę - mimika. Gość ogranicza się do kilku wyrazów twarzy, w Iluzjoniście spisał się po prostu źle, cały film grając na jednej minie.
Pojawiają się tu komentarze, jakoby miał być w pierwszej dziesiątce.
Pierwsza dwudziestka, to i tak za wysoko dla niego. Okolicę 50 miejsca byłyby odpowiednie.
Eh, chyba słabo mnie znasz. Szajba, jeśli chodzi o obrażanie, w porównaniu ze mną, jest, jak mówi wrażliwym i kulturalnym człowiekiem.;-)
A Norton aktorem świetnym nie jest i basta. Q.E.D - nie otrzymałem żadnego kontrargumentu, a sam wysunąłem takowych sporo.
Eh, my fault. Miało być "Klinar, jeśli chodzi o obrażanie, w porównaniu ze mną, jest, jak mówi wrażliwym i kulturalnym człowiekiem.;-)"
Sorry Szajba.;-)
Ty tez droga Laylu prezentujesz wielki poziom wypowiedzi, jestes piekna i kochana nawet wtedy gdy nie chodzisz z wydrukowanym zdjeciem Nortona na czole. dziekuje ze mi dogadalas Buzka:*! trzymaj tak dalej:)
oj zaczyna robić sie ciekawie...przede wszystkim droga Laylo:), tak naprawdę ja się nie obrażam, bo nie ma powodu do zwady, czyż nie?:)Wszyscy kochamy Jacka, Leonardo, Johnnego, Ala, Roberta i Dustina, a ja jeszcze dorzucę Goslinga, Williamsa i Robbinsa i wszyscy będą zadowoleni:)o Nortonie nie wspominam, aby nie prowokować:P a najbardziej mnie raduje, że na forum EN panuje takie ożywienie:)
i dziękuję za komplementy o mojej niezaprzeczalnej urodzie i za ukochany przeze mnie sarkazm w męskim wydaniu:)
dobranoc;)
Wszyscy wsłuchajmy sie w to co pisze szanowny STUDENT AKADEMII TEATRALNEJ a w niedalekiej przyszłości WYBINTY AKTOR drugi Jack Nicholson :?
Ton Twoich wypowiedzi brzmi dokladnie tak "Edward aktorem nie jest świetnym bo ja tak mowie" naprawde czytajac Twoje komentarze mozna dojsc do wniosku, ze pozjadałes wszystkie rozumy.
A juz pisanie jakoby Keanu Reeves był lepszym aktorem od Nortona pozostawie bez komentarza, no albo jedank cos napisze, zarzucasz Nortonowi, ze gra na 5 minach no nie wiem jednak dziwne wydajae mi sie stawianie kogos kto gra na jednej minie wyzej niz Nortona. Jak sam przyznałes technika improwizacji czy dykcji została przez Niego opanowana "genialnie" wiec wyjaśnij mi jak kogos takiego jak Keanu mozesz stawiac wyzej niz Nortona.
Rozgrywka swietnym filmem?? dobre zarty, wydaje mi sie, ze piszesz o tym filmie swietny tylko dlatego, ze był to ostatni film w ktorym zagrał Marlon..
Ty nie jestes nieskromny jak napisałes w jednym z komentarzy Tobie jest poprostu brak samokrytyki i prosze Cie drogi studencie nie obrazaj aktorow ktorzy zdazyli już zaistniec na srebrym ekranie bo Ty póki co na ten srebrny ekran mozesz co najwyzej popatrzec...
Mam do Ciebie takie jedno niedyskretne pytanie:
Ty jesteś naprawdę taki głupi, czy tylko błaznujesz, żeby się popisać?
Czytając Twój post zachodzę w głowę, jakim cudem takie zakompleksione idioctwo dostało dostęp do internetu.
Zrobiłem Ci coś, że miotasz w moim kierunku sarkazm za sarkazmem? A nie, no dobra - sorry, obraziłem (ciekawe jak!) koffanego Ediego Nortona, który jest najgenitalniejszym aktorem w historii kina. Jesteś pedałem, że tak go "koffasz"?
Co z tego, że jego filmografia jest tak bogata, jak skarb naszego państwa? co z tego, że aktorstwo gościa ma dziury większe niż nasza budżetowa? w końcu, co z tego, że podobnie, jak Ty wyrażam własne zdanie? - przecież Eduś jest superfantastyczny i taki ładny i taki koffany i nikt nie ma prawa pomyśleć inaczej.
A co tam słychać w świecie Bravo, kolego? To jak to było z tym Mansonem, co? Wyciął sobie te dwa żebra, żeby móc się samemu zaspokajać czy wciąż musi mu ktoś w tym pomagać?
Zapraszam na forum Prison Break - tam znajdziesz bratnie duszę.
Jak możesz w ogóle, ignorancie, oceniać moje umiejętności aktorskie, skoro nigdy nie widziałaś mnie na scenie? Skąd wiesz, że nie było mnie nigdy na srebrnym ekranie? Jak śmiesz mi to zarzucać, skoro Norton w moim wieku również kończył szkołę, nie myśląc bynajmniej o Holizłudzie, ani srebrnym ekranie? W końcu, jak klasyfikujesz aktorów, skoro aktor, który nie gra w filmie, dla Ciebie nie istnieje?
Steven Seagal, Hulk Hogan, Jean-Claude Van Damme - Oni wielokrotnie bywali na srebrnym ekranie, ale czy to oznacza, że lepsi są od Solskiego, Jaracza czy np. pana Darka Siastacza, którzy nigdy w żadnym filmie zabłysnęli?
Jeśli tak, jeśli uważasz, że Norton jest lepszy od pana Solskiego, albo Jaracza, to zejdź mi z oczu, bo nie mam z Tobą o czym dyskutować.
Przytoczyłem wiele argumentów, świadczących o niedoskonałościach Nortona, to Twoja wypowiedź jest na poziomie "Norton jest świetny, dlatego, że nie jest tylko dobry". Przez takie istoty, jak Ty czuję coraz większy wstręt, co do tego aktora, podobnie, jak do Pitta, Deppa i wszystkich innych aktorów, posiadających takich fanów, jak Ty, zniewieściałych idiotów, par excellence...
Rozgrywka jest dobrym filmem dla myślących ludzi. Świetne kino akcji, a to, że jest to ostatnia rola Brando, to już inna sprawa. Prawdziwe katharsis nawiązało się między mną, a ekranem komputera, podczas oglądania tego filmu - rzadko to się zdarza.
Samokrytyka to bzdura, to raz. Nie jestem głupi, by krytykować samego siebie, to utopia.
Jednakże, nawet jeśli coś takiego miałoby rację bytu, ja nie mam się do czego przyznawać, błędu nie popełniłem.
A teraz żegnam: Nie chcę mi się z Tobą gadać.
Jestem taki glupi, błaznuje i do tego wszystkiego sie popisuje wszystko po to aby przypodobać sie Tobie...
Człowieku kto tu kogo obraza "zakompleksiony idiota" ( te słowa idealnie pasuja do .. a zresztą Sam najlepiej wiesz do kogo ), "pedał", "zniewieściały idiota" i to ja tutaj kogos obrazam, hmmmm ciekawe zaprawdę ciekawe..
Sarkazm za sarkazmem to Ty moj drogi "kolego" rzucasz w swoich wcześniejszych komentarzach ja tylko stwierdziłem fakt, ze mamy do czynienia z przyszłym wybitnym aktorem jak Sam o sobie wczesniej napisałeś moj Ty drogi "kolego"...
A teraz to ja żegnam: Chamstwa tolerować nie będę.
Ty wierutny kretynie... Bo to ja zacząłem Ciebie obrażać, tak? Jakbyś zagadał, jak człowiek, a nie jak pies, obrażając mnie, jako kinomana i jako aktora, to wtedy zareagowałbym inaczej. W kaszę dmuchać sobie jednak nie dam.
Czy rzucałem sarkazmami we wcześniejszych komentarzach, w stosunku do Ciebie? Tak, masz racje, rzucałem sarkazmami w Twoim kierunku, nie wiedząc, że istniejesz.
Inteligent z Ciebie, nie ma co.
Nara.
Można stawiać Keanu wyżej niż Nortona dlatego, że poza rolami z okresu 1994(wyłączając Speeda)-1996(wyłączając już Piętno Minnesoty) oraz z 2000(wyłączając The Gift)-2001(do momentu Słodki Listopad włącznie) Keanu tworzy fantastyczne kreacje. Porównać można jego role np. w Przez Ciemne zwierciadło z rolą Nortona w Fight Club. Tyle, że ten drugi miałby marne szanse tym bardziej, że Brad Pitt go zostawił w cieniu? A wyłączając role mówię dlatego, ze po prostu tragedie rodzinne wpłynęły na jego stan psychiczny i był cały czas zmarnowany i zdesperowany co w całości obróciło się na jego pracy, co widać doskonale. Ale to nie argument by go oceniać jako złego aktora gdyż tragedie wpłynęły również na grę Brando(od 1990), a jak wiemy Brando to Legenda aktorska.
W Zakolu rzeki, Szalona wyprawa Billa i Teda 1 i 2, Prince of persinvania, Poprzednia noc, Mały Budda(to szczególnie), Matrix, Adwokat Diabła, Dotyk przeznaczenia ? nie chce mi się wymieniać wszystkich jego znakomitych ról bo by to mi zajęło sporo czasu. Pozostaje Ci obejrzenie jego filmów z przed i trochę czasu po jego tragediach rodzinnych i spojrzeć obiektywnie na Reevesa a nie przez pryzmat prymitywów, którzy krytykują go ze względu na nie udane występy właśnie w okresie tragedii.
Reeves lepszy od Nortona? To zakrawa na niesmaczny żart.
"A wyłączając role mówię dlatego, ze po prostu tragedie rodzinne wpłynęły na jego stan psychiczny i był cały czas zmarnowany i zdesperowany co w całości obróciło się na jego pracy, co widać doskonale."
To nie jest żadne usprawiedliwienie. Każdy przeżywa jakieś tragedie, mniejsze lub większe.
Skąd wiesz, czy Norton podczas kręcenia "Iluzjonisty" nie borykał się z jakimś problemem rodzinnym? Ano nie wiesz, bo w przeciwieństwie do innych hollywodzkich gwiazdek, on nie obnosi się ze swoim życiem prywatnym.
Keanu ma trzy miny:
- jestem wesoły,
- jestem smutny,
- zostałem ponownie nominowany do Złotej Maliny.
Parafrazując jedną z Twoich wypowiedzi:
Brawo Keanu...
Buszująca w filmach, zgadzam się z Tobą w 100%, Keanu to słaby aktor, który miał szczęście zagrać w kilku dobrych filmach. Nie chodzi o to , że za nim nie przepadam, bo tak nie jest, ale jego gra jest delikatnie mówiąc skąpa...porównać go do Nortona można na zasadzie przeciwieństw na korzyść tego ostatniego oczywiście.
pozdrawiam
Reeves i Norton to aktorzy na równym poziomie. Rozwinąłbym tę wypowiedź, ale aktualnie mi się nie chcę. Może jutro napiszę coś bardziej konstruktywnego.
na równym poziomie, chyba żartujesz?!jedyne co ich łączy to podobny wzrost ( równy poziom). Nie wyobrażam sobie Reevesa w jakimkolwiej roli, którą odegrał Norton, natomaist odwrotnie z łatwością potrafię to zrobić. Po prostu ostatnie co można powiedzieć o Keanu to ze jest świetnym aktorem. Naprawdę bardzo go szanuję, oglądałam wiele jego filmów, ale w żadnym nie stworzył wybitnej roli, moim zdaniem oczywiście.Gra na równym poziomie, w filmach dobrych ale nie w przełomowych. Zarzuciłeś Nortonowi słabą mimikę ( co jest dla mnie niedorzeczne), w takim razie Reeves w ogóle nie posługuje się mimiką, bo ma jeden wyraz twarzy, zawsze ten sam, nawet powieka mu nie drgnie. Mógłby się uczyć gry aktorskiej od Nortona. Inna sprawa, że może mieć inny temperament od Nortona i brak predyspozycji by osiągnąć wszechstronność. Dla mnie nazwisko Reeves gwarantuje film na niezłym poziomie, ale taki który może zaciekawić fabułą, ale nie jego przekonującą kreację, bo niestety od razu wiadomo czego się spodziewać. W przypadku Nortona zawsze jest zaskoczenie i wielu ze mną z pewnością się zgodzi.
pozdrawiam
Do Pani co buszuje
Nie mówi mi? osobie, która widziała z Reevesem ponad 30 filmów jaki on jest. ?2 minowi? aktorzy to np. Nicolas Cage. Reevesa słabsze role i jak to można by nazwać ?kilku minowe? to tylko te z okresu tragedii życiowych. Jak nie widziałeś takich filmów jak Mały Budda, Przez Ciemne Zwiercaidlo czy The Gift to się nawet nie wypowiadaj na jego temat.
A tragedie rodzinne to wspaniałe usprawiedliwienie, gdyż widać wyraźny spadek formy i co więcej? Brando miał również swoje tragedie, które wpłynęły na jego pracę. Co znaczy, że nawet najlepsi mieliby spadek formy.
W Ilizuoniście to podobno(nie widziałem filmu) wcale tak pięknie nie zagrał Norton. A inną sprawą jest to, że Reeves nie miał żadnego wpływu na to, że prasa zaraz zalała dogłębnie wszystko badać i pisać.
Layla?
A powiec mi czy widziałaś takie obrazy jak: Przez ciemne zwierciadło, Adwokat Diabła, Mały Budda, Matrix, Dotyk przeznaczenia, Szalona wyprawa Billa i Teda 1,2, W Zakolu Rzeki, Constantina albo chociażby Dom nad Jeziorem,,, - i mógłbym podać jeszcze hoho?? Każda z tych kreacji jest warta uwagi, a odpowiedz, która mi powie, że to "jedna mina" uznam za absurd i zakończe dyskusje, bo nie mam zamairu rozmowy z kimś kto jest uprzedzony.
A swoją drogą to ty mówisz, ze Norton posługuje się paletą a Reeves jedną to, to jest wg mnie niedorzeczne. A czy wyobrażam sobie Nortona w roli Teda Logana?? NIE NIE NIE. Jako Neo to w ogóle. Jedyne co mogę sobie wyobrazić to Constantine. Nic więcej. Swoją drogą to faktycznie zupełnie różni aktorzy i mało ich łączy. Ale Reeves to lepszy aktor. I ten kto widział jego filmografię dogłębnie może dojść do podobnego wniosku jeżeli spojrzy obiektywnie.
Pozdrawiam fanki Edwarda Nortona
wszystkich filmów, które wymieniłeś nie widziałam, ale sporo z nich owszem, Constantine'a nawet mam chyba w ulubionych, A Matrix to film kultowy( chociaż mi do gustu przypadła tylko część pierwsza). Uważasz że Ty jesteś obiektywny, a ja nie? Na jakiej podstawie? Reagujesz podobnie na krytykę Reevesa jak ja na Edwarda. Juz pisałam , że nie jestem do niego ( do KR) uprzedzona, ale do jego fanów też się nie zaliczam i musisz to uszanować. Nie napisałam również o nim nic krzywdzącego, wyraziłam swoją opinię. A licytować się o to który jest lepszym aktorem możemy bez końca, żadne z nas nie zmieni zdania i bardzo dobrze. Więc nie upieraj się że Reeves jest lepszy, ja nie będę że Norton. Dla Ciebie jego filmografia jest bogatsza, może i pod względem pozycji tak, ale warto pamiętać że Norton w filmach zaczął grać relatywnie późno. W każdym bądź razie na pocieszenie powiem, że mamy z Reevesem takie same inicjały , więc jakaś tam więź istnieje:):):) żartuje
pozdrawiam
Ja tutaj nie chce przekonywać do tego, że Norton jest gorszy od Reevesa. To, że ktoś powie, iż Norton jest lepszy to zrozumiem, ale jeżeli wyskoczy mi z tekstem Norton jest genialny Reeves fatalny to ruszę do swojej powinności. Uważam, że nie jesteś obiektywna z tekstów typu ?prostu ostatnie co można powiedzieć o Keanu to ze jest świetnym aktorem.? Albo zarzuty o jedną minę. A patrząc na twoje oceny to wstawiłaś Willisowi ?10?, Affleckowi ?9? Są to aktorzy lubiani aczkolwiek na pewno nie są lepsi od Keanu i nie posługuja sie paletą mimiki, ale w ich przypadku Ci nie przeszkadza ocenić ich wysoko(co świadczyć ma o ich aktorskim poziomie) a w przypadku Reevesa przeszkadza ci to i określasz go jako aktora słabego. O to chodzi!!!
?A licytować się o to który jest lepszym aktorem możemy bez końca, żadne z nas nie zmieni zdania i bardzo dobrze?
To mi się podoba. No to polecam Ci w takim razie zasięgnąć po dalsze filmy z Keanu już dla samej przyjemności nie dla bezsensownych rankingów który lepszy aktor. I buziak dla Ciebie :*
Dodam tylko od siebie. Anthony'ego Hopkinsa panna Layla oceniła na 1, podczas gdy Paweł Małaszyński (nie mówię, że jest złym aktorem) figuruje w 10. Anthony Hopkins jest u Layli niżej niż Mroczek (który dostał 6).
Eh :/ Już lepiej ocenić samych cieniasów jakim jest Hayden(8 dała) nawet na "10" albo Mroczysława, który powinien mieć 0...
ale niech to nie kaleczy GENIUSZY...(a w tym przyadku mamy Hopkinsa :/)
Tak w ogóle ostatnio zauważyłem, ze im częściej właze na czyis profil to Hopkins jest na "1" :/ Czemu???
Pan z DiCaprio z którym tu gadałeś też tak zrobił. A na jego forum napisał, że to b.dobry aktor... po Prostu nędza...
Pozdrawiam :)
P.S Pani Layla, wierze, że to była zwykła poymłka z Tonym Hopkinsem.
"Nie mówi mi? osobie"
To jest forum, więc przykro mi, ale mogę mówić, co chcę i kiedy chcę...
"Jak nie widziałeś takich filmów jak Mały Budda, Przez Ciemne Zwiercaidlo czy The Gift to się nawet nie wypowiadaj na jego temat."
Miałam okazję zapoznać się z tymi obrazami. O ile filmy są różnorodne, o tyle Keanu pozostaje ciągle taki sam, a to nie lada sztuka.
"A tragedie rodzinne to wspaniałe usprawiedliwienie, gdyż widać wyraźny spadek formy i co więcej? Brando miał również swoje tragedie, które wpłynęły na jego pracę."
Wspaniałe usprawiedliwienie?
Jeśli drogi Pan Keanu tak bardzo wszystko przeżywał, to dlaczego w ogóle zgadzał się grać? Myślę, że nie groziły mu problemy finansowe.
Swoją drogą: Jak można mieć spadek formy przez całe swoje życie?
Miłego dnia
Na równym poziomie, powiadasz?
To czemu Nortona oceniłaś na 5/10, a Reevesa na 7/10 (taką samą ocenę "otrzymała" K. Knightley)?
Może kleudius ma rację i tylko udajesz "wielkiego, filmowego znawcę", bo nie wiem jak inaczej to wytłumaczyć:/
Na początku napisałeś, że Norton jest dobrym aktorem.
Dobry - 7 (gwoli przypomnienia)
Ty też dostrzegasz tutaj brak logiki?
Czekam na to "coś" bardziej konstruktywnego...
Eh, czepiasz się. Oceny aktualizuje rzadko. Keira nie dostanie nawet 5 - zaraz to zmienię. Swoją drogą, łatwiej jest nie oceniać żadnego aktora, bo wtedy nikt się nie może do Ciebie przyczepić. Wiesz coś o tym, prawda?;-)
Poza tym, mam trochę inny system oceniania niż sugeruje filmweb.
kleudius racji nie ma, jest za bardzo ograniczony, żeby cokolwiek pojąć, a co dopiero mieć rację.
Natomiast do Nortona zniechęcili mnie jego fani. Nie mówię tu o Tobie, ale o kleudiusie i paru innych. Reeves zostanie z 7.
Norton VS Reeves - nawet podobny mają panowie styl gry - statyczny, stonowany. Mimika obu panów w najlepszej formie nie jest, choć przeważa Reeves, podobnie jak przeważa w ilości godnych uwagi ról. Reeves jest też wszechstronniejszy, ale ma nieco gorszy warsztat i dykcję. Warsztat i dykcja są jednak na tyle ważnym elementami gry aktorskich, by pomiędzy aktorami Reeves, Norton postawić znak przybliżonej wartości.
Teraz odniosę się do postu, który skierowałaś w kierunku Szajby:
""Nie mówi mi? osobie"
To jest forum, więc przykro mi, ale mogę mówić, co chcę i kiedy chcę..."
To było nie na poziomie, wyrwane z konteksty i w ogóle. Nie takie były intencje Szajby, wydaje mi się, że wkleiłaś ten tekst na siłę.
"Miałam okazję zapoznać się z tymi obrazami. O ile filmy są różnorodne, o tyle Keanu pozostaje ciągle taki sam, a to nie lada sztuka. "
Jak widać, szwankuje coś u Ciebie zdolność obserwacji.;-) No i zdecydowana stronniczość. O ile w rolach Nortona nie zauważasz podobieństw, to rolę Reevesa wrzuciłabyś najchętniej do jednego worka.
"Jeśli drogi Pan Keanu tak bardzo wszystko przeżywał, to dlaczego w ogóle zgadzał się grać? Myślę, że nie groziły mu problemy finansowe."
Problemy finansowe zapewne mu groziły. Poza tym, gdyby zniknął z ekranów na kilka lat reżyserzy i producenci przestali by mu ufać, nie byłoby na gościa popytu, toteż nie byłoby go po co zatrudniać. Musiałby zaczynać od nowa. Ponadto, aktorstwo mogło być dla niego tym, co pomagało mu zapomnieć o życiu prywatnym: Who Knows?
"Swoją drogą: Jak można mieć spadek formy przez całe swoje życie?"
Subiektywizm pełną gębą.
Pozdrawiam.
"Eh, czepiasz się."
Jak już się czepiamy wszystkiego, no to wszystkiego:)
"Swoją drogą, łatwiej jest nie oceniać żadnego aktora, bo wtedy nikt się nie może do Ciebie przyczepić. Wiesz coś o tym, prawda?;-)"
Niewiele, ale owszem:)
"Natomiast do Nortona zniechęcili mnie jego fani."
Liczy się talent Ja, nie fani. Przecież sam tak mówiłeś - ważne są jedynie umiejetności, nic więcej.
"...pomiędzy aktorami Reeves, Norton postawić znak przybliżonej wartości."
Ja proponuję inny znak: Norton > Reeves :)
"Teraz odniosę się do postu, który skierowałaś w kierunku Szajby"
Post do Szajby, jest tylko do Niego. Trochę prywatności, proszę:)
"To było nie na poziomie, wyrwane z konteksty i w ogóle. Nie takie były intencje Szajby, wydaje mi się, że wkleiłaś ten tekst na siłę."
A skąd ja mam wiedzieć jakie były intencje Szajby?:)
"O ile w rolach Nortona nie zauważasz podobieństw, to rolę Reevesa wrzuciłabyś najchętniej do jednego worka."
O ile Norton zaskakuje mnie w każdej swojej kreacji, czasami wręcz nie mogę poznać ("AHX" czy początek "Rozgrywki"), o tyle Keanu nigdy nie przyprawi mnie o zawał serca:) Zawsze taki sam:P
"Problemy finansowe zapewne mu groziły."
Oh, racja, nie mógłby obdarowywać wszystkich harley'ami:)
"Subiektywizm pełną gębą."
Hehe. Jak już coś, to nie gębą;))
Również pozdrawiam
Eh moja droga?
"Miałam okazję zapoznać się z tymi obrazami. O ile filmy są różnorodne, o tyle Keanu pozostaje ciągle taki sam, a to nie lada sztuka.?
To już jest naprawdę niedorzeczne. Mały Budda. Kostiumowa rola inny wygląd, rola, dykcja, mimika, poruszanie. Zagrał Budde.
The Gift ? Zagrał totalnego za przeproszeniem skurwysyna i na pewno nie jest to ten sam człowiek co w Speedzie czy już w ogóle Małym Buddzie albo Billu i Tedzie.
Przez Ciemne zwierciadło ? Reeves tam miał totalny odjazd przez prochy i psyche zwaloną całkowicie, był dwiema różnymi osobami, która jedna stara się zwalczyć drugą.
Wszystkie trzy role zupełnie inaczej zagrane? a stwierdzenie, że zagrał tak samo jest naprawdę niesprawiedliwe a co wiecej, bezczelne.
Teraz wytłumaczę Ci dlaczego Reeves grywał w filmach? Ja. Tutaj się mylisz? Ale ja wiem jaka jest prawda(potwierdzona zresztą przez jego przyjaciół i psychologów) W psychologii jest taka teoria, że praca pomaga zapomnieć. Reeves po śmierci dziecka po prostu dostałby pierdolca(możliwe, że by się nawet powiesił?) gdyby nie pracował. Zagrał w Obserwatorze, Słodkim Listopadzie, Krótkiej piłce i Sezonie Rezerwowych? oraz wraz ze swoim zespołem Dogstar nagrał drugą płytę i wyjeżdżał na koncerty. Pracował do upadłego i tu nie chodziło o kasę czy o sławę lecz o to by jak najszybciej o tym zapomnieć. Reeves starał się i to, że mu nie wyszło to genialnie nie jest jego winą.
I na przyszłość proponuje zacytować cały tekst a nie jego część, która zmieni całkowicie postać rzeczy. Mam tu na myśli "Nie mówi mi? osobie". Miałem tu na myśli, że jestem obeznany na temat Reevesa znacznie bardziej niż ty, więc nie zapewniaj mnie o czymś czego do końca nie wiesz(albo nie chcesz wiedzieć).
Nie chodzi mi o to, jak się przebierze, ani o to, na jaką cierpi chorobę psychiczną, ale o to jak gra - a właściwie, jak nie gra.
Jeśli widzisz go pierwszy raz na ekranie może cię zachwycić, ale jeśli masz za sobą parę filmów z nim, to od razu mówisz: " Nie no, ten facet ma ciągle taką samą minę. Istna kłoda". Nawet najlepszy strój tutaj niczego nie zmieni. W scenariuszu, jest napisane, że "jego" bohater to podły i cwany drań, ale Pan Keanu ogranicza się jedynie do wyrzucania z siebie kwestii, których nauczył się na pamięć. Żadnej gry, żadnego wkładu, żadnego zaangażowania.
Z tego co widzę, trudno Ci to jednak przyjąć do wiadomości, bo jesteś wręcz ZAFASCYNOWANY jego osobą. Nie mówię tego, broń Boże, złośliwie.
Nie zwalaj też całej winy za jego "filmowe" niepowodzenia na problemy rodzinne. To już przesada.
Dobra rola - ma talent.
Zła rola - to wszystko przez problemy rodzinne.
To jest Twój tok myślenia.
Zresztą to nie jest forum o Reevesie, więc nie wiem, po co ta dysputa.
"Miałem tu na myśli, że jestem obeznany na temat Reevesa znacznie bardziej niż ty, więc nie zapewniaj mnie o czymś czego do końca nie wiesz(albo nie chcesz wiedzieć)."
To Ty mnie do cholery nie zapewniaj, że Reeves jest lepszym aktorem niż Norton:/
"Nie chodzi mi o to, jak się przebierze, ani o to, na jaką cierpi chorobę psychiczną, ale o to jak gra - a właściwie, jak nie gra.
Jeśli widzisz go pierwszy raz na ekranie może cię zachwycić, ale jeśli masz za sobą parę filmów z nim, to od razu mówisz: " Nie no, ten facet ma ciągle taką samą minę. Istna kłoda". Nawet najlepszy strój tutaj niczego nie zmieni. W scenariuszu, jest napisane, że "jego" bohater to podły i cwany drań, ale Pan Keanu ogranicza się jedynie do wyrzucania z siebie kwestii, których nauczył się na pamięć. Żadnej gry, żadnego wkładu, żadnego zaangażowania.
Akurat ja mam podobne zdanie na temat Nortona. Facet zawsze jest takim sam i to co napissałaś wyżej przypisałbym właśnie mu. Żandej różnicy nie ma w jego grze pomiędzy np. Smokiem a Podziemnym krągiem. Albo Rozgrywce(poza udawaniem czuba) a ...(jakimś tam filmem co grał z Matem Damonem - był graczem w karty czy coś tam)... Albo w Więźniu nienawiści do momentu "przemiany" znowu był sobą...
" tego co widzę, trudno Ci to jednak przyjąć do wiadomości, bo jesteś wręcz ZAFASCYNOWANY jego osobą."
No bo nie przyjme gdyż racji nie masz pisząc, że zawsze gra tak samo. Jeżeli uważasz, że jesteś wg Keanu obiektywna i mówisz, że zagrał identycznie w Małym Buddzie co w np. Adwokacie Diabła to rozwiązania są dwa. Pierwsze to takie, że albo czas odwiedzić okuliste, albo dwa, nie widziałaś tego filmu i kłamiesz. Bo to brzmi dla mnie, że tak powiem na poziomie "Uwe Boll jest lepszy od Spielberga"
"Nie zwalaj też całej winy za jego "filmowe" niepowodzenia na problemy rodzinne. To już przesada.
Dobra rola - ma talent.
Zła rola - to wszystko przez problemy rodzinne.
To jest Twój tok myślenia."
Dlatego, że nie może być dla mnie zbiegiem okolicznośći to, że facet ma słabsze role akurat wtedy kiedy tragedie rodzinne go spotkały. Bo pozatym ma znakomite role za sobą. I przed sobą(choć niewykluczone, że jego siostra umrze... i znowu facet sie załamie :/)
"To Ty mnie do cholery nie zapewniaj, że Reeves jest lepszym aktorem niż Norton:/"
To ty mnie nie zapewniaj, że gorszym i "jednominowym"
Pozdrawiam :)
Jak widać nasze opinie dzieli przepaść.
"No bo nie przyjme gdyż racji nie masz pisząc, że zawsze gra tak samo. Jeżeli uważasz, że jesteś wg Keanu obiektywna i mówisz, że zagrał identycznie w Małym Buddzie co w np. Adwokacie Diabła to rozwiązania są dwa. Pierwsze to takie, że albo czas odwiedzić okuliste, albo dwa, nie widziałaś tego filmu i kłamiesz."
Taa, kłamie i mam oczopląs obrotowy, a na dodatek -6 w lewym oku i +5 w prawym - te wszystkie czynniki uniemożliwiają mi dostrzeżenie talentu genialnego Reevesa.
Weź pod uwagę też trzecią możliwość - to Ty się mylisz, nie ja.
Pan Reeves ma słabsze role wtedy, kiedy gra byle jak. Lepsze, kiedy się postara. W tym nie ma żadnej głębszej filozofii, ani ukrytych powodów.
"To ty mnie nie zapewniaj, że gorszym i "jednominowym"
Jest gorszym, ale ma trzy miny, nie jedną. Czytaj uważniej:)
Widze, że mały bulwers z twojej strony...
Ale ja moge zrozumieć, że ty wolisz Nortona od Reevesa ale to jeżeli uważasz, że Keanu zagrał identycznie w tych filmach to wiąże sie na prawdę z niechęcia... To tak jakby powiedzieć, że Depp jako Sparrow był taki sam jak np. Koleś którego grał w filmie Ed Wood.
"Jest gorszym, ale ma trzy miny, nie jedną. Czytaj uważniej:)"
Nie. Nie jest gorszym. A Norton posługuje sie 4 minami :)
Żaden bulwers, ale nie będę tolerować tekstów typu "czas odwiedzić okulistę". Tak, to możesz mówić do swojego kolegi ze szkoły. Myślałam, że możemy wymienić swoje poglądy na spokojnie, nawet z poczuciem humoru, bez obrażania, bez ironicznych docinek i uszczypliwych uwag.
"Ale ja moge zrozumieć, że ty wolisz Nortona od Reevesa ale to jeżeli uważasz, że Keanu zagrał identycznie w tych filmach to wiąże sie na prawdę z niechęcia..."
Nie, nie wiąże się to z niechęcią. Keanu jest mi całkowicie OBOJĘTNY, więc w jego przypadku na pewno jestem obiektywna.
Wybacz. Ale po prostu musisz wiedzieć, że czasem mnie ponosi(taki już jestem :/). Nie sądziełem, że tak drobny epitet(bez ironii) może wzbudzić taką kontrowersje. W takim razie najmocniej przepraszam.
Jednak z innej strony na prawdę nie potrafie zrozumieć jakie podobieństwo dostrzegasz w jego grze w Małym Buddzie a w ...(nie wiem) Constantine. To jest dla mnie tak niedorzeczne, że nie umiem tego opisać. Inny akent, inna mimika, inny styl poruszania sie, zupełnie inna rola, a ty nadal uważasz, że to wciąż ten sam Keanu co w każdym innym filmie. Ja np jak oglądałem ten film pierwszy raz(Mały Budda) nie wiedziałem na początku który to Keanu. Śmiem jednak twierdzić, że gdyby sytuacja była odwrotna(Norton w rolach Keanu) byś absolutnie poparła tego co by powiedzial, że to inna zupełnie gra.
Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam.
Ok, zapomnijmy o tym.
"Jednak z innej strony na prawdę nie potrafie zrozumieć jakie podobieństwo dostrzegasz w jego grze w Małym Buddzie a w ...(nie wiem) Constantine. To jest dla mnie tak niedorzeczne, że nie umiem tego opisać. Inny akent, inna mimika, inny styl poruszania sie, zupełnie inna rola, a ty nadal uważasz, że to wciąż ten sam Keanu co w każdym innym filmie."
Dobra - nie widzę żadnych podobieństw, oprócz nazwiska w czołówce, twarzy Reevesa, uśmiechu Reevesa i paru takich tam gestów. To chciałeś usłyszeć?
"Ja np jak oglądałem ten film pierwszy raz(Mały Budda) nie wiedziałem na początku który to Keanu."
A ja wiedziałam od razu;) I kto tu jest lepszym znawcą ds Reevesa?;))
"Śmiem jednak twierdzić, że gdyby sytuacja była odwrotna(Norton w rolach Keanu) byś absolutnie poparła tego co by powiedzial, że to inna zupełnie gra."
Zgadzam się - poparłabym go. Wiesz czemu? Bo to byłaby prawda. Norton NIGDY nie jest taki sam. Mogę oglądać go w "Smoochy" i śmiać się z przyjaciółmi na kanapie, mogę słuchać jak mój kolega mówi, że ta, cytuję "ofiara losu" na pewno nie zabiła arcybiskupa (tak, tak, zaraz dowie się prawdy), mogę się dziwić, gdzie podział się ten chudziutki Edward w "AHX".
To wszystko sprawia, że nie mogę się doczekać kolejnego filmu z Edem. Spróbuj mnie zrozumieć.
Pozdrawiam:*
"Dobra - nie widzę żadnych podobieństw, oprócz nazwiska w czołówce, twarzy Reevesa, uśmiechu Reevesa i paru takich tam gestów. To chciałeś usłyszeć? "
Cóż za ironia.
"Zgadzam się - poparłabym go. Wiesz czemu? Bo to byłaby prawda. Norton NIGDY nie jest taki sam. "
No to nasze opinie są faktycznie barrrrdddzzzoooo różne. Nie dopisałem tego wcześniej, ale chodziło mi o to, że gdyby Norton zastąpił Reevesa w Małym Buddzie i powiedzmy w Constantinie i zagrałby idetycznie jak Reeves w tych dwóch obrazach, to również byś poparła tego co by stwierdził, że to dwie zupełnie różne kreacje.
A opinie mamy bardzo różne bo ...(wiesz czemu :))
"Spróbuj mnie zrozumieć."
I ty również mnie.
Pozdrawiam :*
"Cóż za ironia."
Nie napisałam tego ironicznie. To taka prawda, którą trzeba przedstawić "brzydko", bo jest na Twoją korzyść:)
"No to nasze opinie są faktycznie barrrrdddzzzoooo różne."
Ilu Polaków, tyle opinii:)
"Nie dopisałem tego wcześniej, ale chodziło mi o to, że gdyby Norton zastąpił Reevesa w Małym Buddzie i powiedzmy w Constantinie i zagrałby idetycznie jak Reeves w tych dwóch obrazach, to również byś poparła tego co by stwierdził, że to dwie zupełnie różne kreacje."
Nie zagrałby identycznie jak Reeves, bo sam dobrze wiesz, że to niemożliwie. Za bardzo się od siebie różnią.
Obaj Panowie kochają grać i robią to najlepiej, jak umieją. Czasami im wychodzi, czasami nie - tak jest w życiu. Niekiedy to wina scenariusza lub tragedii rodzinnych, innym razem atmosfera na planie nie ta. Oglądam wywiad z Nortonem lub Reevesem i wiem, że to są inteligentni, "normalni" ludzie, którzy nie gonią za skandalami, nie lansują się na każdym kroku, ani nie mają za sobą dziesięciu rozwodów i pięciu pobić żon. Doceniam to.
Reevesa i Nortona dużo różni, więc lepiej skupmy się na tym, co ich łączy.
Mam nadzieję, że w niedalekim czasie Ed i Keanu wystąpią w jakimś wspólnym projekcie, najlepiej jako wrogowie - wtedy się dowiemy, który jest lepszy:))
Szajbo, wiem że to post nie do mnie, ale proszę przestań juz się czepiać Nortona, bo aż mi ciśnienie skacze. Nigdy nie zgodzę się z tym, że gra w każdym filmie tak samo. Postanowiłam zagłębić się trochę w filmografię Reevesa, żeby nie być posądzaną o subiektywizm i myślę , że za jakiś czas dam odpowiedź jak to się rozwinęło. A co do Nortona to ten film z Damonem to Rounders ( Hazardziści). Nie chce już mi się pisać i udowadniać, że każda jego rola jest inna( może zrobię to jak znajdę więcej czasu), nie przekonam poprzez pisanie postów na forum:). A i piszesz jeszcze , że Norton jest taki sam, np po przemianie w American History X znów jest sobą itd... A kim ma być, nie będzie przecież robił sobie operacji plastycznej po każdym filmie, zmieniał barwy głosu i nie wiem co jeszcze;)... Każdy dobry aktor ma swój specyficzny styl, który jest jego wizytówką i dzięki któremu jest rozpoznawalny, co nie znaczy że interpretuje wszystkie role w ten sam sposób. To tak jak z muzyką, wszyscy rozpoznają RHCP czy U2 po unikatowym stylu, mimo że każda płyta wnosi coś nowego. Mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi i nie będzie niepotrzebnych nieporozumień:)I jeszcze jedno co do Reevesa, nie wiem czy ma sens tłumaczenie go strasznym pechem życiowym. Jestem pewna że tak jak ktoś napisał właśnie praca była dla niego lekarstwem, coś o tym wiem...Ale myślę, że to nie miało wpływu na poziom jego gry, ale już dalej drążyć nie będę, bo nie jestem specjalistką ds Reevesa tylko Nortona:)
Pozdrawiam
Przykro mi to przyznać, ale moje rozczarowanie tym całym Edwardem Nortonem jest spowodowane tym, że facet jest zestawiany razemz z Pacino czy DeNiro w jednym rzędzie, a to jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Dla mnie jest to aktor dobry, ale na pewno przereklamowany w stosunku do wypowiedzi jakie tutaj można wyczytać. Gdy podchodziłem do filmów z jego udziałem spodziewałem sie aktorstwa faktycznie na poziomie wybitnych geniuszy, a co dostałem w zamian?? Norton mnie bardziej denerwował niż zachwycał. I kto tu sie kogo czepia?? Czy opinia dobrego aktora jest taka krzywdząca?? W sumie dla kogoś kto uważa go za geniusza na poziomie Pacino czy Hopkinsa(choć w sumie ty Hopkinsa uważasz, ża dno :/), to tak, ale dla "nie fanów" jest to zrozumiała opinia. A jak ktoś zaraz pojedzie Reevesa(który aktorem jest wg mnie lepszym i bardziej wartościowym) jaki to on jest bla bla bla(tylko dlatego, że ktoś go wyżej postawił od Nortona) to sorry ale dla mnie to juz cios ponizej pasa.
I miało to wpływ na jego grę(doskonale to widać. Speed = rewelka, Johnny Menomnic - kiepsko,,,,, The Gift = genialna gra, Obserwatora = kiepsko) bo stał się mniej naturalny i (przykro to przyznać) oganiczony w mimice. Na szczęście po kontynuacjach Matrixa(włącznie) facet wrócił do formy.
A co to? Zmasowany atak na Reevesa?;-)
Panie, panowie, czas na wiosenne porządki, bo ten burdel tutaj niszczy moją pedantyczną wizję świata.
Szajbo:
O takiej koncepcji, jaką Ty mi przedstawiłeś, w związku z pracą Reevesa podczas jego tragedii życiowej - wspomniałem. Czegoś nie doczytałeś.
Layla:
Twoje porównanie do muzyki jest nieporozumieniem. Trudno spodziewać się, żeby Red Hoci zaczęli bawić się w Disco Polo, Eric Clapton w Hip-hop, a świętej pamięci Bob Marley zaczął robić Black Metal. A od dobrych aktorów trzeba spodziewać się czegoś innowacyjnego, trzeba spodziewać się nowatorstwa i wszechstronności - gry w różnych gatunkach filmowych.
Aktor nie powinien mieć opracowanego stylu gry - aktor musi być, jak kameleon, uniwersalny, przystosowujący się do każdego filmu inaczej. Własny styl gry aktora jest, co paradoksalnie zabrzmi, jego wadą.
Piszesz, że nie jesteś specjalistką ds. Reevesa - tu się zgadzam. Nie obraź się, ale po sposobie oceniania aktorów i wypowiedziach tutaj, antycypuje, że niewiele wiesz o grze aktorskiej.
Czy tego chcesz czy nie, subiektywizmem bije do Ciebie na kilometr. Starasz się rozpaczliwie bronić Nortona, choć myślę, że w podświadomości wiesz, że racji nie masz. Nie przemawia jednak do Ciebie żadna siła argumentu.
"A i piszesz jeszcze , że Norton jest taki sam, np po przemianie w American History X znów jest sobą itd... A kim ma być, nie będzie przecież robił sobie operacji plastycznej po każdym filmie, zmieniał barwy głosu i nie wiem co jeszcze;)..."
Zagłębiałaś się kiedyś w filmografie Hopkinsa lub Gary'ego Oldmana?
Hopkins w każdym filmie operuje innym zestawem min, Gary Oldman w każdym filmie prezentuje inną barwę głosu. Takich aktorów jest znacznie więcej.
Nieszablonowość jest cechą wybitnego aktora. Edward "Hulk" Norton tego nie posiada.
Buszująca w filmach:
Odwracasz kota ogonem. Wiesz, że nie masz racji, jeno nie chcesz przyznać się do błędów. Uparcie trwasz przy tym, że Keanu Reeves w każdym filmie jest Keanu Reevesem, mimo że kolega przytoczył Ci mnóstwo argumentów.
Wiesz co jeszcze różni Edwarda Nortona od Keanu Reevesa?
Keanu Reeves miał jedną taką rolę, o której pamiętać się będzie za 20, za 30 lat. Neo pozostanie w pamięci widzów i krytyków.
Edward Norton nie ma takiej roli.
Reeves może zapisać na swoje konto jeszcze jedną udaną rzecz. Po Matrixie można było spodziewać się zaszufladkowania jego, jako Neo.
On jednak nie dał się zaszufladkować.
"Taa, kłamie i mam oczopląs obrotowy, a na dodatek -6 w lewym oku i +5 w prawym - te wszystkie czynniki uniemożliwiają mi dostrzeżenie talentu genialnego Reevesa.
Weź pod uwagę też trzecią możliwość - to Ty się mylisz, nie ja. "
Myślę, że Szajba miał to na uwadze. Tym razem jednak, to Ty trwasz w błędzie ślepo gloryfikując Nortona. Jesteś uparta. I dobrze. Tyle że jeśli chcesz być uparta to używaj argumentów.
"Pan Reeves ma słabsze role wtedy, kiedy gra byle jak. Lepsze, kiedy się postara. W tym nie ma żadnej głębszej filozofii, ani ukrytych powodów."
Twoje tłumaczenie jest jak najzwyklej w świecie błędne.
Tak samo w takim razie możesz powiedzieć o wielkim Marlonie. Możesz stwierdzić, że jego słaba gra w latach 90, to nie efekt frustracji, rodzinnych tragedii, tylko tego, że gra byle jak. To demagogia.
Pozdrawiam.
"Wiesz co jeszcze różni Edwarda Nortona od Keanu Reevesa?"
Akurat ich wiele różni. Pozwolę sobie nawet podać jeden przykład: Norton stroni od komercyjnych, badziewnych bajeczek typu "Johnny Mnemonic". W nich najlepiej się sprawdza Keanu Reaves.
"Keanu Reeves miał jedną taką rolę, o której pamiętać się będzie za 20, za 30 lat. Neo pozostanie w pamięci widzów i krytyków.
Edward Norton nie ma takiej roli."
Rola Narratora w "Podziemnym kręgu" się kłania. Widzowie nigdy jej nie zapomną;)
"Reeves może zapisać na swoje konto jeszcze jedną udaną rzecz. Po Matrixie można było spodziewać się zaszufladkowania jego, jako Neo.
On jednak nie dał się zaszufladkować."
A czy Pan Norton dał się zaszufladkować? Nie sądzę.
"Tym razem jednak, to Ty trwasz w błędzie ślepo gloryfikując Nortona."
Czemu Ty zawsze stajesz po stronie Szajby? Co to, męska solidarność? Zresztą powtarzam po raz kolejny - ja Nortona ani ślepo nie uwielbiam, ani nie gloryfikuję, ani nie wychwalam pod niebiosa. Uważam jedynie, że jest bardzo dobrym aktorem i stwierdzenie, jakoby stał na równi z Reevesem w ogóle do mnie nie przemawia.
Nie widzisz, co robi Szajba? On wybiera sobie poszczególne filmy z jego filmografii i zachwyca się nimi, a te beznadziejne kreacje (oczywiście są one "porozrzucane" w czasie) usprawiedliwia rodzinnymi tragediami. Rozumiem, że Reevesowi mogło się zdarzyć jedno "potknięcie", nawet dwa -ale on miał ich więcej.
Co do Podziemnego krągu to zapamiętałem tam jednego aktora. Brada Pitta. Ten chłop co tam pokazał to przeszedł samego siebie. Norton pozostał w cieniu.
"Akurat ich wiele różni. Pozwolę sobie nawet podać jeden przykład: Norton stroni od komercyjnych, badziewnych bajeczek typu "Johnny Mnemonic". W nich najlepiej się sprawdza Keanu Reaves."
Samobója strzeliłaś moja droga.
HULK
Dlaczego od razu badziewnych?? I co zanaczy typu Mnemonic?? To tylko jeden film SCI-FI. Potem ma tylko Matrixy(a te filmy są już kultowe).
Usprawiedliwiam jego "beznadziejne"(to w sumie lekka przesada bo nie był taki tragiczny) kreacje gdyż wg mnie jego te kiepskie role to właśnie z okresów 1994-1996 i 2000-2001. I jak ktoś go nie lubi to głównie przez te filmy. I jak wcześniej wspomniałem, nie możliwe, żeby to był zbieg okoliczności, żeby akurat po tragediach miał "potknięcia", gdyż nie moge z ręką na sercu zarzucić żarzucić żadnego słabego występu sprzed i troche po. Jest jeden występ średni(Drakula) ale reszta to same dobre, znakomite, genialne kreacje.
I prosze Cie nie zarzucaj Reevesowi braku ambicjii("gdyby sie postarał") bo to już totalny odjazd... Temu facetowi nie zostało nic oprócz umierającej siostry i aktorstwa(Kocha to. Jak to zawsze powtarza).
Pozdrawiam.
P.S "Ja" wybacz, że niedoczytałem o "pracy". Zwracam honor.
"Norton pozostał w cieniu."
Nie wkurzaj mnie Szajba:) Norton WCALE nie pozostał w cieniu, bo grał ramię w ramię z Pittem. Koniec. Kropka.
"Samobója strzeliłaś moja droga.
HULK"
A ty się pośpieszyłeś. Póki nie zobaczę tego Hulka, póty złego słowa na decyzję Nortona nie powiem:)
"I prosze Cie nie zarzucaj Reevesowi braku ambicjii("gdyby sie postarał")"
Nie zarzucam mu braku ambicji, rozumiem, że przez te wszystkie problemy, mógł być po prostu zrezygnowany. Rezygnacja=brak starań.
Zastanawiam się czy znasz definicje słowa komercja?
Film komercyjny nie jest gwarancją filmu złego i na odwrót.
Hulk być może będzie dobrym filmem (choć szczerze w to wątpię), ale będzie filmem nastawionym na megazyski, będzie megakomercyjny. Hulk, Królestwo niebieskie, Czerwony smok, Podziemny krąg, Włoska robota, 25 godzina - to wszystko jest komercja. To prawie połowa jego filmografii. Więc nie wmawiaj mi, że Norton stroni od komercji.
Wszystko.
Pzdr.
Znam definicje słowa "komercja", nie musisz martwić się o moją inteligencję.
Nigdy nie powiedziałam, że Norton stroni od komercji.
"Norton stroni od komercyjnych, badziewnych bajeczek typu "Johnny Mnemonic". "
To są moje słowa. Teraz możesz wskazać mi w jego filmografii komercyjną, badziewną bajeczkę.
Tylko błagam - nie wytykaj mu tej nieszczęsnej "Włoskiej roboty", bo tak się składa, że on się wcale nie palił, by w niej zagrać.
Nakłaniam do uważniejszego czytania:)
Dobranoc
A skąd wiesz, że Reeves palił się do Johnny'ego Mnemonica?
Poza tym, komercyjną, badziewną, bajeczką będzie Hulk, ręczę za to głową.
Komercyjną, badziewną bajeczką jest też wypadek przy pracy Ridleya Scotta - Kurestwo niebieskie.
Komercyjną, średniawą bajeczką jest Iluzjonista.
"A skąd wiesz, że Reeves palił się do Johnny'ego Mnemonica?"
Nie znalazłam o tym żadnej wzmianki, więc wnioskuję, że albo był zadowolony, albo było mu wszystko jedno.
"Poza tym, komercyjną, badziewną, bajeczką będzie Hulk, ręczę za to głową."
Jakby co, to kto ma wykonać egzekucję?:)
"Komercyjną, badziewną bajeczką jest też wypadek przy pracy Ridleya Scotta - Kurestwo niebieskie."
Szczerze powiedziawszy, to nie wiem. Nie oglądałam i na razie nie zamierzam. Tytuł, o ile mi wiadomo, brzmi nieco inaczej:)
"Komercyjną, średniawą bajeczką jest Iluzjonista."
Oj tam, nie znasz się:) Kobiety akurat lubią takie romantyczne bajeczki z magikiem i zabawnym inspektorem:)
Ciesz się, cel osiągnąłeś - Spacey i Hoffman są w rankingu wyżej niż Norton. Twój wysiłek przy zakładaniu tego tematu i kłóceniu się z fankami Edwarda nie poszedł na marne.
słuchaj wielki filmoznawco, równie dobrze mogę napisać, że sam nie znasz się na grze aktorskiej, bo Twojej koncepcji nie po drodze z moją. Przecież to absurd, uważasz, że rozpaczliwie bronię Nortona?to juz zakrawa o żart, już mnie nudzi pisanie o jego oczywistym dla mnie talencie ( ale podkreślam dla mnie, bo w przeciwieństwie do Ciebie szanuję czyjeś zdanie). Piszesz, że dobry aktor musi być kameleonem, EN doskonale odpowiada temu porównaniu. Co do Hopkinsa i Oldmana bardzo ich szanuję i uważam za świetnych aktorów, a to że nie mam ich w ulubionych o niczym nie świadczy. A mojego porównania do zespołów muzycznych po prostu nie rozumiałeś. Nie chodziło mi o gatunki muzyczne, bo byłoby to z mojej strony po prostu niemądre. Zauważyłam tylko, że tak jak każdy aktor posiada cechy wyróżniające go wśród innych, tak te dwie przykładowe grupy maja swój styl, który jesteś w stanie rozpoznać słysząc dany utwór po raz pierwszy( powtarzam nie gatunek!!!. Po prostu nie rozszyfrowałeś, choć wydaje mi się , że wyraziłam się klarownie. Jeszcze jedno, nie obrażam się, bo cokolwiek ktokolwiek napisałby w internecie na mój temat nie jest w stanie mnie urazić, ponieważ takie są prawa wirtualnej rzeczywistości. Każdy może wszystko, kwestia tego jakie wyznacza sobie granice dobrego smaku i korzytsa np z tego forum tylko aby wyrzucić swoje frustracje życiowe czy aby podyskutować na poziomie. Oczywiście czysto teoretyzuje i nie mówię o Tobie:)Uważasz że po moje oceny świadczą o niewiedzy filmowej?bo różnią się od Twoich?może jestem mniej krytyczna, ale to chyba dobrze, bo staram się na każdy aspekt życia patrzeć obiektywnie. Wolę dostrzegać pozytywy, dlatego zazwyczaj gdy sie udzielam, nie wypowiadam sie skrajnie pejoratywnie. A że wywiązała się dyskusja o Reevesie to napisałam co o nim sądzę. Może przesadziłam z tym że jest słabym aktorem, cofam to. Ale do poziomu Nortona mu trochę brakuje. I jest to moje zdanie i proszę mnie znowu nie ganić i nie nawracać. Jestem autorytarną jednostką i mam prawo lubić kogo chce, za co chce:). Filmem interesuję się nie od dziś, nastu lat też już nie ma od dawna, więc jakieś śmieszne zauroczenia nie wchodzą w grę, dlatego Twoja opinia o mojej wiedzy jest krzywdząca, lecz jak napisałam wyżej, nie biorę tego do siebie. A najbardziej mnie wkurza mnie upieranie się przy swoich racjach. To jest strasznie dziecinne. Wiem, że tolerancja z mody wychodzi odkąd wisi nad nami groźba IV RP, ale troszeczkę samokrytyki i każdy będzie zadowolony. Przy Tobie jestem obiektywna jak cholera, naprawdę:) staram się nie negować czyichś racji, ale nie ukrywam, że nie dam sobie wmówić, że Norton to aktor bez warsztatu, mimiki i Bóg wie czego jeszcze...a z tymi operacjami plastycznymi to był zwykły żart, ale widzę, że nie ma tu na nie miejsca.... a szkoda, bo to jedyne forum o Nortonie i warto by było porozmawiać spokojnie, bez ciagłego procesu odbijania piłeczki
pozdrawiam wszystkich, ale przede wszystkim strasznie subiektynych fanów Nortona( bo wg jego krytyków, obiektywni sie jeszcze nie urodzili:))
Dla ścisłości poprzedni post był przede wszystkim do JA. Jeszcze jedno chcę wyjaśnić. Wg mnie porównania EN do De NIro i Pacino nie są bezpodstawne. Już wyjaśniam, dlaczego tak sadzę. przyznam szczerze( i tu wykaże się obiektywnym spojrzeniem:)), iż na pewno Norton nie znajduję się w jednej lidze z tymi tuzami. Ale w przyszłości prawdopodobnym jest, że zajmie ich miejsce, tzn osiągnie ich poziom. Póki co, jest jeszcze stosunkowo młodym aktorem i fakt, że późno zaczął swoją przygodę z filmem odgrywa tu dużą rolę. Osobiście uwielbiam De Niro i Pacino, uważam że są jednymi z najlepszych w swoim fachu, ale nie od razu zasłużyli na to miano. Pracowali na to latami i z pewnością jeśli Norton nie porzuci aktorstwa, z biegiem lat i osiągnie wielki kunszt. A co do Hulka, nie szaleję z radości z tego powodu, ale nie ma co tragizować w momencie kiedy jeszcze nie rozpoczęła się produkcja. Nigdy nie można zakładać z góry, że będzie to porażka. Nie twierdzę , że Norton popisał się swoją decyzją wielkim rozsądkiem i przenikliwością, ale sądzę, że jego status jest na tyle ugruntowany, by w razie klapy, nie odbiło sie to na jego karierze. Ale trudno prognozować co się wydarzy. Dlatego apeluję o rozsądek:):):)!!!
"słuchaj wielki filmoznawco, równie dobrze mogę napisać, że sam nie znasz się na grze aktorskiej, bo Twojej koncepcji nie po drodze z moją."
Oczywiście, że możesz tak napisać. Różnica polega na tym, że ja pisząc, że nie znasz się na kinie mam racje, a zarzucanie tego mnie jest par excellence rzeczą niedorzeczną. Wiem - jestem chamski. Przepraszam - bardziej subtelnie nie umiem.
"Przecież to absurd, uważasz, że rozpaczliwie bronię Nortona?"
Tak właśnie uważam. Bynajmniej nie jest to absurd.
"ale podkreślam dla mnie, bo w przeciwieństwie do Ciebie szanuję czyjeś zdanie"
Masz racje, nie szanuje odmiennego punktu widzenia w dziedzinie kinematografii, chyba, że takowy będzie miała osoba, której wiedzę i gust bardzo sobie cenie (Cris o poranku, Lisoszakal, Szajba, Bezmózgi Oglądacz i paru innych).
"Co do Hopkinsa i Oldmana bardzo ich szanuję i uważam za świetnych aktorów"
Bardzo ich cenisz, uważasz za świetnych aktorów, ale Hopkinsa stawiasz w swoich ocenach niżej niż wirtuoza gry aktorskiej - Mroczka.
"Nie chodziło mi o gatunki muzyczne, bo byłoby to z mojej strony po prostu niemądre."
Doskonale zrozumiałem o co Ci chodziło. Przyjrzyj się całemu tekstowi jeszcze raz i przeanalizuj dokładnie moją wypowiedź.
"Uważasz że po moje oceny świadczą o niewiedzy filmowej?bo różnią się od Twoich?"
Uważam, że nie znasz się na kinie, bo uważasz, że Ben Afleck to dobry aktor, a o Nortonie mówisz, jako o zastępcy De Niro. Kochana, zastępcami De Niro będą Spacey, DiCaprio, Damon, Oldman, Crowe, Pitt, Depp. Na pewno nie Norton.
To nie tylko różni się od moich poglądów, to różni się od poglądów każdej osoby znającej się na kinie. Mógłbym przytoczyć znacznie więcej przykładów.
"może jestem mniej krytyczna, ale to chyba dobrze, bo staram się na każdy aspekt życia patrzeć obiektywnie. "
Dla Ciebie mniejsza krytyczność jest równoznaczna z obiektywnością. Radzę zasięgnąć definicji słownikowej, bo obiektywna na tym forum nie byłaś nigdy.
"Ale do poziomu Nortona mu trochę brakuje." Chodzi o Reevesa.
Reevesowi nic nie brakuje do poziomu Nortona. Jest po prostu mniej przystojny. W tym tkwi diabeł, prawda?
"I jest to moje zdanie i proszę mnie znowu nie ganić i nie nawracać."
Nie zamierzam Cię nawracać, ale ganić Cię będę, bo mam do tego prawo.
"Jestem autorytarną jednostką i mam prawo lubić kogo chce, za co chce:)."
Dobrze. Tylko, na miłość boską, nie mów, że ktoś jest dobrym aktorem, dlatego że Ci się podoba lub dlatego, że kogoś lubisz. OBIEKTYWIZMU TROCHĘ!
"A najbardziej mnie wkurza mnie upieranie się przy swoich racjach. To jest strasznie dziecinne."
Jak ktoś ma racje to się przy nich upiera. Tak też czynie. Nic w tym dziwnego.
Największą głupotą jest upieranie się przy racji, której się nie posiada.
"pozdrawiam wszystkich, ale przede wszystkim strasznie subiektynych fanów Nortona( bo wg jego krytyków, obiektywni sie jeszcze nie urodzili:)) "
Skoro uważasz się za obiektywną fankę Nortona, to znaczy, że negujesz fakt swoich narodzin?;-)
Nie ma obiektywnych fanów. Gdybyś postudiowała trochę myśli różnych filozofów doszłabyś do wniosku, że założeniem opinii jest subiektywizm.
Utopią jest uznawanie swojej opinii za obiektywną.
Przyznaje - moja opinia jest subiektywna. Podobnie, jak Twoja. Różni nas jeszcze tylko jedna rzecz. Moja opinia opiera się na fundamentach, jest profesjonalna, fundamentami Twojej opinii są wykałaczki, które za każdym popchnięciem runą.
Pozdrawiam.
chamski nie jesteś, jesteś zwykłym ignorantem, przeświadczonym o własnej nieomylności, nie szanującym mojego zdania tylko dlatego że jestem kobietą, przez co od razu zakładasz,iż w swoich ocenach kieruję się fizycznością aktorów. Nie zamierzam analizować Twoich wypowiedzi i rozkładać zdań na części pierwsze, tak jak Ty to robisz, ponieważ interpretacja może być tak samo dowolna jak w Twoim wykonaniu (po prostu wyciągasz z moich wypowiedzi to co chcesz usłyszeć). Atakujesz mnie bezpodstawnie i niestety troszkę przesadzasz zarzucając mi brak podstaw do wypowiedzi. Nie szanując zdania innych ( sam to przyznałeś) pokazałeś prawdziwa klasę i przykro mi, ale nie mam już ochoty z Toba dyskutować i nie dlatego, że kończą mi sie argumenty( i tak uważasz, że ich nie podaje)tylko nie widzę sensu rozmowy z człowiekiem tak zaślepionym własną osobą. Tylko zakompleksieni ludzie tak się zachowują, wybacz, subtelniej nie potrafię. Filozofii troche liznęłam, ale niekoniecznie widzę potrzebę na forum o EN nad nią rozprawiać.Poczytaj trochę o sposobach komunikacji interpersonalnej, może czegoś nowego się nauczysz, chociaż wątpię. Widzę, że nie jestes w stanie przyjąć czyjejś sugestii i przyznac racji, nawet jeśli w głebi duszy myślisz inaczej. A tak w ogóle to nawet przez myśł mi nie przeszło zastanawianie się nad tym, który z nich (EN czy KR) jest przystojniejszy, bo co ma to wspólnego z warsztatem aktorskim. A co do Hopkinsa na pewno sie pomyliłeś i dałam mu słuszną notę, Afflecka nawet nie mam w ulubionych, a Mroczka nie skomentuję. Ta wymiana poglądów robi się dla mnie żenująca i szkoda że tak ja rozwinąłeś. Myślę że taki był Twój cel od początku i to swiadczy o Twoim "profesjonalizmie". Dziękuję za uwagę i szczerze życzę większego dystansu do siebie, trochę poczucia humoru i samokrytyki.
Pozdrawiam i Zegnam
Sprostowanie: zwracam honor co do Hopkinsa, nie wiem jak to sie stało, technika mnie pokonała nie pierwszy raz, ale już poprawiłam. Nie tłumaczę się, ale naprawdę musiałam być w ciężkim stanie wystawiając tę notę:)a co do not to że ktoś ma u mnie 8 czy 9 nie znaczy zawsze że jest wybitny, po prosu go lubię i tyle:)prosta argumentacja
oczywiście pozostałych komentarzy nie prostuję:), ale za Hopkinsa dzięki bo wstyd:)
Widzę, że trochę porywcza z Ciebie niewiasta. Radzę Ci jednak nie używać słów, których znaczenia nie znasz (ignorant).
Szanuje zdanie innych, o ile mają coś wartego uwagi do zakomunikowania, a swoje zdanie podeprą czymś, co zupełnie Ci obce - argumentami.
Nie zamierzasz analizować moich wypowiedzi, rozkładać ich na czynniki pierwsze, bo brak Ci argumentu, nie chcesz ze mną dłużej rozmawiać, bo nie masz argumentów, atakujesz we mnie, bo nie masz argumentów.
Powiedz mi, czy to moja wina, że wiele kobiet (nie wszystkie rzecz jasna, acz znaczący procent), zamiast głową myślą kolokwialnie mówiąc cipą? I żeby nie wyszło, żem jest szowinistą - mężczyźni też często używają do myślenia narządów płciowych. Może nawet częściej niż kobiety? Kto wie?
Atakuje Nortona, a Ty stoisz mi na drodze, uporczywie torując drogę do prawdy. Taka drobna metafora.
"Nie szanując zdania innych ( sam to przyznałeś) pokazałeś prawdziwa klasę i przykro mi, ale nie mam już ochoty z Toba dyskutować i nie dlatego, że kończą mi sie argumenty( i tak uważasz, że ich nie podaje)tylko nie widzę sensu rozmowy z człowiekiem tak zaślepionym własną osobą. Tylko zakompleksieni ludzie tak się zachowują,"
Widzę, że z definicją słowa "zakompleksiony" też dokładnie się nie zapoznałaś, bo to, co ja mówię świadczy o czymś zupełnie przeciwnym.
Chyba, że mówiłaś o sobie - wtedy masz racje. Oznaką zakompleksienia jest zakochiwanie się w ekranowych idolach.
Powtarzam po raz wtóry - Szanuję zdanie innych. Masz rozdwojenie jaźni, że uważasz się za więcej niż jedną osobę? Szanuje zdanie Buszującej w filmach, szanuje zdanie Szajby, szanuje zdanie wielu innych ludzi. Twojego zdania natomiast nie szanuje i mam ku temu podstawy.
"Poczytaj trochę o sposobach komunikacji interpersonalnej, może czegoś nowego się nauczysz, chociaż wątpię." O komunikacji interpersonalnej wiem zapewne więcej niż Ty. Teraz rozjaśnie Ci coś, bo znów mylisz pojęcia: Komunikacja interpersonalna to dział psychologii, a nie filozofii, o której zacząłem rozprawiać. Nie wiem zatem, skąd ten tekst - ni z gruszki, ni z pietruszki.
"Widzę, że nie jestes w stanie przyjąć czyjejś sugestii i przyznac racji, nawet jeśli w głebi duszy myślisz inaczej."
Próba wykorzystania przeciw mnie mojej "własnej broni" nie robi na mnie żadnego wrażenia.
"A tak w ogóle to nawet przez myśł mi nie przeszło zastanawianie się nad tym, który z nich (EN czy KR) jest przystojniejszy, bo co ma to wspólnego z warsztatem aktorskim."
Co ma wspólnego? O jednym i drugim mało wiesz...
A co do Hopkinsa to się nie pomyliłem. Szajba mi świadkiem, że figurował o pięć oczek niżej niż Mroczek, a 8 oczek niżej od Aflecka.
"Ta wymiana poglądów robi się dla mnie żenująca i szkoda że tak ja rozwinąłeś."
Ta - założyłem ten temat by się z Tobą pokłócić i powiedzieć Ci, jaka jesteś głupia. Naprawdę, sama opracowałaś tą teorie, asie dedukcji, czy może z pomocą przyszedł Dr Watson?
Poczucie humoru i owszem, w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, w odpowiednich okolicznościach, przy akompaniamencie odpowiedniego alkoholu.
Samokrytyka.
Na innym forum tłumaczyłem już, że największą głupotą jest krytykowanie samego siebie.
Ciau!
Hmmmm....
potrafię odróżnić filozofię od psychologii, zapewniam Cię. Po prostu niefortunnie umieściłam jedno zdanie po drugim, mogłam zrobić odstęp, przyznaję.Jeśli wiesz więcej ode mnie na temat komunikacji to bardzo mnie to cieszy:)
To nie Twoja wina, ani też moja, że duża część ludzi kieruję się aparycją aktorów w swoich ocenach, ja tak nie robię, zapewniam.
Nie posługuję się Twoją bronią, widocznie w jednym się zgadzamy.
Myślę , że poczuciem humoru mozna się wykazać bez stymulantów w postaci alkoholu i nawet w takim miejscu, ale co kto lubi:)
Nortona bronię tylko dlatego, że nie potrafię się zgodzić z twierdzeniem, że w każdym filmie gra tak samo i dysponuje ubogą mimiką. W Iluzjoniście owszem nie szaleje, ale to było prawdopodobnie zamierzone. Dzięki temu stworzył aurę tajemniczości wokół siebie i brak ekspresji jest w tej roli uzasadniony charakterem filmu.
Pozdrawiam
Wszystko co mam do powiedzenia w tym temacie:
1. Edward Norton nie zasługuje na TOP 50.
2. Jest lepszy od Johnnego Deppa.
3. W American History X zagrał co najmniej nieźle...
4. Jest gorszy niż Brad Pitt.
5. Stonowany styl gry i słaba mimika nie przeszkadzają w robieniu dobrych filmów.
6. Za 3 lata JA nadal będzie grał w teatrze ;-)