Heath Ledger

Heath Andrew Ledger

8,9
55 608 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Heath Ledger

Przede wszystkim postaram się być obiektywna, także z szacunku dla samego Ledgera. Nie ulega wątpliwości, że spośród dorobku artystycznego są gorsze i lepsze produkcje, niemniej jednak jak zaznaczył już Konrad Zarębski w "Kinie" prawdziwie dobre propozycje zaczęły się dla Heath'a od "Tajemnicy Brokeback Mountain", ale do rzeczy:
(chronologicznie)
1)"Zakochana Złośnica" - sam film nie ma w sobie nic szczególnego, jest przewidywalny, idealnie wkomponowany w realia, a co za tym idzie i wymagania widza amerykańskiego. Film jako film oceniłabym najwyżej na sześć punktów w dziesięciopunktowej skali Filmweb'owskiej, jeśli jednak chodzi o kreację Ledgera to on ratuje ten film, przyciąga uwagę, oczarowuje i podnosi jego walory. Za tę rolę dostaje ode mnie osiem punktów, jako że jest i zabawny i sentymentalny, bije od niego niewzruszona dobroć, wrażliwość i "to coś", co możemy określić mianem magii. Film 6/10, Heath 8/10
2)"Obłędny rycerz" - pomimo achów i echów na temat tego filmu, porównywania go do estetyki montypython'owskiej, do mnie ten film nie przemówił. Obejrzałam go z doświadczaniem przykrego przymusu. Film (jak dla mnie) mało zabawny, raczej pokraczny w swym naciąganym humorze, a i Heath pomimo głównej roli nie miał szans na wykazanie się kunsztem aktorskim. Nie ma co ukrywać, że "Obłędny rycerz" zdaje się był skierowany do mało wymagającej widowni, podniecającej się samym Ledgerem a nie doszukującej się w na siłę przefarbowanym blondynie talentu aktorskiego. Niestety film 4/10, Heath 6/10. Zdecydowanie to nie był "jego film"!
3)"Czekając na wyrok" - po pierwsze zastanawia mnie dlaczego do cholery Halle Berry otrzymała za tę rolę Oskara. Bez przesady, jej kreacja nie była czymś takim dla kina, co mogłoby stanowić jakiś emblemat, nie była ikoniczna. Mimo to film można uznać za względnie dobry. Sam Ledger jest tutaj przysłowiowym "światełkiem w tunelu". Bardzo dobra rola, głęboko psychologiczna. Motyw (uwaga - SPAM)....................................



w którym popełnia samobójstwo, a zanim to czyni pyta się ojca o to, czy go nienawidzi, podczas gdy on sam zawsze go kochał, jest nie tylko przejmujący, głęboko poruszający, ale i wzruszający. Doskonale ukazane relacja pomiędzy ojcem i synem, motyw bezustannego upokarzania, gnębienia psychicznego, niszczenia wrażliwości młodego, niepewnego siebie człowieka. Film 7/10, Heath 8/10 lub 8,5/10 (niestety nie ma takiej noty).
4)"Królowie Dogtown" - doskonale osadzona w realiach lat 70-tych opowieść o grupie młodych pasjonatów jazdy na desce. Muzyka, klimat, nawet przesłanie na naprawdę dobrym poziomie. Choć rola Heatha była raczej poboczna i w filmie pojawia się jego postać relatywnie niewiele razy, bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że Ledger jako Skip był co najmniej przekonujący - sposób bycia, sposób mówienia, mimika twarzy, pewny rodzaj otępienia - wszystko to było bardzo bliskie prawdziwemu Skip'owi Engblom'owi. Dobra robota. Film 7/10, Heath 8/10.
5)"Tajemnica Brokeback Mountain" - klasyka! Przede wszystkim piękny film o miłości. Historia homofoba zakochanego w innym mężczyźnie, walczącego z sobą samym, zakleszczonego we własnych przekonaniach, rozdartego pomiędzy uczuciami i swoją własną tożsamością a poglądami wpojonymi jeszcze przez swoich ojców, dziadów itd. Interpretacja roli przez Ledgera należy do jednych z najlepszych w kinie. Introwertyczność, wycofanie, strach przed własnymi emocjami - to wszystko znalazło swoje odzwierciedlenie w napiętej twarzy, zduszonym głosie, bólu wpisanym w każdy jego ruch. Film 8/10, Heath 9/10.
6)"Casanova" - no ja nie widzę w tym filmie za wiele dobrego, więc krótko. Zaledwie dobry popis aktorski, brak chemii (widoczny!!!!) między Heathem a Sienną Miller zaniża odbieranie tejże relacji przez widza mojego pokroju. Niby komizm sytuacji, niby śmiesznie, niby z przekąsem, ale słabo. Heath nie rozłożył mnie na łopatki, niczym szczególnym się nie wykazał (najprawdopodobniej nie mógł się wykazać), co bez wątpienia jest winą scenariusza. Jako, że Ledger pretendował przez całe życie do miana artysty, którym niewątpliwie był, nie mogę przyznać, że w tym filmie miał szansę ów artyzm pokazać. Film 5/10, Heath naciągane 7/10.
7)"Nieustraszeni bracia Grimm" - przede wszystkim Terry Gilliam, a więc Monty Python, Fisher King, no i Las Vegas Parano (!!!), a zatem już jest dobrze. Estetyka zgodnie z założeniami gatunku dobrze wpisana w kanon, trochę zamierzonego kiczu, szczypta przesady, analogia do licznych mniej lub więcej znanych baśni, mroczność typowo Gilliam'owska, więc ok. Niestety fabuła średnia, nie powala. Właściwa akcja rozpoczyna się w chwili wkroczenia do lasu, więc trochę to trwa. Perełką jest zdecydowanie Jacob Grimm (Ledger) - nieporadny, zagubiony, zakompleksiony, niepewny swego, o skomplikowanej naturze, wybitnej wrażliwości i ukrytej gdzieś głęboko charyzmie. Film 6 lub 7/10, Ledger 8/10.
8)"Candy" - mój faworyt. Moje 10/10. Polecam każdemu ten film (choć pewnie nie powinnam każdemu, choćby z tej racji, że "Candy" jest filmem, który dostarcza bardzo intymnych przeżyć, więc "dzielenie" się nim przypomina wysoko zasygnalizowany altruizm). Przepiękny film o miłości, poświęceniu, wyrzeczeniu się samego siebie na rzecz osoby, którą kocha się najbardziej na świecie, wreszcie wyrzeczenie się miłości, która stanowi cały (i jedyny) sens życia. Muzyka przepiękna (zwłaszcza wprowadzająca "Song to the Siren", ale i świetny "Sugar Man" Rodrigueza, czy "Once upon a time"), scenariusz przemyślany, skrupulatny, bez cienia "kuchy", na podstawie równie przejmującej powieści Luke Davies'a (także polecam - dostępna wersja tylko w języku angielskim, ale czyta się ją doświadczając szczególnego rodzaju smutnej magii). Chemii wytworzonej pomiędzy Abbie Cornish i Heathem nie sposób ukryć, jest zniewalająca i oszałamiająca zarazem. Widoczny w ich relacji pierwiastek apoliński i pierwiastek dionizyjski przenikają się wzajemnie, tworząc coś na kształt ich własnego sacrum. Podział na Niebo, Ziemię i Piekło nie tylko budują nastrój, ale i wprowadzają do tego, co może się wydarzyć. Walka o uczucie, o siebie samego, o tę drugą osobę wzruszająca...Film na temat którego można napisać elaborat, i momentami śmieszny (scena z telewizorem i kocem, motyw z portfelem i bankiem) i tragiczny (sama "profesja" Candy i bierność Dana, motyw z dzieckiem) i wzruszający (ostatnia scena) i rozkładający na łopatki (choćby wiersz Candy). Gra aktorska, sposób ukazania emocji (miłości, nienawiści, wstrętu, paraliżu emocjonalnego, odrzucenia, bezsilności i wielu innych), dialogi, sama opowieść i wszystko inne na najwyższym poziomie. W każdym względzie 10/10.
9)"I'm not there" - choć rola niewielka, zapadająca w pamięci (niestety nie tak jak rola Cate Blanchet, ale zapadająca). Dobry popis aktorski (sposób bycia, głos, wyrachowanie). Film rewelacyjny 9/10, Heath 8/10.
10)"Mroczny rycerz" - o najnowszej części Batmana powstało już tyle postów, że zdaje się, że każdy kolejny jest zaledwie powielaniem poprzednich. Zatem krótko i treściwie - wybitna, podkreślam WYBITNA rola Ledgera, nie dlatego, że ostatnia, ale dlatego, że wyjątkowa. Dlatego, że przebił samego Nicholsona, dlatego że zbudował postać z takich smaczków, jakie dostępne są jedynie najlepszym aktorom, dlatego, że rola ta otwierała mu drogę do międzynarodowej kariery na wielką skalę. Nerwowe gesty, perfidia, wyrachowanie, zmiana timbru głosu, genialna mimika, przejmująca socjopatia, psychopatia, wypowiadane teksty (i sposób ich wypowiadania) - rewelacja! Sam Film raczej 7/10, Heath 10/10, nie mogło być lepiej! Ikona!

To na tyle. Zapraszam do podzielenia się refleksjami. Nadmienię tylko, że wątek ten nie służy przekonywaniu się wzajemnemu, że jakiś film zdaniem kogoś jest lepszy/gorszy od innego, ani też wmawianiu, że ktoś nie ma racji, bo ja odebrałam ten film tak i tak, więc "musi" być to prawdą obiektywną. Nie atakujmy się też wzajemnie, bowiem ocena filmu i gry aktorskiej zawsze należy do subiektywnych odczuć(!!!). Nie ulega też wątpliwości, że każdy kto udziela się na tym forum darzy sentymentem (a czasami i czymś więcej) Heatha, ale ja chciałam być obiektywna. Z czystego szacunku do człowieka i aktora, który włożył bardzo dużo pracy w to, kim stał się jako artysta w ostatnich latach, człowieka którego uwielbiam.
Finito.

dopiero co odczytałam, obiecuje jutro odpisać, bo dzisiaj już padam po intensywnym dniu, jako, że u mnie dopiero 20, idę się położyć na 4 godzinki spać, potem Candy, znowu spanie i rano do pracy:)
To co postanowiłaś w związku z tym tematem? :) buziaki:)

użytkownik usunięty
blondanka

Mam dwie opcje: albo umieszczę w tym wątku, albo założę nowy temat. Żeby jednak zrealizować ten zamysł,
muszę najpierw znaleźć czas, a sama wiesz... :))


użytkownik usunięty

Aha, no i oczywiście wszystkim, którzy będą oglądać dzisiaj Candy, życzę cudownego, pełnego wzruszeń
seansu! Całuję całe KWA, jutro liczę na pełne emocji komentarze w tym wątku! :)) Pozdrówcie ode mnie Candy
i Dana!

To jak znajdziesz, chociaż wiem jak Ci trudno, to jednak może załóż nowy, bo ten dotyczy filmów i w sumie to niepotrzebnie Ci go nawet paskudzimy teraz pogaduszkami nie związanymi z tematem, no ale..skoro nie krzyczysz;)))

blondanka

Hha nie ma to jak solidne przygotowanie na seans :))

w jednej ręce Redbull a w drugiej lizoki :))

nashla

A ja mam trochę dziwny zestaw.W jednej ręce ryba w drugiej nescafe ;D
Kawa,żeby nie zasnąć ,a ryba? Po prostu je lubię,a jestem głodna;)

użytkownik usunięty
edekL

No to faktycznie ;) Do końca tygodnia postaram się założyć ten nowy temat o którym Wam wspominałam. Teraz już lecę, ale życzę Wam wzruszeń przy "Candy". Jutro znów się spotkamy ;)

Też życzę miłego seansu i liczę na pełne wzruszeń opisy ;) ja nie będę oglądać, głównie z braku dostępu do telewizora, ale poprostu nie czuję potrzeby (tego nie trzeba rozumieć, tak poprostu mam :P)
zabawne czego wy potrzebujecie, żeby wytrzymać do tej marnej 2.30 ;P
a ja dzisiaj reklamowałam "Candy" w opisie na gg ;P

Joanna_999

Hhahah ja poprostu jak oglądam film zawsze cos przekąsam :))))

A redbull obowiązkowo .

nashla

Ja dalej mam w opisie na gadu:) Dobra spadam, bo zaraz będzie :]

edekL

już się rozpoczęło niebo ;) miłego oglądania!

Joanna_999

No pięknie ,deprecha przez najbliższe dni :)



Jutro opisze wrażenie a teraz spróbuje zasnąc....

nashla

Film jest piękny, tylko trzeba go "przetworzyć" ;)
Mam nadzieję, że udało Ci się zasnąć, bo niektórzy nie umieją... :/

Joanna_999

Pozatym jutro to już dzisiaj ;P

Joanna_999

Obejrzałam w nocy "Candy" i muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się aż tak dobrego filmu. Kiedy siadałam przed telewizorem myślałam: "Film o ćpunach z dobrymi aktorami", zobaczyłam jednak coś o wiele oryginalniejszego. Film wywarł na mnie bardzo duże ważenie. Scenariusz był przemyślany, aktorstwo wyśmienite, fabuła niebanalna.Dzieła dopełniała przepiękna uzyka. Naprawdę nie spodziewałam się czegoś aż tak świetnego. Warto było zarwać noc i obejrzeć ten film

użytkownik usunięty
Maria_0000

To cudownie, że kolejna osoba zachwyciła się "Candy"!

Pozdrawiam :)

Joanna 999

Wiesz człowiek o 3 w nocy i po takim filmie nie bardzo jeszcze jarzy :)

Dobrze co do Candy.

Po raz kolejny dopadła mnie jej magia ,
byłam jak w transie, nie ma świata wokół mnie, nie ma ludzi ,

Przepiękna muzyka, genialni aktorzy ,to juz zostało powiedziane,
zakonczenie bardzo bolesne , ale Dan myslę nigdy nie chciał zle,momentami szkoda mi go było ,kiedy zaczoł normalnie zarabiac Candy zaczeła szalec .
Scena z dzieckiem przerażająca....



Film 10 na 10


nashla

Zapomniałam dodać, że film oceniam oczywiście 10/10.

Maria_0000

do blondanki:
mam tbm ale mi nie chodzi bo to tak na prawde kumpla a on po prostu 'strasznie' dba o płuty więc co parę minutek mi się zacina, jakbyś miała morzliwość to czy porzyczyłabyś mi jeszcze TBM ???
i dziewczyny CIESZĘ SIĘ WASZYM SZCZĘŚCIEM!!!!!
fajnie że obejżałyście 'candy' no ja nie miałam tego szczęścia.. no ale od czego są znmajomi????

pozdrawiam ;****

rozilla

A ja oczywiście odpadłam ;) Żaden budzik nie był mnie w stanie wyrwać z łóżka ;) Ale nic straconego, zaraz nadrobię ;)

Jokerin

to jak ja się uprę i jak mi rodzice pozwolą to potrafię bez snu do 1 w nocy wytrwac ale na prawdę musze chceić!!
morze to dziwne bo moje znajome i znajomi to normlanie zasypiaja o 12, a ja o 10 (wieczorem) no ale cóż....
a moii kochanie rodzice oczywiście nie pozwolili mi ogladac 'candy' bo 'to n ie jest dla mnie film bo jest za późno i żaden normalny człowiek nie ogląda o tej porze filmów' chociaz jeśli maiłabym ferie to by się pewne zgodzili

a i blondanka:jak mi te filmy wyślersz i jak dojdą to czy bedę mogła je sobie zostawić do końca moich ferii (moje się zaczynją ostatnie )????

rozilla

W takim razie jestem nienormalna, bo o tej porze zazwyczaj oglądam filmy - cisza, spokój, nikt nie przeszkadza - idealnie! :)

Jak to dobrze, że w ferie włącza mi się tryb nocny, do którego moja mama jest przyzwyczajona, więc tym bardziej nie miałam żadnych problemów z obejrzeniem 'Candy'. Jeśli powiem, że warto było, to powiem za mało. Są takie filmy, kiedy to pod koniec nastaje cisza, patrzy się w czarny ekran, napisy... i człowiek kompletnie nie wie co myśleć, a co dopiero powiedzieć. Takim właśnie filmem jest 'Candy'. Zmusza do refleksji, wgłębienia się we własne wnętrze, emocje. Coś niesamowitego. Ten film jest doskonałym obrazem tego, co narkotyki robią z człowieka, a ukazanie tego w postaci podziału na Niebo, Ziemię i Piekło jest jak najbardziej trafne. To wszystko pokazuje poszczególne etapy życia w uzależnieniu. Najpierw radość i szczęście, potem szarą rzeczywistość, aż w końcu największy ból - okres, w którym ciężko jest się wydostać z tego bagna; okres, w którym człowiek ma ostatnia szansę na uratowanie własnego życia. Całość dopełnia doskonała gra aktorska i sceny, które ogromnie oddziałują na nasz umysł. Zapewne nie tylko dla mnie najważniejsza jest scena w szpitalu, kiedy to nie ma już ratunku dla tak małej istoty, tylko dlatego, że w życiu matki nie wygrała miłość do nienarodzonego jeszcze dziecka, a uwielbienie dla heroiny i stanu ekstazy. Jeszcze jedna scena wywarła na mnie niesamowite wrażenie - narkomani na głodzie, którzy starają wrócić się do normalnego życia. Po prostu brak słów. Oczywiście nie można zapomnieć o końcowym spotkaniu w restauracji, kiedy to obydwoje muszą sobie zdać sprawę, że 'wejście do tej samej rzeki' może sprowadzić ich na samo dno, przejście od nowa przez tę samą drogę, która nie ma dobrego końca. W tym momencie poświęcają własne uczucie - miłość, która tak bardzo wpłynęła na ich życie; miłość, która była tak potężna, że doprowadziła do tak poważnych poświęceń.

Mogłabym omawiać wszystkie sceny, bo każda ma ukryte znaczenie, ale zeszłoby mi z tym do rana. Film pod każdym względem jest świetny - fabuła, dialogi, muzyka, przedstawienie problemu uzależnienia i oczywiście miłość. Nawet te zabawne sceny są idealnie wkomponowane w całość. Właśnie takich ekranizacji powinno być więcej na rynku filmowym.

Rewelacja!

użytkownik usunięty
magdalenova

UWAGA- SPOJLERY!!! ROZUSKA, nie czytaj!!!!!!


W tym, o czym piszesz jest bardzo dużo racji. Dla mnie też bardzo ważna była scena w szpitalu (płakałam na niej i po niej bardzo długo), ale nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że Candy straciła dziecko, tylko dlatego, że "nie wygrała miłość do nienarodzonego dziecka, a uwielbienie dla heroiny". Problem tkwi znacznie głębiej. Candy próbowała robić wszystko, żeby dziecko przyszło na świat (zresztą poddali się od razu odwykowi, jego śmierć przepłaciła zapaścią psychiczną), ale problem polega na tym, że będąc w ciąży nie powinno się iść na odwyk, czy robić go samemu. Choć to brzmi kuriozalnie, choć dziecko urodzi się uzależnione, jest to i tak najlepsze wyjście z sytuacji. Nagłe przerwanie "brania" wiąże się z potwornym bólem fizycznym i psychicznym, zaś sam organizm przeżywa głęboki wstrząs, a co za tym idzie, tego wstrząsu doświadcza także płód, dlatego niemożliwym było żeby płód nie obumarł w sytuacji, kiedy matka przechodzi na detoks. Oni najwyraźniej tego nie wiedzieli, chcieli dobrze :(

Wiesz, może i masz rację. Jednak ja trochę inaczej zrozumiałam zachowanie Candy. Ona już od początku nie podchodziła poważnie do tej ciąży. Przykładem jest scena, kiedy to mówi Danowi o tym, że będą rodzicami, po czym pada stwierdzenie 'wyskrobię je"... aż mi się coś zaczęło w żołądku przewracać jak to usłyszałam! Może byłaby nadzieja dla tego dziecka, gdyby już od samego początku chciała je ratować, a nie kiedy w 4-5 miesiącu ciąży (tak przypuszczam, po już dość sporym brzuchu) mówi 'to już ostatni raz'. To samo równie dobrze mogła mówić już wcześniej (ale w filmie tego nie pokazano), ale i tak to nic nie dało. Jak dla mnie, w tej walce wygrała heroina i to ona przesądziła o wszystkim.

użytkownik usunięty
magdalenova

Candy powiedziała "Mogę usunąć" wpatrując się w Dana i czekając na jego reakcję. Myślę, że ona była gotowa urodzić dziecko, tylko bardzo się bała. Dan miał utwierdzić ją w przekonaniu, że będzie dobrze. Kiedy Candy zaczęła krwawić była w 22 tyg. ciąży (tj. końcówka piątego miesiąca), krwawienie było wynikiem przejścia na metadon. Myślę, że oboje chcieli tego dziecka, bo było dla nich szansą na lepsze życie, ale oboje byli bardzo słabi. Jest taki fragment w książce, który mówi: "Candy discovered she was pregnant and we both had big habits. We had to readjust our way of viewing things. This is the baby we wanted, we said. This is the baby that will change our lives. So now we have a reason to stop using. Of course, I didn't really have to stop. The baby wasn't in my body". Myślę, że Candy wiedziała, że zarówno Dan jak i ona są słabi, dlatego tak bardzo obawiała się samej ciąży i dziecka, ale jednocześnie oboje go pragnęli.

No widzisz, Ty masz o tyle lepiej, że przeczytałaś książkę, ja tej przyjemności nie miałam. Dlatego też opieram się na razie tylko na tym, co widziałam w filmie. Zapewne tłumaczenie też nieco różniło się od tego przedstawionego w książce, co sprawia, że coraz bardziej mam chęć zdobycia książkowej wersji 'Candy', żeby wyjaśnić niektóre sytuacje :)

użytkownik usunięty
magdalenova

Ja przeczytałam książkę dopiero po obejrzeniu filmu i wcalę nie żałuję tej decyzji! :) Wręcz przeciwnie. Teraz
mam komplementarny obraz całości! Polecam Ci książkę! Naprawdę warto ją mieć. Kłopot jest z jej
zdobyciem, ale można trafić. Jakbyś była zainteresowana podam Ci sprawdzone namiary! No tylko trzeba mieć
karty kredytowe, płatnicze, albo konto w Paypal'u! w Polsce książki się nie dostanie :( Ja mam to najnowsze
wydanie z Abbie i Heathem na okładce.

Jokerin

A ja obejrzałam.
Zacznę od tego,że nie przepadam za filmami o narkomanach,w ogóle za nimi samymi nie przepadam,nawet gorzej,ale to już moja osobista sprawa...
Bardzo podobało mi się to,że przez cały film była narracja Dana,lub ten piękny wiersz Candy.Muzyka była znakomita.Podział na niebo,ziemię i piekło też mi się podobał,bo świetnie ukazał to jak było im razem wspaniale,jak sie kochali,potem dopadła ich rzeczywistość,bezrobocie i co za tym idzie brak środków do życie(właściwie do ćpania).Candy zaczyna się prostytuować.I jednego tylko nie potrafiłam zrozumieć,dlaczego Dan wiedząc, że Candy poszła "zrobić to" po raz pierwszy, siedział w samochodzie i nie poszedł jej zatrzymać.Tak bardzo ją kochał,a pozwolił na coś takiego.Widać narkotyki były ważniejsze i dla niego i dla niej.
Świetne było to oszustwo Dana w banku;)
Gdy Candy zachodzi w ciąże wszystko się zmienia.Ich nastawienie do życia i do tego co będzie w przyszłości.Próbują skończyć z uzależnieniem.I wtedy widzę jak znakomicie zagrali narkomanów,którzy są na głodzie.Zarówno Heath jak i Abbie.Scena w szpitalu? Popłakałam się jak nie wiem,ta malutka,biedna istotka:( Heath był tu znakomity.
Nie zapomnę też sceny,gdy Candy mówi Danowi, by sam poszedł zarabiać tyłkiem;) Heath zagrał tu wyśmienicie.
Śmieszne było jak oglądał telewizor pod kocem;)
Sam koniec filmu utwierdził mnie w przekonaniu że jednak bardzo,ale to bardzo się kochali,nie potrafili bez siebie żyć,ale Dan postąpił właściwie.Czasami, gdy się kogoś kocha nie można z nim być,dla dobra drugiej osoby i on to doskonale wiedział.Kochał ją,ale był świadomy,że będąc z nim, znów przejdzie przez to samo.
Doskonały film,ukazujący jednak co narkotyki robią z ludzi(bo jednak to jest tu jednym z głównych tematów).Na początku nie byłam pewna czy oni się naprawdę kochają,będąc ze sobą,a zdradzając się i tak się niszcząc wzajemnie.Ale potem dostrzegłam,że była to niesamowita historia miłości dwojga ludzi,może nie łatwa,ale jednak miłość.
Film daje do myślenia,i zarówno oglądając go jak i wyłączając telewizor ma się w głowie setki myśli.I właśnie takie powinny być filmy.

edekL

Tak, zdecydowanie po obejrzeniu ciężko jest wrócić do swojej rzeczywistości. :) I dzięki Waszym opiniom zrozumiałam, że wcześniej mylnie odbierałam zakończenie całej historii. Rzeczywiście Dan poświęcił dla niej wszystko, samego siebie, a wypowiadane słowa miały ją boleśnie dotknąć, aby nigdy nie postanowiła do niego wrócić. Wzruszające.
Pozdrawiam

użytkownik usunięty
kaarina

No właśnie. Całe piękno i siła tej historii tkwi w przesłaniu, że w imię miłości można zrobić dosłownie wszystko, nawet wyrzec się jej samej. "Candy" daje bardzo dużo do myślenia, jest filmem nietuzinkowym i zupełnie innym od "Requiem dla snu". Historia Aronofskiego jest brudna, brutalna i bardzo ostra i choć jest to film rewelacyjny (a który film Aronofskiego rewelacyjny nie jest?!), jego przesłanie jest przerażające, zaś potęga "Candy" tkwi w niedomówieniach i mimo wszystko w tej całej historii jest jakaś nutka nadziei.

Pozdrawiam!

użytkownik usunięty
edekL

Jest wiele rzeczy, które uwielbiam w "Candy". To, że duet Abbie i Heath'a jest jedyny w swoim rodzaju, magnetyczny i oszałamiający; muzykę, akcent Heath'a, scenę z kocem i z bankiem, wiersz Candy, tłumaczenie się Dana z tego, że nie mógłby być męską prostytutką czy scenę w szpitalu, w której Dan tak mocno przytula Candy i jest przy niej cały czas, podczas porodu. Mogłabym wymieniać bez końca. Dla mnie "Candy" jest bardzo ważnym filmem, i tak już pewnie pozostanie na zawsze.

P.S. Czy ktoś z Was zauważył minę Dana, tuż po tym jak dostał od Candy i znalazł się w szpitalu (lekarz nie chciał mu podać żadnego leku przeciwbólowego) - takie preludium do mimiki Jokera, co? :)

Aj, właśnie coś mi ta szpitalna mina przypominała, ale myślałam, że to tylko takie moje wrażenie :)

Grę Heath'a po prostu nie ma co komentować, gdyż jest idealny pod każdym względem i w każdej scenie ukazuje coś innego. W takich momentach bardzo przypomina mi Johnny'ego Depp'a - wg mnie aktora każdej roli. Heath jako dziwak, kochanek wszech czasów, homoseksualista, narkoman czy psychopatyczny morderca. Tylko ta śmierć... pomyśleć, że mógł osiągnąć tak wiele, ale po głowie chodzi tylko ta data - 22 stycznia...

Zapomniałam, że wcześniej nie wspomniałam o 'Requiem for a Dream'. Podczas oglądania 'Candy' przychodziło mi czasem do głowy porównanie z tym filmem, jednak to coś zupełnie innego - tak jak wspomniałaś polala - coś brutalnego i ostrego, o potężniejszym przesłaniu, a 'Candy'... jakby to powiedzieć... to film delikatniejszy, bardzo realny, ale tak samo dający do myślenia jak 'Requiem'.

magdalenova

Hhe a myslałąm ze z tą sceną w szpitalu tylko mi się tak wydawało :)))


Prawde mówiąc były momenty kiedy Dana było mi szkoda....


Rozwaliło mnie to tłumaczenie się z tego że nie mógł by byc męska prostytuką bo kobiety wola umięsnionych :)))

nashla

A ja zauważyłam,że Dan mówi w szpitalu: "There's no going back".Że nie ma powrotu,a to samo zdanie powiedział Joker do Batmana w areszcie:)

Nawiązując do mimiki, o Candy dużo nie powiem, bo po prostu nie pamiętam tej sceny, ale za to Jokera w Heathie widziałam tylko w jednym filmie - 'Czekając na wyrok', scena w łazience, po pobiciu. ;)

użytkownik usunięty
edekL

Parokrotnie tu na Forum padło stwierdzenie dotyczące Johnnego Deppa. Osobiście uwielbiam tego faceta!! jest
przede wszystkim doskonałym aktorem, który potrafi sprostać każdej roli, aktorem o niezwykłym talencie,
potrafiącym zagrać wszystko, ponadto wydaje się być (i wiem, że tak jest) bardzo dobrym człowiekiem. Od
wielu lat śledzę jego karierę, uwielbiam go w duecie z Burtonem, a moja miłość do Deppa narodziła się wraz z
obejrzeniem "Edwarda Nożycorękiego" w 1993 roku (miałam wtedy 10 lat!). Uwielbiam jego styl gry, charyzmę,
bije od niego po prostu niezwykłość. Jest dosłownie kilku aktorów na świecie, którzy w każdej roli prezentują
się inaczej, do nich zaliczał się Ledger, zalicza się Depp, Brad Pitt, i może dwóch innych jeszcze. Nawiązuje do
Deppa, bo znalazłam jakiś czas temu artykuł, który dotyczył także Heatha, a który mnie wzruszył (dokładnie
jeden fragment). Pozwolę sobie zacytować ;)

http://www.polki.pl/viva_artykul,10011585.html link do artykułu

a to fragment o którym mówię:

"Depp zarabia krocie, ale potrafi się dzielić (...) W tym roku postanowił pomóc córce swojego zmarłego
przyjaciela Heatha Ledgera. Przekazał na konto jej matki Michelle Williams 10 milionów dolarów.
Zadeklarował, że dziewczynka zawsze może liczyć na jego pomoc".

to się nazywa gest! nie każdy tak potrafi!

Johnny jest znakomitym aktorem i człowiekiem,już nie raz to mówiłam.Teraz to co przeczytałam jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym przekonaniu."Znam" go znacznie dłużej niż Heatha,bo aż od "Beksy",którego oglądnęłam mając może 11 lat,nawet i mniej,wtedy jeszcze myślałam jaki ładny chłopak;),potem oglądnęłam "Edwarda nożycorękiego" i bardziej zajęłam się jego karierą,do tej pory oglądnęłam z nim jakieś 20 kilka filmów.
Zresztą u mnie na drzwiach wisi wielki plakat Johnnego,a z drugiej strony Joker i "why so serious",więc to już wszystko wyjaśnia;)

edekL

Cieszę się,że dwóch moich ulubionych aktorów jednak "coś" łączy i chwała Johnnemu za to co zrobił.

użytkownik usunięty
edekL

Doliczyłam się, że widziałam z Johnnym 26 filmów, nie licząc tych produkcji, którym "dał" głos. Ja też od lat
go uwielbiam i też "znam" go o wiele dłużej niż Heatha. To kolejna rzecz, która także i nas dwie łączy! Ach to
KWA! ;)

Dlatego z ogromną niecierpliwością czekam na "Imaginarium of Doctor Parnassus".I na "Public enemies" też:)
Pzdr KWA;)

edekL

oo czyli dużo jest nas- fanek heatha i deppa. deppa to 'poznałam' jak ogladałam PzK 2 i ojciec mi nie wierzył że nie znam tego gościa co grał sparrowa, więc gał mi pare filmików z nim i tak się zaczęło...
dzięki polala że mnie ostrzegłąs ;)
już się nie poge doczekac kiedy blondanka wróci do pol. i mi candy wyśle!!!!!!!!
pozdrawiam ;***

Hehe, ja pierwszy film z Heathem obejrzałam w wieku... 7 lat! ;P hahaha. wiadomo jaki film, znacie rok, nie trudno odgadnąć ile lat mam teraz :) Cóż. Dlatego widziałam w nim wtedy tylko kolegę. I to były bardzo "czyste" uczucia.

co do Deppa to też go bardzo lubię. Uważam, że jest świetnym aktorem, a każda jego rola jest niemal perfekcyjna. Nie wiem czy to już tu pisałam, ale dla mnie postacią numer jeden jest Joker, a za nim - większość bohaterów stworzonych przez Johnnego ;) Ale pomimo ogromnej sympatii widząc go na ekranie nie czuję tego "czegoś", co czuję widząc Heath'a :P
Co do tej kasy to cóż... dla nich to nie jest taka suma jak dla nas. Pozatym Matilda nie jest biedna, ma za co żyć i mam nadzieję, że pieniądze jej nie zniszczą...

Pozdrawiam :)

Joanna_999

'złośnica'>>???? ha ha to ja ją ogladnęłam jak miałam ok. 11 czy tam 10 lat i już wtedy starsznie mi się spodobałam ... to tego filmu nawet ojca namówiłam.. a no takich filmów nie lubi ale czego się nie zrobi dla kochanej, jedynej curusi...xD
pozdrawiam ;**********

rozilla

Dla kogos kto zarabia miliony dolarów takie 10 milionów
to jest nic, :_)



Deppa bardzo lubie jest w nim cos z Heatha.... zawsze wydawali mi się podobni

Co do Matildy, mała na bide narzekac nie będzie ,pozostaje tylko nadzieje
że nie stanie się rozpieszczoną królewną która żyje z tego że miała

za ojca Heatha Ledgera.


Ale myslę że to raczej nie możliwe mała to :mały Heath w spódnicy"


Mając takie geny myslę że będzie ok :)

nashla

Rozuska "obawiam" się jednak, że w innym czasie oglądałyśmy "Zakochaną Złośnicę" po raz pierwszy ;P

żeby tylko Matilda nie miała pewnych cech 28latki...

nashla

I ja również nie będę oryginalna pisząc, że również sobie Johnny'ego Deppa cenię, chociaż nie mogę się poszczyć tak imponującą liczbą obejrzanych z nim filmów ;]

użytkownik usunięty
Jokerin

Nie wiem Jokerin czy otrzymałaś moją wiadomość, ale dobrze, że znów jesteś z nami! Tęskniłyśmy za Tobą!!
:(

:*

Nic nie dostałam ;( Trudno uwierzyć, ale ja za Wami niesamowicie tęskniłam ;) KWA ;*

użytkownik usunięty
Jokerin

Jak to możliwe, że nic nie dostałaś? Zawsze pisywałyśmy maile do siebie bez problemu! A poza tym to była
długaśna wiadomość!!

KWA ;*

Tym bardziej żałuję, że jej nie dostałam ;(