Przede wszystkim postaram się być obiektywna, także z szacunku dla samego Ledgera. Nie ulega wątpliwości, że spośród dorobku artystycznego są gorsze i lepsze produkcje, niemniej jednak jak zaznaczył już Konrad Zarębski w "Kinie" prawdziwie dobre propozycje zaczęły się dla Heath'a od "Tajemnicy Brokeback Mountain", ale do rzeczy:
(chronologicznie)
1)"Zakochana Złośnica" - sam film nie ma w sobie nic szczególnego, jest przewidywalny, idealnie wkomponowany w realia, a co za tym idzie i wymagania widza amerykańskiego. Film jako film oceniłabym najwyżej na sześć punktów w dziesięciopunktowej skali Filmweb'owskiej, jeśli jednak chodzi o kreację Ledgera to on ratuje ten film, przyciąga uwagę, oczarowuje i podnosi jego walory. Za tę rolę dostaje ode mnie osiem punktów, jako że jest i zabawny i sentymentalny, bije od niego niewzruszona dobroć, wrażliwość i "to coś", co możemy określić mianem magii. Film 6/10, Heath 8/10
2)"Obłędny rycerz" - pomimo achów i echów na temat tego filmu, porównywania go do estetyki montypython'owskiej, do mnie ten film nie przemówił. Obejrzałam go z doświadczaniem przykrego przymusu. Film (jak dla mnie) mało zabawny, raczej pokraczny w swym naciąganym humorze, a i Heath pomimo głównej roli nie miał szans na wykazanie się kunsztem aktorskim. Nie ma co ukrywać, że "Obłędny rycerz" zdaje się był skierowany do mało wymagającej widowni, podniecającej się samym Ledgerem a nie doszukującej się w na siłę przefarbowanym blondynie talentu aktorskiego. Niestety film 4/10, Heath 6/10. Zdecydowanie to nie był "jego film"!
3)"Czekając na wyrok" - po pierwsze zastanawia mnie dlaczego do cholery Halle Berry otrzymała za tę rolę Oskara. Bez przesady, jej kreacja nie była czymś takim dla kina, co mogłoby stanowić jakiś emblemat, nie była ikoniczna. Mimo to film można uznać za względnie dobry. Sam Ledger jest tutaj przysłowiowym "światełkiem w tunelu". Bardzo dobra rola, głęboko psychologiczna. Motyw (uwaga - SPAM)....................................
w którym popełnia samobójstwo, a zanim to czyni pyta się ojca o to, czy go nienawidzi, podczas gdy on sam zawsze go kochał, jest nie tylko przejmujący, głęboko poruszający, ale i wzruszający. Doskonale ukazane relacja pomiędzy ojcem i synem, motyw bezustannego upokarzania, gnębienia psychicznego, niszczenia wrażliwości młodego, niepewnego siebie człowieka. Film 7/10, Heath 8/10 lub 8,5/10 (niestety nie ma takiej noty).
4)"Królowie Dogtown" - doskonale osadzona w realiach lat 70-tych opowieść o grupie młodych pasjonatów jazdy na desce. Muzyka, klimat, nawet przesłanie na naprawdę dobrym poziomie. Choć rola Heatha była raczej poboczna i w filmie pojawia się jego postać relatywnie niewiele razy, bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że Ledger jako Skip był co najmniej przekonujący - sposób bycia, sposób mówienia, mimika twarzy, pewny rodzaj otępienia - wszystko to było bardzo bliskie prawdziwemu Skip'owi Engblom'owi. Dobra robota. Film 7/10, Heath 8/10.
5)"Tajemnica Brokeback Mountain" - klasyka! Przede wszystkim piękny film o miłości. Historia homofoba zakochanego w innym mężczyźnie, walczącego z sobą samym, zakleszczonego we własnych przekonaniach, rozdartego pomiędzy uczuciami i swoją własną tożsamością a poglądami wpojonymi jeszcze przez swoich ojców, dziadów itd. Interpretacja roli przez Ledgera należy do jednych z najlepszych w kinie. Introwertyczność, wycofanie, strach przed własnymi emocjami - to wszystko znalazło swoje odzwierciedlenie w napiętej twarzy, zduszonym głosie, bólu wpisanym w każdy jego ruch. Film 8/10, Heath 9/10.
6)"Casanova" - no ja nie widzę w tym filmie za wiele dobrego, więc krótko. Zaledwie dobry popis aktorski, brak chemii (widoczny!!!!) między Heathem a Sienną Miller zaniża odbieranie tejże relacji przez widza mojego pokroju. Niby komizm sytuacji, niby śmiesznie, niby z przekąsem, ale słabo. Heath nie rozłożył mnie na łopatki, niczym szczególnym się nie wykazał (najprawdopodobniej nie mógł się wykazać), co bez wątpienia jest winą scenariusza. Jako, że Ledger pretendował przez całe życie do miana artysty, którym niewątpliwie był, nie mogę przyznać, że w tym filmie miał szansę ów artyzm pokazać. Film 5/10, Heath naciągane 7/10.
7)"Nieustraszeni bracia Grimm" - przede wszystkim Terry Gilliam, a więc Monty Python, Fisher King, no i Las Vegas Parano (!!!), a zatem już jest dobrze. Estetyka zgodnie z założeniami gatunku dobrze wpisana w kanon, trochę zamierzonego kiczu, szczypta przesady, analogia do licznych mniej lub więcej znanych baśni, mroczność typowo Gilliam'owska, więc ok. Niestety fabuła średnia, nie powala. Właściwa akcja rozpoczyna się w chwili wkroczenia do lasu, więc trochę to trwa. Perełką jest zdecydowanie Jacob Grimm (Ledger) - nieporadny, zagubiony, zakompleksiony, niepewny swego, o skomplikowanej naturze, wybitnej wrażliwości i ukrytej gdzieś głęboko charyzmie. Film 6 lub 7/10, Ledger 8/10.
8)"Candy" - mój faworyt. Moje 10/10. Polecam każdemu ten film (choć pewnie nie powinnam każdemu, choćby z tej racji, że "Candy" jest filmem, który dostarcza bardzo intymnych przeżyć, więc "dzielenie" się nim przypomina wysoko zasygnalizowany altruizm). Przepiękny film o miłości, poświęceniu, wyrzeczeniu się samego siebie na rzecz osoby, którą kocha się najbardziej na świecie, wreszcie wyrzeczenie się miłości, która stanowi cały (i jedyny) sens życia. Muzyka przepiękna (zwłaszcza wprowadzająca "Song to the Siren", ale i świetny "Sugar Man" Rodrigueza, czy "Once upon a time"), scenariusz przemyślany, skrupulatny, bez cienia "kuchy", na podstawie równie przejmującej powieści Luke Davies'a (także polecam - dostępna wersja tylko w języku angielskim, ale czyta się ją doświadczając szczególnego rodzaju smutnej magii). Chemii wytworzonej pomiędzy Abbie Cornish i Heathem nie sposób ukryć, jest zniewalająca i oszałamiająca zarazem. Widoczny w ich relacji pierwiastek apoliński i pierwiastek dionizyjski przenikają się wzajemnie, tworząc coś na kształt ich własnego sacrum. Podział na Niebo, Ziemię i Piekło nie tylko budują nastrój, ale i wprowadzają do tego, co może się wydarzyć. Walka o uczucie, o siebie samego, o tę drugą osobę wzruszająca...Film na temat którego można napisać elaborat, i momentami śmieszny (scena z telewizorem i kocem, motyw z portfelem i bankiem) i tragiczny (sama "profesja" Candy i bierność Dana, motyw z dzieckiem) i wzruszający (ostatnia scena) i rozkładający na łopatki (choćby wiersz Candy). Gra aktorska, sposób ukazania emocji (miłości, nienawiści, wstrętu, paraliżu emocjonalnego, odrzucenia, bezsilności i wielu innych), dialogi, sama opowieść i wszystko inne na najwyższym poziomie. W każdym względzie 10/10.
9)"I'm not there" - choć rola niewielka, zapadająca w pamięci (niestety nie tak jak rola Cate Blanchet, ale zapadająca). Dobry popis aktorski (sposób bycia, głos, wyrachowanie). Film rewelacyjny 9/10, Heath 8/10.
10)"Mroczny rycerz" - o najnowszej części Batmana powstało już tyle postów, że zdaje się, że każdy kolejny jest zaledwie powielaniem poprzednich. Zatem krótko i treściwie - wybitna, podkreślam WYBITNA rola Ledgera, nie dlatego, że ostatnia, ale dlatego, że wyjątkowa. Dlatego, że przebił samego Nicholsona, dlatego że zbudował postać z takich smaczków, jakie dostępne są jedynie najlepszym aktorom, dlatego, że rola ta otwierała mu drogę do międzynarodowej kariery na wielką skalę. Nerwowe gesty, perfidia, wyrachowanie, zmiana timbru głosu, genialna mimika, przejmująca socjopatia, psychopatia, wypowiadane teksty (i sposób ich wypowiadania) - rewelacja! Sam Film raczej 7/10, Heath 10/10, nie mogło być lepiej! Ikona!
To na tyle. Zapraszam do podzielenia się refleksjami. Nadmienię tylko, że wątek ten nie służy przekonywaniu się wzajemnemu, że jakiś film zdaniem kogoś jest lepszy/gorszy od innego, ani też wmawianiu, że ktoś nie ma racji, bo ja odebrałam ten film tak i tak, więc "musi" być to prawdą obiektywną. Nie atakujmy się też wzajemnie, bowiem ocena filmu i gry aktorskiej zawsze należy do subiektywnych odczuć(!!!). Nie ulega też wątpliwości, że każdy kto udziela się na tym forum darzy sentymentem (a czasami i czymś więcej) Heatha, ale ja chciałam być obiektywna. Z czystego szacunku do człowieka i aktora, który włożył bardzo dużo pracy w to, kim stał się jako artysta w ostatnich latach, człowieka którego uwielbiam.
Finito.
Dzięki za wypowiedź :) To prawda, rola w "Mrocznym rycerzu" nie do pokonania! Pierwszy raz zdarzyło mi się
patrzeć na postać filmową i nie dostrzegać w niej aktora. Obojętnie jaki film oglądam, tkwi we mnie
przekonanie, że to ten czy ten aktor, który rolę życia miał w tym i tym filmie, albo jeszcze jej nie miał, albo w
tym zagrał lepiej niż w tym. Tutaj było zupełnie inaczej. To był Joker a nie po prostu Heath Ledger. Doskonała
kreacja, doskonała robota, świetna charakteryzacja, świetna stylizacja, świetna oprawa roli, arcymistrzowstwo
wykonawstwa :)
No to teraz ja ;)
Fanką Batmana byłam od zawsze. Zaczynając od statrszych części do części 3. Gdy obejżałam Batmana i Robina po prostu mnie "lekko" rozwaliło. Najgorsza lipa jaką oglądałam. Nawet Batman Forever był lepszy ze względu na muzykę (U2, Seal) i sam film! Po szoku jakim była dla mnie 4 część stwierdziłam że to już koniec - zobili telenowele i taka lipa na koniec. A tu nagle po dłuższej przerwie startuje Batman Początek - dla mnie podwójny szok bo bałam się że po Batmanie i Robinie może być tylko gorzej ;) A tu po prostu rewelacja. I ostatnio Mroczny Rycerz.
Nie wiem jak wy ale ja siedziałam nieruchomo w fotelu przez cały film - szok, szok i jeszcze raz szok. Wtedy to stwierdziłam, że inne części Batmana przy tej się chowają. A sam Joker - matko i córko - w ogóle w mojej świadomości nie docierało że to Heath bo oglądałam film i rolę jaką grał nie patrzyłam na to że to on. Wybitny to za mało powiedziane!
Każdy z was ma inne podejście do sprawy bo każdy może lubić inną rolę jaką grał ale dla mnie to właśnie ta rola wybiła go najbardziej z pośród innych. Arcydzieło!
I jeszcze zapodam taki link ;) Umieściłam go już w innym temacie ale się powtórzę.
http://film.gazeta.pl/filmnews/1,94586,6097068,Joker_znowu_zaatakowal.html
Pozdrawiam Fanów :)
Ja też zawsze bardzo lubiłam "Batmany", ale tylko dwie pierwsze części. Obie wyreżyserowane przez Burtona,
kolejne części to faktycznie lipy ;) Zresztą te dwie pierwsze części zgromadziły obsadę złożoną z wielkiej
klasy aktorów, kolejne bazowały już na ogromnym sukcesie komercyjnym i ze swoją estetyką totalnie do mnie
nie przemówiły. Tu już nie chodzi nawet o stosowanie kiczu, bo o kiczu mówić w tym kontekście nie możemy,
bo kicz jest przecież elementem świadomego kreowania rzeczywistości, a precyzyjniej mówiąc dzieła sztuki,
ale chodzi o formułę, która była dla mnie najzwyczajniej w świecie płytka i pozbawiona smaczku.
"Batman Początek" zrehabilitował Batmany, aż doczekaliśmy się "Mrocznego Rycerza" a to już faktycznie
bardzo dobra produkcja! :)) Widziałam już TDK kilkakrotnie i za każdym razem jestem pod ogromnym
wrażeniem :))
Pozdrawiam Cię serdecznie Fanko Batmanów :))
'Pierwszy raz zdarzyło mi się patrzeć na postać filmową i nie dostrzegać w niej aktora. Obojętnie jaki film oglądam, tkwi we mnie
przekonanie, że to ten czy ten aktor, który rolę życia miał w tym i tym filmie, albo jeszcze jej nie miał, albo w tym zagrał lepiej niż w tym. Tutaj było zupełnie inaczej. To był Joker a nie po prostu Heath Ledger.'
Nic dodać nic ująć, mam identyczne odczucia ;) Naprawdę jest coś w Jokerze Heatha skoro budzi tak wiele emocji. Mistrzostwo.
Ja oglądałam wszystkie filmy z Heathem. Muszę przyznać, że tak naprawdę podobało mi się tylko kilka. Biorąc pod uwagę autoironiczny stosunek twórców "Zakochanej Złośnicy" do tematu dałabym temu filmowi 6/10, bo w sumie miał kilka naprawdę zabawnych scen i dialogów. Obłędny Rycerz średnio mi się podobał, bo w sumie nie był wcale zabawny, jedynie Heath był ładniutki :))) Bardzo mi się podobali "Nieustraszeni Bracia Grimm", ponieważ twórczość Gilliama bardzo do mnie przemawia ogólnie i z tego względu dalabym Braciom 9/10. Nie mogę się też juz doczekać "Imaginerium...", bo wygląda na bardzo interesujące. Ned Kelly otrzymuje u mnie 8/10, mial bardzo piekne zdjecia i kilka naprawde dobrych scen - np. tą koncową w barze... ech :)))) No a jako Joker Heath wymiata po prostu :)
W dużej mierze pokrywają się nasze opinie :) A co sądzisz o TBM i Candy? Jakie wrażenie te dwa filmy zrobiły na Tobie?
Pozdrawiam!
Mysle, ze Heath w TBM pokazal po raz pierwszy w karierze, ze jest czyms wiecej niz tylko ladna buzia. Wczesniej rzecz jasna o tym wiedzialam :)))) Ale dopiero bo TBM nabralam pewnosci, ze moze duzo osiagnac madrze dobierajac role. Candy z kolei byl bardzo nietypowym i przygniatającym filmem jak dla mnie. Ale Heath zerwal za pomoca tych 2 tytulow z wizerunkiem zlotego chlopca :)))
az zrzera mnie z zazdrości ze ogladałyście candy!!!!!!!! normalnie moim marzeniem jest ogladnąc ten film z tego co kochana polaa mówiła fim jest świetny ale ja sie o tym przekonam już niedługo(mam nadzieję ;(
Rozuska, ściągnij sobie z neta;) Wiem że to piractwo;) ale kto dziś nie ściąga:) Dla Heatha wszystko;) Ja juz ściągnęłam i przymierzam się w najbliższym czasie do oglądnięcia.
no łatwo ci mówic!!!
argument przeciw:
ojciec mi nie pozwala,
ojciec boi sie ze mi zawirusuje kompa
jakbys miała 13 lat to tez musiałabyś się słuchac, a mi tam nie starszne sciągnie z neta (narazie tylko piosenki)
EdekL nie zrobili polskiej kinowej premiery tego fantastycznego filmu, a ty sądzisz, że puszczą to cudeńko w naszych telewizorach? Bydło tego nie chce oglądać, niestety...
"Pierwszy raz zdarzyło mi się patrzeć na postać filmową i nie dostrzegać w niej aktora. (...) To był Joker a nie po prostu Heath Ledger. Doskonała
kreacja, doskonała robota, świetna charakteryzacja, świetna stylizacja, świetna oprawa roli, arcymistrzowstwo wykonawstwa :)"
jakby moje słowa ;)
Bo w tv puszczaja o przystepnych godzinacz często filmu dla 13-latek, albo jakies familijne, a dopiero potem (jak np. mi juz nie wolno) ambitne kino ;(
no i masz racje ale czasem lepiej ogladnąc już taki filma jak 'zakochana złośnica' niż 'haj skul mjusikal'
pozdrawiam
Ja również chętnie zobaczyłabym ten film. Niestety wstyd się przyznać, ale nie umiem ściągać filmów z internetu. Nie wiem nawet, czy mam odpowiednie do tego programy. Poza tym zwykle korzystam z komputera mojego wujka (5-6 dni w tygodniu go nie ma w domu, swojej maszyny nie posiadam) i nie chcę mu go zaśmiecać Miałam nadzieję, że przynajmniej na "cyfrze" puszczą a tu nic! Pozostaje nadzieja.
"Candy" warto mieć w domowej dvdtece ;), ale to moja jak najbardziej subiektywna opinia. Jest od czasu do
czasu dostępny za śmieszne pieniądze na Allegro, w Media Markt, w Saturnie albo w innych tego autoramentu
sklepach ;)
Pozdrawiam!
Również pozdrawiam Cię Polala :))
Z tego wszystkiego zapomniałam jeszcze napisać o jednej ważnej rzeczy którą własnie TY podkreśliłaś. A mianowicie rola Jokera w wersji Jacka Nicholsona ;) No więc Pan Nicholson musi przyznać że trafił mu się rywal który go powalił na cztery łopatki. Bo owszem rola Jokera w latach 90 w jego wykonaniu była niezła ale warto było czekać tyle - podkreślam - tyle lat aby ktoś taki jak Ledger grający z taką charyzmą, mimiką, gestami, psychozą godnie a nawet 5 razy lepiej go zatąpił. Naprawdę cieszę się że było mi dane doczekać takiej chwili :)
W końcu "Why So Serious??"
A tak na marginesie - nie oglądałam Candy ale z tego co tu piszecie warty zachodu więc muszę psychicznie się do niego nastawić.
Polecam Ci serdecznie "Candy". Ja już tyle razy ten film zachwalałam, że nie ma sensu ponownie się na jego
temat rozpisywać, niemniej jednak to jest ważny i piękny obraz. Podobnie polecam "Salto" z Abbie Cornish,
ale to już "bajka" Abbie a nie Heath'a, ale jakoś mi tak blisko do nich obojga ;)
Pozdrawiam!
Dla mnie sprawa ma sie tak:
1)"Obłędny rycerz"-sam film choć początkowo bardzo mi sie podobał z upływem czasu stawał się coraz bardziej nudny i nieciekawy.Dowcipy w większości wcale nie śmieszne a sam Heath niestety średnio mi sie tu podobał.Sam film 4/10.Heath 6/10.
2)"Królowie Dogtown"-bardzo dobry i ciekawy film.Podobała mi sie obsada a zwłaszcza 3 główni bohaterowie.Heath zagrał świetnie.Co tu dużo pisać.Poprostu 8/10 dla filmu i dla Heatha.
3)"Candy"-genialny,świetny,ciekawy..takich przymiotników mogłabym jeszcze dużo podać.Bardzo podobała mi sie konwencja Nieba,ziemi i piekła.Niebo-szczęśliwe życie,pełne miłości ; Ziemia-brak pieniędzy,narkotyki,ciąża ;Piekło-cierpienie,choroba.. Naprawdę świetny pomysł.Tak jak w "Requiem dla snu" motyw wiosny,lata,jesieni i zimy tutaj motyw nieba,ziemi i piekła bardzo mi sie podobał.Do tego świetne aktorstwo i scenariusz który na pierwszy rzut oka niczym nie zaskakuje ,ale jest b.dobry.Scena w szpitalu genialna.
Film i Heath 9/10.
4)"Mroczny rycerz"-widnieje w moich ulubionych z oceną 9/10 i cóż mogę więcej dodać? Niejedna osoba zachwycała się rolą Jokera a ja napiszę tylko Fenomenalny.Nic dodać nic ująć.Heath 10/10.
Teraz tyle.W przyszłym czasie ocenie pozostałe.
Dzięki za podzielenie się swoimi refleksjami. Fajnie, że ten temat jest ciągle żywotny! Oceny i spostrzeżenia
odnośnie filmów, w dużej mierze nam się pokrywają!
Pozdrawiam! ;)
Nie zrobił na mnie żadnego wrażenia The Order. Heath dobry, jak zawsze, ale film słaby na moje. Za krótki jak na taką historię, + ta lassssska... ;J nie lubię jej i nie lubię powtarzania tych samych składów ;P nie było między nimi widać żadnej miłości...Ale dałam na OK. ;)
Wyróżniam film o skateboarderach z Dogtown. Sympatyczny, energiczny w sam raz na środowy wieczór.;P Heath nie w głównej, ale znaczącej roli. Gdyby nie jego postać, żaden z tych chłopaków mógł nie dostać takiej szansy. Szkoda, że o tym zapomnieli.;)
Trzecie miejsce dam Złośnicy i Rycerzowi. Podoba mi się jego świeżość w tych filmach. Chociaż w Rycerzu też ta laska..;> W Złośnicy za to pieśń!! Ach ach!8D Od tego czasu ciągle namawiam swojego Romea, żeby mi tak zaśpiewał ;P - szkoda, że nie umie ;]
Drugie - ja nie wiem, ale dla mnie Candy. Nie przestaję myśleć o tym filmie. Był świetny. Może dlatego, że lubię tego typu stylistykę i fabułę. Heath świetny. Historia, karuzela, jedność, miłość, szpital, rzeczywistość, "coś przeciwbólowego", samotność, zakończenie...
And the winner is...Brokeback Mountain vs Dark Knight. Różnice między tymi dwoma kreacjami, Ennisem i Jokerem są kolosalne. Jak wszechstronnym i utalentowanym trzeba być, żeby jedną i drugą zagrać znakomicie, wyśmienicie, zachwycająco, oszałamiająco...?
Obie na pierwszym właśnie dlatego. Obie role. Film Brokeback o wiele bardziej mi się podobał, a to dlatego, że wolę dramaty. Batman niewątpliwie tez robi wrażenie. =)
Nie widziałam Ned Kelly, Four Feathers (w kolejce=)), I'm not there i tego nieszczęsnego Two Hands, którego zdobyłam jedynie po rosyjsku, hiszpańsku i....bez głosu ;]
Szkoda, że tylko tyle mi zostało...
Miało być krótko, ale nie wyszło... :-)
Ostatnio część ról Heatha sobie odświeżyłam, część jeszcze na to czeka. Śledziłam jego karierę od 1999 r. czyli od czasów Zakochanej złośnicy, a to szmat czasu, i jak ktoś mi to ostatnio uzmysłowił, ciężko mi oddzielić Heatha aktora od Heatha człowieka. Wiem jedno, że jego śmierć bardzo we mnie uderzyła i bardzo tę śmierć przeżyłam. Jak już pisałam w innym wątku, Heath był numerologiczną 7, tak jak ja i może dlatego tak mi był bliski.
A teraz, MOJE opinie o jego rolach...
1. Zakochana złośnica-boska rola, uwielbiam Heatha jako Veronę i uważam, że to głównie on i Julia Stiles przesądzili o sukcesie tego filmu. Grał naprawdę świetnego faceta, takiego o którym w prawdziwym życiu można tylko pomarzyć, przede wszystkim był charyzmatyczny i wiedziałam, już po tej roli, że ten aktor nie da o sobie zapomnieć....
2. Patriota-muszę sobie przypomnieć, pamiętam tylko, że dopóki grał Heath to się fajnie oglądało, potem już gorzej. Pamiętam scenkę z zębami i szyciem pościeli. Film wart obejrzenia przede wszystkim dla Heatha i czarnego charakteru. Mel Gibson się dla mnie zbytnio zamerykanizował niestety...
3. Obłędny rycerz- całość mi się bardzo podobała, wszystkie role były ciekawe i dość dobrze obsadzone, podobała mi się po prostu ta konwencja mimo, że nie jest to dzieło niewiadomo jakich lotów... A Heath jak to Heath – wiadome, wart zobaczenia i wydaje mi się, że był rewelacyjnym tancerzem. W ogóle był bardzo utalentowany w wielu dziedzinach, tak myślę.
4. Monster's Ball - świetna rola Heatha, bardzo mocna, psychologiczna, ale za mała !! Film można było obejrzeć, ale bez Heatha to nie było już to samo... Ale z drugiej strony, właśnie to mocne, szybkie zakończenie tego wątku, jeszcze spotęgowało moc jego wyrazu. Ta rola mnie bardzo „uderzyła”
Ale rola, w dodatku Oscarowa Halle Berry, wcale mnie nie powaliła, uważam, że dali ją bo chcieli być politycznie poprawni
5. Cena honoru - film średni, rola Heatha mnie za bardzo nie przekonała, ale to chyba wina reżysera, jakoś cieżko mi było uwierzyć, że taki płaczliwy wrażliwiec potem jest taki zacięty I tak walczy o swych przyjaciół... Choć już wcielenie właśnie zaciętego „araba” w wykonaniu Heatha, odzielając sam początek filmu, bardzo mi się podobało
6. Ned Kelly- początek wydał mi sie fałszywy w wykonaniu Heath’a, środek filmu I wykonanie ok, ale rola mnie niestety nie powalila, czegoś mi brakowało...
Na pewno obejrzę jeszcze raz, ale głównie w odbiorze roli przeszkadzała mi charakteryzacja, wydała mi się zrobiona na siłę (trochę jak blond-Alexander w wykonaniu Colina).
No ale to moje subiektywne odczucia. Na pewno film się broni zdjęciami i ogólną wymową
7. Sin Eater-muszę przypomnieć sobie, ale z tego co pamiętam film miał ciekawy motyw, tyle, że spartaczony, chyba warto jedynie dla Heatha
8. Lords of... - jeszcze nie widziałam
9. Tajemnica Brokeback Mountain - cudowny film i rola zycia... Płakałam strasznie po seansie, ciężko mi o tym filmie pisać, bo chyba każdy inaczej go odbiera i odczuwa. Dla mnie jest to film o miłości dwojga ludzi, płeć nie ma tu znaczenia, ale co absurdalne – właśnie owa płeć, nadaje temu filmowi tragiczny wymiar.
Końcówka filmu, i Ennis mówiący „przysięgam” – dla mnie też było to wyrażenie miłości, wierności i tego, że teraz będzie już żył w zgodzie ze sobą...
10. Casanova- muszę przypomnieć sobie, ale film mnie nie powalił
11. Bracia Grimm- fajne spojrzenie na świat baśni i świetnie obsadzone role, wbrew emploi aktorskiemu Matta i Heatha. Lubię też Lenę Headey. Całościowo-bardzo udany projekt.
12. Candy-dopiero będę oglądać
13. I'm not there - ciężki film, zdecydowanie dla osób orientujących się w temacie, ale Heath charyzmatyczny, a Cate Blanchett jak zwykle rewelacja.
I NA KONIEC
14. Joker
I muszę przyznać, że film mi się nie dłużył, mimo że trwa prawie 2,5 h. Ale to głównie dzięki roli Jokera, naprawdę genialna, charyzmatyczna, groteskowa, wręcz psychodeliczna, mocna rola. Świetny pomysł z muzyką, która towarzyszy Jokerowi. Charakteryzacja też dobra. Wolę te rolę-rolę na serio, niż przerysowaną w wykonaniu Nicholsona.
Batman nie robi na mnie żadnego wrażenia-dodatkowo jeszcze dziwnie harczy, nie wiem po co, bo brzmi to śmiesznie, zamast groźnie, miasto Gotham jakieś takie zbyt jasne, zbyt amerykańskie, powinno chyba być bardziej mroczne. Fabuła jak fabuła, jest trochę mielizn, zbyt dużo gadźeciarstwa, wolałabym gdyby Nolan jeszcze bardziej poszedł w rzeczywistość. Maggie jest dobrą aktorką ale tu nie miała zbyt dużego pola do popisu, reszta ról OK. Szczególnie Gary Oldman i Aaron Eckhart-dobra rola, nie spodziewałam się.
Ale wrócę jeszcze do Jokera. W sumie to mam mętlik w głowie, tyle o tej roli słyszało się, czytało, niedawny pośmiertny Złoty Glob dla Ledgera... Ale zasłużył na niego, wielka tylko szkoda, że pośmiertnie. On wszedł w tę rolę, kompletnie zmienił głos, mimikę!!!, śmiech, ruchy, po prostu stopił się w jedno...
Ciężko mi o tym pisać, za bardzo go lubiłam jako aktora i człowieka.. Jest w tej roli bardzo prawdziwy, bardzo mroczny.. Aż szkoda, ze taka rola ale w takim filmie (rozumiecie, z Batmanem, czyli facetem w lateksowym ubranku). Chodzi mi o to, że Ledger miał niesamowity potencjał, którego już niestety nie będzie nam dane poznać.
Przede wszystkim, ja też jestem numerologiczną siódemką, tak jak Heath, więc wszystko jasne. Poza tym
mamy zbieżne opinie co do wielu filmów. Polecam Ci "Candy". Jak już wielokrotnie pisałam, TBM, Candy i TDK
to dla mnie złota trójka! Rewelacja. I'm not there też bardzo mi się podobał!
Udzielaj nam się częśćiej na Forum!
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam!:))
Przepraszam, że tak zdawkowo:( ale jestem aktualnie tylko chwilowo na Forum! Cieszę się, że odnalazł się
ktoś następny o podobnej wrażliwości i chęci partycypowania w naszym Forumowym środowisku!
:)))
Kurcze,tak chciałam obejrzeć wcześniej "Candy" nim będzie lecieć w tv,ale coś mi nie chce odbierac:/ Pisze,że tego formatu nie odczytuje,troszkę dziwne bo kilka dni wcześniej sprawdzałam czy napisy pasują i było wszystko ok.No ale cóż,obejrzę we wtorek:)
Czemu wszyscy mają 7? heh;) Jeśli to się dodaje każdą liczbę swojej daty urodzin to też mam 7 (czytałam,że tak)
hahahahahahahhahah! ja pierdole! (sorry)
na poczatku się uśmiechałam na myśl, ze piszecie o tej "siódemce", ale tak sobie sprawdziłam i hahah ja też jestem siódemką ;PP
pozdrawiam! ;P
ha ha ja nie ogladnę candy 27 ale za ok. 3 tygodnie blondanka mi prześle swoje 'candy'
to musi buc dla niej trudne rozstać sie z tym filmem ale chwała jej za to
Na początku przeczytałam "będzie krótko", ale jak zobaczyłam dlugość wpisu, to cofnęłam się i przyczytałam znowu ;P
"jest to film o miłości dwojga ludzi, płeć nie ma tu znaczenia, ale co absurdalne – właśnie owa płeć, nadaje temu filmowi tragiczny wymiar." mówiłam! (tak samo)
Nie oglądałam wielu filmów, które opisujesz. Muszę to nadrobić! ;)
Polala, ja też polecam Candy! :)
I z I'm not there się zgadzam. I z Grimm - "fajne spojrzenie na świat baśni".
Zastanawiam się nad "Zakochaną Złośnicą". Czy grał wymażonego faceta...? Niby później tak. Ale najpierw przecież był uważany za dziwaka. Odludek, buntownik i (muszę to dodać! :P) chłopak, który zjadł żywą kaczkę i sprzedał nerkę, żeby kupić alkohol :P Ale też uwielbiam tę rolę. Takiego go poznałam i taką jego część zapamiętam.
no wiesz akutat taki jak był na początku Patrik to dla mnie wymarzony chłopak...
no ale karzdy ma inny gust
tak, każdy ma inny gust, ale... ja wiem że można lubić "tych złych" chłopaków (:P), ale on był przecież tym "dziwakiem". No nie wiem czy to jest ideał.
nie ze ja sobie zaczynam czy coś w tym stylu..
ale masz rację ze koś tak normalnie to nie podzszedł by do takiego typka i nie zagadał...
Co do Zakochanej złośnicy-właśnie ten buntownik, odludek tak do mnie przemówił, poza tym to były tylko pozory, maska, którą zrzucił dla właściwej dziewczyny :-))
On po prostu był charyzmatyczny i przyciągał mnie do siebie jak magnes:)
Tak, był charyzmatyczny i też dlatego zwróciłam wlaśnie na niego uwagę. I wiem, że to co o nim mówili ludzie to nie była prawda. ALE jeżeli spojrzeć na sam początek, kiedy nie wiemy co jest dalej, to to nie jest ideał.
Otworzył się przed dziewczyną, ale płacono mu za to by ją poznał. Nie sądzę, żeby którakolwiek z nas podeszła do "takiego typa" i powiedziała "może się lepiej poznamy? podoba mi się to, że jesteś buntownikiem, ale pokaż mi się z prawdziwej strony" ;P
Z pewnością - ale miał w sobie magnes od początku :)I dlatego mnie przyciągał do siebie.
Poza tym, to własnie niegrzecznych chłopców, mimo wszystko wolą kobiety, właśnie dlatego, że są niegrzeczni... I kobiety chcą takich poznać bliżej.
dziewczyna jak jest "zła" to ma "złych" kolegów :P
szczerze mówiąc (bez obrazy dla kogokolwiek) porządne dziewczyny szukają porządnych facetów ;P
chociaż ja sama też wolę tych bardziej złych :D znaczy... wolę. hm. tak się zastanawiam. owszem interesują mnie, ale tak w przyszłości...? hm. mogłby być najpierw zły, a później dla mnie dobry! ;D jak Patric :]
dokładnie tak :) Chciałabym żeby był interesujący, charyzmatyczny, buntowniczy, ale dla mnie właśnie taki jak Verona :)
Dziękuję za bardzo miłe przyjęcie, długo się zastanawiałam czy brać głos w dyskusji no i w końcu się udzieliłam.
Co do numerologicznych 7 - to dokładnie tak się liczy, czyli dodaje się po kolei całą datę swojego urodzenia.
A myślałam, że jest mało 7, a tu proszę, aż 3!! Ale to chyba właśnie podobna wrażliwość przyciągnęła nas właśnie do tego człowieka-bo co jak co, ale Heath był bardzo wrażliwy.
tak dokładnie tak, dodajesz tak długo, aż masz tylko 1 cyferkę. I dlatego wychodzi Ci '7'.
Pozdrawiam