To chyba największy dżentelmen w historii kina. Nie przebije go nawet Sean Connery. Jego kreacje użekają spokojem, inteligencją, czasem naiwnością i urokiem. Potrafi też być twardzielem. Uwielbiam go w Zawrocie głowy.
Zgadzam sie absolutnie. W zawrocie glowy byl niesamowity. Ale ja osobiscie uwazam, ze w Oknie na podworze byl (jesli to mozliwe) jeszcze lepszy. Wspanialy i genialny aktor.Teraz juz takich nie ma.
Rzeczywiście w obu filmach był świetny, ale ja wolę go w "Filadelfijskiej opowieści". Nikt tak nie potrafi udawać pijanego ;-)!!
Myślę, że największym dżentelmenem w historii kina był jednak Gregory Peck:-)
Ale Stewart był niewątpliwie lepszym aktorem. Wspaniale zagrał w filmach Hitchcocka, ale był świetny także w "Anatomii morderstwa" i w filmach "To wspaniałe życie", "Filadelfijska opowieść", "Skelp na rogu" i "Pan Smith jedzie do Waszyngtonu." Poza tym super grał w westernach.