Mówisz masz, chcieliście interesujący temat, nie o waszej ulubionej roli, która wykreował Johnny, to macie. Piszcie o wszystkim, byle nie o "Zmierzchu" i Zacu Efronie. :)
Tak dla takich bez poczucia humoru to żart, żebyście się potem na mnie nie rzucili, że wam tutaj nowe głupawe tematy dodaje :)
U mnie tez przed chwilą zawiechę złapał.
O ludzie! Za 5 dni ma premierę "Księżyc w nowiu"! Z moim Robciem
Pasztecionkiem!!
grunt że się włączyła bo mnie z reguły jak się tak długo włancza to potem wyskakuje "spokojnie, to tylko awaria"
włącza jak coś ;P no, jak widać udało się :DD
moja mama je takie coś co się nazywa patison. jest takie małe, żółte i ma dziwny kształt. podobno dobre ale jakoś tak nie chcę próbować ;PP
Patison, to chyba coś w stylu dyni, coś takiego..
Podzielę się z Wami smutnym niusem. Moja mama lubi "Zmierzch". Nawet
chciała sobie kupić dvd, ale jej to wybiłam z głowy.
Oto Wam się zwierzyłam. Dźkuję. :)
no to przerąbane. ale wspieramy :)
moi rodzice dowiedzieli się o 'zmierzchu' wczoraj w dzień dobry tvn xD
Jeśli jesteśmy w temacie... moja koleżanka ostatnio określiła Patysona mianem
"Dziwny jakiś taki jest i wygląda jak nieumyty...".
Przywróciła mi wiarę w ludzi ;D.
aaaa ja chcę do liceum!!! ;PP u mnie to co druga laska jak otworzy szafkę ma w środku plakat zmierzchu albo patisona ;// ehh gimnazjum ;P
w mojej klasie też - dziewczyny siłą wyciągneły mnie do kina na zmierzch (gdybym wiedziała..). po 'filmie' piszczały, zachwycały się jak jakieś niedorozwoje, pożegnałam się, 'podziękowałam' za seans i wróciłam do domu się ostatecznie załamać ;D musiałam się podzieliś tą fascynującą historią, przepraszam ;D
ale na szczęście jest takie miejsce jak forum Deppa ;)))
My ostatnio byliśmy na wycieczce i poszliśmy do kina na Galerianki. A
poszliśmy opiekunami, czytaj nauczycielami. Hoho! To dopiero był seans :)
U mnie w klasie całe szczęście nie ma psychopatczycznych fanek Zmierzchu.
Są tylko osoby, którym "podoba się ten film i książka". ;p
cała moja szkoła to jeden wielki dom wariatów. ale nie tak jak forum deppa ;P tylko jako coś beznadziejnego :((
Ehhh... u mnie też kilka fanek "Zmierzchu" jest... Niestety w liceum również zdarzają się pokemony
Aj, u mnie w klasie też jest parę "dziwnych" osób...np.: taka dziewczyna, która niby jest miła dla wszystkich, a tak naprawdę każdego z każdym obgaduje i uwielbia róż...
I jej kolega-oszołom...szkoda słów na niego.
Wariatów nigdzie nie brakuje ;P.
A poza tym ta koleżanka, która tak określiła Patysona nie lubi też np.: Michaela Jacksona, więc nie mozna mieć wszystkiego ;P. Mało brakowało, żebyśmy się o to pokłóciły, ale doszłyśmy do porozumienia (ja nie krytykuje jej muzyki, ona mojej).
Ja boję się fanek Roberta Parkinsona... są niebezpieczne. Moja mama dla żartu spytała z kim chcę kalendaż, z Deppem czy Pataszonem, mało zawału nie dostałam. Pajac udający wampira na moich ścianach? Masakra. Więc będzie wisiał Johnny... ;)
sorry kalendarz... ortografia, kiedyś o tym słyszałam, ale z rozumieniem zamysłu jej twórców jest gorzej.
no jak to nie?! przecie codziennie się wchodzi na forum Deppa to się też widzi jego zdjęcie ;P
jak to dobrze mieszkać w małym mieście, gdzie wszędzie jest blisko. nawet do empiku ;D
Są małe miasta, w których nie ma Empiku...
Chyba sama sobie zrobię taki kalendarz, tyle, że nie będzie się składał z samego Deppa, ale z 12 osób, które najbardziej lubię ;P.
http://www.dodatkidogazet.pl/muzyka/rid,16307,dd,wielcy-kompozytorzy-filmowi-120 .html
nie wiem jak wy ale ja Zimmera i Williamsa biore ;]
OOOOOO.
Ja takie coś koniecznie muszę mieć <3
Bu, kalendarz z Deppem jest brzydki i fujka, bo są tam okropnie niefotogeniczne zdjęcia. Ale oni robią takie kalendarze wszystkie.
Gosiu, czy ty przypadkiem nie jesteś z Warszawy jednak (pomimo tego, co mówi filmweb)? Bo ja też mam szkołę z szafkami, takimi 'AmErYkAńSkImI', więc może chodzimy do jednej?.. Byłoby śmiesznie xd
cierpię, ale nie chodzę z Tobą do szkoły :(( a faktycznie byłoby to dosyć ciekawe ;D jestem z Olsztyna - filmweb tym razem ma rację
Oj...szczegóły, My Dear, szczegóły ;D
Chociaż idąc za moją interpretacją wieszalibyśmy Deppa nad łóżkiem? Hmm...ciekawe ;P.
Wy macie w szkołach takie szafki? Łaaaaaał, jakie to hamerykańskie ;P, w mojej, starej jak świat budzie są tylko milimetrowe korytarze...
u mnie są milimetrowe korytarze + szafki. czyli, że naprawdę nie ma którędy chodzić ;P
a jak ktoś zapomni kluczyka idzie do magazynu czy tam jakieś pracowni pana woźnego Stasia (koleś wygląda jak połączenie groźności Gargamela i śmieszności smerfów). i teraz historia z życia: zapominałam kluczyka, idę (pierwszy raz!) do tego gościa (jego 'pomieszczenie' jest w najciemniejszym miejscu w szkole, gdzie nikt nigdy nie chodzi, drzwi gdzieś ukryte). wchodzę z koleżanką (bałam się sama ;P) i zobaczyłam pełno jakiś dziwnych maszyn, sprzętów, śmierdzi farbą, wszystko zamglone i nagle, zza mgły wyłania się pan Stasiu i krzyczy (z tym swoim akcentem): 'CZEGO?!?!?!?'. cały dzień miałam w uszach te słowa, a na lekcjach nauczyciele ciągle się czepiali, żebym przestała się śmiać ;PPPPP
Jaaa szafki.. czad. Chciałbym takie mieć, ale u mnie w liceum jest zbyt dużo ludzi żeby takie wprowadzili :P
;DDD
Przypomina mi się mój strach przed biologiczką. Kobita nosi 10-centymetrowe szpilki, a żeby być jeszcze wyższą tapiruje sobie włosy. Gdy idzie korytarzem już z daleka ją słychać. Wszyscy milkną, a mi zawsze trzęsą się ręce. Potem następuje najbardziej stresujące 10 minut mojego życia, podczas którego sorka przepytuje dwie osoby, a reszta ma mieć zamknięte zeszyty i książki <to jest najgorsze!>.
A potem, gdy już postawi te dwie jedynki, zwraca się do nas z uśmiechem i słowami "Stokrotki, zapiszmy temat".
Brr...
:DD biologiczka ;D w mojej nie ma NIC śmiesznego. jest zwykłą, starą, wredną babą.
za to pani od chemii - ma gdzieś 60 lat a farbuje włosy na czerwono, zawsze ma idealnie pasujące do stroju kolczyki (zawsze inne), mówi do nas w sposób.. hmm no np. tak: 'ja pierdzielę, ale wy się cholera nie uczycie' ;PP jak ktoś kiedyś napisał na tablicy 'fak ju' (właśnie tak, nie Fuck you tylko fak ju) to tylko spojrzała i powiedziała: 'jeszcze z błędem' i ona i my w śmiech. do dziewczyn zwraca się 'laleczki', do chłopaków 'misiaczki' xD ...i potrafi uczyć!
zawsze chciałam mieć SWOJĄ amerykańską szafeczkę szkolną ;( z wentylatorkiem, przez który wpadałyby listy miłosne, od fanów i wrednych suk. oblepioną (od środka) obrazkami Deppa, itp. i słitaśnym rushowym futerkiem. i ogromnym lustrem ;D i na kod!
a zamiast tego, co?! szatnia dla całej klasy, oczywiście wymiary dwa na dwa i wystające haczyki na kurtki, z ostrymi końcówkami. ogromny kluczyk. większy od kłódki, która psuje się średnio na cztery razy w semestrze. świat jest straszny ;oo
Oj, Ulterior...dobrze Cię rozumiem.
My dzielimy szatnię z inna klasą. Rano jest spokój, ale po lekcjach...szatnia jest roznoszona przez dziki tłum ludzi, spragnionych kurtek, szalików i butów, rozlegają się okrzyki "Więcej Was matka nie miała?", "Wypierdzielać mi stąd!", "O Boże!", "Duszę się!!!", "Krzysiek, podaj mi tą zieloną reklamówkę", "Kto mi się wpier*** na mój wieszak!", "Chyba podeptałam czyjąś kurtkę, sorry!" i wiele wiele innych...;D
Ja czasami przeniosę się z koleżanką do sąsiedniej szatni, ale ona też rzadko bywa pusta.
Ale wiecie co, ja też zawsze marzyłam o takiej, własnej szafeczce. Jak oglądałam kiedyś "Sabrinę" to myślałam sobie "Pójdę kiedyś do liceum i będę miała taką szafkę". Poszłam do liceum i fuck, nie mam ;P
My tez dzielimy z inną klasą szatnię. Wchodze rano, a tam 10 wielkich
chlopaków (przebranych!). Nie da rady przesunąc tyłka. Ławka zajęta, przez
chłopaków ofkors. Dlatego też, przyzwyczaiłam się mówić na przywitanie "Kto
się przebrał won!".
Lady, Ciebie chyba uczy moja była nauczycielka od bioli. Mawialiśmy na nią
Fiona, ze względu na uderzające podobieństwo do tej Shrekowej. Wredna
hetera, za duzo skarg na nią było - to ją zwolnili. Teraz mamy z jeszcze
gorszą k.rwą. Uczy nas też geografii. Mieliśmy z nią już dwie POWAŻNE
kłótnie(z jej winy) i potrzebna była interwencja dyrka. Teraz wypomina nam
to na każdej lekcji. Ja też mam z nią osobistą wojnę. Zawsze byłam miła i
uśmiechnięta, ale po tym jak mnie chamsko i złośliwie spytała, koniec. Nie
obchodzi mnie, że mnie udupi - zamierzam być niemiła i arogancka.
Boże,nie piszę już, bo pies mi rękę liże.
Oooch, gnębienie dziwkarskich nauczycielek to moje ulubione zajęcie. Przyjdzie ci taka i chce cię uczyć. Są zołzy, są idiotki, ale najgorsze są głupie i do tego wredne. Miałam taką dwa lata temu, uczyła mnie polskiego (jeden z moich ulubionych przedmiotów, dodam) i była beznadziejna. Na moje szczęście klasa też jej nie polubiła i na każdej lekcji miała przesrane. Po roku skapitulowała i uczy teraz w podstawówce. Była jeszcze taka kompletna kretynka od religii, na jednej z pierwszych lekcji wybuchła płaczem i rok później też przestała nas uczyć. Teraz mam idiotkę od chemii. Ale ona NAPRAWDĘ jest głupia. Kolega pisał sprawdzian pod ławką, a ona nie zauważyła.
My mamy szafki na klucze :< i często są otwierane przez życzliwych kolegów. Ale i tak jestem wdzięczna, że szatnie mam już za sobą.
no my też na klucze ale każdy jest inny. tylko co z tego skoro zamek można otworzyć lekko ciągnąć drzwiczki albo wsadzając ołówek :/
moja była matematyczka była głupia, pofarbowana na platynowy blond, na ramieniu (zawsze odsłoniętym) miała plaster, biust miała wielkości większego arbuza (zawsze go odsłaniała przed chłopakami, była wredna, meeega tępa i waliła tekstami typu: 'to ja tu jestem blondynką. Ty masz się uczyć!' ;P ale już nam zmienili bo wszyscy mieli jej dosyć ;DD
Przypomniała mi się moja anglistka z gimnazjum. Miała włosy koloru wypłowiały rudy i poważne problemy z psychiką. Nosiła za małe sweterki z za długimi kapturami. Takowy kaptur był przedmiotem drwin chłopaków i przedmiotem troski anglistki, która pytała nas <dziewczyn> na każdej lekcji "Czy ja mam coś w kapturze?".
Nasza anglistka darła japę jak to tylko było możliwe, robiła się często blada ze złości, poza tym nigdy się nie malowała, nawet ust i miała dość... dziwną figurę. Ale wszystko to byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie fakt, że...nie umiała angielskiego! Tak. Usiłowała nam wmówić, że fruit to warzywa...
Na sprawdzianach ściągaliśmy bez przeszkód. Oglądaliśmy też filmy na angielskim, ale szanowni koledzy zawsze przynosili coś w stylu "American Pie". Anglistka siedziała czerwona jak burak, a potem stwierdzała "To ja wybiorę film następnym razem", czego nigdy nie robiła.
Wykończyliśmy ją w rok, teraz uczy w przedszkolu.