Uczestnicząc w tej dyskusji nie piszemy o:
-orientacji
-boskosci
-urodzie
Rozmawiajmy o jego grze...plusy i minusy, co byscie zmienili itp
Nie jesteś jedyną osobą, która oglądała Piętno. Też widziałem. Film marny, nawet Hopkins się specjalnie nie popisał. Wentyl był - jak zwykle - słabiutki.
Oglądałem ostatnio w TvP "Czerwonego smoka" (kolejny raz) i, wg mnie, Edek zjadł (nie dosłownie ;) ) tam Hopkinsa.
To tak apropo Tony'ego.
E tam, Hopkins to przede wszystkim role w "Człowiek Słoń" czy "Powrót do Howards End", no i jego słynna kreacja w "Milczenie owiec" - na liście najlepiej zagranych czarnych charakterów bardzo wysoko, mimo iż sam film uważam za bardzo przeciętny :]
A co do Edka Nortona, kolejny aktor będący nadzieją współczesnego kina - wspólnie z takimi gwiazdami jak Kevin Spacey czy Ewan McGregor.
Sapcey i Norton to nie nadzieje, to już uznane wielkie gwiazdy. Ewan też posiada podobny status, jest na tzw. "a-list", choć oczywiście nie aż tak wysoko.
Nadziejami dla mnie są Bale, Phoenix i Murphy. Tych trzech z młodszego pokolenia najbardziej lubię i w nich widzę przyszłe wielkie gwiazdy.
Ciut mniej bym postawił na Goslinga, Leto (jeśli się skupi na grze w filmach, a nie śpiewaniu) i Braff'a. Ale ich też bardzo lubię.
A Hopkins (świetny aktor, chociaż ten "Red Dragon" mu nie wyszedł tak dobrze) najbardziej podobał mi się w "Sercach Atlantydów".
Zależy - co rozumiesz przez "nadzieje" - mi chodziło o to, że w zalewie aktorzyn, który jadą tylko i wyłącznie na popularności, na nich można polegać, tworzą jakość filmu, w którym występują.
Ewan jest jednym z moich ulubionych aktorów i na pewno osiągnął już taki sam poziom kunsztu, jak Spacey i Norton.
Christiana Bale widziałem ostatnio w "American Psycho", który aż tak bardzo nie przypadł mi do gustu tak, jak ta "zimna i bezwzględna twarz", którą się tak zachwycają fani tegoż obrazu. Dla mnie to była twarz tępaka.
Phoenix? Jesli chodzi o Joaquina - to się zgadzam, wszystkie role, jakie do tej pory widziałem, były bardzo dobre - "Gladiator", "Znaki"...
A Murphy, hmmmm... to znane nazwisko w światku filmowym, nie wiem - o którym teraz konkretnie mówisz.
Ryan Gosling zdaje się rewelacyjnie wypadł w "Fanatyku" - filmu nie widziałem, ale opinie słyszałem. Wstyd się przyznać, ale ja znam tego chłopaka tylko z "Młodego Herkulesa" ;-P
"Serc Atlantydów nie widziałem" - ale Hopkins jeszcze był całkiem niezły w "Joe Black" - choć sam film nie był żadną rewelacją ;P
Przez "nadzieje" zrozumiałem, że kiedyś będą dużymi rybami w filmowym świecie. Norton i Spacey już są niewątpliwie. McGregor'a też lubię i uważam za bardzo dobrego aktora. Ale do tych dwóch mu brakuje jeszcze kilku wybitnych ról, no i powinien unikać występów w gniotach M. Bay'a.
Bale mnie też nie zachwycił w "American Psycho". Chcociaż zagrał lepiej niż poprawnie. Wielki szacunek zyskał u mnie ostatnim Batmanem. Przebił Keaton'a, Kilmera i Kluneja razem wziętych. Dalej był "Mechanik" - doskonały wybór roli. Brawa dla niego za odwagę i dla jego agenta za podesłanie scenariusza. Potem jeszcze widziałem jego świetny występ w "Harsh Times". Wtedy trafił do moich ulubionych.
Chodzi o Joaquina. Właśnie w "Gladiatorze" był rewelacyjny. Dla mnie nawet lepszy niż (też tam doskonały) Crowe.
Murphy, Cillian. Ten z "28 dni później", "Red Eye", "Batmana", "Wiatru buszującego w jęczmieniu" i "W stronę słońca". We wszystkich świetne występy. Czas na jakiś kasowy hit, wtedy będzie o nim głośno.
Gosling jest młody, jeszcze ma czas błysnąć. Mi się podobał w "Pamiętniku", nawet bardziej niż w "Fanatyku" (swoją drogą to był naprawdę dobry film, polecam).
"Joe Black" mi tez się nie podobał. A wychwalany Pitt był w nim po prostu niesamowicie drętwy.
"Serca Atlantydów" również polecam. Hopkins zrobił arcydzieło ze średniego scenariusza. Warto zobaczyć ze względu na niego (jeśli jesteś fanem).
Pitta niespecjalnie lubie, jednak mial kilka na prawde dobrych rol, do nich jednak nie zalicza sie Joe Blac-w tym filmie swietnie zagral Anthony Hopkins. Kevin...jest doskonałym aktorem, mozna wymieniac jego role, niedawno widzialam zycie po zyciu, ktory stał sie moim ulubionym filmem.
Joaquin miał fajny wystep w Płąnącej pułapce, a Oskar nalezy mu ise za spacer po linie.Gosling, z pewnością jeszcze nie raz nas zaskoczy.
McGregor ma kilka n aprawde dobrych ról i kilka słabszych ale jeszcze nie zawiodłam się na nim. Byl najwiekszym niedocenionym za Moulin Rouge, a szkoda-tak samo za Duzą Rybe.
I jeszcze DiCaprio, klase pokazał juz w Gilbercie, a w innych iflmach tylko umacniał swoj wizerunek, dla mnie jest jednym z lepszych aktorow mlodego pokolenia
"dla mnie jest jednym z lepszych aktorow mlodego pokolenia" - ktoś kiedyś to coś już rzekł :D
Ale nieważne :) skoro mowa o DiCaprio. Dlaczego na FW nie ma on swojego profilu? Dziwne. Tylu "aktorów" znalazło się tutaj a On nie??
No proszę! A ja wpisałam (bez błędu) w wyszukiwarkę na FW i za cholerę nie kojarzyło gościa :) dzięki :)
1. Wiem, w sumie źle się wyraziłem z tymi nadziejami - wybacz.
"Wyspa" M. Baya gniotem? Hmmm, gniotem była tam tylko scena pościgu, reszta - w porównaniu z chociażby "Armageddonem" czy "Pearl Harbour" jest całkiem znośna.
2. "Mechanik" - to thriller, prawda? Koniecznie muszę obejrzeć! Dobrze, że mi przypomniałeś.
3. Crowe nie był tak dobry w "Gladiatorze" jak w "Pan i władca - na krańcu świata". Poza tym przecież genialna rola w "Pięknym umyśle".
4. "28 dni później widziałem" - aktorstwo było tam zupełnie przyzwoite. W ogóle lubię bardzo Danny'ego Boyle'a - za "Trainspotting" zawsze będzie miał u mnie miejsce w "panteonie".
5. "Fanatyka" nadrobię przy pierwszej okazji.
6. Pitt nie był tak drętwy jak Claire Forlani. To był dopiero przykład źle zagranej roli.
7. Jestem fanem każdego dobrze zrobionego filmu i dobrego aktora/aktorki. Hopkins się do takich zalicza :)
To ja też napiszę w punktach. :)
1. Nie zrozumieliśmy się, ale już wiem o co Ci chodziło. Nie mam czego wybaczać. ;)
Michael Bay to tandeciarz. "Bad Boys" też nie było złym filmem, ale wszystko co Bay robi zalatuje tandetą. Nie inaczej jest z "Wyspą". Podobnie pewnie będzie z "Trasformers". Jedno mnie ciekawi - kto mu daje tyle pieniędzy na filmy? Wszystkie jego "dzieła" kosztowały po ponad 100 milionów dolców.
2. Thriller, chcoaiż nie taki jak "Se7en". Bardziej podchodził pod Fincherowy klimat z "Fight Club", może tez pod "Memento". W każdym razie dobre skojarzenia.
3. Crowe'a nie lubię za bardzo. Facet jest totalnym prostakiem, ale aktor z niego dobry, to muszę przyznać. W "Gladiatorze" zagrał na bardzo wysokim poziomie, ale powtórzę, że wg mnie film ukradł mu Phoenix.
4. Danny Boyle dobrze zaczął (latające gówno :) i zombiaki w pustym Londynie), potem już było niestety gorzej. Może wróci na dobry tor. Oby wrócił.
5. Nadrób. Nie nastawiaj się tylko na nic rewelacyjnego. Dobry film, dający do myślenia. Tyle.
6. Claire Forlani jest kompletnie przereklamowana. Gra jak Wentyl. Taki Miller w spódnicy. A Pitt w "Joe Black" jej prawie dorównał poziomem.
7. Ale fanem Pacino nie jesteś. Nie będę Ci na siłę wciskał, że to geniusz.
Nie rozumiem niechęci. Bo dla mnie to geniusz, oczywiście.
Jak już w punktach - to w punktach.
1. Wyjątkiem od reguły jest "Twierdza" - duet Connery/Harris wyniósł film ponad przeciętność + znane twarze w drugoplanówkach, pomińmy gamoniowatego (aktorsko) Cage'a.
2. Obejrzę, obejrzę. Nie widziałem też jeszcze "Obłędu". Właśnie, zapomnieliśmy o Adrienie Brody, kolejny przedstawiciel grupy znakomitych aktorów młodego pokolenia, o której rozmawiamy. "Pianista" ; "Król wzgórza", trzeba mówić więcej?
3. Rozmawiamy w tej chwili raczej o umiejętnościach aktorskich. Ja strasznie nie cierpię Hanksa prywatnie, ale jego zdolności aktorskie doceniam.
4. Innych filmów Boyle'a nie znam (może to i dobrze).
5. Ok
6. Jesli chodzi o Pitta, to ma on swoje wzloty i upadki :)
7. Tak, mimo iż nie uważam go za złego aktora - nie jestem jego fanem.
Nie rozumiesz niechęci?
Wytłumaczę Ci to na prostym przykładzie - znajdź nazwisko jednego aktora, którym się wszyscy zachwycają (łącznie z krytykami), a którego Ty nie trawisz - pomyśl sobie powód, dla którego tak jest.
Może się źle wyraziłem, potrafię docenić role każdego dobrego aktora, ale nie każdego jestem fanem - u Pacino docenić mogę "Zapach kobiety" i "Męską grę" - z tym - że ta pierwsza rola została u mnie pobita przez główną rolę z filmu "W stronę morza" (Javier Bardem).
1. Ależ "Twierdza", przy całej mojej sympatii do tego filmu, była niesamowicie kiczowata. Tego nie zmienił ani Connery, ani Harris. To jest wyłącznie wina scenarzystów i reżysera. Jak zwykle u Bay'a.
2. "Obłęd" był przeciętny, coś jak "Efekt motyla". A Brody w nim nie zachwycił. Zresztą ja jego do tych najlepszych nie zaliczam.
3. Dlatego chwalę Crowe'a. Inaczej bym go bluzgał. :)
4. Ostatni był kiepski. Murphy w nim dobrze zagrał, jednak filmu nie ocalił.
5. To ok. :)
6. Jak każdy aktor. U niego cos mało tych wzlotów. 2 filmy Finchera wiosny nie czynią.
7. Nienawidzę Hanksa (idealny przykład) z miliona powodów, a jednym z nich jest to, że wg mnie jest beznadziejnym aktorem. Dlatego wytłumaczenia nie rozumiem.
Al faktycznie w tych dwóch rolach był świetny. Ja nad wszystkie przekładam tę z "Ludzi miasta". Zagrał tam w podobnym stylu, jak właśnie w "Any given sunday". Takiego Pacino uwielbiam.
1. Nie przesadzaj. To jeden z lepszych filmów akcji ostatnich lat. Co do ogólnego tandeciarstwa Michaela Bay'a to się zgadzam, ale w takim razie co powiedzieć na Simona Westa? "Tomb Raider"; "Con Air"; "When A Stranger Calls" - to są dopiero kiczowate filmy, a ten ostatni rozśmieszył prawie że do łez większość mojej rodziny ze mną na czele.
2. Nie uważam "Efektu motyla" za przeciętny film. Jego nieprzeciętną zaletą jest dla mnie to, że niesamowicie wciąga w opowiadaną historię.
3. No :]
4. "W stronę słońca" zdaje się - z kina katastroficznego.
5. -----
6. Nawet w "Siedem" taki wspaniały nie był. Ale w "Troi" - przy całej niesamowitej denności tego filmu, do roli Achillesa akurat dobrze pasował.
7. Chodziło mi o to, ze nie ma aktora, który by się wszystkim podobał. Mnie się Pacino nie podoba, bo: gra zbyt teatralnie, jest trochę zbyt monotematyczny w wyborze ról, w "Rekrucie" było kilka momentów, gdzie zagrał wręcz sztucznie, tak tak.
Jego zachrypnięty głos jest dla wielu zaletą - dla mnie nie. Wszyscy grani przez niego bohaterowie mają mieć zachrypnięty głos? To ich tylko jeszcze bardziej do siebie upodabnia. Poza tym brakuje w jego filmografii bardziej "lekkich" ról, a reszta aktorów, jak Hackman czy Nicholson, są znacznie bardziej zróżnicowani pod tym względem.
Resume: Al Pacino złym aktorem nie jest, ale na pewno jest bardzo mocno przereklamowany - osmielę się nawet powiedzieć, że przez całe życie jedzie na sławie po roli w "Ojcu chrzestnym" (nota bene dobrze zagranej, ale łatwej).
Fani A.P. namawiali mnie do obejrzenia "Scarface", którego brak w mojej osobistej filmografii jest niby śmieszny i pozbawia mnie prawa do oceny umiejętności Pacino. Może kiedyś zmienię zdanie na jego temat, ale jak na razie to jest całkiem sporo aktorów, którzy wywierali na mnie o wiele większe wrażenie.
To tyle.
Acha, tak po prawdzie to najlepiej Pacino chyba zagrał w swojej pierwszej słynnej roli - "Serpico"...
Rola Michaela Corleone wcale łatwa nie była.
No i Al miał z nią wielkie problemy. Podobno nie najlepiej wspomina ten okres swojego życia, dodając, że, gdyby nie ojcowska ręka Marlona Brando, nie podołałby roli.
Zważywszy na fakt, iż najsłynniejsze i najczęstsze role Pacino to gangsterzy, dziwią mnie trochę te problemy...
1. Tutaj do porozumienia nie dojdziemy. Dla mnie wszystkie filmy Bay'a są kiczowate. "Twierdzę" oglądałem kilkanaście razy, obejrze pewnie jeszcze drugie tyle, ale dla mnie kiczowata była i będzie.
2. No dla mnie był przeciętny. Pomysł świetny, wykonanie już gorsze. Za dużo było tych historii, wiało momentami nudą. Wciągał, ok. Ale nie trzymał do końca w napięciu.
3. ----
4. Tak, ten. Nudny film, niestety.
5. ----
6. W "Siedem" był dobry i tyle. W "Fight Club" też. Wspaniały nie był nigdy.
W "Troi" pasował do roli fizycznie. Zagrał wg mnie do dupy.
7. Od dawna wymieniam "Rekruta" jako przykład słabej roli Pacino. Tu się zgadzamy, bo był tam sztuczny jak nieszczęście.
W "Adwokacie diabła" przeszarżował, stając się własną parodią.
Ale to są tylko 2 filmy.
Nie uważam ani "Ojca Chrzestnego", ani "Scarface'a" za jego najlepsze występy. Dla mnie Paciono najlepszy był w latach 90'.
Raz: "Donnie Brasco". Wspaniale zagrał zmęczonego życiem, oszukanego przez los gangstera. Nikt nie zrobiłby tego lepiej.
Dwa: "Męska gra" i "Ludzie miasta". Pokaz charyzmy, której ma więcej niż jakikolwiek inny aktor świata (tak tak, nawet wielki Nicholson przy tym wymięka).
W obu filmach podobne przemowy, w "Męskiej..." przed meczem, w "Ludziach..." na pogrzebie zamordowanego chłopca. Popis gry jakiej każdy inny aktor mógłby mu tylko pozazdrościć. Ta energia, pasja. Aż ciarki przechodzą. Dlatego uważam go za geniusza.
No więc sam widzisz, każdy aktor ma ludzi, którzy go lubią i takich, co go nie lubią. Gdybym tak całkiem nienawidził Pacino to pisałbym, że jest tandetny, nie umie grać, itp. Ale to nie byłaby prawda, po prostu dla mnie nie jest mistrzem aktorstwa, ale niewielu ludzi na tej stronie jest w stanie ogarnąć to swym ciasnym rozumkiem :)
Ok, na siłę nie będę Cię przekonywał. Zobacz te 2 fragmenty, jeden już znasz. To apropo końcówki tego, co napisałem o Pacino.
http://www.youtube.com/watch?v=arNYCyTJ-DM
http://www.youtube.com/watch?v=WO4tIrjBDkk
W tych fragmentach Pacino prezentuje to, o czym mówi nam Bezmózgi oglądacz - swoją teatralność.
Tylko dla mnie to nie wada - wręcz przeciwnie - uważam to za zaletę.
No właśnie. Dla mnie taki Pacino jest najlepszy. Jeśli nie przesadzi, co mu się w "Adwokacie diabła" zdarzyło.
A jak już jesteśmy przy Adwokacie diabła:
Którą kreację właśnie diabła uważacie za najlepszą?
Mnie najbardziej podobał się - rzecz jasna - Jack Nicholson w Czarownicach z Eastwick (według mnie to najlepsza rola Jacka) i ... Elizabeth Hurley w głupiej, przeciętnej komedii "Zakręcony". W tej pierwszej doceniłem oczywiście grę aktorską, drugą kreację uwielbiam natomiast za seksapil Eli (eh, co to jest za kobieta...;-)).
Akurat nie potrafię sobie przypomnieć nic innego.
Że Liz jest extremalnie sexi, to nie musisz nam mówić. :)
Ale mój komp odmawia wyświetlenia tych filmików :/ Staje po kilku sekundach, obejrzę innym razem. Jesli chodzi o przemowy, to takie, jaka była w "Męskiej grze", choć bardzo dobrze zagrana, można znaleźć w wielu filmach o podobnej tematyce.
Ponadto znowu się odzywa ta monotematyka Ala.
Jak nie gangster, to zmęczony życiem trener, ślepiec i inne.
A czemu nie zagrał nigdy komika, albo wariata ala Carrey w jakiejś zwariowanej komedii? Widział ktoś z was "Króla komedii" Martina Scorsese? Przecież to, co zrobił tam De Niro - to było mistrzostwo świata. Albo Tom Hanks w "Puencie"...
Mam niezgorsze argumenty od waszych, panowie - wszystko rozbija się o gust i oczekiwania wobec kina :)
Tak jak kiedyś mówił @Ja - "grunt to mieć własne zdanie" :)
Panowie, w natłoku niosących nadzieję nazwisk, pominięty został jeden - obok Spaceya - w mojej opinii, najlepszy aktor młodszego pokolenia.
Jim Carrey pokazuje, że jest nie tylko genialnym komikiem, ale świetnie spisuję się w rolach dramatycznych.
Oglądałem przed momentem "Number 23" - b.dobry, zrobiony przez Joela Schumachera, utrzymany w Fincherowskim stylu thriller ze świetną rolą Carreya. Pokazał gość, że ma klasę.
Również w Zaochanym bez pamięci popisał się.
Polecam też zobaczyć ten króciutki filmik: http://www.youtube.com/watch?v=xPEX4Gspf6Y
Niestety, Carrey dał się zaszufladkować. Przykre to.
"Niestety, Carrey dał się zaszufladkować." - właśnie dlatego jego nazwisko nie padło od razu.
A jego najlepszą rolą pozostaje dla mnie "Człowiek z księżyca".
Czytam sobie wszystkie Twoje komentarze i muszę stwierdzić, że nie jesteś najmądrzejszy- za którego się uważasz. "nad klawiaturom" <--- no tak... BAŁWAN! Nie wiesz, że w liczbie pojedynczej pisze się "Ą"? A to peszek...
No proszę. Tutaj wychodzą na jaw dziwne zwyczaje Ja: "Jesteś kolejnym dzieckiem NEO, któremu wydaje się, że coś wie, a wie to, co zje, czyli gówno." Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć smacznego- na pewno się przyda.
P.S. Aż tak kiepsko się zarabia będąc mimem na rynku? :]
W godzinę na pewno byś ich nie obejrzała... może zagrał tylko w paru filmach, ale liczy się to jak zagrał a nie ile, nie? Niestety nie mogę się z Toba zgodzić, ja bardzo lubię grę Wenta, szczególnie w PrisonBreak'u ten jego sam wyraz twarzy mówi za siebie...
Jeśli chodzi o grę Wenta to wydaje mi się że przyczepianie się do tego że niby "ma cały czas jeden wyraz twarzy" jest bez sensu.. Bo to nie Went ma cały czas jeden wyraz twarzy tylko Scofield (taka ma być ta postać po prostu). Sory ale nie wydaje mi się żeby producenci do tak wielkiej i przede wszystkim drogiej produkcji wzięli na głównego bohatera amatora....
Trzeci sezon skazanego jest już gdzieś dostępny? Pewna osoba mówiła mi, że już go ma. Możliwe to? Jak na mój gust, to raczej przechwałki. Może ktoś jeszcze jest tego zdania. Będę miała pewność i powiem kilka słów oszustowi :)
Zrozum że to na pewno jest ściema, w przypadku Lost tez tak było, nawet podane byly linki gdzie sciagnac, moja kolezanka sciagnela ten plik ktory okazal sie byc wirusem, a pewna osoba była wprost przekonana że to na pewno jest film.
Ja tam "Losta" oglądam sobie na AXN, ale wiem, że kolejne odcinki są już dostępne - ale póki co wolę sobie stopniować przyjemność z oglądania :)
Efekt motyla to bardzo dobry film! nie rozumiem was, jeszcze wczoraj go sobie powtórzyłam. Brodego nie lubię, podobał mi isę jedynie w Pianiście a tak to jego występy były nienajlepsze.Wyspa nie była taka zła, uparłes sie na faceta. Armagedon tez niezły, Pearl harbor no....to było coś....miernego
"Armageddon" niezły.... cóż, dziwi mnie Twoja ocena przy Twoim guście, jaki do tej pory prezentowałaś.
Czemu piszesz "nie rozumiem was"? Przecież ja nie pisałem, że to zły film! :P
Sorry. Armageddon mi sie podobał. Fakt oglądałam go 5 lat temu...a moze mowimy o innym filmie-sprawdze.