Jak widzę takie ślicznotki jak carlett Johansson, to jestem prawie pewny, że by dały radę zakończyć konflikt między Panem Bogiem, a Hiobem.
Chory i opadły z sił Hiob powrócił właśnie z apteki w Jerozolimie, która znajduje się na rogu ulic Paschy i Koszernej. Z braku czegokolwiek do roboty postanowił zdjąć z głowy czapkę, którą dała mu jego matka, bo zaczynała go cisnąć przez te 40 lat.
-Muszę połknąć aspirynę, albo lepiej kilka. Która to już dziś będzie. Trzecia? Czwarta? Powoli robie się aspirynowym narkomanem. Panie mój Panie czemuś mnie opuścił?? Za jakie grzechy odebrałeś moje żony i dzieci, a mnie potraktowałeś trądem, kalectwem i muzyką The Beatles - kiedy padają ostatnie słowa Hioba, odzywa się do niego Pan. Jednak kaleka z powodu dużej ilości zażywanych leków myśli, że to przemawiają do niego tylko narkomańskie halucynacje pod postacią Franka Sinatry.
-Hiobie, mój Hiobie. Czemu jesteś małej wiary i małej stopy.
-Byś mnie zrozumiał gdybyś ostatnie pieniądze wydał na dywan, który okazał się nędzną tandetą z Chin.
-Wiem, że czyniłem wiele złego, ale tworzyłem też piękne rzeczy.
-Na przykład co?
-Nie byłem przygotowany, aby teraz odpowiadać. Przypuśćmy pierwsze piosenki Presley'a.
-Tak ale to są piękna dla kogoś kto ma słuch, a ja słyszę tylko w latach przestępnych.
W tym momencie niebo się rozpościera i zlatuje z niego anioł, ale jako, że nie wiedział o kolejnej kłótni Hioba z Jahwe, nałożył w pośpiechu różnokolorowe skarpetki. Podlatuje do Hioba i podaje mu zdjęcie Scarlet Johanson.
-Piękne aniele, piękne- po chwili zwraca się do Pana.- Rzeczywiście Panie myliłem się. Jesteś wielki.
-Dobra oddaj zdjęcie- rzecze anioł- Nie masz pojęcia ile kosztuje mnie po godzinach zlatywanie na Ziemie, a do tego mamy weekend.
Po czym anioł wrócił do niebios, a Hiobowi powróciła wiara i obiecał sobie już nigdy nie złorzeczyć przeciw Bogu i jeść deser w rękawicach bokserskich swojej babci.