Woody AllenI

Allan Stewart Konigsberg

7,3
11 994 oceny scenariuszy
powrót do forum osoby Woody Allen

Woody Allen to amerykański scenarzysta, reżyser, aktor i muzyk. Wyreżyserował 46 filmów, a w tym roku czeka nas kolejna jego produkcja Blue Jasmin. Ceniony przez jednych, znienawidzony przez innych. Doskonały przykład kontrowersji w amerykańskim przemyśle filmowym. Można mówić o nim wiele i długo. To samo tyczy się jego filmów. Sam obejrzałem ich dziewięć i nie jestem do końca zachwycony.
Pierwszym moim kontaktem z twórczością blisko 80-letniego reżysera był film, którego nazwy niestety do dzisiaj nie potrafię sobie przypomnieć, a grał w nim jednego z głównych bohaterów. Pamiętam tylko scenę, już chyba pod jego koniec, gdy zwraca się ze swoim monologiem do widza. W jego produkcjach dzieje się to raczej często i tworzy to całkiem przyjemny klimat i pomaga siedzącemu w kinie, czy przed ekranem telewizora, ewentualnie przed monitorem na wkręcenie się w akcję, szczególnie gdy, tak jak w przypadku Allena filmy są odrobinkę przegadane. Całkiem ciekawy chwyt, który warto docenić.
Prawdziwą przygodę z tym reżyserem zacząłem jednak dopiero filmem Vicky Cristina Barcelona. Hiszpania, cudowny klimat, piękne aktorki i jeszcze wspanialsze miasto. Idealne podłoże na zbudowanie ckliwej historyjki miłosnej. Jednak nie u Woodyego Allena. Tu wszystko jest na opak. Jeden facet, trzy kobiety. Miłosny czworokąt, bo trójkąt to oczywiście za mało. Wypada to jednak blado i niezbyt ciekawie. Film krótki, ale potrafi znudzić i znużyć widza. Ten z tą, ta z tym, a ta z tą to jedyne zwroty akcji, które możemy zaobserwować w tej produkcji. Widok Barcelony potrafi jednak dać widzowi odrobinę wytchnienia i oprócz gry Penelope Cruz (rola oscarowa) jest jedynym pozytywem tego filmu.
Kolejnym dziełem Allena, które poznałem był Sen Kasandry. Thriller z Colinem Farrellem w roli głównej, który przez dość sporą rzeszę jego fanów jest określany jako jego najsłabszy film. Moje odczucia są wręcz przeciwne. Ciekawa historia, odrobina dreszczyku, niezła gra aktorska. I mało klimatu Woodyego Allena. Gdybym nie przeczytał nazwiska reżysera, ciężko byłoby mi się domyśleć, że to właśnie on jest jego reżyserem. Chyba właśnie to spowodowało pozytywną ocenę Snu Kasandry przeze mnie. A nawet na pewno, czego miałem się dowiedzieć przy następnych seansach.
Zanim to jednak miało nastąpić, w moje ręce trafiła produkcja znanego reżysera z 2011 roku. Podróż do Paryża głównego bohatera przeradza się także w podróż w czasie do lat 20 ubiegłego stulecia. I właśnie klimat tych czasów, połączony z cudownym miastem (do pokazywania piękna miejsc, w których kręcony jest film, nawet, a może i szczególnie tych mniej znanych Allen ma akurat bardzo dobrą rękę) powoduje zaciekawienie, którego brakuje mi przy większości produkcji tego reżysera. Można w nim wyczuć magię miejsc i czasów, po których podróżuje główny bohater (Owen Wilson). Gdy patrzy się na Francję lat dwudziestych, można wręcz odczuć żal, że nie było nam dane tam być..
Zachwycony „O północy w Paryżu” postanowiłem zgłębić filmografię znanego reżysera, a kolejnym przystankiem w podróży po niej był nakręcony w 2005 roku thriller „Wszystko gra”. Od momentu obejrzenia tej produkcji moja ocena reżysera zaczęła mocno spadać. „Sen Kasandry”, który jest oceniany jako marna kopia i autoplagiat podobał mi się zdecydowanie bardziej. W historii, w której na początku była intryga, niepewność i odrobinka zaciekawienia, z każdą następną chwilą dreszczyk emocji zaczął maleć. Dobrze nie mogę także ocenić kolejnych 3 filmów Allena, czyli „Co nas kręci, co nas podnieca”, „Annie Hall” i „Poznasz przystojnego bruneta” - wszystkie one były dla mnie kolejnym zawodem, szczególnie drugi spośród nich, który został nagrodzony w 1978 roku czterema Oscarami, w tym najważniejszym – dla najlepszego filmu. W moim przekonaniu jest zwykłym średniakiem. Gdy go nie obejrzymy, zbyt wiele nasze życie nie straci.
Czarę goryczy przelał film z 1972 roku o chwytliwej nazwie „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać”. Sam tytuł powoduje u widza uśmieszek na twarzy i oczekiwanie na zabawną historię. Zamiast tego znajdziemy tu niestety tylko nudę i obrzydzenie, którego szczytem jest historia faceta uprawiającego seks z owcą. To był moment, w którym powinienem wyłączyć to „dzieło”. Uważam jednak, że dla oceny czasem warto się jednak przemęczyć, może coś się zmieni i wzrośnie ona w naszych oczach.. Tego uczucia jednak nie doznałem i straciłem około półtorej godziny z mojego życia.
Czy spowoduje to jednak, że nie sięgnę już nigdy po żaden film tego kontrowersyjnego reżysera? Nie. Na pewno przemogę się jeszcze raz, żeby zobaczyć „Zakochanych w Rzymie” choćby dla samego cudownego miasta. Myślę, że skuszę się jeszcze na „Scoop – gorący temat”, który jako kryminał może będzie miał coś ze „Snu Kasandry”. Lecz nawet jednak, gdyby te dwie produkcje okazały się arcydziełami, miłością do Woodyego Allena nigdy nie zapałam. Pewnie nie jako jedyny, gdyż mówią o nim, że można go kochać, albo nienawidzić, ale obojętnym dla człowieka nigdy nie będzie. Osobiście jestem bliżej tego negatywnego uczucia, mimo uznania za umiejętność pięknego ujęcia miast. Może kiedyś zrobi też coś w Polsce? Kto wie.. Podobno kiedyś w sferze jego zainteresowań był Kraków..