Recenzja filmu

Smerfy (2011)
Marek Robaczewski
Raja Gosnell
Hank Azaria
Neil Patrick Harris

Dzień smerfnych mutantów

To, obok czego nie mogę przejść obojętnie, to decyzja grafików komputerowych, którzy stworzyli własną wizję niebieskich ludków.
Kinowe "Smerfy" budzą we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony cieszę się, że ktoś wpadł na pomysł odświeżenia Smerfów i zaprezentowania go nowemu pokoleniu - sam dobrze pamiętam, że przed laty bardzo lubiłem niebieskie stworki. Z drugiej, kompletnie nie przypadły mi do gustu artystyczne rozwiązania twórców nowej wersji.

Błędem było powierzenie reżyserii Rai Gosnellowi. Choć ma rękę do tworzenia kasowych przebojów ("Cziłała z Beverly Hills" jest tego najlepszym dowodem), to nie ma on żadnej wizji jako twórca. Stąd jego "Smerfy" wyglądają raczej jak remake "Alvina i wiewiórek", tyle że zamiast wiewiórek są Smerfy. To jednak byłbym w stanie przeboleć, w końcu pierwszy "Alvin i wiewiórki" był całkiem przyjemnym filmem. To, obok czego nie mogę przejść obojętnie, to decyzja grafików komputerowych, którzy stworzyli własną wizję niebieskich ludków. Owszem, doceniam dopracowanie detali - na twarzyczkach bohaterów widać każdą smerfną zmarszczkę i każdy pyłek kurzu. Bez problemu mogę też pochwalić efekt 3D, który jest efekciarski, ale przecież właśnie o to w trójwymiarowym kinie chodzi. Wszystko to jednak blednie, kiedy spojrzy się na same Smerfy. Sprawiają one wrażenie produktów nieudanych eksperymentów genetycznych, które ktoś zapomniał zutylizować. Postaci drugiego planu jeszcze jakoś się prezentują, ale Smerfetce nic nie pomoże. Wygląda po prostu jak pucołowaty drag queen. Zaś straszydło mające udawać brodę Papy Smerfa będzie prześladować fanów oryginału w koszmarach sennych. Na pocieszenie mogę dodać, że Klakier wyszedł twórcom całkiem dobrze. Z animowanych postaci jest to zdecydowanie bohater numer jeden.

Aktorska obsada robi za to w całości pozytywne wrażenie. Hank Azaria w roli Gargamela prezentuje się bardzo dobrze. Zatrudnienie Jaymy Mays i Neila Patricka Harrisa także było strzałem w dziesiątkę. Dzięki nim stworzona według bardzo prostego schematu fabuła ma szansę zabawić widzów. Choć nie jestem do końca przekonany, czy wszystkie dowcipy i gagi są odpowiednie dla młodszej widowni.

Polski dubbing trzyma przyzwoity poziom. Niestety, jedna, za to kluczowa, decyzja twórców była błędna. Chodzi rzecz jasna o głos Gargamela. Jerzy Stuhr bardzo się stara i być może, gdyby w oryginale grał tę postać ktoś inny, wszystko wyglądałoby inaczej. W tym przypadku głos Stuhra zupełnie nie pasuje do gry Azarii, co – przynajmniej w moich uszach – budziło ostry zgrzyt. Zamiast gwiazdy należało zatrudnić osobę, która po prostu lepiej by się komponowała z obrazem i bohaterem. Nie trzeba nawet szczególnie daleko szukać, sam byłbym w stanie podać nazwisko co najmniej jednego aktora, który pasowałby do tej roli idealnie.

Oczywiście, wszystkie powyższe narzekania są narzekaniami osoby wychowanej na zupełnie innych "Smerfach". Dlatego też z dużym zainteresowaniem będę śledził box office'owe wyniki filmu. Być może młode umysły, nie mające żadnych wyobrażeń na temat Smerfów, inaczej ocenią produkcję Sony.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones