Recenzja filmu

Białe szaleństwo (2009)
Rune Denstad Langlo
Anders Baasmo

Dziwy Północy

"Białe szaleństwo", choć rzeczywiście jest i komedią i filmem drogi, to zarazem jest filmem bardzo specyficznym, chciałoby się rzecz - introwertycznym, o którego bohaterach można powiedzieć
"Białe szaleństwo" należy do tego typu filmów, które z powodzeniem żyją w kręgu pokazów festiwalowych. Tam ma zwiększone szanse trafić na właściwego odbiorcę, który doceni jego odmienność, zabawy gatunkowymi normami i dziwactwa, jakimi przyozdobiona jest fabuła. W normalnej dystrybucji może się już jednak nie sprawdzić. Na film mogą bowiem trafić osoby, które usłyszały, że jest to "komedia" albo "road-movie" i uznały, że to coś dla nich. Tymczasem "Białe szaleństwo", choć rzeczywiście jest i komedią i filmem drogi, to zarazem jest filmem bardzo specyficznym, chciałoby się rzecz - introwertycznym, o którego bohaterach można powiedzieć wiele, ale z całą pewnością nie to, że są ludźmi normalnymi. Główny bohater filmu to człowiek pogrążony w chronicznej depresji powiązanej z licznymi fobiami. Jego postępująca choroba kosztowała go w końcu życie rodzinne. Teraz jednak zbiera siły, pakuje niewielki dobytek na śnieżny skuter i przemierza dzikie, zasypane śniegiem ostępy północnej Norwegii, by dotrzeć do domu swojej żony i dziecka. Po drodze spotka młodą dziewczynę mieszkającą z babcią na odludziu, staruszka czekającego na śmierć na środku zamarzniętego jeziora i młodego chłopaka nasączającego się alkoholem, podczas gdy jego rodzice bawią się po drugiej stronie globu. Każda z tych postaci jest na swój sposób zaburzona, zdziwaczała, a jednocześnie rozbrajająco zwyczajna. Spotkania z nimi niepostrzeżenie zmieniają głównego bohatera. "Białe szaleństwo" Rune'a Denstada Langlo przypomina "Prostą historię" Lyncha czy niektóre obrazy braci Coenów, zresztą tylko przypomina. Z całą pewnością nie jest to produkcja tego samego kalibru. Langlo i scenarzysta Erlend Loe zapełniają film barwnymi postaciami, od czasu do czasu udaje im się stworzyć naprawdę zabawną scenę, ale całość pozostaje przyciężka i toporna. Mimo starań aktorów, z Andersem Baasmo Christiansenem na czele, wszystko wydaje się wymuszone, wykoncypowane, podczas gdy tego rodzaju filmy, aby odnieść rzeczywisty sukces, muszą sprawiać wrażenie lekkich, wymyślonych jakby od niechcenia. Być może wrażenie to rodzi się w związku z nie do końca trafnie wybraną muzyką. W niewielkich dawkach jest ona całkiem znośna i ciekawa. Jednak po godzinie ma się jej już niestety dosyć. I tak jest ze wszystkim w tym filmie. Jeśli jednak lubicie ekscentryków i ich dziwactwa, "Białe szaleństwo" z całą pewnością przypadnie Wam do gustu.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na dalekiej północy życie nie jest szczególnie proste. Dookoła śnieg, wiatr i mróz, długie noce i brak... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones