Recenzja filmu

Bestie z południowych krain (2012)
Benh Zeitlin
Quvenzhané Wallis
Dwight Henry

Krajobraz po bitwie

Benh Zeitlin to diabelnie zdolna bestia. W debiutanckim dziele z lekkością pożenił ze sobą kino katastroficzne i magiczny realizm, uzupełniając ten przedziwny mariaż społecznym komentarzem.
Benh Zeitlin to diabelnie zdolna bestia. W debiutanckim dziele z lekkością pożenił ze sobą kino katastroficzne i magiczny realizm, uzupełniając ten przedziwny mariaż społecznym komentarzem. Nie dość, że obie estetyki nie są ze sobą skonfliktowane, to jeszcze młodemu reżyserowi udało się wnieść w każdą z nich nową jakość.

Bohaterka filmu, mała Hushpuppy, mieszka wraz z niestroniącym od mocnych trunków tatą w nienazwanej dziczy. Wszyscy żyją tu w takim syfie, że pierwsze lepsze slumsy wydają się  przy nim Beverly Hills: rozpadające się przyczepy, połamane meble, brudne gary i biegające samopas zwierzęta hodowlane. Pewnego dnia to malownicze miejsce pada ofiarą powodzi. Rodzina dziewczynki jest jedną z nielicznych, które postanawiają nie opuszczać domostw i stawić czoła żywiołowi. To nie on będzie jednak największym wrogiem śmiałków, a reprezentujący "złą" cywilizację inni ludzie.

Gdyby "Bestie z południowych krain" zostały nakręcone w Polsce, otrzymalibyśmy zapewne przygnębiający jak krajobraz po bitwie dramat o wiecznie zalanych (nie tylko wodą!)  powodzianach. Amerykański reżyser nie idzie na szczęście na łatwiznę. Choć jego film obfituje w drastyczne obrazki, a bohaterowie wyglądają brzydko i pewnie tak samo pachną, jakimś cudem udało mu się uniknąć epatowania beznadzieją. I to bez uciekania w kierunku łatwego sentymentalizmu czy bajkowych marzeń sennych (to nie "Hej, Skarbie").  Nawet wspomniany na początku realizm magiczny ma tu więcej wspólnego z czarną magią niż standardowymi "cudami na kiju".

Zeitlin, niczym poszukiwacz skarbów, nadzieję odnajduje dopiero w skomplikowanej relacji Hushpuppy z surowym ojcem oraz drobnych przejawach ludzkiej solidarności. Młodemu twórcy  nie brakuje zarówno poczucia humoru jak i kapitalnych pomysłów inscenizacyjnych, o czym świadczy chociażby lekko oniryczna sekwencja rozgrywająca się w pływającym burdelu. Na tytuł mistrzów świata i okolic zasłużyła ekipa od castingu, której udało się wyłowić przed kamerę  utalentowanych naturszczyków. Grająca Hushpuppy Quvenzhané Wallis to dla mnie odkrycie roku. Bije z niej duma, ma charyzmę, a brak doświadczenia aktorskiego nadrabia instynktem. Świetna rola, jeszcze lepszy film.
1 10
Moja ocena:
8
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Półdzikie odludzie obok cywilizacyjnego zła i pierwsza myśl narratorki debiutanckiego filmu Benha... czytaj więcej
Hushpuppy to dziwne dziecko. Dużo milczy, a jej głos częściej można usłyszeć z offu, gdy dzieli się z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones