Recenzja filmu

My, cichociemni. Głosy żyjących (2008)
Paweł Kędzierski
Grażyna Kopeć
Dariusz Wnuk

Ku chwale ojczyzny!

Staroświecka robota z gadającymi głowami i podniosłą muzyczką fortepianową w tle.
Film trafia do kin w rocznicę Powstania Warszawskiego, więc łatwo przewidzieć, czego można się spodziewać. "My, Cichociemni" to laurka wystawiona członkom specjalnego oddziału polskich żołnierzy, którzy w trakcie II Wojny Światowej zostali wyszkoleni w Wielkiej Brytanii. Zrzuceni na spadochronach na terytorium okupowanej Polski mieli w dyskretny sposób tłuc Szkopów. Stąd tytuł: pojawiali się po cichu, wykańczali wroga i odchodzili w mrok. Ci, którym udało się przetrwać, nie byli jednak traktowani jak bohaterowie. Część z nich została zakatowana przez komunistyczną bezpiekę, a reszta musiała ukrywać zasługi w oczekiwaniu na lepsze czasy. Reżyser zebrał przed kamerą ostatnich żyjących Cichociemnych i poprosił, by opowiedzieli mu swoją historię. Obraz jest więc wspomnieniem – osobistym komentarzem do tragicznych dziejów narodu. Chłopcy i dziewczęta ruszają do walki, bo tak trzeba, bo taki jest ich zakichany, patriotyczny obowiązek. Żadne z nich nie zastanawia się, co będzie później. Czy gdyby jutro rosyjskie rakiety uderzyły w Belweder, a armia pod sztandarami Putina wkroczyła do Polski, współczesna młodzież włączyłaby się w walkę z równym zapałem jak jej poprzednicy? To dobre pytania na inny film. Ten zrobiony przez Pawła Kędzierskiego okazuje się staroświecką robotą z gadającymi głowami i podniosłą muzyczką fortepianową w tle. Kino dokumentalne robi się dzisiaj zupełnie inaczej – dynamicznie, z polotem i zaangażowaniem. Bohaterowie "Cichociemnych" też chcieliby pewnie lepszego filmu. Jeden z nich stwierdza przecież: "teraz wyglądamy jak łamagi, ale kiedyś byliśmy chłopaki do rzeczy!". Zrealizowane skromnymi środkami fabularne scenki, które przeplatają się ze wspomnieniami dawnych żołnierzy, nie mają iskry i mogą służyć co najwyżej jako słaba ilustracja. Historia Cichociemnych ma w sobie wielki potencjał. Mam więc nadzieję, że wykorzysta go serial fabularny przygotowywany przez telewizję publiczną. Na film Kędzierskiego można co najwyżej wysłać nastolatków, by się douczyli. Wątpię jednak, czy wizyta w kinie okaże się dla nich inspirująca.
1 10
Moja ocena:
4
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones