Recenzja filmu

Olbrzym (2016)
Johannes Nyholm

Punkt po punkcie

"Olbrzym" debiutującego w pełnym metrażu Johannesa Nyholma to przedziwny splot dokumentalnej faktury obrazu z narracyjnym odlotem. Jest tu zarówno zdejmowana cierpliwie przez operatora "proza
Jeśli nie potrafisz zdobyć punktu, przesuń bramkę - słyszy zdeformowany fizycznie i autystyczny Rikard (Christian Andren) od swojego przyjaciela i trenera, Rolanda (Johan Kylen), zaś słowa te szybko stają się mottem całego filmu - opowieści o mozolnym "przesuwaniu bramki" w zmaganiach z losem. Stawka jest wysoka: jest nią nie tylko trofeum w ogólnokrajowym turnieju gry w bule, ale również ludzka godność, odzyskanie matczynej miłości i - przede wszystkim - uczynienie ze swojej pasji sensu życia.



"Olbrzym"
debiutującego w pełnym metrażu Johannesa Nyholma to przedziwny splot dokumentalnej faktury obrazu z narracyjnym odlotem. Jest tu zarówno zdejmowana cierpliwie przez operatora "proza życia" jak i poezja w stylu fantasy: Rikard wyobraża sobie siebie jako mitologicznego giganta, przemierzającego nietkniętą przez cywilizację krainę. Z jednej strony mamy więc chropowate kino złożone ze "skrawków życia", z drugiej - oniryczną podróż do podświadomości bohatera. Plus przyprawy: elementy sportowego dramatu, szczypta absurdalnego humoru, kino inicjacyjne, moralitet. No i petanka, odmiana gry w bule - rzecz tylko pozornie nieefektowna i pozbawiona dramaturgicznego potencjału.

Nieco za dużo tego dobra jak na jeden film, ale Nyholmowi udaje się w karkołomny sposób połączyć różne tony, konwencje i nastroje. Stać go na delikatną ironię w stosunku do bohaterów, a jednocześnie pozostaje głęboko empatyczny. Nie szantażuje nas emocjonalnie, nie odbija się od ekstremum do ekstremum. Szkoda jedynie, że tak dużo tu scen, w których wbija nam do głowy przyciężkie metafory. Stado białych mew frunących za jadącym na rowerze, łaknącym wolności i spełnienia bohaterem raczej nie pasuje do tego filmu. Wrażliwość reżysera, która objawia się w pozostałych partiach utworu, po prostu kłóci się z podobnymi obrazkami.



30-letni Rikard to w interpretacji wybitnego Andrena niezłomny siłacz, wydzierający sobie szacunek kolegów z drużyny punkt po punkcie. Łatwy do zranienia, ale też zdeterminowany i budzący podziw. Aktor gra go natomiast z takim wdziękiem, świadomością ekspresji i mowy ciała, że naprawdę trudno uwierzyć, iż physis Rikarda jest w dużej mierze owocem starań świetnych charakteryzatorów (zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, jak silny naturalistyczny efekt dało zatrudnienie w drugoplanowych rolach naturszczyków, ludzi z prawdziwymi psychicznymi i fizycznymi schorzeniami). Gdy po wypadku bohater trafia do szpitala i staje się klasycznym "dziwowiskiem" wśród spacerujących po oddziale lekarzy, jesteśmy spokojni. Wiemy doskonale, że kto jak kto, ale Rikard im jeszcze pokaże.
1 10
Moja ocena:
8
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones