Recenzja filmu

Opowieści z Narnii: Książę Kaspian (2008)
Andrew Adamson
Waldemar Modestowicz
William Moseley
Anna Popplewell

Schematyczna monotonia

Muszę przyznać, że nie miałam okazji obejrzeć pierwszej części "Opowieści z Narnii". Być może dlatego trudno mi było się odnaleźć w historii czwórki rodzeństwa, którą znają chyba wszyscy
Muszę przyznać, że nie miałam okazji obejrzeć pierwszej części "Opowieści z Narnii". Być może dlatego trudno mi było się odnaleźć w historii czwórki rodzeństwa, którą znają chyba wszyscy niepełnoletni fani fantastyki. W drugiej części słynnego cyklu C. S. Lewisa mamy i złego króla Miraza (schematycznego przedstawiciela "ciemnej strony mocy") i dobrodusznego, szlachetnego księcia Kaspiana, który niczym Harry Potter chce zdobyć podobno należącą się mu władzę i uznanie wśród sąsiadów – w tym przypadku mieszkańców Narnii. Z pomocą przychodzą mu odważni Pevensie, stereotypowi idole, uważani przez wielu za wzory godne naśladowania. Szum medialny towarzyszący premierze tego filmu zwrócił moją uwagę – środki perswazji podziałały na mnie skutecznie. Poszłam, zobaczyłam. Wynik? Inne, towarzyszące mi osoby, chciały koniecznie wybrać się wkrótce jeszcze raz. Natomiast ja poczułam zdecydowany niedosyt. Idąc po kolei kryteriami oceny: fabuła była – ogólnie rzecz biorąc – przyzwoita, aczkolwiek niewciągająca. Z filmu zapamiętałam głównie monotonne, z mojego punktu widzenia, sceny walk, które de facto można było zmieścić w jednej godzinie, a nie stu czterdziestu czterech minutach. Zawiodłam się bardzo. Myślałam, że scenariusz napisany przez Andrew Adamsona (twórcy takich dzieł jak "Shrek" i "Shrek 2") zaciekawi mnie i wzbudzi odpowiednie emocje. Tymczasem w rzeczywistości poznałam historię przekazaną w zupełnie nie-adamsonowskim stylu. Postawiłam "Opowieściom z Narnii" zbyt wysoką poprzeczkę, o którą twórcy zaledwie się otarli. Scenariusz jest jednak tylko jednym z elementów oceny. Osobna kwestia to oprawa techniczna filmu, która wypada w tym przypadku bardzo dobrze. Muzyka Harry’ego Gregsona-Williamsa (kolejne podobieństwo ze "Shrekiem") zachwycała już od pierwszych dźwięków. Była dobrą ilustracją fabuły i wiernie oddawała nastrój poszczególnych scen. Zdjęcia, jak i montaż ułatwiły odbiór treści; scenografia (podobno niektóre sceny były kręcone w polskich Sudetach) i kostiumy polepszyły estetykę i realizm filmu. Na ekranie mogliśmy zobaczyć młodych aktorów - Williama Moseleya, Annę Popplewell, Skandara Keynesa i Georgie Henley. Zagrali przyzwoicie, aczkolwiek żadne z nich niczym szczególnym nie zabłysnęło. Film wylansował nowe gwiazdy – niestety marnej jakości. Liczyłam na większą rolę Tildy Swinton, gdyż podobno w pierwszej części grała jedną z głównych ról. Niestety tym razem było jej niewiele. Nie mam wątpliwości – jedyną prawdziwą atrakcją tej produkcji jest udział przystojnego Bena Barnesa. Skuteczne, ale czy słuszne?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po dużym sukcesie finansowym filmu "Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa", będącego... czytaj więcej
Trzy lata temu do kin całego świata zawitała pierwsza pełnometrażowa filmowa adaptacja "Opowieści z... czytaj więcej
Cóż, nie powinnam się po „Opowieściach z Narni” spodziewać tego, czego się spodziewałam. Moja oczekiwania... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones