Recenzja filmu

Frankenweenie (2012)
Waldemar Modestowicz
Tim Burton
Catherine O'Hara
Martin Short

Zdechł pies

W przeciwieństwie do kilku najnowszych filmów reżysera, jego własna stylistyka nie służy jednak tylko urzeczywistnieniu cudzej wizji – czy to Lewisa Carrola czy Roalda Dahla. Tak, Burton
We "Frankenweenie" Tim Burton wraca do korzeni. Pełnometrażowa animacja to bowiem nowa wersja krótkiego filmu, który reżyser nakręcił dla studia Disneya w 1984 roku. Jakkolwiek na język cisną się oskarżenia o reanimację trupa czy pożeranie własnego ogona, trzeba przyznać, że trup ma się całkiem dobrze i merda ogonem z niekłamanym entuzjazmem. Burton częstuje nas miksturą ze swoich sprawdzonych składników, ale dawno już nie uwarzył z nich takiego specjału. Smakiem przypomina to raczej sok z pewnego Żuka niż napoje, którymi raczyła się w Krainie Czarów Alicja.

Punktem wyjścia jest wariacja na temat "Frankensteina". Mały Victor, nie mogąc pogodzić się ze śmiercią ukochanego psa Korka, przeprowadza eksperyment, w wyniku którego czworonóg zmartwychwstaje niczym monstrum z książki Marry Shelley, czy raczej Boris Karloff w klasycznej ekranizacji Jamesa Whale’a.  Twórcza wyobraźnia Burtona karmi się bowiem estetyką filmowej grozy, zwłaszcza tej rodem z kina klasy B, czemu reżyser dawał już zresztą wielokrotnie wyraz. Tutaj także mamy szereg cytatów – kłania się zwłaszcza niemiecki ekspresjonizm oraz horrory studiów Universal i Hammer. Złowieszczy cień na ścianie odsyła do "Nosferatu", pudel z sąsiedztwa ma fryzurę a la Narzeczona Frankensteina, a w telewizji straszy Christopher Lee jako hrabia Drakula. Jest również ukłon w stronę monster movies.
 
Pomiędzy tymi nawiązaniami rozpoznajemy jednak bezbłędnie oryginalny charakter pisma samego Burtona. O osobności jego filmowego świata decyduje w dużej mierze fakt, że wizja ta rodzi się na kartce papieru, powołana do życia w rysunkach twórcy. Dzięki temu łatwo wyznaczyć prostą biegnącą od "Miasteczka Halloween" (którego był pomysłodawcą i producentem), przez "Gnijącą pannę młodą", aż po "Frankenweenie". Pozwala to odróżnić najnowszy projekt Burtona od sąsiadujących z nim w czasie podobnych "upiornych" animacji: "ParaNormana" i "Hotelu Transylwania". Wystarczy rzucić okiem na parę głównych bohaterów, by przekonać się, że to po prostu następna wizyta w Burtnoville. Victor to kolejny blady czarnowłosy introwertyk, w jakich zazwyczaj wcielał się Johnny Depp. Neurotyczna nastolatka Elsa van Helsing też wydaje się znajoma – zresztą w oryginale głosu udziela jej Winona Ryder.  

W przeciwieństwie do kilku najnowszych filmów reżysera, jego własna stylistyka nie służy jednak tylko urzeczywistnieniu cudzej wizji – czy to Lewisa Carrola czy Roalda Dahla. Tak, Burton zazwyczaj żywi się cudzym materiałem, ale przetrawia go i oddaje jako coś własnego. A w jego ostatnich produkcjach coraz mniej było czuć osobiste zaangażowanie, które przyniosło nam takie perełki jak "Edward Nożycoręki". Dlatego też "Frankenweenie" rezonuje emocjonalnie dużo skuteczniej niż np. "Alicja w Krainie Czarów": zarówno w momentach humoru, jak i dramatu. Makabryczna historia zbudowana jest bowiem na fundamencie tragedii – podobnie było w najlepszych filmach autora, gdzie spod kampowej maskarady wyzierał smutek straty czy nieprzystosowania. Może wróciwszy do starego pomysłu, Burton przypomniał sobie dawnego siebie?

Ciekawe zresztą, że choć oryginał był filmem aktorskim, to akurat wersja animowana jest dużo bardziej "żywa". Dłuższy metraż pozwala rozbudować wątek przyjaźni chłopca z psem, przez co moment straty pupila jest mocniejszy. Ale nie ma tu zbyt dużo tanich wzruszeń. Jest za to kilka momentów prawdziwej komediowej makabry, na przykład gdy zmartwychwstały Korek połyka muchę, a ona – przez szparę w szwach – wydostaje się na wolność.  I mimo że faktycznie Burton nie proponuje tu nic, czego już byśmy w jego wykonaniu nie widzieli, to – między innymi dzięki takim właśnie smaczkom – wreszcie znów można się jego filmem po prostu cieszyć.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po ostatnich, nieco słabszych produkcjach Tim Burton powrócił do wielkiej formy. Wykonany w aranżacji... czytaj więcej
Tim Burton powrócił do kin z projektem, o którego stworzenie starał się od lat. Bazuje on na jego... czytaj więcej
Tim Burton, mistrz historii nietypowych, niepokojących, upiornych i klimatycznych powraca z kolejnym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones