Recenzja filmu

13 dni do wakacji (2025)
Bartosz M. Kowalski
Teodor Koziar
Katarzyna Gałązka

Polski horror na kolanach

Bartosz M. Kowalski miewał momenty, kiedy pokazywał zdolność do umiejętnego grania horrorowymi kliszami. W filmie "13 dni do wakacji" w ogóle jednak owej zdolności nie pokazuje.
W rodzimej kinematografii horror gościł względnie rzadko, a porządnych produkcji kina grozy powstało jeszcze mniej. W czasach PRL-u jakościowe produkcje wychodziły spod skrzydeł Majewskiego ("Lokis"), Koprowicza ("Medium"), Żuławskiego ("Diabeł") i Szulkina ("Golem"), w kontrze do ich obrazów powstała jednak masa szmir pokroju "Hieny", "Klątwy doliny węży" czy "Lubię nietoperze". W ostatnich latach życie w rodzime kino owego gatunku świeżość próbuje pchnąć Bartosz M. Kowalski, który począwszy od krótkometrażowego "Zacisza" wypuszcza na ekrany różnego rodzaju filmy grozy.

W filmografii owego reżysera szczególnie zwrócić uwagę należy na slasher "W lesie dziś nie zaśnie nikt", w którym bardzo dobrze grał konwencją i znanymi motywami zreinterpretowanego już na wszystkie sposoby podgatunku. Niezła była także "Ostatnia wieczerza", której trzeba oddać, iż miała porządnie zbudowany klimat. 

"13 dni do wakacji" to sięgnięcie reżysera po kolejną półkę z klasycznymi horrorowymi motywami, tym razem zdecydował się na home invasion. Eufemizmem jest jednak powiedzenie, że nie jest to poziom "Najścia", albowiem zdolność do sprytnego grania konwencją, która pobrzmiewała u Kowalskiego gdzieś wyparowała.

W zarysie fabuła prezentuje się tak przeciętnie, że ten sam w sobie budzi poirytowanie i litość. "13 dni do wakacji" to produkcja o dwójce rodzeństwa, bracie i siostrze. Ta druga pod nieobecność ojca organizuje impreze, w czasie której dochodzi do włamania, przez co grupa nastolatków musi walczyć o przetrwanie.

Nudniejsze są tylko postacie wykreowane na potrzeby tego wyjątkowego obrazu. Paulina i Antek to rodzeństwo tak sztampowe, że już w pierwszej scenie, w której pojawiają się wspólnie, cała ich osobowość zostaje wyłożona (nie jest to zresztą nic wielkie, gdyż owej osobowości mają oni wyjątkowo niewiele). Oczywiście ciągle się kłócą, a powodem tego jest opuszczenie ich przez matkę, mają bogatego ojca, który przez prace nie może poświęcać im dużo czasu, a w dodatku są zupełnymi przeciwieństwami. Paulina to towarzyska nastolatka, która chodzi na "zwariowane" imprezy, popija kolorowe drineczki i pali marihuanę, zaś Antek jest cichy, preferuje spędzanie czasu na graniu w gry i nie ma zbyt dobrego kontaktu z rówieśnikami. Bohaterom pobocznym nie warto poświęcać miejsca, są tylko dlatego, że ktoś musi dopełniać kadry i dialogi.

Owe mankamenty nie musiałyby być aż tak mocną wadą, gdyby tylko twórcy umiejętnie zagrali na popularnych kliszach. Pewne próby w tym kierunku zostały podjęte, są one jednak zbyt nieliczne, by w jakimkolwiek stopniu uratować nowy film Kowalskiego. "13 dni do wakacji" jest interesujące tylko przez parę minut, pod sam koniec, pomiędzy dwoma plot twistami. Tylko w tych krótkich chwilach można odczuwać jakiekolwiek emocje nie będące zażenowaniem. Niestety to zbyt mało.

Omawiany film przepełniony jest także pomniejszymi wadami. Poczucie niepokoju budowane jest wyjątkowo nieumiejętnie, podobnie sprawy mają się z tworzeniem napięcia, przed ostateczną eskalacją przemocy. Reżyser kilka razy rzuca pomniejszymi zdarzeniami (nawiązując przy tym do "Halloween" i "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną"), które mają kreować atmosferę trudnego do zrozumienia zagrożenia, lecz kroki w tym kierunku postawione są bardzo nieprzekonywujące.

Wyjątkowo irytujący jest ilość żenady, która wypełnia widza przy oglądaniu "13 dni do wakacji". Nastolatkowie grają w tym filmie pierwsze skrzypce i oglądając go można odnieść wrażenie, że twórcy nigdy nie widzieli żadnej młodej osoby. Te postacie są najbardziej żenującym elementem całej produkcji, są oni tak nudni i stereotypowi, że nie da się stać po ich stronie, kiedy spotyka ich zagrożenie.

Nowa produkcja Bartosza M. Kowalskiego jest bezwartościowa pod każdym kątem. To zarówno słaby film jak i słaby horror, twórcy próbowali coś osiągnąć poprzez zabawę konwencją, ale to próby drobne i zupełnie nieudane. "13 dni do wakacji" jest w dodatku zbyt mainstreamowo zrealizowane, by oglądać je jako słaby film klasy B, nie nadaje się nawet na prostą rozrywkę, przy której nie trzeba myśleć, bo sceny ataków włamywacza nie ruszają ani trochę. Można na owy film spojrzeć, jako na dzieło o złudnej wierze w technologie, lecz to tylko mało znaczące tło, które w gruncie rzeczy nie dodaje niczego do całości.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja 13 dni do wakacji
Polski horror długo funkcjonował jako wyrażenie oksymoroniczne, trochę na zasadzie niepodpartego należytą... czytaj więcej
Bartosz Czartoryski
Bartosz Czartoryski
6