Recenzja filmu

300: Początek imperium (2014)
Noam Murro
Sullivan Stapleton
Eva Green

Koń morski

Gdy gwiazdy muzyki pop nie mają już kompletnie nic pozytywnego do zaoferowania w kwestii artystycznej, najczęściej stawiają w teledyskach na roznegliżowane kobiety. Piękne niewiasty, w
Gdy gwiazdy muzyki pop nie mają już kompletnie nic pozytywnego do zaoferowania w kwestii artystycznej, najczęściej stawiają w teledyskach na roznegliżowane kobiety. Piękne niewiasty, w obowiązkowo skąpym bikini (a czasami bez), odrywają uwagę od mielizny tekstu. Gdy natomiast na tapecie jest wokalistka, wtedy sama zainteresowana zrzuca ciuszki. Twórcy "300: Początek imperium" poszli równie utartym schematem w branży filmowej. Elementem napędzającym ich dzieło jest jednak krew.

Początkowe sceny cofają nas do bitwy pod Maratonem. Dowodzący Grekami Temistokles wykorzystuje szansę i zabija perskiego króla Dariusza. Okrywa się chwałą, ale równocześnie popełnia błąd. Powinien bowiem zabić jego syna, Kserksesa. Ten, powróciwszy do Persji, po tygodniu żałoby i za sprytną namową Artemizji – prawej ręki Dariusza – staje się królem-bogiem. Po tej metamorfozie wypowiada wojnę Grecji. On i Artemizja pałają żądzą zemsty, a przeciwstawić się perskiej potędze znów decyduje się Temistokles...



Wyprawa Gerarda Butlera i jego 300 wiernych towarzyszy w "Początku imperium" stanowi jedynie tło. Jest ona często wspominana, ale tak naprawdę jest to sprawa marginalna. Leonidas miał już swoje pięć minut. Tutaj godnie zastępuje go Temistokles. Sullivan Stapleton jest tak samo papierową postacią, ma taki sam kaloryfer i tak samo potrafi zmotywować towarzyszy do walki w chwilach zwątpienia. Dzięki temu brak Leonidasa jest w zasadzie nieodczuwalny, a widz w pełni kupuje nowego bohatera. Charakterologicznie są bowiem identyczni, różnią się jedynie facjatą. Reszta bowiem też jest skopiowana. Grecy zatem raczą nas gołymi, spoconymi w boju torsami z kaloryferami porównywalnymi z kulturystami. Dla swej ojczyzny gotowi są na największe poświęcenia, w boju są nieustraszeni i przebiegli. Faceci idealni. Na ich tle Persowie momentami wypadają jak zagubione we mgle dzieciaki, a dodatkowo pantoflarze siedzący pod butkiem Evy Green.

I tym sposobem dochodzimy do postaci równie kluczowej co Temistokles. Artemizja jest ucieleśnieniem starożytnej Alice. Jeśli Milla Jovovich zrezygnowałaby z "Resident Evil 6", to jej następczyni jest już gotowa. Artemizja to zaprogramowana na zabijanie maszyna, która bez mrugnięcia okiem wykona każde bojowe zadanie. Jej motywacja jest co prawda stara jak świat, ale to nie przeszkadza w uwierzeniu w tę postać. Eva Green sieka oponentów jeszcze lepiej niż faceci (Panie Stallone, prosimy o angaż do kolejnej części "Niezniszczalnych"), a wszystko to we wszędobylskim slow motion.



Noam Murro i spółka wykorzystali idealnie efekt zwolnionego tempa. Sieczka, stanowiąca 90% czasu projekcji, prezentuje się w nim jeszcze bardziej imponująco, a wszędobylskie rozbryzgi ze wszelakich części ciała cieszą oko aż miło. Ta krwawa rozrywka przerywana jest sporadycznie przez jakieś patetyczne przemówienie czy konkretne negocjacje, ale po owej pauzie jatka wraca ze zdwojoną siłą. Wszystko to uzupełnia dynamiczna ścieżka dźwiękowa kapitalnie wpasowująca się w klimat produkcji. Przepis ten, choć banalnie prosty i oklepany, zapewnia ciągłą rozrywkę, a przecież to jest cel nadrzędny.

"300: Początek imperium" wchodzi do kin w momencie kryzysu na Krymie. Obraz Murro daje nadzieję na równorzędną walkę z wrogiem dysponującym o wiele większą siłą militarną. W realnym życiu ta zasada raczej nie ma racji bytu, więc Vladimir Putin nadal rozdaje karty. Patrząc jednak na pogodę za oknem i atrakcje przygotowane z myślą o obu płciach, "Początek imperium" to idealne rozpoczęcie tegorocznego sezonu letniego.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kreska Franka Millera sukcesywnie przesuwa się po świadomości zarówno czytelników jego komiksów, jak i... czytaj więcej
"300: Początek imperium" to sequel "300" z 2006 roku, który nie jest do końca sequelem, i adaptacja... czytaj więcej
W przypadku sequeli hollywoodzka zasada mówi: więcej, szybciej, bardziej. Nie inaczej jest w przypadku... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones