Recenzja filmu

33 sceny z życia (2008)
Małgorzata Szumowska
Julia Jentsch
Maciej Stuhr

Pół żartem, pół serio o śmierci

O twórczości Małgorzaty Szumowskiej wiem niewiele. Jednak kiedy jakieś dwa miesiące temu zobaczyłem w prasie wzmianki na temat „33 scen z życia” wraz z zamieszczonymi obok zdjęciami,
O twórczości Małgorzaty Szumowskiej wiem niewiele. Jednak kiedy jakieś dwa miesiące temu zobaczyłem w prasie wzmianki na temat 33 scen z życia wraz z zamieszczonymi obok zdjęciami, podekscytowałem się tak bardzo, że zacząłem niespokojnie odliczać dni pozostałe do premiery. Głównym powodem był udział niemieckiej aktorki, Julii Jentsch. Ale po kolei, dojdziemy do tego.   Wypadałoby najpierw krótko zaprezentować fabułę. Nasuwa się pytanie: o czym jest ten film? Najprościej będzie odpowiedzieć: o życiu i śmierci. Barbara, matka Julii, Kasi i Krzysztofa zapada na śmiertelną chorobę. Jej czas jest policzony. Rodzina zdaje sobie sprawę z nieuchronnego końca ukochanej osoby, lecz nie pozostało im nic innego niż czekanie. To jednak nie oddaje całej problematyki. Chodzi o to, w jaki sposób o śmierci, w mniejszym stopniu o życiu, się tutaj mówi.   Po pierwsze, jestem absolutnie zaskoczony, że po raz kolejny pojawił się w Polsce (a jest to niesłychanie rzadkie zjawisko) film, który nie spoczywa na żadnym z przeciwstawnych biegunów – nie jest ani smutny, szary, przygnębiający, ani słodki i głupiutki. Szumowska nakręciła film osobisty, a przy tym bardzo odważny. Świadczą o tym dyskusje, jakie wywołało pojawienie się 33 scen z życia na festiwalu w Gdyni. Na czym polega owa odwaga? Film porusza temat śmierci, która nadal jest tematem tabu. Szumowska pokazuje, że strata najbliższej osoby, będąca generalnie przykrym doświadczeniem, nie musi wiązać się z histerią, długotrwałą depresją i laniem gorzkich łez. Przemijanie i koniec są naturalne i nieodwołalne; są to etapy życia z którymi każdy z nas będzie musiał się pogodzić. To, im mocniej rozpaczamy po śmierci bliskich, nie znaczy, że ich ze sobą zatrzymamy. „Chciałabym na zawsze zostać dzieckiem i mieszkać w domu, z rodzicami” – mówi Julia. Śmierć rodziców pozostawiła u niej ciepłe wspomnienia, jednak jest świadoma, że ich życie dobiegło końca, a jej własne nadal trwa.   Trzeba tu powiedzieć parę słów o obsadzie – nie byłbym sobą, gdybym nie pochwalił Julii Jentsch (och, boska Julia – ilekroć ją widzę, muszę sobie trochę powzdychać nad jej kunsztem aktorskim). Jej obecność na ekranie sprawia, że czujemy się zahipnotyzowani nie tylko opowiadaną historią, ale również każdym jej ruchem, gestem, spojrzeniem, uśmiechem. Kiedy zobaczyłem ją w Sophie Scholl, wyobrażałem ją sobie w rolach cichych, niewinnych dziewcząt z odrobiną tupetu. Po kolejnych seansach z jej udziałem – Edukatorach, Obsługiwałem angielskiego króla i w końcu 33 scenach z życia uwierzyłem, że Julia sprawdzi się w każdym repertuarze. Słowa pochwały należą się również Andrzejowi Hudziakowi, Małgorzacie Hajewskiej-Krzysztofik oraz Izabeli Kunie. Na szczęście partnerujący Julii Maciej Stuhr (którego, nie wiedzieć czemu, mamy okazję ujrzeć na plakacie) pojawia się rzadko, więc jego słabe aktorstwo, przyćmione przez resztę obsady nie jest dobitnie rażące.   Życzyłbym sobie więcej takich nietuzinkowych, przełamujących konwenanse, polskich produkcji. Teraz pozostaje mi odliczanie do premiery filmu w postaci DVD.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Obraz Małgorzaty Szumowskiej jest bez wątpienia świeżym powiewem wśród naszej rodzimej kinematografii.... czytaj więcej
Piszę o tym filmie drugi raz. Za pierwszym razem zrobiłem to źle: zacząłem pisać świeżo po seansie,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones