Recenzja wyd. DVD filmu

Batman zbawia świat (1966)
Leslie H. Martinson
Adam West
Burt Ward

WHOOM! SPLASH!

Nie będę owijał w bawełnę: zbawiający świat Batman zmiażdżył mnie doszczętnie, wbił mnie w podłogę i tam pozostawił. Jeśli nie widziałeś, jak opatulony w szare wdzianko i pelerynę zbawiciel zmaga
"Batman zbawia świat" to pełnometrażowe przedłużenie produkowanego w latach 1966-1968 popularnego serialu telewizyjnego o Człowieku-Nietoperzu. Niewprowadzonych w temat należy przestrzec: rzecz jest mocna, można by powiedzieć, że nawet bardzo mocna. Nie pomoże znajomość filmów Burtona, ani uwielbienie oddawane obrazom Nolana. Nie wystarczą czytane w dzieciństwie komiksy, ani nawet otwarcie na doznania ekstremalne. Film Williama A. Grahama i Leslie H. Martinsona nie jest po prostu dla każdego. "Nic na tym świecie nie przygotowało cię na to, co zobaczysz" - pamiętacie to hasło reklamujące swego czasu "Mortal Kombat"? Tak naprawdę odnosiło się właśnie do "Batmana"...

Mroczny Rycerz (niezastąpiony Adam West, burmistrz Quahog), jest tutaj dosyć kolorowy. Wspólnie ze swym prawym pomocnikiem Robinem (ależ ten dzieciak ma nogi! no, co za nogi!) będzie musiał stawić czoła nie jednemu, nie dwóm, nawet nie trzem superzbirom. Na jego drodze stoi bandycka śmietanka Gotham City: Joker, Pingwin, Kobieta Kot i Człowiek-Zagadka. Kiedy takie zdeprawowane umysły połączą swe siły, to wiadomo, że ich celem może być jedynie zawładnięcie całym światem!

Nie będę owijał w bawełnę: zbawiający świat Batman zmiażdżył mnie doszczętnie, wbił mnie w podłogę i tam pozostawił. Jeśli nie widziałeś, jak opatulony w szare wdzianko i pelerynę zbawiciel zmaga się z atakującym go rekinem, to niczego w życiu nie widziałeś. Ten film jest przekomiczny i szokujący zarazem. Nigdzie indziej nie usłyszysz takich dialogów, nie zobaczysz takich efektów, nie uświadczysz takich rozwiązań fabularnych. To idealny ekranowy ekwiwalent komiksu, począwszy od uproszczeń wymuszonych konwencją, na wizualnym obrazowaniu dźwięków towarzyszących finałowej bijatyce skończywszy. Postmodernistyczny pean na cześć popkultury, szczyt awangardy, który przebija filmowe eksperymenty Andy'ego Warhola praktycznie pod każdym względem.

Nie da się oczywiście ukryć, że wiele z genialnych wprost pomysłów, które zachwycają w tym majstersztyku, jest wynikiem czystego przypadku. Niesprawiedliwością byłoby jednak twierdzenie, że twórcy tego dzieła kompletnie nie mieli pojęcia o zabawie materią filmową. To jest po prostu niemożliwe. Występujące tu stężenie absurdu i groteski jest zjawiskiem wyjątkowo rzadko spotykanym w naturze. Już dawno (o ile kiedykolwiek) nie zdarzyło mi się na głos komentować oglądanego w samotności filmu i przeżywać go w takim stopniu. "Batman zbawia świat" to diabelnie perwersyjna rozrywka, dla istot skrywających mroczne tajemnice, takie jak uwielbienie dla Kelly Family czy pociąg do szczątków doczesnych w zaawansowanym stadium rozkładu. Nie ufajcie nikomu, kto mówi, że to jedynie niewinny wypiek amerykańskiej tęsknoty za posiadaniem własnej tożsamości narodowej.

Nieprzerwana akcja, obezwładniający Adam West (jest niczym Roger Moore w "Świętym", z tą różnicą, że nie umie grać) i feeria psychodelicznych barw na miarę oprawy wizualnej występu Jefferson Airplane - wszystko to razem tworzy nikczemne arcydzieło surrealizmu na miarę "Psa andaluzyjskiego". Polecam, polecam i jeszcze raz, z zastrzeżeniem: nie zbadano dotąd, jaki jest wpływ tego dzieła na ludzką psychikę, tak samo jak do tej pory nie wiemy, jakie ścieżki w umyśle otwiera LSD. Tylko dla smakoszy campu.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones