Recenzja filmu

Benek (2007)
Robert Gliński
Marcin Tyrol
Mirosława Żak

Sól ziemi czarnej

Gliński wszedł w świat familoków i hałd zaopatrzony w dobre wzorce,  wzięte z brytyjskich komedii społecznych à la "Goło i wesoło" czy "Orkiestra". Pokazał, że ponurą rzeczywistość da się
Podstawowe składniki każdego filmu rozgrywającego się współcześnie na Śląsku to: bieda, alkoholizm, patologie, syf i ogólna beznadzieja. "Benek" Roberta Glińskiego wykorzystuje wszystkie wyżej wymienione elementy ponurej układanki, ale po złożeniu ich w całość wymowa dzieła wcale nie jest pesymistyczna. Ba, gdy na ekranie zaczęły lecieć napisy końcowe, na mojej twarzy pojawił się "banan". Czy aby reżyser nie stosuje tutaj czarnej jak węgiel magii?

Otóż nie. Gliński wszedł w świat familoków i hałd zaopatrzony w dobre wzorce,  wzięte z brytyjskich komedii społecznych à la "Goło i wesoło" czy "Orkiestra". Pokazał, że ponurą rzeczywistość da się obłaskawić, jeśli tylko ma się dostatecznie dużo woli walki. Tytułowy bohater, łysiejący górnik przed trzydziestką (fantastyczny debiutant Marcin Tyrol), nie znosi swojego życia: roboty w kopalni, gdzie kłody rzuca mu pod nogi wredny sztygar, mieszkania z matką i rodziną brata, braku kobiety etc. Benek postanawia coś zmienić, zanim rozbije kilofem o jedną bryłę węgla za dużo. Składa wymówienie, za pieniądze z odprawy kupuje sobie kawalerkę i raźno bierze się do szukania nowych perspektyw zawodowych.

Choć początkowo wszystko idzie jak po grudzie, bohater nie poddaje się. Uskutecznia tym samym dobry protestancki mit, który zakłada, iż opatrzność sprzyja tylko wytrwałym ludziom. W trakcie półtorej godziny projekcji na ekranie zachodzi nieprawdopodobna przemiana: niepozorne chuchro w brudnych trampkach i kurtce-wiatrówce staje się rzutkim i odważnym przedsiębiorcą, zdolnym przeciwstawić się nawet gangsterom. Benkowi udaje się również zjednoczyć pokrzywdzonych przez los bezrobotnych i na ich czele walczyć o lepsze jutro. Chaplinowski tramp i śląski mesjasz w jednym.

W filmie Glińskiego niebanalną rolę odgrywają kobiety. Na szczycie hierarchii znajduje się, oczywiście, matka, której autorytet jest niepodważalny. Gdy pijany i rozgoryczony z powodu utraty pracy brat bohatera wraca do domu i zaczyna kłócić się z żoną, wystarczy krótkie rodzicielskie "Zewrzyjcie gęby" - syn idzie spać, a następnego dnia kończy romans z gorzałą. Wybranka Benka też jest niczego sobie. Kiedy trzeba, napędza w nim ambicję działania i zachęca do wykazania się. Kiedy indziej, bierze sprawy w swoje ręce, nie pozwalając dopaść się marazmowi. W dodatku ma duży biust i blond włosy, co u Benka (miłośnika wdzięków Pameli Anderson) budzi zrozumiały zachwyt.

Zupełnie niezrozumiałe są za to powody, dla których film Glińskiego trafia do kin po prawie trzech latach od premiery na festiwalu w Gdyni. Nie mam pojęcia, dlaczego żaden z dystrybutorów przez tak długi okres nie był zainteresowany wzięciem "Benka" pod skrzydła. To jeden z bardziej zaskakujących filmów, jakie w ostatnim czasie powstały na polskim podwórku. Wierzę jednak, że nawet dzisiaj znajdzie on swoich widzów.
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wedle definicji rodem z Wikipedii przypowieść to: "gatunek, którego cechy służą właściwemu odczytaniu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones