Recenzja filmu

Birdman (2014)
Alejandro González Iñárritu
Michael Keaton
Zach Galifianakis

Z lotu ptaka

Niewiele ponad dekadę temu filmowe adaptacje komiksów oraz opowieści superbohaterskie kojarzone były głównie z kiczem i rozrywką nie najwyższych lotów. Honoru tego typu produkcji broniły
Niewiele ponad dekadę temu filmowe adaptacje komiksów oraz opowieści superbohaterskie kojarzone były głównie z kiczem i rozrywką nie najwyższych lotów. Honoru tego typu produkcji broniły pojedyncze pozycje w kinowym repertuarze. Obecnie ekranizacje ze stajni Marvela czy DC Comics są najbardziej wyczekiwanymi premierami  roku. Projekcje takich tytułów jak "Avengers" czy "Strażnicy galaktyki" nie tylko gwarantują wywrotkę pieniędzy dla ich twórców, ale również zielone światło ze strony studia na przygotowania do kontynuacji. Dla aktorów wcielających się w obrońców Ziemi oraz samozwańczych stróżów sprawiedliwości, oprócz gaży nie z tego świata to pewność stałej pozycji w hollywoodzkim panteonie gwiazd. Każdy medal ma jednak dwie strony... Maska i peleryna mogą na stałe przylgnąć do wizerunku, co wiąże się z artystycznym samobójstwem. W pułapkę sławy i splendoru roli ekranowego herosa wpadł Riggan Thomson, bohater filmu "Birdman" - najnowszego dzieła Alejandro Gonzáleza Iñárritu.
Thomson (doskonały Michael Keaton), aktualnie zapomniany aktor - niegdyś znany był z występów w trylogii o zamaskowanym śmiałku walczącym z siłami zła. W celu powrotu na szczyt i udowodnienia swojej scenicznej wartości, wystawia na Broadwayu sztukę, opartą na opowiadaniu ze zbioru "O czym mówimy, kiedy mówimy o miłości" Raymonda Carvera. Oprócz zaadaptowania pierwowzoru literackiego oraz reżyserii, bierze on na swoje barki główną rolę. Poza przytłaczającą odpowiedzialnością za powodzenie przedsięwzięcia, dodatkowego stresu Rigganowi dostarczyć mogą osoby z najbliższego otoczenia. Kapryśny gwiazdor (Edward Norton), córka po odwyku (Emma Stone), kochanka oznajmiająca, że jest w ciąży (Andrea Riseborough), czy wiszący w powietrzu pozew sądowy to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Największym wrogiem naszego bohatera, może jednak okazać się jego własne ego.



Już po pierwszych zwiastunach promujących film można było stwierdzić, że "Birdman" będzie najbardziej wystawną produkcją w karierze meksykańskiego reżysera. Tych, którzy obawiali się, że większy budżet oraz współpraca z dużą amerykańską wytwórnią wpłyną na warstwę merytoryczną obrazu, pragnę uspokoić - twórca "Amores perros" jest w szczytowej formie. Wszystkie elementy inscenizacyjne doskonale ze sobą współgrają i nie ograniczają się tylko do funkcji ciekawych ozdobników. Surrealizm wynikający z frustracji głównego bohatera jest niewymuszonym i naturalnym elementem prezentowanej rzeczywistości, a długie, płynne ujęcia nadają harmonii opowiadanej historii. Bajeczne zdjęcia autorstwa Emmanuela Lubezkiego znajdują również zastosowanie jako katalizator między teatralną sztuką wyrazu, a językiem kina.

Na szczególne wyróżnienie zasługuje również znakomita obsada. Każda z prezentowanych postaci ma ważny wpływ na rozwój wydarzeń oraz stan emocjonalny głównego bohatera. Bezwzględnie wszyscy aktorzy - od Naomi Watts po Zacha Galifianakisa - wywiązali się z powierzonego im zadania na miarę swojego talentu. Prym wiedzie, rzecz jasna, Michael Keaton, dla którego występ w filmie Iñárritu był tym trudniejszy, ponieważ stanowił osobiste rozliczenie z jego własną karierą. Podobieństwo losów Riggana Thomsona do ekranowej historii Keatona jest wręcz nazbyt oczywiste. Aktor umiejętnie połączył prywatne doświadczenia z rozterkami i obawami przypisanymi do kreowanej postaci. Chora ambicja, a także gorączkowa wręcz, potrzeba uznania jest tłumiona przez upiorny głos z przeszłości, który nieustannie namawia go do "pójścia na skróty". Głos ten staje się co raz bardziej sugestywny w miarę pojawiających się trudności oraz przeciwności losu. Thomson pragnie jednak, za wszelką cenę udowodnić, że jest prawdziwym twórcą, a nie celebrytą, i zdobyć akceptację przede wszystkim jako artysta. Jego dążenia stają się obsesyjne, a zyskanie poklasku tłumu na deskach teatru jest dla niego równoznaczne z odkupieniem krzywd wyrządzonych rodzinie, a także odzyskaniem wewnętrznej równowagi.

   

Mimochodem w dobitny sposób zostają przedstawione zalety i zagrożenia, jakie niosą ze sobą media społecznościowe. Rozżalona córka wyrzuca ojcu, że wyśmiewa się on z Twittera i nie posiada nawet swojego konta na Facebooku. Są to dla niego nowe metody dotarcia do odbiorcy, których sam do końca nie rozumie. Lekceważenie tej formy przekazu szybko ukazuje się zgubne, ponieważ sieć jest bezlitosna, a większe zainteresowanie internautów wzbudzają niepowodzenia niż trud i efekt pracy głównego bohatera.

Jeżeli film mógłby mieć smak, najnowszy obraz Meksykanina określiłbym jako cierpki. Widz zdaje sobie sprawę, że "Birdman" zawiera dużo akcentów komediowych, lecz jest to rodzaj humoru, któremu bliżej do przygnębiającej goryczy z dużą dawką ironii niż radosnego rechotu. Alejandro González Iñárritu stworzył dzieło nietuzinkowe, ale stylistycznie - wybitnie różniące się od jego dotychczasowych dokonań. Nie pozbawione jest jednak ono charakterystycznego szlifu oraz wielowarstwowości opowiadanej historii. W moich oczach jest miara prawdziwego artystycznego kunsztu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W "Birdmanie" mamy okazję ujrzeć karykaturę naszej cywilizacji; świata artystycznego i świata... czytaj więcej
Na kinowych ekranach królują superbohaterowie, największe aktorskie nazwiska przywdziewają strój... czytaj więcej
Impossible is nothing. Takie niewinne motywatory atakują nas dzisiaj z każdej strony. Trzeba stawiać... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones