Recenzja filmu

Cudowni chłopcy (2000)
Curtis Hanson
Michael Douglas
Tobey Maguire

Bad Trip

Mianem "cudownych chłopców" określa się ludzi sukcesu, którzy muszą do niego dorosnąć i swoimi dalszymi osiągnięciami udowodnić, że nie postawili sobie poprzeczki zbyt wysoko. W świecie
Mianem "cudownych chłopców" określa się ludzi sukcesu, którzy muszą do niego dorosnąć i swoimi dalszymi osiągnięciami udowodnić, że nie postawili sobie poprzeczki zbyt wysoko. W świecie nastawionym na zwycięzców taki problem dotyczy wielu ludzi ze świecznika (jeden Małysz wie, jak go przeskoczyć) - borykał się z nim także Michael Douglas, kiedy jako młody producent zdobył Oskara za "Lot nad kukułczym gniazdem" i bał się, że nic lepszego już go w życiu nie spotka. Teraz znowu musi przeżywać podobne męki - na szczęście jako postać fikcyjna. Grany przez niego Grady (nomen-omen) Trip dorastał w latach sześćdziesiątych - stąd jego zamiłowanie do rozmaitych dopalaczy: od skrętów, poprzez "starą przyjaciółkę" kodeinę zapijaną whisky, aż po kokainę. Jest pięćdziesięciokilkuletnim wykładowcą literatury oraz autorem bestselleru sprzed siedmiu lat - od tego czasu nie opublikował żadnej nowej książki. Nie spotkała go jednak - jak można by się spodziewać - niemoc twórcza, lecz raczej "niemoc ukończenia". Jego dzieło rozrasta się do niepokojących rozmiarów, gdyż Trip zdaje sobie sprawę, że kiedy wystuka wreszcie THE END, nastąpi nieuchronna konfrontacja z czytelnikami. Głównym motorem fabuły filmu nie są jednak twórcze zmagania, lecz straszliwy sojusz Losu z Pechem, przy współudziale przewrotnej Fortuny. W ciągu jednego dnia na głowę biednego profesora zwala się cała lawina problemów: żona go opuszcza, kochanka (małżonka szefa - dziekana wydziału literatury) oświadcza, że jest w ciąży, a z wizytą przyjeżdża bankrutujący wydawca Crabtree (Robert Downey Jr.), dla którego jedyną nadzieją pozostała niedokończona książka Tripa. Mało? Proszę bardzo: Crabtree pojawia się w towarzystwie ponętnego… transwestyty w czerwonej sukni; najzdolniejszy uczeń profesora, James Leer (w tej roli Tobey Maguire) zabija ukochanego psa wspomnianego już dziekana, który (pies, nie dziekan) skoczył z zębami na Tripa, a na dodatek w najmniej odpowiednim momencie pojawia się nawiedzony Murzyn z fryzurą á la Leningrad Cowboys, twierdząc, że jest właścicielem samochodu profesora. Uff! Wystarczy… Każdy profesor uniwersytecki (z wyjątkiem Indiany Jonesa) już dawno uciekłby z krzykiem - ale wtedy nie byłoby filmu. Twórcy każą więc biednemu Tripowi ukrywać morderstwo psa, uganiać się za kochanką, i pisać, pisać, pisać! Nastrój głównego bohatera świetnie oddaje pogoda - na zmianę to leje, to pada śnieg. (Tak, tak! Są miejsca na świecie, gdzie jeszcze występują takie zjawiska atmosferyczne.) Profesor uczy swoich studentów, że literatura polega na dokonywaniu wyborów - sam jednak ma z tym wielkie problemy. Nie potrafi podejmować decyzji ani w życiu, ani w pisarstwie, ale tak naprawdę porządny z niego gość - bardziej przejmuje się kłopotami ulubionego studenta (który może zagrozić pozycji mistrza!), niż własnym życiem. Nie chce też wykorzystywać napalonej studentki, gotowej wskoczyć mu do łóżka na pierwsze pstryknięcie palcami. I choć zachowuje się czasem jak pijane dziecko we mgle (czego te narkotyki nie zrobią z człowiekiem!), dzielnie kibicujemy mu w życiowych zmaganiach. Wielkim nieobecnym filmu o literaturze jest… literatura. Jakieś maszynopisy, jakieś urywki - tak naprawdę nie wiadomo, co oni tworzą. Widzimy za to, że Trip jednocześnie czuje powołanie do pióra i zdaje sobie sprawę z utraty znaczenia swojego fachu. "Książki nie mają wpływu na ludzi. Już nie" - sam przyznaje z rezygnacją. A co zajęło ich miejsce? Z pewnością filmy - mógłby odpowiedzieć reżyser "Cudownych chłopców", Curtis Hanson (znany choćby dzięki "Tajemnicom Los Angeles"). Ja jednak mam nadzieję, że obaj się mylą: gdyby literatura już się nie liczyła - czy powstałaby podobna produkcja? Lista nagród i nominacji filmu "Cudowni chłopcy" jest dłuższa od spisu występujących w nim aktorów. Mamy porządny, choć zakręcony scenariusz, fajnych aktorów (bardzo przekonujący Douglas) oraz stary motyw nauczyciela i ucznia, potraktowany z przymrużeniem oka. Wszystko razem nieźle się trzyma (pardon!) kupy - to naprawdę dużo, ale sami musicie ocenić, czy wystarczy, by wychwalać film pod niebiosa. Są i pewne niedociągnięcia: czasem na przykład zupełnie niezrozumiałe wydają się motywy zachowania bohaterów - czy oni nie wiedzą, czym się kończy wożenie w tę i nazad jedynej kopii maszynopisu? Filmów nie oglądają, czy jak?! Nie lubię także modnej ostatnio maniery komentowania wydarzeń spoza kadru. Lecz może to już mój własny problem. Nie zamierzam więcej się czepiać, bo "Cudowni chłopcy" to udane przedsięwzięcie. Dostajemy naprawdę zabawny film o dorastaniu - nieważne, że w wykonaniu pięćdziesięciolatka. Bohater powinien odnaleźć własną drogę zarówno w pisarstwie, jak i w życiu - czy coś z tego uda mu się osiągnąć? Zobaczcie. Ja niczego więcej nie zdradzę…
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones