Recenzja filmu

Długi weekend (1978)
Colin Eggleston
John Hargreaves
Briony Behets

Uwaga, zły człowiek

Wyreżyserowany przez Australijczyka Colina Egglestona "Długi weekend", choć zaliczany do ozploitation, daleki jest od czołowych dokonań nurtu. Można by rzec, że jest to swego rodzaju animal
W latach 70., w czasach największej ekspansji amerykańskiego przemysłu filmowego klasy B przez tak zwane kino eksploatacji, na Antypodach powoli kształtowała się nowa jego gałąż; australijskie ozplotitation - bo o nim mowa, podobnie do swego amerykańskiego krewnego, charakteryzowało się równie dosadnymi scenami brutalności i perwersji, a także wszechobecną moralną zgnilizną. Wyreżyserowany przez Australijczyka Colina Egglestona "Długi weekend", choć zaliczany do ozploitation, daleki jest od czołowych dokonań nurtu. Można by rzec, że jest to swego rodzaju animal attack, jednak z odwróceniem proporcji i ról; opowiada on o zemście Matki Natury, jednakże zemsta ta ma tu swoje uzasadnienie: wynika bowiem z destruktywnego, nieodpowiedzialnego eksploatowania jej zasobów przez człowieka. Na pierwszy rzut oka sporo więc w filmie Egglestona punktów stycznych z "Ptakami" Hitchcocka, ale tam, gdzie Brytyjczyk ataki tytułowych zwierząt pozbawił pobudek racjonalnych, stawiając raczej na atmosferę grozy niż logikę, Eggleston intensyfikuje tę grozę dzięki dodaniu pesymistycznego wydźwięku i usprawiedliwieniu ataków okolicznej fauny (a także rzecz jasna - flory) poprzez podkreślenie jej tragedii. Ten reżyserski manifest, wraz ze swoim proekologicznym przesłaniem, łączy się również w ciekawy sposób z opowieścią o kryzysie męskości, przeciwstawiając racjonalny pierwiastek kobiecy z męskim - eskapistycznym, niedojrzałym.


Główni bohaterowie to małzeństwo - Peter (John Hargreaves) i Marcia (Briony Behets), które decyduje się wyuszyć na kemping w miejsce oddalone od miejskiego zgiełku, słowem - z dala od cywilizacji. Dla pary wyprawa w rejony australijskiej dziczy ma być okazją dla wskrzeszenia wypalającego się uczucia, a dla kobiety dodatkowo - szansą na przepracowanie osobistej traumy mającej związek z niedawną aborcją, na którą - jak się okazuje - nalegał mężczyzna. Podróż ta szybko jednak okaże się koszmarnym błędem. W związku z nieposzanowaniem okolicznej natury, biwakowicze dośc szybko narażają się na jej gniew. Nie trzeba oczywiście dodawać, że nie skończy się wyłącznie na zadrapaniach. Już jedna z pierwszych scen, zaczynająca się nota bene od małego trzesięnia ziemi - potrącenia kangura i nieudzieleniu mu pomocy, sugeruje, że historia nie zakończy się dla turystów happy endem. Tym bardziej, że w międzyczasie dopuszczają się oni (a właściwie głównie Peter) kolejnych przewinień: puste butelki po piwie lądują w oceaniu, bezmyślne wystrzały z broni palnej płoszą zwierzęta, a jedna pomyłka doprowadza do śmierci pewnego ssaka w bolesnych męczarniach. 
Rzeczona zemsta ze strony Natury nie zbierze jednak swych krwawych plonów odrazu - najpierw bohaterowie otrzymają od niej liczne sygnały, ostrzeżenia. Dopiero póżniej, w wyniku niezaprzestania niszczycielskiej aktywności, okoliczne zwierzęta wystosują w ich stronę swój arsenał ostrych kłów i szponów.


Co istotne - przyjęta forma filmu, w szczególności ujęcia z wykorzystaniem perspektywy żabiej lub ptasiej, służy idei scenariusza. Mnóstwo przebitek podkreślając piękno dzikiej natury, tworzy wokół niej trudną do zdefiniowania mistyczną aurę. Również muzyka potęguje tę enigmatyczną atmosferę: złowrogie dźwięki intensyfikują napięcie, zasiewając w widzu ziarno podskórnego niepokoju. Świetne są szczególnie te ujęcia, w których na pierwszym planie znajduje się flora, natomiast bohaterowie dostrzegalni są w dalszych planie.
"Długi weekend" stanowi przykład kina, które budzi autentyczne współczucie wobec istot na niższych szczeblach drabiny ewolucyjnej. Człowiek przedstawiony zostaje przez australijskiego reżysera jako słabszy, i paradoksalnie - słabiej rozwinięty, wręcz zdziczały, niepotrafiący koegzystować w zgodzie z naturą. To film, który obejrzeć powinien każdy, by przejrzeć na oczy. Zatrważa fakt, że mimo iz ten powstał 40 lat temu, w mentalności ludzi niewiele się tak naprawdę zmieniło. Jeśli wybieracie się na wakacje, pamiętajcie o zabraniu ze sobą śmieci i poszanowaniu miejscowej przyrody. Nigdy bowiem nie wiecie, czy ta nie odpłaci się Wam kiedyś pięknym za nadobne.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Do niedawna bardzo mało wiedziałem o kinie z antypodów. Jeśli pamięć mnie nie myli, to "Mad Max" był... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones