Recenzja filmu

Do usług szanownej pani (2023)
Gilles Legardinier
John Malkovich
Fanny Ardant

Dyskretny ból samotności

Kino francuskie jest jak francuska muzyka, inne od kina któregokolwiek kraju w którym stworzono choćby jeden film. Jakkolwiek stwierdzenie jest niezaprzeczalnie banałem to w odniesieniu do
Kino francuskie jest jak francuska muzyka, inne od kina któregokolwiek kraju w którym stworzono choćby jeden film. Jakkolwiek stwierdzenie jest niezaprzeczalnie banałem to w odniesieniu do Complètement cramé! jest kluczem do obejrzenia a z pewnością do polubienia tej historii. Kluczem niezbędnym tak dalece, że jeśli choć przez chwilę o tym zapomnimy i spróbujemy go oglądać przez pryzmat  Hollywood to wyda nam się nudny, za wolny i nie śmieszny. Akurat z ostatnim zgadzam się w zupełności. Ten film jest nieśmieszny. Nie jest bowiem komedią, choć można by tak odczytać plakat i polskie tłumaczenie tytułu "Do usług, szanownej Pani". Jest sentymentalną opowieścią o miejscu będącym przystanią dla kilkoro osób którym w życiu nie wyszło i jednej której „wyszło” w życiu tak bardzo że zazdrości tamtym ich nieporadności sama bowiem nie oczekuje już niczego oprócz wspomnień. 
Jedynie z kronikarskiego obowiązku dwa zadania o fabule. Wiekowy angielski biznesman z sukcesem zarządzający prawdopodobnie znaną firmą (prezesi małych przedsiębiorstw nie zostają zwykle ludźmi roku) który cztery miesiące wcześniej stracił ukochaną żonę, a córka zamieszkała na Antypodach postanawia zostawić wszystko i wyjechać w miejsce gdzie poznał swoją drugą połówkę. Do uroczego francuskiego zamku mającego jedynie troje (a jak się później okazuje czworo) mieszkańców. Uznany za angielskiego lokaja szukającego pracy nie prostuje pomyłki lecz zostaje na okres próbny.

Jak można się domyślić tylko on jest w stanie pomóc złamanym przez życie mieszkańcom. Zadłużonej, zagubionej w finansach wdowie, gospodyni która nie odważyła się pójść za głosem serca i introwertycznemu konserwatorowi/ogrodnikowi którego pasją jest budowanie domków dla jeży oraz porzuconej przez partnera dziewczynie w ciąży. 

I w tym momencie należy odłożyć na bok oczekiwania jakie mamy wobec tego typu produkcji made in USA. Nie ma genialnych pomysłów naszego bohatera jak rozwiązać ich problemy, błyskotliwych dialogów czy zabawnych gagów. Zresztą jak chodzi o to ostatnie to twórcy podjęli próby ich wprowadzenia, ale efekty tego zabiegu lepiej chyba przemilczeć.

Mamy natomiast pięknie sfilmowane poranki we francuskim zamku, niezwykłe klimatyczne wnętrza i bohaterów którzy wydają się być pogodzeni z faktem, że nie spełnili własnych oczekiwań wobec siebie. Owszem przybysz z Anglii wnosi w ich życie powiew świeżości. Jednak wpada on raczej przez rozszczelnienie zamkowych okien niż otwarcie ich na oścież. A co najważniejsze jego przybycie w żaden sposób nie otwiera bohaterów na świat poza zamkiem lecz raczej na nich samych.

Adam Blake (tak bowiem nazywa się nowoprzybyły) nie wchodzi z butami w życie domowników, nie próbuje ich zmieniać, motywować i przekonywać co powinni zrobić ze swoim życiem. Raczej wysłuchuje ich cierpliwie jeżeli sami są gotowi na podzielenie się swoimi problemami. Jego porady są ostrożne i zawsze posiadają zastrzeżenie, że mogą się nie sprawdzić. Jednocześnie odnosimy wrażenie że on sam potrzebuje nowego celu w życiu bardziej rozpaczliwie niż oni.

W efekcie otrzymujemy historię w której nic nie dzieje się szybko i generalnie ogólnie dzieje się niewiele. Jednak jeżeli chcecie i potraficie się wyciszyć i zwolnić puls na niemal dwie godziny zapominając, że jest świat poza zamkowym ogrodem, ten film jest dla was. W przeciwnym razie szczerze odradzam. A już na litość boską nie dajcie się przekonać że to będzie komedia, bo wtedy zażądacie zwrotu za bilety i będziecie mieli rację.
Aktorsko, mam wrażenie, że jest dużo ciekawiej na drugim planie. Emilie Dequenne i Filip Bas jako para, która parą nigdy nie była, przekonują i budzą cień sympatii widza. Fanny Ardant rozczarowuje, choć zwłaszcza w pierwszej części filmu nieudolnie graną naiwnością. Później jest nieco lepiej. John Malkovich to po prostu John Malkovich. Rola nie wymaga od niego zbyt wiele więc i on nie staje na palcach. Co wcale nie oznacza, że to źle. Dzięki temu minimalizmowi bardziej jesteśmy w stanie uwierzyć w starego człowieka zmęczonego życiem którego nie łatwo do tego życia pobudzić. Prawda że to trochę nie filmowe? A  zdaniem niektórych recenzentów po prostu nudne.

Ale za to jakby bardziej życiowe.

Celowo zacząłem recenzję od oryginalnego tytułu. Ten film jest francuski i taki ma pozostać. Koniec i kropka. Nie szukajcie w nim tego co waszym zdaniem powinien zawierać. Ot, siądźcie z bohaterami na tarasie, otwórzcie piknikowy koszyk i czekajcie w ciszy na wprowadzającego się do nowego lokum jeża. Kto wie, może też zaczniecie mu budować domek.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Do usług szanownej pani
Mniej więcej od jednej trzeciej seansu zastanawiałem się, co poszło nie tak, że ta na pierwszy rzut oka... czytaj więcej