Recenzja filmu

Dream Scenario (2023)
Kristoffer Borgli
Nicolas Cage
Julianne Nicholson

Out Of Control

Siłą "Dream Scenario" jest dla mnie to, że wraz z rozwojem wydarzeń na ekranie, widz zaczyna mieć coraz więcej refleksji na temat tego, co w życiu jest istotne, oraz tego, jak funkcjonujemy jako
Czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam utracić kontrolę? Kontrolę nad swoim zachowaniem, sytuacją, emocjami, myślami, ciałem a może nawet i życiem? Każdy kto doświadczył dowolnej z form utraty kontroli wie, jak silny dyskomfort potrafi to generować i jak poważne mogą być tego konsekwencje. Są osoby, dla których strach przed utratą kontroli jest jedną z największych życiowych fobii, prowadząc do bardzo poważnych zaburzeń. Jedna z form utraty kontroli była również motywatorem do powstania niniejszej recenzji. "Dream Scenario" oglądałem na pokazie przedpremierowym wraz z koleżanką, z którą bardzo lubię prowadzić dysputy maści wszelakiej. Seans odbywał się wieczorem, więc zabrakło przestrzeni na bardziej rozbudowaną wymianę poglądów po seansie, ponieważ zaraz po projekcji, wracaliśmy do domów. Zostałem więc sam z nieprzyjemnym, niekontrolowanym natłokiem myśli, które ciężko było mi samemu przetworzyć i uporządkować. Uznałem więc, że najlepszą formą uwolnienia tych emocji, będzie popełnienie niniejszego tekstu.

UWAGA: Recenzja będzie zawierać spoilery. Nie sądzę jednak, by w przypadku tego konkretnego filmu była to kluczowa kwestia, ponieważ to nie kryminał, gdzie przez 3/4 fabuły zastanawiamy się "Kto zabił Laurę Palmer?", ale film, który ma w moim odczuciu ma skłaniać do refleksji i szerszej dyskusji o życiu.

Na przedpremierowy pokaz "Dream Scenario" udałem się bez żadnych większych oczekiwań. Wiedziałem jaki jest zarys fabuły, kto gra główną rolę oraz, że jest to film zaklasyfikowany jako komedia (do czego jeszcze wrócimy). Nie widziałem wcześniej żadnego innego filmu Kristoffer-a Borgli-ego (lecz już wiem, że na pewno zobaczę). Film zaczyna się od ukazania codziennego, niezbyt ekscytującego życia Paul-a Matthews-a, pewnego profesora akademickiego (Nicolas Cage), który wydaje się przeżywać kryzys poczucia własnej wartości. Dość dobrze obrazuje to walka Paula o nawet drobną wzmiankę jego nazwiska w pracy naukowej jego koleżanki sprzed lat. Od razu przyniosło mi to skojarzenia z Walter-em White-em z "Breaking Bad" - podobna profesja, podobny brak spełnienia zawodowego, podobnie mało ekscytujące życie oraz (co wyjdzie później) podobna utrata kontroli nad sytuacją (choć w zupełnie innych obszarach i okolicznościach). 

Szara codzienność ulega drastycznej zmianie gdy Paul odkrywa, że nagle zaczął masowo pojawiać się w snach losowych, nieznanych sobie wcześniej osób. Dziwna i nie dającą się racjonalnie wyjaśnić sytuacja, początkowo budzi zaniepokojenie, lecz bardzo szybko (niczym biblijne drzewo dobra i zła) zaczyna wypuszczać owoce, których konsumpcja może mieć poważne konsekwencje w przyszłości. Świetnie ukazuje to dialog Paula z jego żoną, Janet (Julianne Nicholson), która przestrzega go by "tylko nie zrobił tylko niczego głupiego" po czym następuje cięcie i ukazanie rozemocjonowanego Paula, udzielającego wywiadu dla jednej z dużych stacji telewizyjnych. Owoc został skonsumowany. Paul dostaje to czego tak bardzo pragnął w postaci uwagi. Szare jak dotąd życie staje się nagle dla całej rodziny nieco bardziej kolorowe. Starsza córka wykorzystuje popularność ojca by zapunktować u kolegi, wysyłając mu jego zdjęcie z wspólnego śniadania. Młodsza zaś, nagle chce być podrzucona do szkoły przez tatę a nie jak dotąd przez matkę. Żona wykorzystuje popularność męża by wkręcić się w pracy do atrakcyjnego i wcześniej niedostępnego dla niej projektu. Sam Paul jest witany zaś na wykładzie gromkimi brawami a licznie przybyli studenci, w większości nie są zainteresowani jego wiedzą a możliwością przebywania ze znaną w skali kraju osobą. 

Nastawienie osób postronnych do Paula i członków jego rodziny uległo drastycznej zmianie pomimo tego, że z perspektywy Paula nic się de facto nie zmieniło - nadal jest tym samym wykładowcą i człowiekiem co wcześniej. Doprowadza nas to do pierwszej, choć pewnie i mało odkrywczej refleksji: człowiek jest z natury istotą społeczną, pragnącą akceptacji innych a w ocenie drugiego człowieka dla wielu z nas ważniejsza jest jego popularność czy status społeczny niż to co dana osoba realnie sobą reprezentuje. W życiu codziennym, doskonale obrazują to różni internetowi celebryci o milionowych zasięgach, którzy często są bardziej znani z różnych kontrowersji niż talentu, umiejętności czy wartościowych treści, jakie mają do zaoferowania innym. W tym samym czasie specjaliści i eksperci w danych dziedzinach, dostają jedynie ułamek tej uwagi. 

Jak mówi znane porzekadło: Uważaj czego sobie życzysz, bo to może się spełnić. Dość dobrze pasuje to do sytuacji głównego bohatera "Dream Scenario". Paul chciał zostać zauważonym i został zauważony. Dość szybko jednak odkrywa, że nie jest to jego "wymarzony scenariusz". Wraz ze wzrostem popularności, pojawiają się pierwsze realne opcje odcinania kuponów od sławy np. w postaci współpracy z agencją marketingową. Paul nie jest jednak traktowany przez szefa agencji podmiotowo a przedmiotowo, jak zwykły środek do osiągnięcia firmowego celu w postaci zysku. Kończy się to wewnętrznym zgrzytem i rozczarowaniem. Paul nie chce być znany tylko z tego, że jest znany a ze swojej wiedzy i dorobku zawodowego, który jak dotąd nie miał szans wypłynąć na szersze wody i zostać doceniony. Prawdopodobnie poprzez niskie poczucie własnej wartości, zaczyna go również uwierać fakt, że w snach w których się pojawia, przyjmuje głównie postawę biernego obserwatora wydarzeń, nie będąc ich głównym aktorem a jedynie niemą postacią poboczną. Uważaj czego sobie życzysz, bo to może się spełnić…

Można powiedzieć, że niejako na życzenie samego Paula, sytuacja ulega nagłej i drastycznej zmianie. Paul z postaci pobocznej zamienia się w głównego aktora snów ludzi - niestety snów rodem z najgorszych koszmarów. W tym momencie dochodzi do dość wyraźnej zmiany ciężaru gatunkowego filmu z komedii w kierunku dramatu. Interesujące było oglądanie tego filmu w sali kinowej, ponieważ dostrzegłem, że gdy klimat zaczął zmierzać w kierunku dramatu, wiele osób na sali wydawało się jakby nie dostrzec tej zmiany i wybuchać śmiechem na scenach, które u mnie wywoływały bardziej współczucie - ciekawe doświadczenie. Główny bohater w dość nagły i niekontrolowany sposób stał się popularny by parę chwil później, w tym samym trybie, stać się powszechnie znienawidzonym oraz "cancelowanym". Dramatem postaci jest fakt, że różne podejmowane przez niego próby zmierzenia się z sytuacją oraz walki o swoje dobre imię, przynoszą efekt odwrotny od zamierzonego. Gdy pewnego dnia samemu zaczyna przeżywać koszmary ze sobą w roli głównej, nagrywa emocjonalny filmik typu “spowiedź” w social mediach, gdzie szczerze przeżywa to co się stało, przeprasza za rzeczy, na które nie miał żadnego wpływu, prosząc o wybaczenie. Stawia się również w jednym szeregu z ofiarami koszmarów, których jest bohaterem. Nie dość, że nie poprawia to jego sytuacji to (co jest chyba najbardziej przykre) nie spotyka się również ze zrozumieniem najbliższych członków rodziny. Refren utworu Chemical Brothers "Out Of Control", zaczyna coraz głośniej rozbrzmiewać w myślach…

Siłą "Dream Scenario" jest dla mnie to, że wraz z rozwojem wydarzeń na ekranie, widz zaczyna mieć coraz więcej refleksji na temat tego, co w życiu jest istotne, oraz tego, jak funkcjonujemy jako jednostki w połączonym poprzez social media społeczeństwie. Im trudniejsza staje się sytuacja głównego bohatera, tym tych myśli jest więcej i stają się one intensywniejsze. Zaczynamy współczuć i dostrzegać, że Paul nie jest sprawiedliwie traktowany. Wiemy, że jest niewinny, choć w oczach większości zasługuje na potępienie. Wielu z nas pragnie popularności, kariery, pieniędzy, szybkich samochodów, pięknych kobiet/mężczyzn u boku oraz wspaniałego, Instagromowo atrakcyjnego życia. Czy daje nam to jednak w życiu prawdziwe szczęście? Czy dążenie do tego jest celem samym w sobie? Czy znana osoba, jest dla nas bardziej wartościowa niż koleżanka/kolega z pracy, sąsiad czy serdeczny przyjaciel lub przyjaciółka? Czy osoby, które śledzimy w social mediach faktycznie zasługują na nasz podziw a osoby, które potępiamy są na pewno przez nas sprawiedliwie traktowane? Finalnie czy nasza własna popularność może dać nam upragnione szczęście? Bo to, że może je odebrać wiemy chociażby z przypadku Artura Baranowskiego, słynnego rekordzisty teleturnieju “Jeden z Dziesięciu”, który po tym jak stał się (wbrew swojej woli) ogólnopolskim memem, zapadł się pod ziemię, podobno nie najlepiej znosząc nagły wybuch swojej popularności.

Najmocniejszymi scenami w filmie były dla mnie te, dotykające prawdziwej istoty relacji międzyludzkich. Widok ojca, któremu za wszelką cenę zależy na tym by być częścią szkolnego przedstawienia córki, pomimo trwającej dookoła niego kampanii cancel culture. Widok męża, który po tym jak wszystko poszło nie tak, jedyne czego pragnie to bliskość swojej żony i chwila wytchnienia u jej boku. Finalnie widok człowieka samotnego, który po tym jak stracił wszystko co kochał, jedyne co mu zostało to senne urojenia, powracające do chwil gdy był naprawdę szczęśliwy, z gorzką refleksją końcową: “szkoda, że to był tylko sen”. Nie zadziałał tu niestety tekst You always get me up when I'm down ze zwrotki utworu "Out Of Control". Czy wydarzeniom opowiedzianym w filmie dało się jakoś zapobiec? Czy Paul w momencie gdy tracił kontrolę nad sytuacją mógł gdzieś zachować się inaczej lub zrobić coś innego by ją odzyskać? Nikt z nas nie posiada niestety (nad czym ubolewam) Wolkańskiej supermocy zlania jaźni, gdzie za pomocą dotyku i zaklęcia Mój umysł do twojego, moje myśli do twoich, jesteśmy w stanie precyzyjnie przekazać nasze myśli, wraz z całym emocjonalnym bagażem jakie za nimi stoją, niczym Spock z serialu "Star Trek". Czy zatem walka o swoje dobre imię w momencie gdy wszyscy inni wydali już na nas wyrok ma jakikolwiek sens? Zachęcam do dyskusji w sekcji komentarzy pod recenzją.

"Dream Scenario" jest filmem, który pod płaszczykiem komedii porusza bardzo poważne tematy i moim zdaniem skłania do refleksji. Nie wiem czy taka była intencja autora filmu, lecz dużą wartością filmu jest wg. mnie potencjalna dyskusja, którą jest on w stanie wywołać po seansie. Dobrze jest więc wybrać się na film z osobą, z którą lubicie rozmawiać i zarezerwować sobie odpowiednią ilość czasu po projekcji na odpowiednie wyczerpanie tematu. Inaczej istnieje ryzyko powstania większej ilości recenzji tego filmu, niż ktokolwiek będzie w stanie przeczytać! Z mojej strony ocena 8/10 i pełna rekomendacja wycieczki do kina.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kino jest jak sen, mówią. Życie jest jak sen, mówią również. Ale czasem sen to po prostu sen. "Dream... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones