Złe towarzystwo

Jednym ze zmartwień wszystkich rodziców jest możliwość, że ich pociecha wpadnie w złe towarzystwo. Z reguły więc powtarzają jak mantrę kwestie mające temu zapobiec. Jako że Michael Myers był
Jednym ze zmartwień wszystkich rodziców jest możliwość, że ich pociecha wpadnie w złe towarzystwo. Z reguły więc powtarzają jak mantrę kwestie mające temu zapobiec. Jako że Michael Myers był odmiennym dzieckiem, ten stan rzeczy go ominął. To oczywiście musiało przynieść złe rezultaty. Michael popadł w złe towarzystwo. O tym właśnie traktuje "Halloween 6: Przekleństwo Michaela Myersa". Jamie jest już dorosła. Uprowadzona przez sektę rodzi dziecko, które ma być ofiarą dla Myersa. Kobieta jednak ucieka, Michael podąża za nią. Tropem Myersa z kolei podąża doktor Loomis. Tymczasem w Haddonfield władze miasta wyraziły zgodę na obchody Halloween. Wkrótce jednak małe miasteczko znów stanie się areną krwawych wydarzeń... Po sromotnej klęsce "Halloween 3: Sezon czarownic" myślałem, że już żadnych niestworzonych historii nie uświadczymy w tej serii. Optymizm wzrósł, gdy w "Halloween 5" postanowiono zachować Michaela, a nie zrobić morderczyni z Jamie. Jednak się pomyliłem. Fabuła "Halloween 6" jest tak durna, że aż ręce opadają. Zapytacie dlaczego? Okazuje się bowiem, że Michael od samego początku był sterowany przez sektę druidów! To jej kapłani kazali mu wymordować wszystkich członków rodziny. Jak mamy zatem tłumaczyć ciągłe powroty Myersa do Haddonfield? Pewnie koniunkcje gwiazd czy inne bzdury były tego przyczyną. Eh, głupota ludzka nie zna granic. Inny mankament stanowi gra aktorska. Jedynym plusem jest Donald Pleasence. Jak zwykle zagrał kapitalnie. Szkoda, że reszta obsady stanęła zupełnie na drugim biegunie. Szczególnie drażniący był Paul Rudd. Jako Tommy Doyle doprowadzał przez cały seans do szewskiej pasji. Szkoda, że scenariusz nie przewidywał jego ukatrupienia w pierwszej scenie. Wtedy przynajmniej oszczędzono by wszystkim męczarni. Jemu z grą, a widzom w oglądaniu tych popisów. Kolejną rysę stanowi fakt, że film jest najzwyczajniej nudny i przewidywalny. Jednak niesprawiedliwym byłoby stwierdzenie, że "Halloween 6" nie ma plusów. Kilka pozytywów jednak uświadczymy. Poza wspomnianym już Donaldem Pleasence'em, dobrze wypadł sam Myers. Jego kreacja w tej części jest naprawdę upiorna. Poza tym dobrze wypadają sceny morderstw. Trzeba jasno powiedzieć, że "Halloween 6" jest zdecydowanie brutalniejszy od poprzedników. Zgony ukazane są dosadnie. Krew leje się obficie, same morderstwa także są przemyślane. Wizualnie też nie można im nic zarzucić. Wszystko to stanowi niewątpliwy atut. Ostatnim plusem jest muzyka. Ten punkt jednak zawsze był mocny. Całe szczęście na przestrzeni serii nigdy on nie zawiódł. Ogólnie całość idealnie oddaje podtytuł tegoż obrazu. "Halloween 6" to prawdziwe przekleństwo Michaela Myersa. Jest najsłabszym obrazem z udziałem Michaela. Sekta? Druidzi? Klątwa? Nic z tego nie pasuje do postaci zamaskowanego mordercy. Trzon fabuły kładzie całokształt na łopatki. Jednak kontynuacje choćby "Piątku trzynastego" czy "Koszmaru z ulicy Wiązów" dowiodły, że słynny tytuł można spartaczyć jeszcze bardziej. Dlatego też "Halloween 6" oceniłem tak wysoko.    
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niezbyt entuzjastycznie przyjęta "Zemsta Michaela Myersa" sprawiła, że Moustapha Akkad wstrzymał prace... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones