Recenzja filmu

Il cratere (2017)
Luca Bellino
Silvia Luzi

Jak wytresować gwiazdę

Początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z typowym dokumentem, w którym kamera podpatruje rzeczywistych ludzi, towarzyszy im, niczym niewidoczna zjawa, w codziennych czynnościach. Jednak
W świecie dokumentów trwa ostatnio moda na opowiadanie historii o cenie, jaką młodzi ludzie i ich bliscy płacą za to, by zostać gwiazdą. Włoskie "Il cratere" to najnowszy przedstawiciel tego nurtu. Co niestety działa na jego szkodę. Przegrywa bowiem porównanie z chociażby "Tancerzem" o baletmistrzu Siergieju Połuninie czy polskim "Over the Limit" o mistrzyni olimpijskiej w gimnastyce artystycznej Margaricie Mamun. Przegrywa, ponieważ za bardzo chce się od nich odróżnić. Strategia osiągnięcia tego celu okazała się wątpliwa.


Dwójka dokumentalistów – Luca Bellino i Silvia Luzi – skupiają swoją uwagę na Rosario Caroccii i jego córce Sharon. On jest sprzedawcą pracującym na festynach organizowanych w okolicach Neapolu. Jak nietrudno się domyślić, nie jest to zajęcie, które gwarantuje bogactwo. Jego córka posiada jednak talent muzyczny i lubi śpiewać. Rosario wymyślił więc sobie, że uczyni z niej gwiazdę. Ale zanim zbije kokosy na umowie z wytwórnią płytową i kontraktach reklamowych, musi sporo zainwestować. Pieniędzy, bo nagrywanie piosenek, zatrudnianie autorów tekstów i kompozytorów swoje kosztuje. Wysiłku i nerwów, bo musi nieustannie pilnować nastolatki, która lubi śpiewać, ale tylko wtedy, kiedy ma na to ochotę. A często jej priorytety są inne: gry wideo lub spotkania z przyjaciółką.

Początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z typowym dokumentem, w którym kamera podpatruje rzeczywistych ludzi, towarzyszy im, niczym niewidoczna zjawa, w codziennych czynnościach. Jednak twórcy postanowili poeksperymentować. Szybko wychodzi więc na jaw, że zarówno Rosario, jak i Sharon nie są jedynie obiektami opowieści, lecz także jej współtwórcami. Ojciec i córka nieustannie wchodzą w interakcję z kamerą. Czasami wprost patrzą się w obiektyw, odgrywając na jej potrzeby wersje samych siebie. W innych scenach udają, że nikt się im nie przygląda, a jednak ich zachowania są przejaskrawione, teatralne, prezentowane ze świadomością obecności niewidzialnego obserwatora. To prowadzi do przesunięcia akcentów, przez co "Il cratere" zaczyna przypominać film fabularny, w którym występują naturszczycy.


Choć tak naprawdę bliższe prawdzie będzie porównanie do programów typu reality show, w których to występujący pozostają sobą, ale w wersji ekstremalnej, atrakcyjniejszej dla kamery i widzów, czego ceną jest jest krygowanie się i fałsz. Oglądając "Il cratere" nie sposób nie zastanawiać się, czy ojciec przy braku dokumentalistów zdecydowałby się na instalację kamer podpatrujących to, co się dzieje w domu; czy matka odbyłaby na widoku rozmowę z córką, zdając sobie przecież sprawę, że wszystko się nagrało i Rosario to obejrzy.

Na papierze ten formalny eklektyzm mógł sprawiać dobre wrażenie. W rzeczywistości problem z nim polega na tym, że nie oferuje on żadnej wartości dodanej. Wykorzystanie rodziny Caroccich nie tylko jako bohaterów, ale również jako aktorów, nie prowadzi do interesujących refleksji, nie oferuje świeżego punktu widzenia na problem prezentowany w setkach filmów. Bellino i Luzi oferują płytkie frazesy o ambicjach rodziców i utalentowanych dzieciach, które nie zdają sobie sprawy z wartości tego, czym obdarzył ich los. Wszystko to już znamy, więc "Il cratere" szybko ulotni się z pamięci.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Kratetttr" to film balansujący na kilku cienkich granicach: fabuły i dokumentu, emocjonalnego drenażu i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones