Recenzja filmu

Jeździec wielorybów (2002)
Niki Caro
Keisha Castle-Hughes
Rawiri Paratene

W poszukiwaniu przywódcy...

O kinie nowozelandzkim wiemy mniej więcej tyle, co o balecie mongolskim, bardziej obeznani, że Peter Jackson pochodzący z Nowej Zelandii dużą część swoich zdjęć do kultowego już "Władcy
O kinie nowozelandzkim wiemy mniej więcej tyle, co o balecie mongolskim, bardziej obeznani, że Peter Jackson pochodzący z Nowej Zelandii dużą część swoich zdjęć do kultowego już "Władcy Pierścieni" kręcił właśnie w tym przepięknym kraju. Osoba Niki Caro też nie jest nam specjalnie znana, ale sądząc po nagrodach, jakie ten film już zdobył i pewnie jeszcze zdobędzie, jestem pewny, że będzie o tym miejscu jeszcze głośno. Rzecz, jak wspominałem, dzieje się w Nowej Zelandii w małej nadmorskiej wiosce Whangara. Legenda głosi, że życie w tej wiosce zapoczątkował Paikea, człowiek, który przybył na jej plaże na grzbiecie wieloryba. Film opowiada historie pewnej rodziny, a mianowicie trzech pokoleń, ale głównie pokazane są relacje między dwoma osobami - seniorem rodu Koro oraz jego wnuczką Paikeą. Koro jako stary przywódca uważa, że w wiosce nie dzieje się najlepiej, więc spośród młodych chłopców stara się wybrać nowego przywódcę, który poprawi sytuację panującą w wiosce. Jeśli chodzi o fabułę, wydaje mi się, że nie warto więcej się rozpisywać na jej temat, bo nie ona jest w tym filmie najważniejsza, za najważniejsze uznałbym pokazani relacji międzyludzkich. A są one różne. Z jednej strony mamy wnuczkę kochającą nad życie swojego dziadka, z drugiej dziadka, który nie może pogodzić się z tym, że ma wnuczkę, a nie wnuka. Senior rodu nie może pogodzić się z faktem, że jego pierworodny syn opuścił kraj, rodzinę i ubogie życie, by udać się do Europy robić karierę. Jednak Koro w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem starającym się postępować w zgodzie z tradycją, kulturą, podobnie jak robili to jego przodkowie. Postacie są bardzo wyraziste i świetnie zagrane szczególne uznanie należy się młodziutkiej Keishy Castle-Hughes za wcielenie się w rolę Paikea. Film jest oparty na dialogach nie ma w nim porywających efektów specjalnych zdjęcia są stonowane, statyczne, ale jednocześnie urzekające, ukazujące całe piękno Nowej Zelandii. Dzięki tej produkcji dowiadujemy się o kulturze Maorysów, o ich zwyczajach, legendach, o ich przywiązaniu, a wręcz utożsamianiu się z naturą. Muzyka w filmie jest nastrojowa, znakomicie łączy się z zdjęciami, tworząc niesamowity klimat. Uważam, że ten film jest naprawdę ciekawy i polecam go każdemu, kto choć na chwile chce się oderwać od strzelanin, pościgów i wybuchów, które możemy oglądać w wielu amerykańskich produkcjach. Ten film pokazuje, że można wyprodukować obraz o charakterze artystycznym, gdzie natura odgrywa równie ważną rolę, co człowiek.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film opowiada historię małej społeczności Maorysów, żyjących gdzieś na południowym wybrzeżu Nowej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones