Recenzja filmu

Legion samobójców (2016)
David Ayer
Marek Robaczewski
Will Smith
Jared Leto

Samobójcza sinusoida

"Czekaj, aż zobaczysz moje zabawki" – rzuca do nas w jednym ze zwiastunów Joker, a razem z nim reżyser filmu, David Ayer, zachęcający nas do obejrzenia najnowszej produkcji z kinowego uniwersum
"Czekaj, aż zobaczysz moje zabawki" – rzuca do nas w jednym ze zwiastunów Joker, a razem z nim reżyser filmu, David Ayer, zachęcający nas do obejrzenia najnowszej produkcji z kinowego uniwersum DC Comics. Tychże zabawek dostał twórca "Furii" dosyć dużo, ba, starczyło, aby uzbierać z nich legion. Niestety, samobójców. Może to właśnie nazwa zaważyła na tym, że wyjątkowo dobrze rokująca produkcja strzeliła sobie aż tyle swojaków. Na szczęście wyszła obronną ręką w równie wielu sytuacjach i, Bogu dzięki, pozostawia po sobie na ogół pozytywne wrażenie.


Złoczyńcy, którzy otrzymują szansę odmiany swojego życia – podobne założenie fabularne obrał Stanley Kubrick w "Mechanicznej pomarańczy". Tu też szalonych z resztą nie brakuje. Mamy niechybiającego mordercę na zlecenie, zakochaną psychopatkę, igrającego z ogniem faceta, który w przypływie gniewu spalił na wiór swoją rodzinę, człowieka-krokodyla, pełniącego podobną funkcję co Hulk u "Avengersów", a także dwóch kolejnych zbirów z nieco mniej kozackimi umiejętnościami. Ayer dopakował do nich grupkę żołnierzy, którymi przewodzi podobno najlepszy komandos US Army. Boże, chroń Amerykę, jeśli rzeczywiście taki jest nr 1. Koordynatorem wszystkiego jest niejaka Amanda Waller – bez kija nie podchodź. Kij w sumie też na niewiele się zda.

To jedna strona – podobno ta "dobra". U tych "złych" jest jednak naprawdę źle. Tak sztucznych, bezmyślnie napisanych antagonistów nie było nawet w "Czasie Ultrona". Ba, nawet szturmowcy z "Gwiezdnych wojen" są bardziej charyzmatyczni. Sytuację na tym froncie minimalnie poprawia Joker – i chociaż do Ledgera nie ma startu, to jednak Leto mimo wszystko dał radę i wypada go pochwalić.



Mam nieodparte wrażenie, że mój poziom satysfakcji "Legionem" poprawnie odzwierciedlałaby tylko sinusoida. Początek wypada bowiem naprawdę nieźle, introdukcja bohaterów i ich pierwsze interakcje są świetnie napisane i odegrane. Najlepiej wypada scena na lotnisku – tam poziom humoru i wartkość akcji jest diabelnie dobra. Niestety potem jest gorzej. Sceny akcji wypadają drętwo, a efekty specjalne są w wielu miejscach mocno niedopracowane. Na szczęście ani na moment akcja nie traci klarowności i chyba tylko to utrzymuje ją przy życiu. Następnie Ayer i spółka powracają na właściwe tory – scena w barze, kolejne wzajemne docinki bohaterów, parę niezłych retrospekcji. Nadzieje nie odżywają jednak na długo – ostatni akt wypada nieprzekonująco i tandetnie, sprawiając, że cała tytaniczna praca aktorów, którzy ratowali całokształt tej produkcji przez dwie godziny, niemalże odchodzi w niwecz.

Mimo wszystko warto na "Legion Samobójców" się wybrać, choćby dla rewelacyjnej Margot Robbie, świetnego Willa Smitha, czy przyzwoitego Jareda Leto. Na uwagę zasługuje także fenomenalny soundtrack, w którym można usłyszeć m.in. Queen, Rolling Stones’ów, a także Eminema, Avril Lavigne, twenty one pilots, Wiza Khalifę, Imagine Dragons i wielu, wielu innych. Świetną robotę odwalili też w montażowni i charakteryzatorni. Te wszystkie plusy przebijają się z różną siłą przez całą długość filmu, uzbierać da się ich naprawdę sporo. Nie jest aż tak źle, naprawdę.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Oh, I'm not gonna kill you... I'm just gonna hurt you really, really bad." Takie słowa wypowiada... czytaj więcej
Ekranizacje komiksów i książek zawsze cieszyły się niemałą, a wręcz wielką popularnością. Za pierwszą... czytaj więcej
Kinowe uniwersum DC, czyli DC Extended Universe nie ma łatwego życia. Krytycy mieszają filmy z błotem.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones