Recenzja filmu

Lolita (1997)
Adrian Lyne
Jeremy Irons
Melanie Griffith

Na imię miała Lo, po prostu Lo, z samego rana, i metr czterdzieści siedem w jednej skarpetce

Aby opisać "Lolitę" w kilku słowach, można by powiedzieć, że jest to film drogi przedstawiający losy pedofila i młodej dziewczyny. Ale poszlibyśmy na łatwiznę i skrzywdzili wszystkich (a jest ich
Aby opisać "Lolitę" w kilku słowach, można by powiedzieć, że jest to film drogi przedstawiający losy pedofila i młodej dziewczyny. Ale poszlibyśmy na łatwiznę i skrzywdzili wszystkich (a jest ich wielu) wielbicieli tego obrazu. Zły smak, sączący się w prawie każdej minucie, nawet w najniewinniejszych momentach sprawia, że narasta w nas przeczucie, iż film nie skończy się dobrze. Poza postaciami, jakie dane będzie nam poznać, poza historią skazanego na klęskę uczucia będziemy mogli przyjrzeć się z każdej strony cynicznej, lecz w tym samym czasie niezwykle namiętnej naturze zakazanej miłości. Reżyser Adrian Lyne pochłania nasz czas, budując obraz uczuć, jakie rodzą się pomiędzy głównymi bohaterami, by po około trzech kwadransach zaskoczyć nas śmiercią jednego z nich. Przeistacza zły smak we wręcz niemoralną atmosferę, która towarzyszy nam już do końca filmu, jednocześnie sprawiając, że wszystkie grzechy, którym się przyglądamy przez jego lupę, stają się naszymi własnymi. Wynikiem tego jest wabiąco inteligentna mikstura triumfu i porażki, smutku i rozkoszy. Kurtuazyjnie opowiedziana historia Lolity jest subtelna, lecz w tym samym czasie bardzo wyrazista, co sprawia, że pozostaje w naszej pamięci na długo jako przejrzysty, szczegółowo zbudowany obraz. Możesz postawić swój ostatni grosz na zakład, że po "Lolicie" mało który film będzie w stanie wzbudzić aż tyle kontrowersji. Nie rozumiem jednak tego, dlaczego tak wielu ludziom i organizacjom zależało na tym, aby film ten nie dostał się do kin i naszych domów. Czy myślą, że jeśli zignorujemy problem pedofilii, ten zniknie? Jeżeli ten obraz zdoła odwieść choćby jedną osobę od budowania własnego szczęścia kosztem innych, to było warto. Osobiście nie wierzę, że "Lolita" może dodać odwagi pedofilom, uważam, że jest wprost przeciwnie. Uzasadnieniem takiego sądu jest samo, tragicznie bolesne, zakończenie filmu. Profesor Humbert (Jeremy Irons) jest osobliwym pedofilem w średnim wieku, który nie sprawia na nas wrażenia potwora czy świra tak, jak obrazowano tego typu bohaterów wcześniej. Humbert bez pamięci zakochał się w bardzo młodym wieku, a wczesna śmierć jego wybranki sprawiła, że nie potrafi już pokochać nikogo w swoim obecnym wieku, a co więcej, nie przestaje szukać swojej wymarzonej miłości sprzed lat. Kiedy on dorósł, jego marzenia pozostały daleko za nim, więc kiedy w jego życie niezdarnym krokiem wkracza tytułowa Lolita, Dolores Haze (Dominique Swain), Humbert zupełnie traci głowę i zostaje zahipnotyzowany jej nimfięcym urokiem. Jest do tego stopnia zdeterminowany, że żeni się z jej matką, Charlotte (Melanie Griffith), by tylko być bliżej ukochanej. Kiedy Charlotte zostaje bezpowrotnie usunięta z ich życia, związek Humberta i Lolity zaczyna ewoluować. Lolita zdaje sobie sprawę z tego, że ma siłę, dzięki której może pociągać za sznurki Humberta, by dostać to, czego chce, co owocuje tym, że do tej pory niewinny flirtem przeistacza się w wyrachowaną manipulację. W momencie, w którym obsesja Humberta się zaczyna, kończy się to, czym tak bardzo był zafascynowany – jej niewinność. Jeremy Irons był doskonałym wyborem do tej roli, która wymaga wyważonej, delikatnej prezencji. Spełnione zostają wszelkie kryteria, gdy udaje mu się sprawić, że jego bohater w naszych oczach staje się niewinny. Każdy jego gest sprawia, że jako Humbert jest całkowicie przekonujący i niesamowicie poruszający, co potwierdza tylko aktorski kunszt Ironsa. Patrząc z innej perspektywy, bo mniejszego doświadczenia, widzimy Dominique Swain (którą znamy z "Bez Twarzy"), która również jest świetna, bo ukazuje nam Lolitę, jaką chcemy zobaczyć - pełną energii, wyjątkowo dziewczęcą. Może jest trochę mało przekonująca w zakończeniu, ale to możemy jej przecież wybaczyć. Jako para, Jeremy i Dominique sprawdzili się wspaniale, choć oglądanie ich razem nie sprawia nam charakterystycznej dla melodramatów sentymentalnej przyjemności. Adaptacja powieści Nabokova autorstwa Stephena Schiffa jest bardzo spójna. Nie dodano tu ekstra wątków tylko po to, aby dostarczyć taniej rozrywki – wszystko jest zrobione dokładnie i starannie dopięte na ostatni guzik, widz nigdy nie ma wrażenia, że któraś ze scen trwa za długo. Wszystko jest tak jak być powinno. "Lolita" jest mocnym, ambitnym filmem o bardzo ponurym nastroju. Należy przysłonić uszy na głosy ludzi, którzy ten obraz potępiają, a posłuchać tych, którzy biorą go na poważnie. "Lolita" nie jest filmem z przesłaniem politycznym, to po prostu bolesna, piękna opowieść, której nie może być dane skończyć się happy endem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Lolita" często uznawana jest za najwybitniejsze dokonanie w pisarskim dorobku Vladimira Nabokova. Pomimo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones