Umi z zielonego wzgórza

"Kokuriko-Zaka Kara" stanowi niezłą alternatywę dla widzów zagubionych w poprzednich irracjonalnych dziełach mistrza Miyazakiego. Bowiem nie uświadczycie tutaj żadnych fantastycznych bohaterów;
Oderwanie się od baśniowych motywów wyszło filmowi na dobre. Reżyser grubą kreską oddziela rzeczywistość od fikcji, serwując nam prostą i życiową historię z niezwykłym urokiem studia Ghibli. I przynajmniej za to Miyazakowi i jego synowi Gorô należy się kwiecisty elaborat, nawet jeśli arcydzieła nie stworzyli. 

Poznajcie Umi. Młodą licealistkę mieszkającą w portowym miasteczku Yokohama, gdzieś w prowincjonalnej Japonii. Każdego ranka wywiesza na maszt flagi symbolizujące pomyślną podróż wśród niebezpiecznych wód błękitnego morza, skierowane dla każdego marynarza opuszczającego port i dla tych, którzy zginęli na morzu. Pewnego dnia w szkole młoda dziewczyna poznaje charyzmatycznego Shuna Kazame, jednego z członków klubu w świątyni Meiji, która wkrótce zostanie wyburzona z powodu zbliżających się Igrzysk Olimpijskich w Tokyo. Nastolatka szybko zyskuje sympatię wśród lokalnej społeczności, a miedzy nią a Shunem rodzi się niezwykła więź. 

Jak w każdej animacji studia Ghibli akcja koncentruje się nad dwoma bohaterami. W tym przypadku przez lwią część filmu będziemy oglądać młodą Umi, pracowitą dziewczynę, która nie zaznała jeszcze prawdziwej miłości i wciąż szuka swojego miejsca wśród rówieśników. Przywiązanie do tradycji objawia się pamięcią nie tylko o starym domu z pięknym widokiem na port Yokahoma, ale także wspomnieniem o zmarłym ojcu, który poświęcił swoje życie w czasie wojny w Korei. Shun natomiast to osoba, która samą siłą woli, nieugiętością i samozaparciem potrafi naginać rzeczywistość i choć rzadko się myli, to wraz z Umi stanowią jedność nawzajem siebie uzupełniającą. 

Melodramatyczna płaszczyzna "Makowego wzgórza" to przede wszystkim wnikliwe spojrzenia, nieśmiałe dialogi i chęć ciągłego myślenia o tej jedynej osobie. Niestety nawet ta "bajkowa" miłość musi przejść przez wiele barier, jedna z nich zahacza o pewną tajemnicę, a odkrycie jej pozwoli nam zajrzeć w korzenie rodziny Umi. 

W tle przewija się konflikt pomiędzy zwolennikami wyburzenia zabytkowej świątyni Meiji, a przeciwnikami tego czynu. Dla reżysera to czas wprowadzenia metafor i odchodzenia od początkowej dosłowności. Rozwiązanie tego sporu zabierze nas od zielonych polan rozciągających się po horyzont na tle błękitnego morza do uprzemysłowionej stolicy Japonii lat 60. przygotowanej na igrzyska olimpijskie. Szara, bura rzeczywistość szybko uderza w samopoczucie bohaterów, czekających z niecierpliwością na znanego polityka. Wśród dymu papierosów, pracującego społeczeństwa i sterty niesprawdzonych biurowych papierów, miłość miedzy Umią a Shunem staje pod znakiem zapytania. Czy uratowanie świątyni pomoże w odnowie dawnych uczuć? Jedno jest pewne - to idealny czas i miejsce na wyjawienie sobie pewnych sekretów.

"Kokuriko-Zaka Kara" stanowi niezłą alternatywę dla widzów zagubionych w poprzednich irracjonalnych dziełach mistrza Miyazakiego. Bowiem nie uświadczycie tutaj żadnych fantastycznych bohaterów; to opowieść o indywidualnej fantazji dwojga bohaterów. I choć prosta to z pewnością nie można odrzucić jej niepowtarzalnego uroku charakterystycznego dla tej wytwórni. Dzieło duetu ojca i syna, choć momentami niedoskonałe, to nadal pozostające wizualnym majstersztykiem z bijącym celuloidowym sercem. I nie mam zamiaru silić się na polityczny obiektywizm - solidna ósemka się należy.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones