Recenzja filmu

Marvels (2023)
Nia DaCosta
Waldemar Modestowicz
Brie Larson
Teyonah Parris

Marvelsacja

Dziw bierze, że film tak użytkowy i wykalkulowany jest równocześnie dziełem tak niepociągającym. Chyba czas już teleportować się do innego uniwersum.
Marvelsacja
Mógłbym zrefereować koncepcję czasu u Nolana. Bezbłędnie wytyczyłbym linię fabularną serialu "Dark". Spróbowałbym nawet rozrysować drzewo genealogiczne bohaterów „Mody na sukces”. Wobec konieczności streszczenia "Marvels" najchętniej zgłosiłbym jednak weto. Fabuła rodzi tu skojarzenia z Fasolkami Wszystkich Smaków ze świata Harry’ego Pottera. Jest losowo i kolorowo, raczej dziwnie, z rzadka trafi się więc coś naprawdę przyjemnego. Do mieszanki z motywami trafiają: artefakty dające władzę nad światem, czasoprzestrzenne anomalie, portale do równoległych rzeczywistości, gasnące gwiazdy, teleportacje i, jakżeby inaczej, kotki. Dodajmy do tego wojnę między rasą imperialistów (Kree) i rasą uchodźców (Skrullowie). Okiełznać ten chaos próbują Kapitan Marvel (Brie Larson), jej nastoletnia fanka Kamala Khan, znana jako Ms. Marvel (Iman Vellani), oraz dawno niewidziana siostrzenica, Monica Rambeau (Teyonah Parris). Wsparcie zapewni Nick Fury (Samuel L. Jackson), a na drodze zaś stanie spragniona zemsty Dar-Benn (Zawe Ashton).


Choć całość schematami stoi, fabuła 33. kinowego filmu Marvel Studios wymaga od nas wiele. Do zrozumienia, kim jest trio tytułowych bohaterek, konieczna będzie powtórka z filmu "Kapitan Marvel” oraz znajomość trzech powstałych w międzyczasie seriali dostępnych na platformie Disney+ ("WandaVision", "Ms. Marvel" i "Tajna inwazja"). Mrugnięcia okiem do fandomu i sceny po napisach domagają się kolejnych przypisów. Można więc sięgnąć po encyklopedyczną wiedzę na temat MCU i uważnie łączyć fabularne kropki kosztem emocjonalnej inwestycji w seans. Można też ograniczyć się do rozpoznawania znajomych schematów narracyjnych. Może wtedy łatwiej będzie przymknąć oko na charakterologiczne skróty.



Marvelosceptycy narzekali na to od dawna - na epizodyczność pozbawionych początku i końca kinowych przygód oraz zanikającą przez to stawkę. Coraz trudniej o satysfakcję, gdy twórcom bardziej niż na emocjonalnych powiązaniach między postaciami zależy na zaanonsowaniu nadchodzących tytułów wytwórni. Mowa o burzeniu superbohaterskiego mitu, o próbie autodefinicji, o współdzieleniu żałobnej traumy i o kształtowaniu siostrzeństwa? Niby tak, lecz w "Marvels" wszystko to zostaje wciśnięte między pseudonaukowy bełkot tłumaczący zasady uniwersum oraz zaskakująco nijakie (zważywszy na kolosalny budżet) sekwencje akcji. W efekcie tego pokawałkowania mamy do czynienia, by posłużyć się porównaniem Richarda Brody’ego, z aktorstwem emotikonek: natychmiastowo likwidujących ryzyko niejednoznaczności. Odtwórczynie muszą ograniczać się do jednowersowych replik, żart słowny jest tu czerstwy, prym wiedzie slapstick zwalniający nas z obowiązku empatii. Punkty fabularne tu się scrolluje, a emocje gubi. Sceny walk, którymi wysokobudżetowe widowisko mogłoby się wyróżniać, bazuje na inscenizacyjnych szablonach: ktoś tu strzeli kulą ognia, ktoś unicestwi materię. Ważniejsza jest raczej prezencja i paradowanie w środku kadru przed finałowym ciosem, niż realne zagrożenie. Zamiast podkreślać dylematy i kształtować charaktery, umowna przemoc przeważnie sprowadza się zresztą do pojedynku magicznych artefaktów.


Trudno uwierzyć, że za całość odpowiada twórczyni nowego "Candymana" (filmu, co by o nim nie mówić, opartego na subtelnościach), a za kamerą stoi Sean Bobbitt, etatowy operator Steve’a McQueena. Ratunkiem w ogólnym chaosie nie okazują się także drobne przebłyski pomysłowości, za pomocą których Taika Waititi ("Thor: Ragnarok") wykształciłby spójną konwencję. Stado kotków w kosmosie może i roztapia nasze serca, a musicalowa sekwencja na planecie Aladna zamieni się w internetowy wiral dla kumatych. Lecz rozkoszna absurdalność tych scen tylko podkreśla nijakość całej reszty. Aż dziw, że film tak użytkowy i wykalkulowany jest równocześnie dziełem tak niepociągającym. Chyba czas już teleportować się do innego uniwersum.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones