Co człowiek zrobiłby w obliczu niewiedzy? Jak postrzega świat, którego nawet nie widzi? Aż wreszcie, do czego jesteśmy zdolni, wiedząc, że inni się o tym nigdy nie dowiedzą... Na powyższe
Co człowiek zrobiłby w obliczu niewiedzy? Jak postrzega świat, którego nawet nie widzi? Aż wreszcie, do czego jesteśmy zdolni, wiedząc, że inni się o tym nigdy nie dowiedzą... Na powyższe pytania miał odpowiedzieć dramat "Miasto ślepców". Przedstawia światową epidemię. Ludzie z nieznanych przyczyn zaczynają tracić wzrok. Nie jest to jednak normalna ślepota. Każdy z niewidomych widzi tylko jasną biel. Epidemia rozszerza się tak szybko, że władze są zmuszone zamknąć zarażonych w odizolowanym budynku, który wygląda jak więzienie. A tym właśnie była dla mieszkańców ów choroba. Czoła problemowi stara się stawić żona lekarza okulisty (Julianne Moore). Jako jedyna z całego ośrodka nie straciła wzroku. Boi się jednak przyszłości. Obawia się dnia, w którym się obudzi i zobaczy tylko jasność. Jakby tego było mało, kontrole nad całym "ośrodkiem" przejmuje oddział nr. 3, który za jedzenie najpierw pragnie biżuterii, następnie zaś kobiet. W obliczu strachu i przerażenia mieszkańcy budynku oczekują jakiejkolwiek pomocy. Z czasem jednak ich nadzieje przygasają... Oglądając zapowiedź, "Miasto ślepców" wydawało mi się dość mocną produkcją. Jednak po obejrzeniu zawiodłem się. Reżyserem filmu jest Fernando Meirelles. Z jego rąk wyszło również "Miasto Boga". I to był dla mnie kolejny powód, aby zobaczyć ten film. Jak się okazało - żenada. Spodziewałem się podłoża bardziej psychologicznego, tzn. jak postrzegamy świat, gdy go nie widzimy, co było przyczyną epidemii... Okazało się jednak, iż twórca w pewnych momentach chciał zrobić komedię. Podkład muzyczny jest niestety także na niskim poziomie. Strona techniczna jest dość dobra - światło, ujęcie akcji, charakteryzacja. Gra aktorów również nie była taka zła. Niewątpliwie największym plusem dramatu była fabuła, która również i mnie przyciągnęła do kina. Momentami "Miasto ślepców" przypominało mi serial "Skazany na śmierć". Szczególnie w wydarzeniach, które miały miejsce w odizolowanym budynku. Jednak z samą realizacją jest gorzej. Na brawa zasługuje także Julianne Moore, która wcieliła się w postać żony lekarza, odgrywając jednocześnie główną rolę. Pomimo tego iż nie była niewidoma jak inni, czuła się w jakiś sposób inna, odtrącona. Mogła być jednak z siebie zadowolona, że jest oczami innych... Tak więc "Miasto ślepców" nie ukazuje tego psychicznego przekładu zarazy. W moim mniemaniu jest to bardziej ironia, ukazanie filmu, który służy tylko do obejrzenia, a nie zmusza do refleksji...