Recenzja filmu

Nieobecny (2011)
Marco Berger
Carlos Echevarría
Javier De Pietro

Fatalne zauroczenie

W filmie Marco Bergera "Nieobecny", laureacie prestiżowej nagrody Teddy Award na tegorocznym Berlinale, poznajemy szesnastoletniego Martina (Javier de Pietro). Podczas zajęć z pływania chłopak
W filmie Marco Bergera "Nieobecny", laureacie prestiżowej nagrody Teddy Award na tegorocznym Berlinale, poznajemy szesnastoletniego Martina (Javier de Pietro). Podczas zajęć z pływania chłopak uskarża się na ból w oku, toteż jego nauczyciel Sebastian (Carlos Echevarria) postanawia zawieźć go do szpitala. Jak się okazuje, chłopcu nie zagraża nic poważnego, Sebastian oferuje mu więc podwiezienie do domu. Niestety, zastają zamknięte drzwi, Martin zaś zaczyna się mętnie tłumaczyć o wyjeździe babci i noclegu u kolegi. Będąc w kropce, pełen wątpliwości nauczyciel oferuje chłopakowi spędzenie nocy u siebie w domu. Po przekroczeniu progu Martin zaczyna dziwnie się zachowywać, wzbudzając u Sebastiana coraz większe obawy.

Odnoszę wrażenie, że młody argentyński reżyser nie do końca miał pomysł na swój najnowszy film, a przynajmniej na zawiązanie akcji. A jeśli miał, to okazał się mało trafny. Wydaje się bowiem, że w zamierzeniu "Nieobecny" miał być konglomeratem motywów z "Fatalnego zauroczenia" i "Samotnego mężczyzny". Bergerowi wyszedł jednak film niekonsekwentny w swojej formie. Od początku uszy widza bombardowane są oprawą muzyczną rodem z rasowego thrillera, która nijak się ma do rozgrywanych na ekranie wydarzeń i znajduje swoje uzasadnienie dopiero w środkowej części filmu. Reżyser na siłę próbuje zbudować napięcie oparte na poczuciu zagrożenia, a nie subtelnym erotyzmie, co jest koncepcją chybioną i z czasem może stać się irytujące. Na szczęście zmienia się to z chwilą pierwszego "zbliżenia" obu mężczyzn, zaś po najlepszej w filmie scenie, pełnej emocji rozmowy Martina i Sebastiana (przy samochodzie), "Nieobecny" wreszcie wkracza na tory, po których powinien podążać od pierwszych minut.

Ten zwrot akcji, po którym widz z niecierpliwością wyczekuje nieczystych zagrań jednej ze stron, zostaje spotęgowany niespodziewaną woltą, która łamie całą fabularną konstrukcję filmu. Odtąd obraz Bergera staje się sugestywnym portretem ludzi pogrążonych w walce z samymi sobą, kryzysie tożsamości seksualnej, rodzącej się wątpliwości i strachu przed własnymi myślami. To, co wypiera się z podświadomości, szybko powraca, nadwątlając wypracowany światopogląd i rujnując paradygmaty, w oparciu o które postrzegamy rzeczywistość. Ta gryząca, męcząca niejednoznaczność "Nieobecnego" wydaje się jego najmocniejszym atutem.

Najnowszy film twórcy "Planu B" wygrywa także w kwestii aktorstwa. Echevarria daje popis gry spojrzeniem, niemal niezauważalnym gestem, naturalnym, jakby mimowolnym grymasem twarzy, ledwie dostrzegalnym westchnieniem. Debiutujący Javier de Pietro dzielnie dotrzymuje mu kroku. Zniuansowana gra obu aktorów, pewna narracja Bergera i kameralna, doprawiona nutką oniryzmu, mocno intymna atmosfera sprawiają, że mimo kilku wpadek "Nieobecny" jest filmem więcej niż godnym uwagi. Zaś w porównaniu do innego gejowskiego filmu, którego premierę mieliśmy niedawno - "Braterstwa" Nicolo Donato - lepszym. Warto.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W filmie Marco Bergera większość bohaterów sprawia wrażenie nieobecnych. Wyglądają, jakby zawsze chcieli... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones