Recenzja filmu

Nocny kowboj (1969)
John Schlesinger
Jon Voight
Dustin Hoffman

Żebracy i kowboje

Same określenia ról w obsadzie takie jak mężczyzna na przyjęciu, staruszka w metrze, kobieta w pralni, kobieta w montażowni, stręczyciel, czy gwałciciel ze wspomnień sprawiają wrażenie
Gdy byłem mały, zbierałem małe żołnierzyki. Były to małe plastikowe figurki w skali 1:72. Była wśród nich seria "Indianie i kowboje", która obejmowała kilka różnych zestawów. Utwierdzały one w mojej małej głowie romantyczny mit dzikiego zachodu, gdzie dzielni rewolwerowcy walczyli z dzikimi czerwonoskórymi. Wizerunek ów skutecznie pielęgnowany był przede wszystkim przez filmy z Hollywoodu. Niestety, ale bezwiednie instytucja ta skutecznie wpływa na postrzeganie świata przez miliony ludzi na całym świecie. Sam dopiero po latach przejrzałem na oczy i zrozumiałem, że to wszystko to jedna wielka ściema. USA to nie ziemia obiecana i kraina możliwości, a zwykły gnijący od środka grajdoł. Co ciekawe tymi, którzy pokazali mi prawdziwy obraz Ameryki byli także filmowcy. Był krótki okres w dziejach fabryki snów, gdy twórcy nie bali się ukazywać prawdy. Jednym z najbardziej pamiętnych dzieł tego typu jest bez wątpienia "Nocny kowboj".


Film otwiera jeden z najbardziej ikonicznych motywów muzycznych, przynajmniej jeśli chodzi o lata 60. Numer "Everybody's Talkin'" skomponowany przez Freda Neila w wykonaniu Harry'ego Nilssona niezmiennie kojarzy się z obrazem Schlesingera i epoką, w jakiej powstał. Stanowi idealną muzyczną ilustrację amerykańskiej prowincji, z której pragnie wyrwać się główny bohater Joe Buck (Jon Voight). Reżyser przy użyciu tego utworu zbudował iście perfekcyjne intro, w którym każde ujęcie i ruch postaci współgra idealnie opowiadając w niecałe trzy minuty więcej niż tysiąc słów ekspozycji. Widz towarzyszy kowbojowi Joe w jego podróży do lepszego świata, czyli wielkiego miasta, jakim jest Nowy Jork. Chce on tam zrobić karierę jako męska prostytutka. Nie mając jednak odpowiedniego zaplecza trudno mu wybić się na rynku. Pewnego razu spotyka drobnego oszusta zwanego Ratso (Dustin Hoffman), który oferuje mu pomoc w znalezieniu klienteli. Joe wprowadza się do Ratso i razem próbują zarobić na życie, lecz z marnym skutkiem. Ich sytuacja finansowa oraz zdrowotna pogarsza się, ale jednocześnie wspólne trudne doświadczenia sprawiają, że nawiązuje się między nimi nić sympatii.


"Nocny kowboj" jest jednym z dzieł, które wyznaczyły nowy trend w hollywoodzkim kinie. Charakteryzował się on surową stylistyką, poruszaniem społecznie ważnych tematów, brakiem efekciarstwa i szczerością przekazu. Była to brzydka twarz Ameryki, która po raz pierwszy chyba została poddana tak dokładnej analizie. Powstałe wówczas produkcje bez zbędnego upiększania opowiadały o zwykłych ludziach, którzy najczęściej posiadali wiele wad, byli słabi i niedoskonali. Świat, w którym żyli, był brzydki, przygnębiający i pozbawiony różowego filtra. Być może dlatego tak łatwo było identyfikować się z bohaterami, a obrazy te mimo upływu lat nadal są aktualne, potrafiąc dotrzeć także do współczesnego widza. Od pierwszego seansu "Nocny kowboj" kojarzył mi się z jakimś rodzajem złego snu, z którego nie można się obudzić. Świat i życie jawią się tu jako jedno wielkie więzienie pełne tragicznych historii. Wszystko to jest pokłosiem systemu, który niszczy jednostki, zmuszając je do egzystencji na granicy ludzkiej godności.


Obraz Johna Schlesingera zasługuje na miano kina z krwi i kości. Reżyser znany z podejmowania trudnych i kontrowersyjnych tematów kreśli wizję świata pełnego cierpienia i znoju. Snuje opowieść o alienacji i wykluczeniu pośród anonimowych postaci, które zasiedlają równie bezosobowe miasto. Świat ukazany w filmie jest brudny i wyzbyty pozytywnych odruchów. Same określenia ról w obsadzie takie jak mężczyzna na przyjęciu, staruszka w metrze, kobieta w pralni, kobieta w montażowni, stręczyciel, czy gwałciciel ze wspomnień sprawiają wrażenie wyblakłych, pozbawionych osobowości, zdehumanizowanych wręcz etykiet. Jednak w tym mrocznym, ponurym świecie pojawia się światło w tunelu. A jest nim bezinteresowna relacja dwóch obcych i różnych z pozoru ludzi. Te dwie żyjące na marginesie jednostki potrafią odnaleźć w sobie jasne strony, stając się ostatnim bastionem człowieczeństwa w zepsutym świecie. Zdobywają się na odwagę, by uciec do lepszego, słonecznego życia pełnego radości i spełnienia, nawet gdyby to miała być ostatnia rzecz, jaką zrobią w życiu. "Nocny kowboj" to autentyczne i szczere studium walki o własne miejsce na ziemi, okraszone wzruszającą muzyką, które po dziś dzień jest jednym z najlepszych przedstawień męskiej przyjaźni w historii kina.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Nocny kowboj
Joe Buck (Jon Voight) nie jest typem osoby posiadającej zbyt wiele talentów. Joe wierzy jednak, że... czytaj więcej
Recenzja Nocny kowboj
Joe Buck (w tej roli John Voight) jest naiwnym młodzieńcem, który pragnie samodzielności i życia w... czytaj więcej
Recenzja Nocny kowboj
O czym jest właściwie ten film, o czym opowiada? O walce? Owszem. A może o próbie znalezienia własnej... czytaj więcej