Z ciężkim sercem poszedłem na ten film do kina i z takim samym ten film recenzuję. Jestem ogromnym fanem filmów zarówno z Obcym, jak i Predatorem, więc trudno by moja opinia była obiektywna. Tym
użytkownik Filmwebu
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
Facebook
X
Udostępnij
Skopiuj link
Bądź na bieżąco
Z ciężkim sercem poszedłem na ten film do kina i z takim samym ten film recenzuję. Jestem ogromnym fanem filmów zarówno z Obcym, jak i Predatorem, więc trudno by moja opinia była obiektywna. Tym razem jednak coś się we mnie przełamało. Z jednej strony film bardzo mi się podobał, jak przystało na wielkiego fana obu postaci, z drugiej jednak mam mu wiele do zarzucenia. Pamiętając jako takie wrażenia po "AvP" Paula W.S. Andersona i czytając coraz to gorsze opinie na temat kontynuacji według braci Strause, ciężko było mi wyrobić sobie dobre zdanie na temat filmu. Jedyne, co nastrajało mnie pozytywnie, to kategoria wiekowa zmieniona na R, co równoważyło się z tym, że film będzie obfitował w krwawe sceny i nie będzie nastawiony wyłącznie na wyciągnięcie kasy od małolatów. No i nadszedł czas premiery. Przyznam szczerze, że nie oczekiwałem zbyt wiele, ale mimo wszystko jakieś nadzieje w sercu nosiłem. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, ale tak naprawdę to nie o nią tutaj chodziło, była po prostu tłem dla konfliktu dwóch największych czarnych charakterów z kosmosu w dziejach kina. Film zaczyna się w miejscu, gdzie kończyła się część pierwsza. Na statku łowców, z ciała jednego z nich wykluwa się hybryda Obcego i Predatora - Predalien. Niestety statek zbacza z kursu i rozbija się na Ziemi. Predalien znajduje się teraz na wolności. Na miejsce katastrofy przybywa jeden z najbardziej doświadczonych Predatorów, którego celem jest zlikwidowanie hybrydy i zatarcie wszelkich śladów. Areną dla decydującego starcia dwóch gatunków staje się niewielkie miasteczko w stanie Kolorado. I tyle, o ludziach nie ma co wspominać, gdyż równie dobrze mogło ich w tym filmie nie być, a kto wie, może wtedy byłby nawet ciekawszy. Podobnie jak Anderson, bracia Strause odbiegli od komiksowego pierwowzoru, tworząc - po raz kolejny - nową historię. I tu moja refleksja - przecież łatwiej byłoby, w trakcie produkcji, wziąć komiks do ręki i na jego podstawie nakręcić film niż pisać scenariusz. Rezultat byłby chyba lepszy. Pierwsze co mnie rozczarowało to długość filmu. Dało się odczuć, że bracia Strause wcześniej zajmowali się reklamówkami i teledyskami, ponieważ film niemal tylko mignął mi przed oczami i pozostawił siedzącego w fotelu z uczuciem niedosytu. W trakcie seansu miałem nieodparte wrażenie, że oglądam skróconą wersję filmu, że sceny są specjalnie pocięte tylko po to żeby zmieściły się w zaplanowanym czasie - półtorej godziny. Film jest zdecydowanie zbyt krótki. Mam nadzieję że z czasem na horyzoncie pojawi się jakąś nieocenzurowana wersja reżyserska, trwająca przynajmniej powyżej 100 minut. Niestety, rozczarowuje także fabuła. Myślę, że to najsłabsze ogniwo filmu. Najgorzej wypadają wątki przedstawiające mieszkańców miasteczka, na które spada nieszczęście w postaci uczestnictwa w pojedynku pomiędzy Obcym a Predatorem. W trakcie seansu wydają się one mało potrzebne, by nie powiedzieć - zbędne. Śmiem twierdzić, że film byłby bez nich o wiele lepszy, gdyż kogo my tu właściwie mamy? Zbuntowany nastolatek, który popadł w konflikt z prawem, jego brat, który wyszedł właśnie z więzienia, blond piękność, której poświecono zbyt dużo ekranowego czasu, by zaprezentować jej zgrabny tyłeczek. Mamy jeszcze kobietę, która ma, na siłę, przypominać Ellen Ripley i jej córeczkę (która może się kojarzyć z Newt). Z grona postaci można wyróżnić szeryfa Moralesa, którego przerosła sytuacja w której się znalazł. Ale to wszystko niknie, gdy na ekranie pojawia się Predator. Właściwie „AvP2” to teatr jednego aktora, później widzowi prezentuje się tylko widowisko, w którym gra chmara alienów, stanowiących „mięso armatnie”. Obcym poświęcono zdecydowanie zbyt mało taśmy filmowej, a szkoda, gdyż można było ciekawie rozwinąć watek Predaliena, który pojawiał się na ekranie od czasu do czasu i wypadł dosyć blado. Na koniec, kiedy przychodzi mi ocenić film, przewagę zyskuje moje nieopisane wręcz uczucie dla tytułowych postaci. Pomimo wad film nie jest jednak bardzo zły – nie zasługuje na to, by nazwać go gniotem. Przeciętnego widza może rozczarować, ale dla fanów jest to po prostu kolejna okazja do obserwowania dwóch kultowych potworów w jednym filmie. Uważny widz znajdzie wiele odniesień do wcześniejszych obrazów, zwłaszcza z „Obcych” Camerona i „Łowcy” McTiernana. Po prostu szanujący się fan serii (na przykład ja), nie może przejść obok tego filmu obojętnie, pomimo wad, błędów i nielogiczności - jest to dla niego po prostu pozycja obowiązkowa. Szkoda mi tylko jednego: biorąc pod uwagę kultowość filmów z Obcym i Predatorem, trochę przykro, że z ich połączenia na jednym ekranie powstało przeciętne kino rozrywkowe.