Recenzja filmu

Przekręt (2000)
Guy Ritchie
Jason Statham
Stephen Graham

Chaos, który ma sens

"Przekręt" Guya Ritchiego to kino z charakterem, nerwem i niewymuszoną klasą, które od lat zasłużenie uchodzi za jedną z najbardziej kultowych produkcji przełomu wieków. I choć od premiery minęło
 "PrzekrętGuya Ritchiego to kino z charakterem, nerwem i niewymuszoną klasą, które od lat zasłużenie uchodzi za jedną z najbardziej kultowych produkcji przełomu wieków. I choć od premiery minęło ponad dwie dekady, ten film nie zestarzał się ani o jotę – wręcz przeciwnie: dziś błyszczy jeszcze wyraźniej na tle miałkich imitacji.

Ritchie robi tu dokładnie to, co umie najlepiej – bierze bandę dziwaków, cwaniaków, rzezimieszków i nieudaczników, wrzuca ich w nieprawdopodobnie poplątany ciąg zdarzeń i pozwala światu płonąć. A widz, zamiast się gubić, siedzi jak zahipnotyzowany. Bo tu każdy chaos ma swój rytm, każdy przypadek ma sens, a absurd i logika idą pod rękę.

Scenariusz to istny majstersztyk – błyskotliwy, ironiczny, gęsty od zwrotów akcji i genialnych one-linerów. Dialogi cięte jak brzytwa, żarty balansujące na granicy dobrego smaku, tempo, które nie zwalnia ani na moment – to wszystko sprawia, że Przekręt nie tyle się ogląda, co przeżywa.

Do tego dochodzi absolutnie wyśmienita obsada. Jason Statham jako Turek to już klasyka, ale prawdziwej kradzieży całego show dokonuje oczywiście nie kto inny jak Brad Pitt jako niezrozumiały, nieprzewidywalny i totalnie hipnotyzujący Mickey – Cygan o ciosie młota pneumatycznego. To jedna z tych ról, które wydają się napisane specjalnie dla aktora – i które zapadają w pamięć na zawsze.

Estetyka filmu to osobna uczta – szybki montaż, przerysowane kadry, stylizacja na granicy groteski i komiksu. Ritchie bawi się formą bez zahamowań, ale nigdy nie gubi sensu. Wszystko jest po coś, wszystko ma swoją dynamikę i ton. Przekręt to popis reżyserskiego wyczucia, dowód na to, że nawet najbardziej zakręcona opowieść może być zrozumiała i spójna, jeśli prowadzi ją ktoś, kto wie, co robi. Choć ze zrozumieniem może być ciężko jeśli nie odpali się jakiegoś lektora albo napisów.

Nie ma tu bohaterów do kochania, nie ma epickiej dramaturgii ani łzawych uniesień. Ale jest za to esencja stylu – kino gangsterskie w najczystszej, najbardziej energetycznej formie. Film, który nie moralizuje, tylko pozwala zanurzyć się w świat łotrów, hazardu, gołębi i... świń. A przy tym robi to z klasą, której wielu dziś brakuje.

Dla mnie Przekręt to nie tylko rozrywka – to filmowy rollercoaster, do którego chce się wracać. Za klimat, za tempo, za dialogi oraz muzykę. Za to uczucie, że świat może być kompletnym bajzlem, a i tak wszystko się jakoś układa. Bo tu nie ma miejsca na przypadek – każda scena, kwestia czy zwrot akcji służy większej całości.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Przekręt
Twórczość Guya Ritchiego odkryłem dość niedawno dzięki działowi Filmweb Poleca. Najpierw obejrzałem... czytaj więcej