Recenzja filmu

Pulp Fiction (1994)
Quentin Tarantino
John Travolta
Samuel L. Jackson

Kicz do potęgi n-tej

Złotą Palmę w Cannes miał odebrać film Krzysztofa Kieślowskiego "Trzy Kolory: Czerwony". I tak by się zapewne stało, gdyby nie niespodziewane pojawienie się na festiwalu filmu "Pulp Fiction".
Złotą Palmę w Cannes miał odebrać film Krzysztofa Kieślowskiego "Trzy Kolory: Czerwony". I tak by się zapewne stało, gdyby nie niespodziewane pojawienie się na festiwalu filmu "Pulp Fiction". Decyzja o przyznaniu statuetki Quentinowi Tarantino wywołała wiele emocji. Zastanówmy się teraz, czy była to decyzja słuszna. Pulp Fiction. Film niewątpliwie nietuzinkowy. Łączy w sobie cechy kina gangsterskiego, sensacyjnego, ale także elementy czarnej komedii. Jest to jakby pastisz wszystkich dotychczas nakręconych filmów o mafii, bandytach, światku przestępczym. Mamy tu wiele barwnych postaci, wiele zabawnych, przedziwnych, nietuzinkowych sytuacji. Film jednak, mimo iż takie zapewne było założenie reżysera - ocieka wręcz kiczem. Dlatego właśnie nie należy go porównywać ze zdecydowanie bardziej ambitnymi filmami Krzysztofa Kieślowskiego. Ale czy lepszymi? To już kwestia gustu. Ale od początku... Już od pierwszej sceny film "ryje nam banię". Typowa amerykańska, zatłoczona knajpa, dialog dwójki podrzędnych rabusiów, którzy obmyślają napad. Scena kultowa (jak i zresztą wiele innych w tym filmie). Zadziwia brak przygotowania i nieporadność bohaterów. Czy tak postępują bandyci w innych filmach? Kolejnym etapem jest czołówka. Napisy, a w tle świetna piosenka, która zresztą jest tylko cząstką tego, co usłyszymy podczas filmu, jak i na soundtracku z muzyką do niego. Quentin Tarantino potrafi doskonale dobrać muzykę do swoich filmów i nie bez kozery soundtrack do "Pulp Fiction" jest uznawany za jeden z najlepszych w historii. Następnie poznajemy dwójkę "prawdziwych" gangsterów. Dostali oni zlecenie od swojego szefa, na odzyskanie skradzionej walizki. Do samego końca nie dowiadujemy się, co znajdowało się w tajemniczej walizce. Reżyser uruchamia tu naszą wyobraźnię i pozwala, by każdy znalazł w niej coś dla siebie. Później jeden ze wspomnianych gangsterów, na prośbę swojego szefa, zaprasza jego żonę do restauracji. Jest przy tym bardzo zestresowany, żeby nie posunąć się za daleko. Mistrzostwo świata w wykonaniu Johna Travolty i bardzo śmiałej Umy Thurman, która wieczór kończy na trawniku przed domem dilera... A zresztą, zobaczcie sami. Kolejna opowieść dotyczy boksera, który został przekupiony, by przegrać walkę. Sytuacja jednak wymyka się spod kontroli. Nie będę zdradzał szczegółów, bo to nawet trudno opisać. Wszystkie historie są jakby oderwane od siebie i niespójne, jednak dopiero po jakimś czasie zaczynają się łączyć i układać w całość, niczym misternie skonstruowane puzzle. Reżyser operuje retrospekcjami, także akcja nie toczy się chronologicznie. Nadaje to filmowi niepowtarzalnego klimatu, a wątki rozwijają się z czasem, ich przebieg jest nam dawkowany. W filmie należy zwrócić uwagę przede wszystkim na dialogi. Są one prowadzone o wszystkim i o niczym. Nie są to typowe kwestie, lecz rozmowy, które może toczyć każdy z nas na co dzień. Brzmią jednak cholernie prawdziwie, a bohaterowie stają się trochę nieporadni i fajtłapowaci. Czy prawdziwy mafioso przed robotą rozmawia o frytkach i hamburgerach? Poczynaniami bohaterów rządzi przypadek. Nic tu nie dzieje się tak, jak powinno. Scenariusz zaskakuje na każdym kroku. Pistolety strzelają przypadkiem, a cały magazynek potrafi chybić celu. Poza tym w filmie ważne są detale. Świadczy to o niezwykłym dopracowaniu obrazu przez reżysera. Takie smaczki obecne są w każdej produkcji Quentina Tarantino. Poza tym reżyser odnosi się tu do wielu innych filmów, czy faktów, które to odniesienia nie zawsze możemy od razu wyłapać. Należy się nieźle wysilić. Mamy tu też całą plejadę gwiazd, choć też aktorów nieco wtedy zapomnianych, jak choćby John Travolta. Quentin Tarantino wydobywa z nich to, co najlepsze. Jak już wspomniałem - kicz, kicz i jeszcze raz kicz. Choćby gangsterzy ubrani w t-shirty, którzy muszą skorzystać z taksówki. Jak także (niezbyt zresztą wyszukany) taniec, który jednak wygrywa konkurs (lub po prostu para kradnie statuetkę - tego do końca nie wiemy). Także czy warto zagłębić się w to dzieło? Trzeba! Jest to pozycja obowiązkowa, nawet, jeśli ktoś po obejrzeniu stwierdzi, że to nie jego bajka. Film ten po prostu zmienił oblicze kina lat 90-tych, i to w bezpardonowy sposób.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Mało ludzi wie, co tak naprawdę znaczy sam tytuł, co ciekawe nieprzetłumaczony na język polski (co wyszło... czytaj więcej
Pulp – miękka, wilgotna, bezkształtna masa lub materia; czasopismo lub książka zawierające brukowe... czytaj więcej
"Pulp Fiction" to klasyka kina. Quentin Tarantino stworzył go wbrew wszelkim kanonom i schematom. Jest to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones