Recenzja filmu

Sorry, Baby (2025)
Eva Victor
Eva Victor
Naomi Ackie

Tego się nie da powiedzieć

“Sorry, Baby”, debiut reżyserski Evy Victor, uhonorowany nagrodą za scenariusz na Sundance 2025 i sprzedany A24 za 8 milionów dolarów, wzbudził równie wiele emocji, co kontrowersji. Film
Sorry, Baby”, debiut reżyserski Evy Victor, uhonorowany nagrodą za scenariusz na Sundance 2025 i sprzedany A24 za 8 milionów dolarów, wzbudził równie wiele emocji, co kontrowersji. Film balansuje na granicy tragikomedii i dramatu o traumie, próbując opowiedzieć o seksualnym nadużyciu w sposób nietypowy: poprzez ironię, humor i estetykę rodem z “mumblecore”.


Victor wciela się w postać Agnes — aspirującej profesor literatury, której życie zostaje naznaczone przez przemoc seksualną ze strony promotora na studiach. Film przedstawia tę historię w niechronologicznym układzie rozdziałów (np. “Rok z dobrą kanapką”, “Rok z dzieckiem”), co z jednej strony nadaje mu lekkości i autoironicznego tonu, z drugiej chwilami spłyca dramatyczny ciężar sytuacji.

Nie sposób nie zauważyć, że “Sorry, Baby” ma kłopot z tonacją. Victor zaczyna, jakby pisała komedię w stylu “Frances HaBaumbacha z ironiczną, zdystansowaną bohaterką i zestawem znajomych sytuacji (od znalezionego kota po niezręczne wizyty u lekarza). Jednak w miarę rozwoju fabuły pojawia się coś poważniejszego: trauma, która zostaje wyrażona nie wprost, niedopowiedziana, zredukowana do gestów, przemilczeń, pauz. To zabieg, który w scenie, kiedy Agnes opowiada przyjaciółce Lydie (świetna Naomi Ackie) o tym, co ją spotkało, działa z ogromną siłą. Jednak później, zamiast pogłębić emocjonalną warstwę, film coraz częściej sięga po suchy dowcip i dystans, które działają jak tarcza, a nie jako narzędzie zrozumienia.

 

Victor jako aktorka gra introwertycznie i z dystansem, często zasłaniając emocje ironicznym półuśmiechem, co sprawia, że trudno zbliżyć się do jej bohaterki. Nie pomaga również styl dialogów: suchych, precyzyjnie skonstruowanych, ale odrealnionych. Mimo to relacja między Agnes i Lydie pozostaje emocjonalnym sercem filmu (dzięki naturalnej chemii między aktorkami i czułości, którą wnoszą do każdej wspólnej sceny). Ich rozmowy, pełne niedopowiedzeń i życzliwej troski, stanowią kontrapunkt dla chłodnych interakcji z resztą świata.

Sorry, Baby” to film, który porusza temat gwałtu nie przez dosłowność, ale przez język, którym próbujemy (i nie potrafimy) o nim mówić. Bohaterka, specjalistka od literatury i słów, odkrywa, że żaden opis nie pasuje do tego, co się wydarzyło. Słowo “gwałt” brzmi zbyt brutalnie, “napastnik” zbyt obco, a jednak to właśnie te określenia padają z ust lekarza czy administracji uczelni, które, choć starają się współczuć, to nie oferują żadnej realnej pomocy.


Film Victor chce być jednocześnie liryczny i ironiczny, bolesny i zabawny, zwykły i głęboki. Choć nie zawsze to działa, trudno odmówić “Sorry, Baby” odwagi w próbie powiedzenia czegoś nowego o temacie, który kino w ostatnich latach coraz częściej i chętniej porusza. Nawet jeśli nie każda scena trafia w punkt, a balans między komedią a dramatem często się chwieje, film zostaje w głowie. Może właśnie dzięki temu, że unika prostych odpowiedzi i gotowych rozwiązań.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?