Recenzja wyd. DVD filmu

Szybcy i wściekli 6 (2013)
Justin Lin
Vin Diesel
Paul Walker

Szybcy, wściekli, nieinteligentni

Ileż można ciągnąć jeden cykl filmowy opierający się niemalże na podobnych schematach? Jak dobitnie pokazał przykład serii "Piła", która z mocnego, niskobudżetowego thrillera zaliczyła zjazd do
Ileż można ciągnąć jeden cykl filmowy opierający się niemalże na podobnych schematach? Jak dobitnie pokazał przykład serii "Piła", która z mocnego, niskobudżetowego thrillera zaliczyła zjazd do równie niskobudżetowego festiwalu makabrycznych, obrzydliwych i bezsensownych scen przemocy, granicę stanowi jedynie spadający zysk generowany w kasach kinowych. Gdy mowa o kolejnych produkowanych częściach filmu, cykl "Szybcy i wściekli" wyraźnie idzie w ślady innych wyeksploatowanych do granic możliwości franczyz, zachowując jednak resztki przyzwoitości pod względem jakości. Osobiście nigdy nie byłem fanem papierowej opowiastki o lśniących samochodach i twardych kierow(ni)cach (w tej właśnie kolejności), doceniam jednak walory pierwszej odsłony. "Czwórki" zdzierżyć nie dałem rady (zakończyłem seans po 20 minutach), "piątkę" zaś zaliczyłem zupełnie przypadkowo, za co mogę podziękować opatrzności. Zmiana konwencji na kino w stylu "heist movies", dodanie napakowanego gliniarza w osobie "The Rocka" oraz niesamowicie efektowne sceny tak strzelanin/starć wręcz, jak i samych pościgów (akcja z sejfem, miodzio!) wyraźnie odświeżyły serię, wprowadzając ją na dobre, nomen omen, tory. Włodarze Universal Pictures w te pędy zebrali budżet i dali zielone światło na część szóstą, ku uciesze fanów cyklu. Podobno co za dużo, to i świnia nie chce... Tym razem jednak poczciwy warchlak wciągnie kolejny sequel z przyjemnością, chrumkając przy tym radośnie. Odpicowana bryka z rejestracją "Furious 6" udanie zaliczyła bowiem kolejne okrążenie, lekko tylko zwalniając tempo.

Po udanym skoku na bagatela 100mln$, bohaterowie postanowili osiedlić się, korzystając z uroków niezliczonej ilości mamony na koncie. Spokój Toretta (Vin Diesel) i paczki burzy jednak agent Hobbs (The Rock), który składa Dominicowi niespodziewaną wizytę. Jak się okazuje, niejaki Owen Shaw (Luke Evans) przewodzi organizacji przestępczej udanie dokonującej kolejnych rabunków. Cała sprawa spłynęłaby po Torettcie niczym woda po gumowej kaczce gdyby nie fakt, iż wśród pomagierów przestępcy dostrzeżono... zmarłą Letty (Michelle Rodriguez). Po namowach Hobbsa na powrót do fachu, Dominic postanawia zebrać ponownie całą ekipę, by dociec prawdy o swojej ukochanej i powstrzymać bezwzględnego Shawa w zamian za oczyszczenie ze wszelkich zarzutów. Pora zapiąć pasy i wrzucić szósty bieg, rozpoczyna się bowiem szaleńcza jazda ulicami europejskich krajów.

W początkowej sekwencji z napisami tytułowymi, widz otrzymuje krótkie flashbacki z poprzednich odsłon cyklu, pozwalające zapoznać się pokrótce z losami "Wściekłej 6.", przywodzące lekko na myśl tasiemcową telenowelę. Mimo wszystko miło, iż film stara się być przyjazny dla żółtodziobów nie będących w temacie. Nie mam jednak zamiaru nikomu mydlić oczu, "szóstka", mimo wysokooktanowej akcji i pędzących na złamanie karku (maski?) fur, nie daje rady utrzymać wysokiego poziomu poprzedniej odsłony, nie zostając jednak znacząco w tyle. Dla fanów serii, obecność wszystkich kluczowych postaci z wcześniejszych odsłon stanowić będzie nie lada gratkę, uprzyjemniającą przeładowany akcją seans. W dodatku w "Furious 6" postanowiono wymieszać wszystkie charakterystyczne dla kina sensacyjnego elementy, gotowy produkt doprawiając jednak mocno przesadzonymi sekwencjami oraz dialogami dla nastolatków. Efekt? Nad wyraz udany.

"Szóstka", pomimo braku niezwykle udanego motywu rabunkowego (patrz: "piąteczka"), oferuje sporą ilość starć wręcz i samochodowych akrobacji mogących zawstydzić największych mistrzów kierownicy. Pojedynki "jeden na jednego", w uniwersum "Szybkich i wściekłych", już dawno wyszły z mody; teraz trendy są potyczki z wieloma przeciwnikami na raz. Niesamowite wrażenie robi starcie dwójki bohaterów z jednym wrogiem na stacji metra, przywodzące na myśl finalną scenę z "Zabójczej broni 4" (dobry montaż, dynamika zrywająca kapcie z nóg oraz niewymuszony luz). Wisienkę na torcie stanowi jednak połączenie sił postaci odgrywanych przez Diesela i The Rocka w mordobiciu z potężnym kulturystą, przy którym nawet wspomniany Dwayne Johnson jest wąski w barach niczym przecinak (istny obłęd!).

Meritum sprawy, czyli sceny z odpicowanymi furami, to wysoka klasa. Pierwszy "poważny" pościg za robionym na zamówienie samochodem, zbudowanym niczym wyskocznia (pochylenie maski pod kątem 45°), daje ledwie przedsmak tego, co twórcy oferują w dalszej części seansu. We wspomnianej sekwencji policyjne bryki śmigają w powietrzu niczym skowronki na wiosnę, siejąc pożogę na ulicach owianego mrokiem Londynu. Zdradzę tylko, iż później ekipa Diesela aka Toretta rozkręca się na dobre, oferując krótki poradnik z cyklu jak zatrzymać czołg/samolot przy pomocy czterokołowców... Efektowne, choć bzdurne. Niech twórcy "Szklanej pułapki 5" uczą się, jak należy kręcić pościgi w czytelny i efektowny sposób, nie marnując przy okazji milionowych kwot na kamerę drżącą niczym w rękach bimbrownika.

"Szybcy i wściekli 6", podobnie zresztą jak i poprzednie odsłony, momentami załamują naiwnością. Film dołuje zwłaszcza w dialogach, szczególnie kiedy Toretto po raz n-ty wspomina o wartości rodziny i trzymaniu się razem w obliczu największych tarapatów (normalnie "Ojciec chrzestny" na resorach). Niektóre rozwiązania fabularne również przywodzą na myśl tandetny komiks, by wspomnieć tylko sposób, w jaki przywrócono postać odgrywaną przez Michelle Rodriguez, zabitą w "czwórce". Cóż, twórcy mieli do wyboru albo amnezję albo złą siostrę bliźniaczkę, wybrali zaś... przekonajcie się sami. Scena "miłosna" wspomnianej bohaterki z Torettem to także kicz do potęgi, dobijany dodatkowo nastrojową muzyką. Niby stylistycznie wpisuje się w konwencję filmu, ja jednak tego nie kupuję. Bawią za to utarczki słowne między robiącym za naczelnego pajaca Romanem (Tyrese Gibson z "dwójki") a resztą grupy, dodające nieco luźnego klimatu pędzącej na złamanie karku akcji.

Poza samymi dialogami, "Szybcy i wściekli 6" mogą razić również wybitnie przesadzonymi scenami, nawet jak na ramy całej serii. Skakanie na pędzące z zawrotną prędkością samochody to betka, odczepienie ładunku przymocowanego do zderzaka pojazdu poprzez uderzenie z chirurgiczną precyzją w kolumnę (na pełnym gazie!) to także pikuś, jednak bzdury typu Torett/Diesel jadący na tylnym biegu łeb w łeb z przeciwnikiem czy akcja pochwycenia w locie jednej z bohaterek (to trzeba zobaczyć, by uwierzyć w głupotę scenarzystów) to gruba przesada. Fani cyklu mogą jednak odburknąć, iż trudno wymagać realizmu od filmu, w którym samochody dzielnie stawiają czoła rozpędzonemu czołgowi, i cóż, częściowo mają rację. Mimo wszystko jednak przydałoby się lekkie utemperowanie niektórych scen kosztem zdrowego rozsądku, tak na przyszłość.

Podsumowując, szósta odsłona cyklu stanowić może smakowity kąsek nawet dla osób dostających torsji na sam dźwięk słów "Szybcy i wściekli". Podchodząc do seansu z odpowiednim nastawieniem wykluczającym czepianie się scenariusza i sensowności kolejnych akcji, widz otrzymuje bite 2h przeładowane akcją i znanymi twarzami. Pal licho dialogi napisane dla cool nastolatków bujających się w łańcuchach, zapomnieć wypada również o scenach, które wrzuciłyby ciarki na plecy samego Supermana. Po wyłączeniu mózgownicy, seans z "Furious 6" staje się niezwykle efektownym teledyskiem okraszonym czytelnie zmontowanymi scenami pościgów i starć wręcz, swym rozmachem zjadający wszystkie odsłony serii, do "piątki" włącznie. Na plus zaliczyć należy również powrót całej obsady, choćby zrealizowany w wyświechtany sposób, na minus zaś wtórność, od której poprzednia osłona cyklu dała radę odjechać. "Szóstce" zaś zabrakło świeżości, jednak spektakularność scen do spółki z wbijającym w ścianę dźwiękiem (standard 7.1, sąsiedzi mają zapewnioną bezsenną noc) nadal gwarantują zaskakująco udany seans. A za rok "siódemka"...

Ogółem: 7+/10

W telegraficznym skrócie: stara ekipa zebrana do kupy w wyjątkowo efektownym (i naiwnym) spektaklu i orgii zniszczenia; rewelacyjne sceny pościgów i walk wręcz, przesadzone do granic możliwości; scenariusz i dialogi to nadal bajeczka dla napalonych nastolatków; rozmach scen udanie maskuje miałką fabułę i wyświechtane motywy (gadki o rodzinie, powrót Letty/Rodriguez); gorszy od "piątki", jednak wart spróbowania.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kultowa seria o "szybkich i wściekłych" kierowcach w odlotowych furach znów powraca na ekrany kin w... czytaj więcej
W światowej kinematografii bardzo często zdarza się, że sequele są gorsze od poprzednika. Każda kolejna... czytaj więcej
Postawmy sprawę jasno: jeżeli poprzednie części nie przypadły Ci do gustu, nie zabieraj się za seans... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones