Recenzja filmu

T2: Trainspotting (2017)
Danny Boyle
Ewan McGregor
Ewen Bremner

Starzy znajomi

 Boyle nie traci swojej autorskiej świeżości. "Trainspotting 2" jest przykładem wzorcowego powrotu starych znajomych na ekrany widzów po wielu latach. 
Wybierz życie. Bądź uzależniony. Wybierz fikcję. Wybierz filmy. Wybierz nostalgię. Wybierz trzymanie się tego, co dobrze znane i lubiane. Nie zmieniaj się, bo to nie możliwe ale bądź świadomy zmian zachodzących wokół ciebie. Znany monolog z "Trainspotting" można delikatnie zmienić i odnieść do wielu aspektów codziennego życia, a także do szeroko rozumianego pojęcia kina. Reżyser Danny Boyle jest świadomym twórcą ze swoim własnym, autorskim stylem. Każde jego dzieło, łącznie z wczesną, czarną komedią pt. "Płytki grób" można określić przymiotnikiem "żywiołowe". Brytyjczyk potrafi ukazać na ekranie swoistą energię, porównywalną do tej która cechuje teledyski muzyki Eurodance z lat dziewięćdziesiątych. Boyle podejmował się różnorakich tematów; odnajdywał się w konwencji kina z Bollywood ("Slumdog. Milioner z ulicy"), a także zrewolucjonizował filmy o zombie obrazem "28 dni później". "T2: Trainspotting" to jego pierwszy sequel. Jest to jednak specyficzny gatunek sequela; obraz który powstał znaczącą ilość lat po kultowym pierwowzorze. Takie powroty po latach zawsze wiążą się z pewnym ryzykiem. Druga część nie może być po prostu kopią lub marną parodią pierwszej. Boyle nie traci jednak swojej autorskiej świeżości. "Trainspotting 2" jest przykładem wzorcowego powrotu starych znajomych na ekrany widzów po wielu latach.

W centrum akcji ponownie znalazła się czwórka znajomych z Edynburga, a główne role powtarzają aktorzy znani z jedynki. Co więcej robią to tak, jakby przez ostatnie dwadzieścia lat żyli w skórach swoich bohaterów. Tak więc Renton, Sick Boy, Spud i Begbie to wciąż ci sami zagubieni ludzie, tylko dwadzieścia lat później i… nie, nie znaleźli odpowiedzi. Ich życia podobnie jak oni sami, nie zmieniły się na lepsze. Film w dynamiczny sposób prezentuje widzowi co aktualnie robią poszczególne postaci; sceny i kadry szybko się zmieniają, ale w płynny sposób, co podobnie jak w części pierwszej sprawia, że widz może się poczuć jak "Trainspotter", a akcja filmu staje się pędzącą lokomotywą. Podczas gdy Renton (Ewan McGregor) był osią pierwszego filmu, w "T2" jest przede wszystkim przyczyną ponownego spotkania dawnych znajomych. Decyduje się wrócić do Edynburga po dwudziestu latach w Amsterdamie. Na miejscu okazuje się, że wszystko jest takie samo, a jednak inne. Scenariusz do T2 jest lepszy od materiału źródłowego, czyli książki "Porno" Irvina Welsha; został dopracowany przez twórców. Film ukazuje zmiany do jakich doszło w Szkocji na przestrzeni lat - na lotnisku Rentona wita emigrantka z Europy Środkowej,  wszechobecne są Facebook, Instagram i Snapchat, powstały nowoczesne biurowce. Jednocześnie nie zniknęły obskurne bloki, gdzie pomieszkuje wciąż uzależniony od heroiny Spud (Ewen Bremner) czy bary w gorszych dzielnicach. Jeden z nich posiada Sick Boy (Jonny Lee Miller). Głównym antagonistą w filmie staje się niejako Begbie (Robert Carlyle), choć i do niego czujemy sentyment. Świeżości filmowi Boyla dodaje młoda Anjela Nedyalkova, która wciela się w Veronikę, partnerkę Sick Boya. Teledyskowy montaż i ciekawe ujęcia dopełniają składnego i sprawiedliwego, jeśli chodzi o przedstawienie bohaterów obrazu, jednak jedną z ważniejszych ról w "Trainspotting" wciąż odgrywa świetnie dopasowana muzyka. Zarówno nowe piosenki Wolf Alice i Fat White Family jak i starsze Blondie, czy nawet remix "Lust for life" Iggy'ego Popa współgrają, aby pokazać, że nasi starzy, uzależnieni od życia znajomi z Edynburga nie stracili dawnej energii. Są tylko trochę starsi.

Czas mija i jedynie w naprawdę nielicznych przypadkach twórcom kina udaje się  po latach stworzyć coś, co dorównuje oryginałowi. W mojej skromnej opinii "Trainspotting 2" jest właśnie takim sequelem. W jedynce bohaterowie zmagali się z dorastaniem i nie było im łatwo. W dwójce okazuje się, że z wiekiem człowiek nie zmienia się wcale tak bardzo, dorasta tylko na zewnątrz, co, jak i sam film, jest prawdą słodko-gorzką.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pamiętam jak wczoraj jakie wrażenie wywarł na widzach skromniutki film "Trainspotting" podczas swojej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones