"SpongeBob Kanciastoporty: Tytani Toni" to dokładnie taki tytuł, jakiego można oczekiwać po przygodach najbardziej optymistycznej gąbki świata: pełen absurdu, humoru z drugim dnem i lekkiej,
Wiecie, kto ananasowy pod wodą ma dom? No ja myślę. SpongeBob powraca w kolejnej growej przygodzie, by przywrócić (nie)ład i (nie)porządek w Bikini Dolnym. Jak to zwykle bywa, chaos nie bierze się tu znikąd. Nasz porowaty bohater znowu znalazł się w złym miejscu i o złej porze, a w wyniku kłótni Króla Neptuna i Latającego Holendra, którzy, umówmy się, mają poważne problemy z agresją oraz poczuciem własnej wartości, zostaje… duchem.
"SpongeBob Kanciastoporty: Tytani Toni" fabularnie trzyma dokładnie taki poziom, jakiego można się spodziewać po jakiejkolwiek długometrażowej przygodzie z gąbką w roli głównej. Absurd goni absurd, tłuszcz leje się strumieniami, a wszystko to podlane jest sosem humoru, który zaskakująco dobrze trafia nie tylko do dzieci, ale i do dorosłych graczy. I choć dialogi bywają infantylne, to jest tu też drugie dno: w postaci żartów, aluzji oraz metafor. Klasyka SpongeBoba.
Chociaż gra miała premierę w połowie listopada, to spokojnie mogłaby otworzyć tegoroczny spooky season. SpongeBob, wskutek wspomnianego niefortunnego incydentu, staje się duchem, a dzięki Patrykowi i pierścieniom przyjaźni, kompani odkrywają, że mogą zamieniać się rolami. Gdy jeden wraca do cielesnej formy, drugi zostaje duchem, zawsze gotowym rzucić… ostatnie majtasy ratunku. Tak, w tej grze nie ma serduszek. Jest tylko para czystej bielizny.
Gdy SpongeBob odzyskuje ciało, ułatwia sobie eksplorację bańkami mydlanymi, a jego styl walki jest szybki i zwinny, gdyż staje się pełnoprawnym karateką. Patryk natomiast kieruje się perswazją i rozsądkiem: robi podkopy, rzuca cięższymi obiektami i przyciąga wrogów. Oba systemy walki są naprawdę przyjemne, a choreografie ruchów pozostają zróżnicowane i pełne animacyjnych smaczków. Gra nie pozwala się nudzić, często też oferuje dwie różne ścieżki eksploracji lub wymusza zmianę postaci w locie.
Rozgrywka jest płynna, lecz poziom trudności bywa nierówny. Niektóre etapy są banalnie proste, inne potrafią nagle zrobić się zaskakująco wymagające. W "Tytanach Toni" zwiedzimy nie tylko zrujnowane Bikini Dolne, ale też Meduzowe Pola, Wyspę Złotych Rybek, Pałac Neptuna, a nawet Atlantydę. Zbieramy tu monety, polujemy na meduzy, szukamy znajdźek – naprawdę trudno się nudzić.
Jednak mimo różnorodności lokacji, przeciwnicy działają według tych samych reguł. Duchy mają kilka powtarzalnych typów ataków, które szybko wchodzą w krew, a to sprawia, że gra momentami staje się przewidywalna. Bossfighty są dynamiczne, ale jak na platformówkę mało wymagające, co przypomina, że to produkcja celowana głównie w młodszych odbiorców.
Tempo rozgrywki także bywa nierówne. Pierwsze dwie lokacje są chaotyczne, a akcja rozwija się ospale, jakby ktoś zapomniał wrzucić bieg. Dopiero od połowy gra zaczyna nabierać tempa i wtedy już pędzi na łeb na szyję. Początkowo design poziomów zachęca do eksploracji, ale z czasem odpuściłam dokładne przeszukiwanie zakamarków. Nie ma co się oszukiwać – łatwiej tu zginąć, niż zebrać wszystkie monety, które po śmierci i tak magicznie respawnują się na swoim miejscu.
Między większymi misjami odpoczywamy w Latającym Burgerze, czyli Tłustym Krabie szybującym w przestworzach. To tutaj porozmawiamy z NPC-ami, przyjmiemy misje poboczne od postaci drugoplanowych takich jak Larry i Plankton, kupimy kostiumy i ulepszenia u Perły. To miejsce działa jak małe centrum dowodzenia i miła odskocznia między ciągłymi walkami.
"Tytani Toni" przypominają swoje poprzedniczki, takie jak "SpongeBob SquarePants: Battle for Bikini Bottom – Rehydrated" i "SpongeBob Kanciastoporty: The Cosmic Shake". Jest kolorowo, cukierkowo i momentami aż nazbyt jaskrawo. Projekty postaci są coraz bardziej szczegółowe, mimo bajkowej stylizacji widać postęp animacyjny. Fani dostrzegą liczne easter eggi – zarówno w kostiumach, jak i animacjach inspirowanych memami oraz kultowymi scenami z serialu. Animacje są świetne, cutscenek jest mnóstwo, a materiału wystarczyłoby na kolejny pełnometrażowy film. Muzyka dobrze wpisuje się w klimat, chociaż trudno nazwać ją zapadającą w pamięć. Spełnia swoją rolę, ale nie wybija się ponad standard.
Największy minus? Bez dwóch zdań: brak polskiego dubbingu. W świadomości polskich fanów SpongeBob i Patryk mówią głosami Jacka Kopczyńskiego i Pawła Szczęsnego. To ci panowie powołali do życia duety takie jak Jaskier i Zoltan czy Rayman i Globox. Ten tytuł, mimo że dumnie krzyczy polskim podtytułem, nie oferuje pełnej lokalizacji. Dostajemy angielski dubbing i polskie napisy, co dla młodszych graczy może być barierą lub czynnikiem, który sprawi, że po prostu szybciej stracą zainteresowanie.
"Tytani Toni" to produkcja na około 8 godzin z hakiem, ale po zakończeniu fabuły można wrócić do zbierania meduz, monet czy telewizorów. Twórcy zapowiedzieli też dodatki, jest więc szansa, że Bikini Dolne jeszcze długo nie powie ostatniego słowa.
"SpongeBob Kanciastoporty: Tytani Toni" to dokładnie taki tytuł, jakiego można oczekiwać po przygodach najbardziej optymistycznej gąbki świata: pełen absurdu, humoru z drugim dnem i lekkiej, bajkowej energii. Gra oferuje przyjemny miks zręcznościowej rozgrywki, prostych, lecz angażujących mechanik zmiany postaci i barwnych lokacji, które aż proszą się o eksplorację. Nie jest to produkcja przełomowa ani szczególnie wymagająca, ale stanowi świetną odskocznię zarówno dla młodszych odbiorców, jak i dorosłych wychowanych na bajkach stacji Nickelodeon. Brak polskiego dubbingu znacząco odbiera część uroku, a szkoda, bo dzięki detalom ta gra mogłaby błyszczeć najmocniej; powtarzalność przeciwników potrafi nużyć, a fabuła jest tak prościutka, że nawet ślimak Gacuś by ją ogarnął. Mimo to gra nadrabia klimatem, easter eggami i tym niepodrabialnym "spongebobowym" ciepłem, którego próżno szukać gdzie indziej.