Nierówno, ale prześmiesznie

Sketch show "That Mitchell and Webb Look", nagrodzony BAFTĄ w roku pańskim 2007, jest trzecim podejściem Davida Mitchella i Roberta Webba do podbicia brytyjskiego rynku komediowego − i jest to
Sketch show "That Mitchell and Webb Look", nagrodzony BAFTĄ w roku pańskim 2007, jest trzecim podejściem Davida Mitchella i Roberta Webba do podbicia brytyjskiego rynku komediowego − i jest to podejście udane. Osobiście jednak myślę, że serial jest nieco nierówny pod względem stylistycznym, jakby twórcy nie mogli się zdecydować, jak powinna wyglądać jego ostateczna koncepcja. Niespójność wynika z przemieszania "szybkich" i − nawiasem mówiąc − prześmiesznych skeczy z przegadanymi wstawkami, które nie są ani równie śmieszne, ani szczególnie usprawiedliwione. Ukłony jednak za radosny postmodernizm, szczególnie za postać Sir Digby Chicken Ceasara, bezdomnego alkoholika, który w przebraniu do złudzenia przypominającym to należące do Sherlocka Holmesa, próbuje ratować świat przed wielkim spiskiem, co często kończy się dla niego pobytem w więzieniu. Serial określiłabym jako o wiele lepszą jakościowo wersję "Małej Brytanii" − na plus wychodzi twórcom brak powtarzalnictwa, oryginalność i nieco wyższe aspiracje odnośnie przypodobania się widowni. Kolejnym plusem jest niezwykle dopracowana strona wizualna serialu; momentami przypomina on wysokobudżetową produkcję kinową (przykładem jest skecz-trailer parodiujący "Kod Leonarda da Vinci") naszpikowaną najwyższej jakości efektami specjalnymi (np. skecz o mężczyźnie, który potrafi przenosić krakersy siłą woli, zabijając przy tym osoby postronne). Aktorstwo nie jest może najwyższych lotów (w końcu ile można wymagać od komików), ale mimo to jest naprawdę na dobrym poziomie, co − w połączeniu ze świetną charakteryzacją − wypada lepiej, niż przyzwoicie. Wracając do zawartości − najmocniejszą stroną produkcji są parodie teleturniejów telewizyjnych ("Numberwang", "Wordwang", "Najsłabsze ogniwo"), które mnie osobiście skłaniają do śmiechu nawet po kilkukrotnym ich obejrzeniu, głównie ze względu na absurdalność przedstawianych sytuacji. Do minusów jednak zaliczyłabym grę Olivii Colman, która wydaje się nie wykraczać poza stereotyp cierpiętnicy, na co wskazuje głównie jej mimika; mimo to, możliwe, że problem leży w przydzielanych jej rolach, które zbytnio od siebie stylistycznie nie odbiegają. Polecam − krótko mówiąc, jest to świetna lekka produkcja telewizyjna z pewnymi ambicjami, tak więc nierówność można jej spokojnie wybaczyć, nawet jeśli do Monty Pythona jeszcze trochę brakuje.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones