W medialnej pułapce

Życie brytyjskiej rodziny królewskiej fascynuje nie tylko media plotkarskie i telewizje śniadaniowe. Wystarczy spojrzeć na niekończącą się listę współczesnych seriali ("The Crown", "The Royal
W medialnej pułapce
Życie brytyjskiej rodziny królewskiej fascynuje nie tylko media plotkarskie i telewizje śniadaniowe. Wystarczy spojrzeć na niekończącą się listę współczesnych seriali ("The Crown", "The Royal House of Windsor") i filmów ("Królowa", "Spencer", "Książę Harry i Meghan: Miłość wbrew regułom"), które w dokumentalnej lub fabularnej formie opowiadają o wybranych reprezentantach angielskiego dworu. Niestety filmowcy rzadką próbują prowokować i rozbijać perfekcyjny wizerunek royalsów uznawanych dziś za kogoś pomiędzy spadkobiercami wielowiekowej tradycji a hiperpopularnymi celebrytami. Coraz bliżej im jednak do tej drugiej grupy, bo od medialnego zainteresowania zależy niejako ich przetrwanie i utrzymanie przywilejów w nowoczesnym społeczeństwie demokratycznym. Brutalnie przekonali się o tym bohaterowie serialu "Harry i Meghan", czyli książę Sussexu i jego amerykańska żona. Na początku 2020 roku Harry Windsor i Meghan Markle ogłosili, że rezygnują z królewskich obowiązków. Wobec medialnej nagonki, hejtu i braku wsparcia ze strony dworu para zdecydowała się najpierw na przeprowadzkę do Kanady, a później do Stanów Zjednoczonych. Teraz małżonkowie postanowili zaprezentować światu swoją wersję wydarzeń w dokumencie dla Netflixa. Saga rodu Windsorów trwa w najlepsze.


Serial przeprowadza nas przez burzliwą historię ich związku, zaczynając od pierwszej randki w 2016 roku, a kończąc na sielankowych obrazkach z wychowywania dzieci na kalifornijskiej posesji. Oglądamy i "gadające głowy", i dziesiątki materiałów archiwalnych, i prywatne, niepublikowane wcześniej nagrania pary. W warstwie narracyjnej i estetycznej dokument zaliczą się więc do tzw. telewizyjnej sztampy. Długimi fragmentami słuchamy relacji bohaterów, ich mniej lub bardziej rozpoznawalnych znajomych, krewnych, byłych współpracowników, a także specjalistów od tematyki społecznej i historycznej. Losy Harry’ego i Meghan zostają wpisane w szerszy kontekst, by nie zamknąć całej opowieści w ramach publicznej spowiedzi małżeństwa. Mimo tego, trudno oprzeć się wrażeniu, że w sześciu prawie godzinnych odcinkach znalazło się zbyt wiele tautologii, sentymentalnego kiczu czy nadmiernego rozciągania błahych kwestii. Odpowiednia selekcja materiału to jedna z najważniejszych cnót dokumentalisty, a stojąca za kamerą Liz Garbus ("Podwodne życie Jacques’a Cousteau", "What Happened, Miss Simone?") tym razem się nią nie wykazała.


Nad całym przedsięwzięciem unosi się zresztą pytanie o obiektywizm doświadczonej reżyserki, w końcu Harry i Meghan wyznają, że sami pragnęli opowiedzieć wspólną historię. Inicjatywa wydaje się leżeć tylko po ich stronie, a wizerunki bohaterów, które wyłaniają się z filmowego strumienia myśli i obrazów utwierdzają jeszcze bardziej w takich domysłach. Zarówno przystojnego, rudowłosego księcia, jak i atrakcyjną, przebojową aktorkę otacza na ekranie nimb nieskazitelności, odwagi, niezależności. Oni zajmują się aktywizmem i działalnością charytatywną, Oni wnoszą pierwiastek świeżości na zmurszały dwór, Oni stają się nadzieją na zmianę nienaruszalnej od dekad instytucji zwanej monarchią. Oni nie prowokują wreszcie żadnych problemów, problemy przychodzą do nich z zewnątrz – od strony złaknionych sensacji i skandalu tabloidów, zawistnych użytkowników Internetu, zatroskanych o własne interesy krewnych czy manipulujących utajnionymi informacjami royalsów. Jedni powiedzą, że Harry i Meghan wybielają swój obraz zbrukany przez serwisy plotkarskie, inni, że mają święte prawo do obrony przed bezpodstawnymi i zmasowanymi atakami. Z kolei mnie bardziej zastanawia niejednoznaczna rola reżyserki sprzedającej nam uproszczoną, wygładzoną i pozbawioną głębi wizję rzeczywistości. Najbardziej na dokumencie zyska oczywiście Markle, gdyż kreuje się ją tu na podobieństwo Diany (nieodżałowanej matki Harry’ego) – obie przekroczyły próg Pałacu Buckingham bez świadomości, w jak usztywniony i opleciony siatką interesów krąg weszły. Znana z serialu "W garniturach" aktorka przypłaciła ten etap życiowy poważnymi problemami psychicznymi, co zaskoczyło nawet dorastającego w królewskiej bańce księcia Susseksu.

O dziwo, najciekawsze konteksty przewijają się gdzieś na marginesach dokumentu, choć większość z nich zostaje zarysowana naskórkowo i niechlujnie. Myślę zwłaszcza o krytyce Wielkiej Brytanii jako państwa wciąż silnie podzielonego klasowo i rasowo, refleksji nad nieprzystawalnością staroświeckiego modelu monarchii do obecnych standardów politycznych i społecznych czy analizie upadku dziennikarstwa i jego transformacji w szaleńcze polowanie na newsy. Te doniosłe, wymagające rzetelnej dyskusji i powszechnej uwagi tematy wprowadzają zaproszeni przez twórców eksperci: historycy, pisarze, komentatorzy życia publicznego. Między próbą namalowania idealnego portretu pary a rozwijaniem ideologicznych i historycznych dyskursów zachodzi jednak wyraźny konflikt – związany z podziałem czasu ekranowego i ustaleniem dramaturgicznych priorytetów. Jedynie w piątym odcinku problem hejtu jako sterowanego odgórnie i nader opłacalnego mechanizmu może należycie wybrzmieć, łącząc się płynnie z osobistą sytuacją Markle, którą zalała fala internetowej nienawiści. Poza tym, "Harry i Meghan" równa do serialowej przeciętnej, bo ani nie wgryza się wystarczająco mocno w tajemnice rodziny królewskiej ani nie chce przesadnie drążyć w przeszłości i poglądach tytułowych bohaterów. Seans tak sformatowanego dzieła nasuwa jednak wątpliwości, czy przy obecnym układzie sił i wpływów zetkniemy się z niewyretuszowanym i głębszym reportażem o Windsorach? Czy możemy liczyć na coś więcej niż zachowawczą autoprezentację?   
1 10
Moja ocena serialu:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones