Z rodziną najlepiej wychodzi się na fotografii mortualnej
Druga odsłona kontynuacji "Wednesday" nie bierze jeńców – akcja gna na łeb na szyję, kolejne tajemnice rodziny Addamsów zostają wyjawione, a konkluzji całego sezonu nie można odmówić rozmachu.
Recenzja powstała na bazie czterech ostatnich odcinków sezonu drugiego "Wednesday"
W szkole dla dziwolągów, Nevermore, wydarzenia nabierają rozpędu. Dramatyczny cliffhanger, jakim został zakończony odcinek czwarty, dość szybko zostaje pogrzebany (rekonwalescencja bohaterki odbywa się właściwie w całości poza kadrem, co niweczy niejako wagę wydarzenia), a na Wednesday (Jenna Ortega) i jej przyjaciół od razu czekają nowe wyzwania. Część z nich jest konsekwencją tego, co działo się w pierwszej części sezonu, ale twórcy dopisują też nowe wątki, które dodatkowo komplikują narrację. Więcej miejsca dostaje Enid (Emma Myers), która miłosne rozterki wymienia na kłopoty wilkołaczej natury, mamy też szansę poznać historię dyrektora Dorta (Steve Buscemi), która tłumaczy jego motywacje. Na nudę na pewno nie można narzekać.
Pisanie o drugiej połowie drugiego sezonu "Wednesday" bez spoilerów wydaje się zadaniem karkołomnym. Palce na klawiaturze rwą się do zdradzania tajemnic, bo po seansie finałowych odcinków aż chce się podzielić wrażeniami z kilku zaskakujących zwrotów akcji i zgrabnie obmyślonych forteli, jakie zaserwowali nam scenarzyści. Oczywiście dla dobra czytelników, którzy jeszcze nie widzieli najnowszych epizodów, postaram się powściągnąć te kłopotliwe zapędy i spróbuję opowiedzieć o końcówce "Wednesday" nie zdradzając zbyt wielu niespodzianek.
Konwencja paranormalnego kryminału, napędzająca fabułę pierwszych czterech odcinków, schodzi w kontynuacji na dalszy plan. Karty zostały odkryte, liczy się więc nie zagadka, a przetrwanie i powstrzymanie zła. Nadaje to produkcji nowej dynamiki, a wplecione w to wszystko wątki poboczne (próba odzyskania mocy przez Wednesday) prowadzą do niespodziewanych konkluzji. Mają one zarówno dramatyczne, jak i komediowe skutki. Dobrym przykładem jest epizod szósty – pozornie rozgrywający się niemal na uboczu głównej fabuły, mający własną dramaturgię i strukturę fabularną. Dzięki komediowemu zacięciu (w czym zdecydowanie pomaga bawiąca się nowymi możliwościami roli Jenna Ortega) wyróżnia się na tle reszty odcinków. Jednocześnie stanowi fundament dla rozwoju relacji między postaciami – nie tylko Wednesday i Enid, ale również Agnes (Evie Templeton) i pozostałej dwójki.
Zresztą właśnie wątek niewidzialnej dziewczyny, zapatrzonej w Wednesday jak w obrazek i próbującej wkraść się w jej łaski, nieoczekiwanie okazuje się jednym z bardziej emocjonalnych. To dość oczywista metafora nastoletnich problemów: potrzeby akceptacji, szukania przyjaźni i strachu przed odrzuceniem. Właśnie takie małe wątki, pozornie zupełnie niepotrzebne, dzięki konsekwentnemu prowadzeniu, sprawiają, że "Wednesday" jest naprawdę udanym serialem, który pod rozrywkową formą i skrojonymi pod Tik-Tokowe virale fragmentami (jeśli pokochaliście taniec głównej bohaterki z pierwszego sezonu, to po drugim będziecie chcieli się nauczyć nowej choreografii) potrafi w prosty i nienachalny sposób przekazać młodym widzom pewne wartości.
Druga odsłona kontynuacji "Wednesday" nie bierze jeńców – akcja gna na łeb na szyję, kolejne tajemnice rodziny Addamsów zostają wyjawione, a konkluzji całego sezonu nie można odmówić rozmachu. Dwa ostatnie odcinki wyreżyserował Tim Burton. Oba są wyładowane po brzegi, co nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że twórcy potrzebowali sporo miejsca, by dokończyć wszystkie rozpoczęte wątki (warto dodać, że zarówno te pierwszoplanowe, jak i drugoplanowe w pewnym momencie ładnie się ze sobą łączą, pracując wspólnie na rzecz większej fabuły, choć początkowo można było sądzić, że nie mają ze sobą wiele wspólnego). Najpierw w odcinku siódmym scenarzyści serwują nam domknięcie pobocznych linii fabularnych (między innymi kwestii związanych z Biancą i dyrektorem Dortem), a następnie zapraszają na jeszcze bardziej wybuchowy finał, który stanowi konkluzję dla głównej osi fabularnej. Sceneria jest klimatyczna, stawka wysoka, a akcja nie pozwala na złapanie oddechu. Dodatkowo dostajemy jedną naprawdę zaskakującą przewrotkę fabularną, która doskonale działa sama w sobie (zwłaszcza w czasach, gdy ma się wrażenie, że widziało się już wszystko), a dodatkowo prowadzi do parafrazy słynnej sceny z "Martwego zła 2" – fani horrorów Sama Raimiego z pewnością uśmiechną się pod nosem.
Ostatnie odcinki drugiego sezonu "Wednesday" utrzymują poziom pierwszej części nowej serii. Rozpoczęte wcześniej wątki zostają sprawnie domknięte, specyficzny nastrój łączący grozę, komedię i opowieść o dorastaniu wciąż jest jedną z największych zalet produkcji, a niektóre rozwiązania fabularne nie tylko przyciągają do ekranu, ale wywołują też na twarzy szczery uśmiech. Zakończenie ustanawia ciekawy punkt wyjścia dla kontynuacji, która być może zostanie nam zaprezentowana w zmienionej formie. Zamiast znowu skupiać się na roku szkolnym w Akademii Nevermore, twórcy prawdopodobnie pokażą nam wakacje Wednesday. Nie wiem, jak Wy, ale ja z pewnością sprawdzę, jak panna Addams radzi sobie poza szkolnymi korytarzami.