Do obejrzenia serialu zachęciły mnie nadzwyczajnie wysokie oceny, które nazywały film arcydziełem. Właśnie skończyłem ostatni odcinek i mam wrażenie, że osoby wystawiające 10ki oglądały zupełnie inny serial. Audiowizualnie wszystko stoi na bardzo wysokim poziomie i nie ma się do czego przyczepic. Problemy zaczynają się przy fabule która początkowo angażuje, a coraz to później ukazuje, że jest dziurawa, niekonsekwetna i infantylna. Dla osób które poszukują angażującej, głębokiej i konsekwetnej historii gorąco polecam Westworld, który co prawda jest serialem o innej stylistyce, lecz posiada wspólne elementy z Dark.
Dosłownie przed chwilą skończyłem serial i podobnie mam mieszane uczucia. Nie wiem jak na innych serwisach, ale tutaj serial został okrzyknięty czymś doskonałym i wysokie miejsce w rankingu sprawiło, że zabrałem się na niego z dużymi oczekiwaniami. Nie tylko nie zostały one zaspokojone, a czuje wręcz negatywne emocje co do tego tytułu. Najbardziej mnie denerwowała jego przesadna mroczność. Nie mam nic przeciwko cięższym klimatom, ale uważam, że powinny być one serwowane z umiarem i rozwagą.
W "Dark" niemal każda scena jest potęgowana posępną muzyką i to niezależnie od tego co się dzieje właśnie na ekranie. Rozumiem w sytuacjach w których jakaś tajemnicza zakapturzona postać obserwuje z daleka bohaterów czy nagle odkrywamy ciało dziecka czy całe stado martwych owiec. Wtedy to jest uzasadnione. Tylko w tym serialu nawet najbardziej banalna scena rozgrywa się przy akompaniamencie złowrogich dźwięków. Dwie osoby rozmawiają o pierdołach? Mroczna muzyka. Kobieta odwiedza grób syna w połowie odcinka? Mroczna muzyka. Ktoś wychodzi z domu? Mroczna muzyka. Chryste jakie to było irytujące. Aż mnie głowa zaczęła boleć od tego ciągłego dudnienia. I skoro już mowa o muzyce, to te nawiązania do lat 80. były chyba tylko po to, żeby widz wiedział w jakiej linii czasowej się teraz znajduje oraz, żebyśmy mieli nawiązanie do dzisiejszej mody, którą zapoczątkowali Strażnicy Galaktyki i Stranger Things. Tylko, że serial dzieje się w RFN i ok, zachodnia muzyka przenikała tam bez trudu, ale naprawdę nie mieli tam własnych kawałków do słuchania? Mam wrażenie, że serial o niemieckich korzeniach tracił własną tożsamość za każdym razem kiedy wybrzmiewał "I Ran" czy inny tytuł z amerykańskich playlist. "Dark" może i niemiecki, ale skrojony pod amerykańskiego widza.
Bohaterowie miasteczka w którym dzieje się akcja to zbiór osobowości, które najchętniej poddałbym bolesnej eutanazji. Zabieg pewnie polegał na tym, żeby wszystkich co do jednego przedstawić jako ohydnych osobników bez ani grama ciepła. Każdy z nich na swój sposób jest obleśny, antypatyczny, zakłamany. Najgorsi ludzie na ziemi. Problem w tym, że przez to cierpią na brak różnorodności. Ok, każdy ma tam własną traumę i jest gnojem w inny sposób, ale na dłuższą metę ja zacząłem się zastanawiać, komu ja mam kibicować? Albo nie kibicować, co współczuć czy trzymać kciuki, żeby przeżył? Los każdej jednej osoby w tym serialu jest mi obojętny. No dobra, jedynie mała głucha dziewczynka wywołała u mnie jakieś emocje, bo było mi jej najzwyczajniej w świecie żal. Nieczuła matka myśląca tylko o pracy i niepotrafiąca przytulić własnego dziecka, ojciec życiowa ofiara, która stwierdza, że jednak woli męskie członki, siostra narkomanka myśląca o ucieczce i bijąca siostrę po twarzy za kradzież szminki. Dajcie mi jej zrobić gorące kakao i wcisnąć uśmiechniętego misia, bo nie wytrzymam. Oprócz charakterów, serial ma problem ze skupieniem się na nich ze względu na ilość. Niektórzy znikają na połowę sezonu, żeby pojawić się później i nic w zasadzie nie zrobić. Często są tylko po to, żeby uwypuklać linie czasowe.
Sama fabuła i zawirowania z czasem i czarnymi dziurami są... ok. Trzeba trochę się napocić, żeby wiedzieć kto jest kim w danym czasie, a brak zainteresowania z mojej strony osobami i nazwiskami skutkował, że miałem z tym trochę problemów. Na pewno podobała mi się reakcja osób przy zderzeniu dwóch linii czasowych, zwłaszcza scena kiedy oficerowie dziwili się, że na metce było "made in china". Tylko uważam, że tych zawirowań było odrobinę za dużo, a przecież końcówka zdradza, że znowu przeniesiemy się o 33 lata do przodu i wielu z bohaterów będzie odgrywało rolę w 2052 roku. Skakanie między 4 czasami będzie prawdziwą przyjemnością...
Jeżeli o inne serwisy chodzi to na imdb ma nawet większą średnią niż na filmwebie, 8,8/10.
Najlepsza recenzja Skaza jaką na razie znalazłem. Miałem coś podobnego napisać ale już nie muszę, dzięki :)
Każdy odbiera inaczej. Dla mnie na przykład wszystko co napisałeś składa się właśnie na to, że serial jest dobry, a nie zły. Np. z tą "posępną" muzyką, też zwróciłam na to mocno uwagę - nie jest tak jak w każdej innej produkcji, że niepokój w ten sposób wprowadza się tylko wtedy kiedy coś się dzieje i od razu wiesz, że zaraz coś się stanie. Tu muzyka często wprowadza w błąd - przyjemny błąd i dla mnie ta ciągła atmosfera, pewne napięcie i cała otoczka jest na plus. Myślę, że taki właśnie był cel, a nie przypadkowa przesada pieprząca serial. Jednak tak jak napisałam - każdy ma prawo odbierać te rzeczy inaczej.
Na plus jest dla mnie nawet to, że ja również nie "zaprzyjaźniłam" się raczej z żadną postacią, z żadnym bohaterem i też większość jest mi obojętna. No chyba, że właśnie dzieciaki, bo akurat zazwyczaj wzbudzają we mnie jakoś więcej emocji niż reszta. Na moje bohaterowie właśnie tacy mieli być. Tak jak żona Ulricha walnęła przemowę, że "miasteczko" toczy choroba, wszyscy są zakłamani, zamknięta społeczność nosząca te same grzechy, bla bla bla. Była mowa o tym wielokrotnie, że większość postaci chciała to miejsce opuścić, wyjechać, bo chcieli zostawić za sobą to całe gówno, przeszłość i własne zło.
Dla kogoś wszystko to jest na minus, a dla innych na plus.
Podzielam rozczarowanie. Rzeczywiście jeśli chodzi o stronę "techniczną" nie ma się do czego przyczepić. Jeśli natomiast chodzi o samą historię i sposób jej przedstawienia, przepraszam, ale mnie to tak zmulilo, że szkoda słów. Niestety przerost formy nad treścią. Szkoda się rozpisywać, ale bardzo podobny serial, to niedocenione czeskie "Pustkowie", tylko bez męczących wstawek z przenoszeniem się w czasoprzestrzeni. Jest zaginiona nastolatka, jest śledztwo, jest mała zamknięta społeczność w brzydkim miasteczku bez przyszłości, jest i zakład zatruwający okolicę. Brzmi znajomo? A ogląda się dużo, dużo lepiej. Polecam. Owszem jest bardzo naturalistyczny wizualnie, ale w tym tkwi jego siła. "Dark" - niestety nie kupuje.
Skończyłam przed chwilą oglądać. I tak myślałam, i myślałam, i myślałam... I nie mogłam dojść do tego, co mi nie pasowało.
Dzięki Twojej recenzji już wiem :D Zgadzam się w pełni z tym, co napisałeś.
Wśród tych opiewających opinii Już myślałem, że tylko ja odniosłem takie wrażenie, bardzo ładnie wypunktowane mankamenty produkcji, pozdrawiam.
Co do muzyki, przecież gdzieniegdzie przewijało się "Irgendwie, irgendwo, irgendwann" Neny. Był to jakby nie patrzeć kultowy utwór lat 80 - i to niemiecki:)
Skaza P.S. nie będzie skakania między 4 czasami, są tylko 3, rok 53' właśnie wypadł z gry ;)
A z ciekawości popatrzyłam na komentarze, żeby sprawdzić czy ktoś zwrócił uwagę na muzykę i ma podobne odczucia jak ja :) Dla mnie muzyka od pierwszej minuty przykuwa uwagę (a nawet trochę odwraca od wydarzeń, którym towarzyszy), momentami jest wręcz nachalna co przeszkadza, a powinna być tłem dobranym do scen. Tutaj nawet przy zwyczajnych, niebudzących emocji scenach, muzyka tworzy nastrój grozy, zupełnie nieadekwatny i taki... tandetny (straszymy groźną muzyka, bo nic wielkiego się nie dzieje, na siłę wywołujemy emocje... to chyba nie o to chodzi).
Właśnie o to twórcom chodzi i sprawdza się doskonale, nie podoba się mniejszości o skali pomijalnego marginesu, zatem twórcy nie pomylili się.
Do tej muzyki dodam fakt, że bohaterowie 80% scen stali na rzęsistym deszczu, tak o :D
Zgadzam sie. Dodam do tego często wręcz łopatologiczne pokazywanie tego kto jest kim (nawet caly odcinek był temu poświęcony, choć średnio rozgarnięty widz, mógł to wcześniej rozszyfrować), co z czasem równie mocno irytowało jak muzyka.
Do tego fabuła nie trzymająca się kupy. Osobiście najbardziej uderzyła mnie bezmyślność ludzi, niczym z głupkowatego amerykańskiego horroru. Czyli każdy sam na własną rękę, a najlepiej nocą. Skoro Urlich po bliźnie poznał brata, wystarczyłoby zrobić testy DNA i potwierdzić swoje przypuszczenia, a później szukać przyczyny tego stanu rzeczy w ramach dochodzenia.
To samo tyczy się młodego i starego Mikkela. Każdy człowiek ma niepowtarzalny kod, czy chociażby odciski palców, więc dorosły Mikel mógł zrobić testy i udowodnić innym, że on i syn Urlicha to ta sama osoba. Młody Mikel znał swoich rodziców, wiedział jak wyglądają, znał pewnie historię miasta/rodziny, to że padła komuna itp. choćby z opowieści, czy szkoły, więc spokojnie mógł również udowodnić że przeniósł się w czasie. Ogólnie klimat serialu fajny, tylko denerwujący jest ten brak logiki na każdym kroku. Zamiast wspólnymi siłami próbować dojść do prawy, rozwiązania sprawy, każdy sobie rzepkę skrobię.
Przy okazji może ktoś wytłumaczy, w jakim celu Mikel popełnił samobójstwo?
O Panie... jak nie rozumiesz dlaczego popełnił samobójstwo to nie dziwie się, że piszesz że w serialu jest brak logiki
Właśnie skończyłem pierwszą serię i zgadzam się z Tobą w 100%. Mnie do serialu zachęciła koleżanka ale jakoś nie podzielam jej wizji. Po pierwsze infantylne wstawianie dźwięków grozy do każdej, powtórzę KAŻDEJ sceny zaczyna męczyć po 2 odcinkach. Po drugie odkrycie wszystkich kart tajemniczości już w połowie sezonu jest słabe i nie zachęca do dalszego śledzenia losów bohaterów. Po trzecie jak wszystko jest szare i złe także zaczyna męczyć.
Serial ogólnie dobry ale na pewno nie wybitny.
Co do wspomnianej przez Ciebie amerykańskiej muzyki z lat 80. wydaje mi się, że była ona właśnie po to, żebyśmy z łatwością mogli stwierdzić, że aktualna akcja dzieje się w tamtych latach. Myślę, że polscy, jak i inni zagraniczni widzowie, nie znają niemieckich piosenek z tamtego okresu.
Dziękuję za ten komentarz, dokładnie oddaje moje odczucia. Serial ma interesującą historię, ale został nakręcony źle. Nie wybitnie, nie dobrze, nie przeciętnie, ale zwyczajnie źle. Autorzy nie potrafią stosować środków wyrazu i walą nimi bez umiaru i na chybił trafił. Ciągle jest ciemno, ciągle pada deszcz, nikt się nie uśmiecha, wszyscy się nienawidzą. Żeby wywołać w widzu emocje należy umiejętnie grać montażem, kolorystyką i udźwiękowieniem - w "Dark" wszystko jest schematyczne, jednostajne i bez polotu. Ładne zdjęcia i kadry tego nie naprawią. Do tego dochodzi przeciętne aktorstwo i/lub marnie rozpisane charaktery bohaterów.
No właśnie , nawet mi się nie chciało studiować meandrów fabuły, skoro podstawowe
elementy sztuki filmowej były na bardzo przeciętnym poziomie. Co do scenariusza za dużo jest tego samego w kółko, to męczy i osłabia zainteresowanie.
3 sezon trochę popsuł. Naciągany i za dużo gaadania. Jednak jako tako wybrnęli finałowym najdłuższym odcinkiem.
"Problemy zaczynają się przy fabule która początkowo angażuje, a coraz to później ukazuje, że jest dziurawa, niekonsekwetna i infantylna"
Może jakoś rozwiń swoją jednozdaniową ocenę serialu? Gdzie jest dziurawa? Gdzie jest niekonsekwentna? W którym momencie?
np pies który podróżuje w czasie. powiedz, w jaki sposób sam otworzył sobie przejście do tunelu ?
A obejrzałaś w ogóle całość? To w jaki sposób to zrobił zostało wyjaśnione później. Nie wszystko od razu podają nam na tacy.
Dla mnie te seriale (szczególnie Stranger czy właśnie Dark) to taki słodki cukierek w kolorowym papierku. Na początku zachwyca smakiem, później robi się już mdło, na końcu pozostaje tylko nikły posmak i złość, że dałem się nabrać i znów wchłonąłem zbędne, bezsensowne kalorie ;-)
Osobiście mam niesmak do tych seriali. Do Dark przekonały mnie świetne opinie i przyjaciel, który jest nim zachwycony. Rzeczywiście muzyka, atmosfera jest git, fajne niektóre postaci, ale ostatecznie to dzieło bez najmniejszego sensu. Opowiada historię, w której chłopak lat 10 czy 11 jest ojcem chłopaka lat 17, który chodzi(ł) z siostrą swojego ojca lat 17, czyli ze swoją ciotką. Giną też głuche owce, na zawał (wszystkie naraz, ponoć jak są przestraszone to gromadzą się w kupie, ale gdzie tam - pięknie rozłożone na łące leżą w prawie równych odstępach) a z nieba spadają ptaki w kropki, które też są głuche i giną wszystkie naraz od tego, że stały się głuche i uderzają w ziemię (ale chyba jak już lecą to są martwe). Jest też Pan, któremu kiedyś jak był mały, silny policjant z przyszłości rozkwasił (wielokrotnie) łeb kamieniem, ale on żyje i ma tylko zmiażdżone ucho i kilka szram na twarzy, a ten policjant to ten, który nie od razu kapnął się, że ta bluza, to ta która jest na zdjęciu na które się gapi. I jest też czarna dziura, która najpierw jest mała i w jaskini, a później robi się z niej parasol nad miastem. I jest też ktoś postrzelony z kolorową siatką, ktoś kto zdradza, ktoś kto jest zdradzany, ktoś kto obciąga, ktoś komu obciągają, dzika kobieta z lasu, która kiedyś była piękna i bogata i była szefem elektrowni, ksiądz, który jest wcieleniem zła albo złego, wypalanie oczu chłopcom (dlaczego nie dziewczynkom???), które ma wzmocnić działanie maszyny czasu mimo, że ksiądz się przenosi w czasie, bo wystarczy wejść w tunel, ale dalej porywają chłopaków (dlaczego nie dziewczynki???) z 2019 po to, żeby móc przenosić się w czasie i wzmacniać przekaz (?) - ale przecież skoro porywają chłopaków (dlaczego nie dziewczynki???) z 2019 roku, to ja się pytam po co, jak już przecież się przenieśli w ten 2019 ... No chyba, że to wszystkie te dzieci, wchodzą do tej ciemnej nory, gdzie nikt ze światłem i bez mapy nie może znaleźć przejścia, ale one znajdują, po ciemku, te małe drzwiczki i przechodzą przez nie do roku 1953 lub 1986 w zależności od tego, czy pójdą w prawo czy w lewo. A wszystko jest tak namieszane, żeby nie można się było połapać w tych bzdurach. Ufff.... To ja już wolę chyba seriale brazylijskie - tam przynajmniej logicznie okazuje się, że matka syna jest jego ciotką, ojciec syna jest jego dziadkiem, a syn matki jest jej wnukiem ... ;-) Nie dam się nabrać już na jakikolwiek serial. Pozostają po nich tylko poczucie straconych godzin, które można wykorzystać o wiele lepiej ...
Zawsze uważam, że argumentów ad personam używa się, jak nie ma się argumentów ad rem. Tym bardziej w stosunku do osoby, której się nie zna :) Pozdrawiam.
To nie jest żadnej argument ad persona, tylko stwierdzenie faktu :) Nie pozdrawiam :)
"serial przerósł twoje możliwości " to jest encyklopedyczny przykład argumentu ad personam ...
a te twoje "Nie pozdrawiam " to już tylko zwykłe buractwo.
O rany kolejny płatek śniegu. Wiem, że jest zima, ale póki co bez śniegu, a tu prosze ile płatków śniegów płacze w internecie. Pokolenie Z?
Czy aby na pewno go przerósł? Może go rozkminił bardzo szybko tylko ty niepotrzebnie nad nim tak długo rozmyślasz i główkujesz choć nie ma nad czym...
'główkuje' tylko w trakcie odcinka ew po odcinku jeśli oglądałem go z kimś innym
A ja się nie zgadzam z tym, ze to bezsens. "chłopak lat 10 czy 11 jest ojcem chłopaka lat 17, który chodzi(ł) z siostrą swojego ojca lat 17, czyli ze swoją ciotką" - jeżeli przeniósłby się w czasie to może poznać kogokolwiek i ta znajomość może mieć realne konsekwencje np. w postaci urodzenia się dziecka, które tak jak w serialu jest córką swojej córki. To są zapętlenia czasowe, zgadza się absurdalne ale w teorii możliwe. Prawdziwy problem, który został również poruszony w serialu jest - co jest przyczyna a co skutkiem i gdzie jest początek?
Być może - reszta absurdów i tak mnie zniechęciła na tyle mocno, że drugiego sezonu nawet nie tykam (nawet nie wiem czy już jest). Pozdrawiam :-)
To nie są absurdy, tylko normalna logika podróży w czasie (gdyby były możliwe).
"normalna logika podróży w czasie (gdyby były możliwe)" to zdanie jest przykladem absurdu
Inny przykład absurdu: obejrzeć cały sezon serialu, który z przekonań oglądającego co do jednej z wielu fikcyjnych teorii podróży w czasie, z góry skazany będzie na "absurdalność".
„Gdzie jest początek?” Ręce opadaja. Może obejrzyj jeszcze kilka razy to załapiesz. Jacy ludzie sa ograniczeni umysłowo. Wszystko musi sie zgadzać, tak jak Pan/Pani w szkole nawbijala do głowy. To nie jest dokument, to nie jest efekt badań naukowców, tylko serial science fiction!
:D Tak dawno pisałem, że nie pamiętam, ale załóżmy, że była. O gustach się nie dyskutuje :P ;) :D