Zachwyciła mnie wewnętrzna logika serialu, o którą jest bardzo trudno w filmach lub książkach dotyczących podróży w czasie. Aż do przedostatniego odcinka twórcy konsekwentnie trzymali się zasady "zdarzy się co ma się zdarzyć, bo już się zdarzyło" (z jednym wyjątkiem, o którym za chwilę). Bohaterowie byli w niekończącej się pętli, w której ich każde działanie było z góry określone i prowadziło do tych samych rezultatów. Nawet gdy ktoś próbował przerwać pętlę (jak Adam, albo młodszy Jonas próbujący zapobiec samobójstwu ojca) przekonywał się, że jego działania w istocie powodowały wydarzenia którym chciał zapobiec.
Wyobraź sobie, że wiesz, że nie masz wolnej woli, że wszystko co ci się przytrafi jest z góry zdeterminowane. Masz możliwość podróży w czasie, więc próbujesz wpłynąć na młodszego siebie by wyrwać się z tego zamkniętego kręgu, ale wtedy okazuje się, że nawet to twoje działanie jest wpisane w pętlę w której się poruszasz. Kiepska perspektywa, prawda? Spędzasz wieczność na próbach odkrycia wyjścia z tej pułapki. Taki był świat Jonasa/Adama i zapewne również Marty/Ewy.
I dopiero Claudia (jako dyrektor elektrowni nuklearnej była fizykiem jądrowym) odkryła możliwość zakończenia cyklu. W momencie Apokalipsy, powstania zmiennokształtnego tworu (NB zapewne właśnie tak by wyglądał pięciowymiarowy twór przenikający do naszej czterowymiarowej czasoprzestrzeni) pojawia luka w pętli, którą można wykorzystać do dokonania zmiany. I tak moim zdaniem trzeba interpretować rozszczepienie świata Adama na dwie wersje- jedną w której Marta ze świata Ewy zabiera Jonasa do świata Ewy, daje mu się zapłodnić, Jonas zostaje zabity, a Marta ze świata Ewy rodzi Trójjedynego/Bezimiennego który cofa się w czasie i kontynuuje pętlę, oraz drugą wersję, w której Marta ze świata Ewy zostaje powstrzymana przez Bartosza, Jonas zostaje w świecie Adama, razem z Claudią próbuje przez kilkadziesiąt lat rozgryźć twór w elektrowni by zapobiec Apokalipsie i uratować swoja Martę, wreszcie go stabilizują, cofa się do 2020, nie udaje mu się ocalić Marty, zamiast tego skacze z Magnusem, Franzecką i Bartoszem do 1888, gdzie przybywa Marta ze świata Ewy, KTÓREJ NIE MOŻE PAMIĘTAĆ bo to nie ta odnoga i pętla trwa dalej, staje się Adamem, który chce już tylko przerwania tego wszystkiego, ale i tak jego każde posunięcie służy tylko trwaniu pętli. (uff, ale długie zdanie ;) )
Claudia odkrywa coś jeszcze- praprzyczynę tego wszystkiego. W pierwotnym świecie zero H.G. Tannhaus tworzy wehikuł czasu, by zapobiec wypadkowi w którym zginęli jego syn, synowa i wnuczka.I w momencie uruchomienia maszyny czasu powstają dwa kompletne, zapętlone wszechświaty Adama i Ewy, łączące się z sobą i tworzące spójną zapętloną całość. To wyjaśnia pozorne paradoksy w rodzaju "jak Elizabeth mogła być zarówno córką Charlotte i jej matką? Przecież musiał być jakiś początek?" Nie, nie musiał, cała pętla wraz z rozlicznymi subpętlami powstała podczas uruchomienia maszyny czasu, a mieszkańcy tego piekła byli skazani na niekończące powtarzanie wszystkiego, bez możliwości zatrzymania cyklu. Jest to tzw paradoks przyczynowy (bootstrap paradox, albo causal loop) w którym obiekt albo informacja przysłany z przyszłości w rezultacie powoduje sam siebie. Powstanie od razu zapętlonych czasowo światów Adama i Ewy ładnie wyjaśnia ten paradoks.
Możliwość przerwania pętli (albo, jak to mówią bohaterowie- węzła) pojawiła się dopiero gdy za namową Claudii młodzi Marta I Jonas nie dopuścili do wypadku, a tym samym do powstania maszyny czasu. I w tym momencie powstaje paradoks drugiego rodzaju- wersja sławnego paradoksu dziadka. Skoro Marta i Jonas swoim przybyciem nie dopuszczają do powstania maszyny czasu i wymazują swoje istnienie, to tym samym nie mogli by przybyc i nie dopuścic do wypadku, więc wypadek by nastąpił, maszyna czasu by powstala wraz z dwoma wszechświatami, więc by przybyli itd. Moim zdaniem znacznie sensowniejszym (choć bardziej ponurym) rozwiązaniem by było, gdyby Marta i Jonas swoim przybyciem do świata zero spowodowali wypadek i tym samym doprowadzili do powstania swoich światów. Pętla by się zamknęła i nie byłoby z niej ucieczki. Cóż, twórcy serialu dali nam bardziej optymistyczne zakończenie, z czego się w sumie cieszę :)